poniedziałek, 30 czerwca 2014

I. Ideał da­ny jest człowieko­wi po to, aby wy­raźnie widział swą niedoskonałość.

W życiu nie czułam się tak głupio jak teraz. Spocona, rozczochrana i z otwartą buzią stałam na przeciwko ludzi, którzy wyglądali tak, jakby dopiero co wyskoczyli z okładki ekskluzywnego czasopisma. Moja współlokatorka była wysoką blondynką o niebieskich oczach i idealnej figurze. Pierwszy raz widziałam na żywo dziewczynę tak perfekcyjną jak ta, która stała w tym samym pomieszczeniu co ja. Jej chłopak, który stał obok niej, ale wciąż na mnie patrzył był uosobieniem męskości. Wyglądał jak grecki bóg. Nie wierzyłam własnym oczom, że dwójka tak idealnych ludzi istnieje naprawdę. Jeśli do tej pory miałam niską samoocenę to teraz była ona poniżej minimum.
- Ty musisz być Lena. - blondynka od razu wyciągnęła do mnie rękę i obdarzyła promiennym uśmiechem, przez co stała się jeszcze ładniejsza. A myślałam, że to już niemożliwe. - Paula. Miło mi.
Uścisnęłam lekko jej dłoń i zmusiłam swoje usta do tego, żeby wykrzywiły się w uśmiech. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Próbowałam unikać wzroku jej chłopaka ale było to cholernie trudne bo ciągle czułam na sobie jego spojrzenie. Wiedziałam, że wyglądam jak sto nieszczęść ale mógł chociaż przestać się tak uśmiechać.
- To mój chłopak, Zbyszek. - wskazała na bruneta, który uśmiechnął się jeszcze szerzej i zrobił krok do przodu. Wyciągnął rękę, a ja zanim jej dotknęłam przełknęłam głośno ślinę. Miał szorstką dłoń, którą dotykałam zaledwie przez kilka sekund bo od razu cofnęłam się do tyłu. Jednak to wystarczyło, żeby moje ciało zalała fala gorąca i wiedziałam, że na moich policzkach właśnie kwitną rumieńce.
- Lena. - przedstawiłam się szybko i przeniosłam wzrok na swoją współlokatorkę, której perfekcję lepiej znosiłam. Odkąd przekroczyłam ten próg miałam wrażenie, że cofnęłam się w rozwoju, ale nie chciałam, żeby i oni tak o mnie myśleli, więc postanowiłam wziąć się w garść. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą zamknięte drzwi. - To mój pokój? - spytałam, patrząc nadal jedynie na blondynkę.
- Tak, tak.. - skinęła głową. - Tam jest mój. - wskazała na pokój obok którego stał Zbyszek, ale nawet tam nie spojrzałam. - Rozpakuj się, a ja zrobię herbaty. Porozmawiamy sobie, skoro mamy razem mieszkać wypadałoby się poznać. - posłała mi kolejny zniewalający uśmiech.
- Ok. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi. Pokój był taki jak na zdjęciach. Weszłam do środka i rzuciłam torebkę na łóżko. Nie miałam siły rozpakowywać teraz tego wszystkiego więc padłam obok torebki i wyjęłam z niej swój telefon. Napisałam do mamy krótkiego smsa, że dotarłam i żeby się nie martwiła. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. To tylko facet. Cholernie przystojny i seksowny ale to wciąż tylko facet. Ciekawe czy on też tu mieszka. Nie było o nim mowy, gdy rozmawiałam z Paulą przez telefon. W duchu modliłam się, żeby był tu tylko przejazdem. Może mieszka na drugim końcu Polski i nie będę go widzieć przez następne kila tygodni. Oby tak było bo mieszkanie z nim pod jednym dachem to będzie droga przez mękę.
- Słodzisz?!
Ona nawet głos ma idealny. Tyle mieszkań w Warszawie, a ja musiałam trafić właśnie na to. Czy mogło być gorzej?
