czwartek, 31 lipca 2014

XII. Na­miętność to ta­niec na li­nie pożąda­nia, często bez ase­kurac­ji rozsądku.

- Cześć - przywitał się ze mną współlokator Zbyszka, który właśnie nalewał sobie kawy. - Masz ochotę na naleśnika? - spytał, wskazując na wielki talerz. Stanęłam jak wryta, zastanawiając się co mam  powiedzieć.
- Cześć. - wypaliłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak to musi wyglądać i obciągnęłam i tak za dużą koszulkę. - Nocowałam tutaj bo w moim mieszkaniu..
- Lena. - przerwał mi. - Nie musisz mi się tłumaczyć. Poza tym wiem wszystko. Zbyszek ciągle o tobie mówi. - przewrócił oczami, a ja domyśliłam się, że miał tego już serdecznie dość. Poczułam, że na twarzy kwitną mi rumieńce.
- Pójdę się ubrać. - mruknęłam i szybko podreptałam do łazienki. Umyłam zęby i się uczesałam. Założyłam na siebie wczorajszą sukienkę i biorąc przedtem dwa głębokie wdechy wróciłam z powrotem do kuchni.
- Kawę czy herbatę? - spytał, gdy tylko mnie zobaczył. Chciałam stąd uciec ale to chyba byłoby mało kulturalne. Poza tym nie miał o mnie widocznie, aż tak złego zdania.
- Kawę. - odpowiedziałam, siadając na krzesełku przy kuchennym blacie. Nalał mi jej do filiżanki i podsunął talerz z górą naleśników.
- Częstuj się. - powiedział z uśmiechem.
- Dzięki.
- Zbyszek miał racje, gdy mówił, że się fajnie rumienisz. - wyszczerzył się do mnie, a ja poczułam jeszcze większą falę gorąca na policzkach.
- Co jeszcze ci o mnie mówił? - spytałam, upijając łyk kawy.
- Dużo rzeczy. Jeszcze nigdy nie był taki rozgadany jeśli chodzi o kobietę. Mówił, że studiujesz prawo, że pracujesz w kancelarii, że jesteś cholernie inteligentna, mądra, urocza, zabawna.. - zaczął wyliczać, przewracając oczami i nagle urwał. - I miałem ci tego wszystkiego nie mówić. - dodał, po czym się skrzywił. - Mogłabyś mu nie mówić, że się wygadałem? - spytał, marszcząc brwi, a ja się zaśmiałam.
- Pewnie.
- Zna zbyt wiele moich sekretów i wolę nie ryzykować tym, że się na mnie zemści. - powiedział, wzruszając ramionami. - Będziesz dzisiaj na meczu?
- Będę. Tak właściwie to o której on jest?
- Osiemnasta.
- No to powinnam się wyrobić. Nie chcę budzić Zbyszka, a muszę jechać do domu się przebrać. Przekaż mu, że spotkamy się.. A w sumie zadzwonię do niego potem. Przekaż mu tylko, że nie chciałam go budzić. - powiedziałam, zeskakując z wysokiego krzesełka przy blacie. Zebrałam wszystkie reklamówki z wczorajszymi zakupami i ruszyłam do drzwi.
- Może cię podrzucić? - spytał.
- Nie, nie. Pojadę tramwajem albo taksówką. - odpowiedziałam szybko. - Powodzenia bo pewnie nie będzie możliwości, żebym powiedziała ci to przed meczem. - rzuciłam przez ramie.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszać. - uśmiechnął się do mnie. Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę przystanku. Jak się okazało tramwaj miałam za pięć minut. Usiadłam na ławce i obserwowałam przechodzących ludzi. Czułam się dziwnie. Sama nie wiedziałam jak się czuję. Z jednej strony byłam szczęśliwa bo Zbyszek.. Jezu.. To takie dziwne. Nawet nie wiedziałam co o tym myśleć. Był idealny. I to wszystko co mówił o mnie Michałowi.. Udowodnił też, że nie zależy mu wyłącznie na seksie.. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż był chłopakiem Pauli. Zamknęłam oczy i oparłam głowę na ścianie przystanku. Po co ja się w to wszystko pakowałam? Chociaż prawdę mówiąc to tego nie żałowałam. Z brakiem poczucia tego żalu czułam się jeszcze gorzej.

Telefon sprawdziłam dopiero, gdy dotarłam do pracy. Był wyciszony, więc nic dziwnego, że nie usłyszałam trzech połączeń od Zbyszka i dwóch smsów.
"Dlaczego mnie nie obudziłaś? Obiecałem, że Cię odwiozę."
"Dojechałaś? Dlaczego nie odbierasz?"
"Zbyszek może nie zauważyłeś ale jestem dużą dziewczynką, która potrafi dotrzeć tramwajem do swojego mieszkania. Możesz być spokojny jestem już w pracy. Do zobaczenia na meczu. Skoncentruj się na tym, a nie zawracaj sobie głowy mną :)"
"Z tym zawracaniem głowy to trochę za późno... :) Nadal jestem zły. Powinnaś była mnie obudzić"

Mimowolnie przewróciłam oczami. Ależ on był upierdliwy.
"Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu doszłam do wniosku, że gdy Cię obudzę nie będę mogła się powstrzymać przed zatrzymaniem Cię w łóżku na dłużej..."
"Jestem zły jeszcze bardziej."
" ... Wtedy pomyślałam, że skoro powstrzymuję się rano z wiadomych przyczyn to wieczorem muszę sobie i Tobie to wynagrodzić..."
"Kontynuuj.."
"... Mam pewne plany ale to wszystko zależy od tego jak się dzisiaj spiszesz na meczu. :)"
"Idę trenować."
"Bardzo mądrze."

Wróciłam  do pracy, kończąc rozmowę. Nie zaplanowałam nic ale pękałam z dumy, wiedząc, że na prawdę go nakręciłam. Dobrze, a co zrobię wieczorem?  

Zajęłam z Kaśką miejsca w pierwszym rzędzie. Był to jej pierwszy mecz, więc była tym nieźle podekscytowana.
- Co oni robią? - spytała, wskazując rozciągających się zawodników.
- Rozgrzewają się. - odpowiedziałam wpatrując się w Zbyszka, który rozgrzewał nadgarstki.
- Tylu przystojniaków w jednym miejscu. - westchnęła.
- A Wojtek sam w domu. - dodałam, a ona się uśmiechnęła.
- Lena przecież wiesz, że ja poza nim świata nie widzę. Chodziło mi o to, że może tobie tutaj kogoś znajdziemy.
- Nie szukam nikogo. - odparłam automatycznie.
- O patrz, Zbyszek do nas macha. - pisnęła i zaczęła machać ręką. Popatrzyłam tam i tylko się uśmiechnęłam. - Lubicie się, nie?
- No tak.. - mruknęłam. - Dzwonił do ciebie Tomek? - spytałam, chcąc zmienić temat.
- Zaraz po wyjeździe. Od tamtej pory się nie odzywał. A do ciebie?
- Też.
- Patrz ile Zbyszek ma siły.. - usłyszałam jej pełen podziwu głos. - W ogóle jest strasznie męski.. Musi być dobry w łóżku, nie? - spytałam, a ja zamarłam.
- Możliwe. - wzruszyłam ramionami.
- Lena. - oburzyła się. - Zawsze wchodzisz ze mną w takie tematy.
- Tak. Uważam, że musi być obłędny w łóżku. - westchnęłam.
- Ja też. - przytaknęła i z przymrużonymi oczami obserwowała go.
Mecz trwał i trwał. Często gubiłam się już w punktach ale razem z Kaśką kibicowałyśmy warszawskiej drużynie tak intensywnie, że zgryzłam wszystkie paznokcie u prawej ręki. Opłacało się bo wygraliśmy w 5 secie, który grali tylko do piętnastu. Ciekawe dlaczego. Na hali panował straszny huk. Wszyscy się cieszyli. Stałam razem z Kaśką i patrzyłam jak tłumy ludzi czekają na zawodników przy bandach.
- Po co oni tam stoją? - spytała.
- Po autografy, zdjęcia.. - wzruszyłam ramionami.
- Idziemy sobie zrobić zdjęcie z jakimś ciachem?
- Nie jesteś trochę na to za stara? - zaśmiałam się, wskazując grupę nastolatek, które przepychały sie nawzajem.
- Proszę cię.. - wywróciła oczami. - Wyglądam młodziej, niż one. To co robimy?
- Zwijamy się? - spytałam. Chciałam pogratulować Zbyszkowi MVP ale do niego dziewczyn stało najwięcej i dotarcie do niego było chyba niemożliwe.
- I to szybko. Naoglądałam się przystojniaków i teraz mam wielką ochotę na Wojtka. - popatrzyłam jak odchodzi i pokręciłam głową ze śmiechem. Nie znałam bardziej bezpośredniej osoby od niej. Ruszyłam za nią i w tym samym momencie Zbyszek przeprosił wszystkich i podbiegł do mnie.
- Idziesz już? - spytał, zaskoczony.
- Jesteś zajęty, a ostatnie na co mam ochotę to czekać, aż podpiszesz się każdej z tych dziewczyn na kartce. - odpowiedziałam.
- A co jest pierwsze? - uniósł brwi, a ja się zarumieniłam. Dobrze wiedział jaka jest odpowiedź. - Poczekaj na mnie. Będę gotowy za 20 minut.
- Odwiozę Kaśkę i wrócę po ciebie. Idź bo tłum twoich fanek właśnie próbuje zabić mnie wzrokiem. - skinęłam na sporą grupkę dziewczyn, które patrzyły na mnie zniecierpliwione. Westchnął i podszedł ponownie do nich, a ja dołączyłam do Kaśki, która nawet nie zauważyła, że nie szłam za nią przez jakiś czas.