- Nie! - odkrzyknęłam. Słodziłam, czasami nawet trzy łyżeczki, ale widząc jej idealną figurę postanowiłam przejść na dietę. Od zaraz. Otworzyłam jedną z walizek i wyciągnęłam kosmetyczkę, w której znalazłam lusterko. Westchnęłam na widok swojego odbicia. Związałam włosy i poprawiłam szybko makijaż. Nie prezentowałam się nawet w połowie tak dobrze jak ona, ale chociaż już nie wyglądałam jak jedno, wielkie nieszczęście. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki wdech. Dasz radę.
Weszłam do kuchni, w której Zbyszek siedział i właśnie upijał łyk herbaty. Usiadłam jak najdalej od niego i próbowałam nie zwracać na niego uwagi.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do Pauli, która właśnie podała mi kubek z gorącym napojem i usiadła obok mnie.
- Dobra. - klasnęła w dłonie wyraźnie podekscytowana. - To ja ci powiem coś o mnie, a ty potem powiesz coś o sobie, dobra? - spytała, chociaż wiedziałam, że nie czekała na odpowiedź. - Jestem modelką od kilku lat i to jest moje główne zajęcie. Przerwałam studia, żeby mieć więcej czasu na sesje. Później pokażę ci moje portfolio. Mieszkam tutaj od dwóch lat, a rok temu poznałam się ze Zbyszkiem, od kilku miesięcy jesteśmy razem. Przyjechałam ze Szczecina bo osobiście uważam, że w Warszawie jest więcej możliwości dla modelek. Mam młodszą siostrę i starszego brata, a właśnie.. - powiedziała, patrząc na przedpokój. Odruchowo też tam spojrzałam i zobaczyłam małego yorka, który biegł w naszą stronę. - Masz coś przeciwko psom?
- Lubie psy.. - odpowiedziałam, uśmiechając się na widok małej kulki z kitką na czubku głowy.
- To świetnie bo nie wyobrażam sobie życia bez tego słodziaka. - wzięła go na ręce i przytuliła. - Zbyszek czasem tutaj nocuje albo ja u niego. Masz coś przeciwko?
Tak! tak! tak! Jak mogłam mieszkać z facetem, który pociągał mnie tak jak jeszcze żaden facet do tej pory? A nie mogę go nawet dotknąć. To będzie piekło... To będzie po prostu pokuta za wszystkie moje dotychczasowe grzechy jakie popełniłam i popełnię w całym swoim życiu...
- Nie, skąd.. - powiedziałam cicho, bo w mojej głowie nadal trwało bolesne rozpaczanie. Nadal na niego nie patrzyłam chociaż wiedziałam, że bacznie mnie obserwuje.
- Powiedz mi coś o sobie teraz. - powiedziała, opierając głowę na złączonych dłoniach i wlepiła we mnie swoje błękitne oczy. Wzięłam głęboko wdech i upiłam najpierw łyk herbaty. Skrzywiłam się mimowolnie. Herbata bez cukru jest okropna. - Nie smakuje ci?
- Nie, jest w porządku. - odpowiedziałam szybko. - Cóż.. Studiuje na Uniwersytecie Warszawskim prawo...
- Serio? - uniosła brwi, zdziwiona.
- Serio. - uśmiechnęłam się, lekko zakłopotana. - Jutro zaczynam staż w jednej z kancelarii.. Nie wiem co jeszcze chcesz wiedzieć. Chyba będzie prościej jak będziesz mi zadawała pytania.
- Masz kogoś?
- Nie.. - odruchowo popatrzyłam na Zbyszka, który czytał gazetę, ale mimo to zauważyłam, że jego kąciki ust unoszą się do góry.
- Skąd przyjechałaś?
- Z małej miejscowości w świętokrzyskim. Na pewno nie będziesz jej kojarzyć.
- Masz rodzeństwo?
- Młodszego brata. 
- Co robisz w wolnym czasie? Często chodzisz na imprezy?