Czekałam na Zbyszka przed halą. Gdzie on się podziewał? Włączyłam muzykę na fula i rozsiadłam się wygodnie na fotelu. Stresowałam się tym co zaplanowałam na wieczór ale wiedziałam, że jestem w stanie to zrobić i to sprawiało, że czułam się na prawdę podekscytowana. W końcu go zauważyłam szedł razem z mamą i dwójką innych osób w moim kierunku. Pożegnał się z nimi przy jednym z samochodów i ruszył w moim kierunku, a już po chwili siedział obok mnie.
- Przepraszam, że musiałaś czekać ale moi rodzice przyszli na mecz. - powiedział od razu.
- Nie ma sprawy. - wzruszyłam ramionami.
- Gdzie jedziemy? - spytał z szerokim uśmiechem.
- Cóż.. Proponuję jechać teraz na pizzę, a potem do mnie. - odpowiedziałam, patrząc na niego nieśmiało. Serce biło mi szybciej i szczerze mówiąc nie mogłam doczekać się tego, aż znajdziemy się w domu.
- No to w drogę. - powiedział, przepinając się pasem. Przez całą drogę do pizzerii nie zamieniliśmy nawet jednego słowa. Nie przeszkadzało mi to w ogóle bo mogłam skupić się na planowaniu wszystkiego po kolei. Tak na prawdę miałam już wszystko zaplanowane ale cały czas ulepszałam swój plan. W końcu zaparkowałam pod jedną z warszawskich pizzerii do której chodziłam zawsze po wykładach ze znajomymi z roku. Moim zdaniem nigdzie nie ma lepszej pizzy.
- Na co masz ochotę? - spytał, a ja mimowolnie się zarumieniłam. Weź się w garść i poczekaj, aż dotrzecie do domu.
- Ser, szynka, pieczarki. - odpowiadam automatycznie.
- Ta jest dość oklepana. Może weźmiemy tą z kurczakiem?
- Nie. - pokręciłam głową.
- Przecież lubisz kurczaka. - zdziwił się.
- Ale pizzę lubię z szynką i pieczarkami. - wzruszyłam ramionami.
- Jadłaś kiedyś inną? - uniósł brwi.
- Kiedyś.. - mruknęłam. - Z ogórkiem kiszonym i innym dziwactwem, którego nie powinno być na pizzy. Chcę z szynką i pieczarkami. Możemy zamówić dwie. - odpowiedziałam stanowczo. Nie będę jeść pizzy z innymi świństwami. Patrzyłam jak na jego twarzy maluje się rozbawienie. - Nie śmiej się ze mnie.
- Nie śmieję się. - odparł szybko. - Po prostu to trochę dziwne. Najpierw mi mówisz, że nie jesz makaronu do spaghetti bo masz do niego uraz, a teraz traktujesz wszystko co nie jest pieczarką i szynką jako dziwactwo na pizzy. - marszczy brwi.
- Każdy ma jakieś dziwactwa. - wzruszyłam ramionami. - Na co ty masz ochotę? - spytałam, chcąc zmienić temat.
- Ja wezmę tą z kurczakiem. - odpowiedział z uśmiechem i powtórzył zamówienie kelnerowi, który zjawił się obok. - Tak sobie przypomniałem naszą poranną rozmowę przez smsy i zastanawiam się czy pod słowem wynagrodzę miałaś coś konkretnego na myśli. - powiedział cicho i popatrzył na mnie mrużąc oczy. Czułam, że się rumienie ale nie odwróciłam wzroku.
- Może. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie powiesz mi nic?
- Nie.. - pokręciłam głową.
- Mam się bać? - uśmiechnął się lekko.
- Raczej niecierpliwić. - odpowiedziałam. - Tak poza tym to gratuluję MVP. Zasłużone.
- Dziękuję. Ktoś mnie rano dobrze zmotywował. - wyszczerzył się. - Co robisz jutro? Mam cały dzień wolny, więc jeśli zrobiłabyś sobie wagary moglibyśmy spędzić go razem. A w między czasie wpaść do mojej mamy na obiad. Widziała cię na meczu i kazała mi cię przyprowadzić. Polubiła cię. - powiedział, odsuwając solniczkę, żeby zrobić miejsce na dwie pizze, które właśnie nam przyniesiono. 
- Moja mama ma jutro urodziny. - westchnęłam. - Wzięłam już wolne i postanowiłam olać wykłady. Jadę do niej po południu.
- Moja mama będzie bardzo rozczarowana. Już znalazłam jakiś przepis, którym chciała ci zaimponować. - mruknął.
- O której jest ten obiad? - spytałam.
- 14. - powiedział i popatrzył na mnie ożywiony.
- Przyjdę. Pojadę o 16 i zostanę tam na noc. - powiedziałam. - Nie chcę rozczarować twojej mamy skoro już mnie lubi. - dodałam.
- No to spędzimy jednak trochę czasu jutro. - uśmiechnął się.
- Jeśli chcesz możesz jechać ze mną. - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Nie, nie będę się wpraszał.. - odpowiedział.
- Gdybym cię nie zaprosiła to byś się wpraszał. - powiedziałam. Naprawdę chciałam, żeby jechał ze mną. - Spędzimy ze sobą dużo, dużo czasu. Pokaże ci kilka świetnych miejsc z mojego dzieciństwa, spotkasz się ponownie z Kubą, a wydawało mi się, że się polubiliście. Poza tym poznasz moją mamę, a wydaje mi się to sprawiedliwe skoro ja poznałam twoją.
- Wiesz, że masz prawdziwy dar do przekonywania? Myślę, że byłabyś świetnym akwizytorem.
- Niestety mam większe ambicję, niż chodzenie od domu do domu i przekonywanie ludzi, że bezużyteczne rzeczy są im niezwykle potrzebne, chociaż.. Tak. Ja też uważam, że byłabym w tym świetna. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem. - Pojedziesz ze mną? - spytałam z większą nadzieją w głosie, niż planowałam.
- Jeśli na prawdę tego chcesz..
- Chce. - powiedziałam stanowczo.
- No to pojadę. - uśmiechnął się. - Kasi podobał się mecz? - spytał.
- Bardziej podobali jej się chyba zawodnicy ale ogólnie była zadowolona. - odpowiedziałam, kończąc trzeci kawałek pizzy. - Ja już nie dam rady. - powiedziałam, odkładając sztućce na talerz. Upiłam łyk soku, a Zbyszek kończył jeść swoją pizzę. Po kolejnej kłótni o to kto ma płacić za jedzenie, którą oczywiście wygrałam, wyszliśmy z restauracji.
- Długo będziesz się na mnie gniewał? - spytałam, głośno wzdychając. Jechaliśmy już do mojego mieszkania od dziesięciu minut, a on jeszcze się do mnie nie odezwał. 
- Nie gniewam się. - odpowiedział, patrząc przez okno.
- Zbyszek to tylko 15 zł. Nie rozumiem o co robisz taką aferę. - powiedziałam sfrustrowana.
- Mówiłem ci, że nie lubię kiedy kobiety przy mnie płacą. Czy twoje ego na prawdę ucierpiałoby, aż tak bardzo, gdybyś pozwoliła mi zapłacić? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Jesteś strasznie upierdliwy, wiesz? - zmarszczyłam brwi, kręcąc głową. - Zastanawiam się na tym co zaplanowałam. Skoro jesteś na mnie zły to..
- Nie jestem. - przerwał mi szybko. - Właśnie mi przeszło. - dodał, a ja się zaśmiałam.
- To dobrze. - mruknęłam z uśmiechem.

W mieszkaniu od razu przyciągnął mnie do siebie i już chciał mnie pocałować ale zrobiłam szybki unik.
- O nie, nie.. - pokręciłam szybko głową i wyplątałam się z jego objęć. - Mówiłam ci, że mam plan. - uśmiechnęłam się lekko. - Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę pokoju. Zaskoczony szedł powoli za mną. Zaświeciłam lampkę nocna i stanęłam przed nim. Wyglądał cholernie seksownie. Uśmiechnęłam się przebiegle, popchnęłam go na łóżko i usiadłam na nim okrakiem - Nie wiem czy się zgodzisz.. - powiedziałam, patrząc na niego nieśmiało.
- A na co konkretnie? - spytał wyraźnie zaciekawiony.
- Obiecałam ci, że jeśli się postarasz w dzisiejszym meczu to ci to wynagrodzę. Uwierz, że jeśli się zgodzisz to będzie najlepsza noc w twoim życiu.
- Zgadzam się. - odparł, a w jego oczach rozbłysło pożądanie.
- Chcę cię związać. - wypaliłam i od razu się zarumieniłam. Całe szczęście, że w pokoju było dość ciemno i nie mógł tego zauważyć. Rozchylił lekko usta, zaskoczony. Na pewno się tego nie spodziewał.
- Związać? - powtórzył. Skinęłam lekko głową, czekając na jego reakcję.
- Do tej pory to ty kontrolowałeś nasz seks. Chcę sprawdzić czy ja też będę to potrafiła. - odpowiedziałam.
- I do tego muszę mieć związane ręce? - spytał.
- Znam cię i wiem, że nie wytrzymasz. Obiecuję, że nie będziesz żałował. - powiedziałam podekscytowana. Przez chwile patrzyliśmy sobie prosto w oczy, aż w końcu wyciągnął ręce przed siebie. Pisnęłam ze szczęścia i ściągnęłam mu koszulkę. Sięgnęłam do szafki po chustkę. Przywiązałam jego ręce do łóżka i zawiązałam węzeł. Szarpnął nimi ale bezskutecznie. 
- Nieźle. - mruknął z uznaniem.
- Kiedyś byłam harcerką. - odpowiedziałam schodząc z niego. - A teraz wybacz na chwilę bo muszę jeszcze coś zrobić. - dodałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Poczekam tutaj. - odparł, a ja się zaśmiałam.