- Studiuje prawo, więc sama rozumiesz, że nie mam dużo czasu wolnego. Tym bardziej teraz, gdy zaczynam pracować. Ale lubię czasem wyjść do klubu. - odpowiedziałam, czując się trochę jak na przesłuchaniu. Na szczęście w tym momencie zadzwonił mój telefon. - Przepraszam.
Prawie wybiegłam z kuchni i zamknęłam za sobą drzwi do pokoju. Wyprowadzam się. Muszę zacząć szukać nowego mieszkania. W końcu zebrałam się i odebrałam telefon.
- Słucham.
- Lena? - usłyszałam głos mamy. - No i jak? Podoba ci się mieszkanie? Jak współlokatorka?
- W porządku. Mieszkanie jest takie jak na zdjęciach, a nawet jeszcze lepsze. A współlokatorka jest dość charyzmatyczna ale wydaje mi się, że nie będę miała z nią żadnych problemów. - oprócz jej chłopaka, na którego mam ochotę, a którego nie mogę nawet dotknąć, dodałam w myślach.
- No to się cieszę. - westchnęła. - Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Stresujesz się nową pracą?
- Trochę. W końcu po raz pierwszy będę robiła coś odpowiedzialnego. - odpowiedziałam. Wcześniej pracowałam jako kelnerka, barmanka i roznosiciel ulotek dlatego praca w kancelarii to był duży krok na przód.
- Jestem z ciebie dumna. - słyszysz i przewracasz oczami.
- Wiem. Mówiłaś mi to przez całe wakacje. Pamiętaj, że masz jeszcze syna, który też by to chętnie usłyszał.
- Jak będę miała powód do dumy z niego to bądź pewna, że to usłyszy. A na taką sytuacje się na razie nie zapowiada. Wiesz, że dzisiaj znów był na wagarach? Już nie mam do niego siły! - westchnęła. - Teraz tylko czekam na zięcia. Pamiętaj, że praca nie jest najważniejsza i..
- Porozmawiam z nim. - obiecałam bo mi samej nie podobał się fakt, że olewa szkołę. Był inteligentny i na prawdę mógł wiele osiągnąć. Wystarczyło trochę chęci, choć dla niego widocznie to i tak było zbyt wiele. Udawałam, że w ogóle nie słyszałam tematu o jej zięciu, którym męczyła mnie odkąd skończyłam dwadzieścia dwa lata. - Muszę kończyć jestem zmęczona. Kocham Cię. - powiedziałam, i nie czekając na to, aż odpowie rozłączyłam się. Jak dla mnie to było zbyt wiele wrażeń jak na jeden wieczór. Wróciłam do kuchni, gdzie oni nadal siedzieli o czymś rozmawiając.
- Wykąpie się i położę spać bo jestem padnięta. - powiedziałam, patrząc wyłącznie na swoją współlokatorkę. - Dokończymy jutro, dobra?
- Pewnie. Dobranoc. - odpowiedziała ci nadal się uśmiechając. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju, żeby wziąć rzeczy. Poukładałam je na szafkach w łazience, które specjalnie dla mnie były puste. Weszłam do wanny i zamknęłam oczy. Miałam cichą nadzieję, że gdy je ponownie otworzę moją współlokatorką będzie dziewczyna w wielkich okularach, popalonych od prostownicy włosach i z młodzieńczym trądzikiem na twarzy. Bez seksownego chłopaka. Byłam pewna, że mieszkając w takim otoczeniu czułabym się bardziej komfortowo. Ciekawe czy mieszkając z tak idealnymi ludźmi można popaść w depresje? Zmarszczyłam brwi, gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że jeśli nie będę patrzeć na siebie w lustrze bez makijażu to może zachowam resztki pewności siebie. Po jakichś 30 minutach gdy woda zrobiła się lodowata wyszłam z wanny i zaczęłam suszyć włosy. Moja twarz stała się czerwona od gorąca. Patrząc na swoje odbicie chyba zaczęłam mieć początki depresji. Usiadłam na rogu wanny, czekając, aż moja twarz nabierze odpowiedniego koloru. Umyłam zęby i w piżamie, na którą składały się króciutkie szaro - różowe spodenki i cienka bluzeczka na ramiączkach wyparowałam z łazienki jak błyskawica. Miałam nadzieję, że nie zdążyli mnie zobaczyć. Tak się nie da żyć, westchnęłam. Wsunęłam się pod kołdrę i napisałam smsa do Kaśki "Jutro o 12 w Kafce. Muszę ci coś powiedzieć i weź ze sobą Tomka.". Włożyłam słuchawki i zamknęłam oczy. Starając się nie myśleć o niczym w którymś momencie po prostu odpłynęłam.

Obudził mnie budzik. Niechętnie podniosłam się na łokciach i rozejrzałam dookoła. No tak. Byłam w swoim nowym pokoju. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dwie godziny ale żyłam w Warszawie wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że tak naprawdę spędzę godzinę w drodze. Wstałam i przeciągnęłam się. Byłam cholernie niewyspana bo zawsze miałam problemy ze snem w nowym miejscu. Musiałam się po prostu przestawić. Byłam już na przedpokoju, gdy nagle drzwi łazienki się otworzyły i stanął w nich Zbyszek. Nieświadomie mierzyłam go wzrokiem zaczynając od nagich stóp przez wysportowane nogi, bokserki - które stanowiły jego jedyne okrycie, klatkę piersiową z sześciopakiem - w tym momencie przełknęłam głośno ślinę i w końcu zatrzymałam wzrok na jego twarzy. Patrzył na mnie z zawadiackim uśmiechem od którego zakręciło mi się w głowie.
- Łazienka wolna. - powiedział, a mi na dźwięk jego seksownego głosu zmiękły kolana. Jesteś bez makijażu, nieuczesana...
- Tak właściwie to mi się odechciało.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i wyglądało na to, że powstrzymuje wybuch śmiechu. Odwróciłam się szybko na pięcie, chcąc wrócić do pokoju, gdy nagle na coś wpadłam. Otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że zamknęłam wcześniej drzwi, a teraz z impetem się od nich odbiłam.
- Wszystko w porządku?
Zbyszek nie potrafił się już powstrzymywać i zaczął się cicho śmiać.
- W jak najlepszym.. - odpowiedziałam, po czym nacisnęłam klamkę i weszłam szybko do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i przykryłam głowę poduszką. Chciałam się zapaść pod ziemie. "Odechciało mi się", jęknęłam, gdy sobie to przypomniałam. A jakby tego było mało wpadłam na drzwi. Jak można nie zauważyć drzwi? Dlaczego mój mózg nie funkcjonował w jego obecności? Pewnie ma mnie za nierozgarniętą albo za cofniętą w rozwoju. Zaczęłam się śmiać bo wyrobiłam niezłą opinie ludziom studiującym prawo. Wstałam i wzięłam głęboki oddech. To moje mieszkanie i jeśli chce się ogarnąć w łazience to mam do tego prawo. Wzięłam ze sobą ubranie i po ciuchu otworzyłam drzwi. Usłyszałam jak włącza ekspres do kawy i na palcach potruchtałam do łazienki. Zamknęłam za sobą, czując się bezpieczna.
- Zachowujesz się jak idiotka. - mruknęłam, patrząc na swoje odbicie. Opłukałam twarz wodą, umyłam zęby i zaczęłam się czesać. Upięłam włosy dużą spinką i zrobiłam sobie lekki makijaż. Ubrałam się i stanęłam przed drzwiami. Dasz radę.
- Kawy? - spytał, gdy tylko wystawiłam nogę przez próg. Stanęłam w przedpokoju, a on siedział za stołem w kuchni i teraz to on mnie mierzył wzrokiem. Czułam, że robi mi się gorąco i chciałam uciec zanim na twarzy pojawią mi się rumieńce.
- Nie, dziękuje. - odpowiedziałam szybko. Żołądek mi się zacisnął, gdy poczułam jajecznice, która leżała w półmisku przed nim. Byłam strasznie głodna, ale chyba bym się udławiła, gdybym miała jeść z nim, sam na sam w jednym pomieszczeniu. Tym bardziej, że nadal miał na sobie jedynie bokserki. - Wychodzę. - powiedziałam cicho i zaczęłam kręcić się po przedpokoju w poszukiwaniu szpilek, które wczoraj naszykowałam. Założyłam je szybko, podtrzymując się o ścianę i ruszyłam w stronę drzwi.
- Miłego dnia! - krzyknął, a ja się nawet nie zatrzymałam. Zamknęłam za sobą drzwi i wypuściłam powietrze z płuc. Nie będę cię widzieć, więc musi być miły..

                                                                                  ~*~

Nie wiem dlaczego, aż tak bardzo stresowałam się dodając pierwszy rozdział.. :) haha :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Byłabym wdzięczna gdybyście napisały czy długość rozdziałów Wam odpowiada. Może są zbyt długie? Wzięłam pod uwagę to, że w każdym poprzednim opowiadaniu proszona byłam o dłuższe rozdziały i teraz zastanawiam się czy nie przesadziłam. :) Następny w piątek :) Proszę o komentarze, żebym wiedziała, że na tym opowiadaniu też jesteście :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Prolog.

Wysiadłam z auta, parkując przed blokiem w którym znajduje się moje nowe lokum. Wyjęłam z bagażnika dwie duże walizki, zastanawiając się przez dobre pięć minut czy uda mi się wnieść je na czwarte piętro za jednym razem. Moje lenistwo wygrało i siłując się z nimi zaczęłam wspinać się po schodach. Zajęło mi to jakieś dwadzieścia minut ale w końcu stanęłam przed drzwiami swojego nowego mieszkania. Musiałam usiąść na jednej walizce, żeby  unormować swój puls. Moja kondycja wołała o pomstę do nieba. Muszę koniecznie się za siebie wziąć. Inaczej wyobrażałam sobie swój wygląd podczas spotkania z nową współlokatorką. Jednak w tej chwili było mi naprawdę obojętne to jak wyglądałam. Marzyłam wyłącznie o wodzie i łóżku z którego dzisiaj się już nie miałam zamiaru podnosić. Otworzyłam torebkę próbując znaleźć klucze ale dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zostawiłam je w samochodzie. Po prostu świetnie. Zostawiłam walizki i zbiegłam na dół. Nie chciałam, żeby osoba z którą miałam mieszkać uważała mnie za nierozgarniętą. Wróciłam z kluczami i otworzyłam szybko drzwi. Wciągnęłam za sobą walizki. Oczywiście dwie na raz i postawiłam je w przedpokoju, wyrzucając przy tym z siebie kilka niecenzuralnych słów.
- Cześć.
Podskoczyłam jak oparzona, słysząc rozbawiony męski głos. Odwróciłam się szybko i poczułam, że moje stopy wtopiły się w ziemie, a mój mózg przestał funkcjonować. Wlepiłam oczy w nieziemsko przystojnego faceta, który stał przede mną opierając się o framugę jednego z pokoi. Był uosobieniem moich fantazji. Czarne włosy, których długość sprawiała, że opadały mu na czoło, idealnie wyrzeźbiona męska szczęka i ciało, którego pozazdrościłby mu nie jeden model. Jego mięśnie prezentowały się tak dobrze w białej koszulce, że zaczerpnęłam głośno powietrza. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że mierzyłam go wzrokiem z otwartą buzią. Weź się w garść..
- Cześć. - wypaliłam, drżącym głosem.
W tym samym momencie z łazienki wyszła oszałamiająco piękna, wysoka blondynka, która musiała być moją współlokatorką. Jęknęłam w duchu bo to znaczyło, że moja fantazja jest jej facetem.


                                                                    ~*~

Startujemy! :) Pierwszy rozdział już we wtorek! :) Proszę o komentarze :)