W łazience nałożyłam czarno czerwony gorset, który dostałam na osiemnaste urodziny od Kaśki. Nigdy go nie zakładałam bo po pierwsze nie miałam okazji, a po drugie nigdy nie spodziewałam się, że zdobędę się na taką odwagę. Naciągnęłam drugą podwiązkę i przypięłam ją do pasa. Nałożyłam na niego spódniczkę i czarną zwykłą koszulę, którą chciałam po prostu go zakryć. Poprawiłam włosy i makijaż. Nie potrzebowałam nawet różu bo moje policzki były mocno zaróżowione. Włożyłam czarne szpilki i po zaczerpnięciu trzech głośnych wdechów wyszłam z łazienki. Otworzyłam lekko drzwi i z ulgą stwierdziłam, że Zbyszek jeszcze nie zasnął. Patrzył na mnie wyczekująco, a ja przygryzam lekko wargę.
- Kiedyś razem z Kaśką zapisałyśmy się na kurs tańca. Wiem, że był też masaż ale dzięki temu jesteśmy wszechstronnie uzdolnione. - powiedziałam cicho. - Moje umiejętności pod tamtym względem już miałeś przyjemność sprawdzić, a teraz myślę, że powinieneś ocenić czy opłacało się płacić za naukę tańca. - uśmiechnęłam się widząc jego minę. Kolejne zaskoczenie. Włączyłam muzykę, którą już wcześniej przygotowałam i zaczęłam kołysać biodrami. Jednym zwinnym ruchem odpięłam guzik spódnicy, która natychmiast zsunęła się na podłogę. Wyszłam z niej, nie spuszczając wzroku ze Zbyszka, który leżał z szeroko otwartymi oczami i oddychał zdecydowanie zbyt szybko. Zostałam w samej koszuli, która zakrywała jeszcze cały gorset, chociaż odsłaniała zakończenie czarnych podwiązek. Nadal zmysłowo tańcząc, powoli zaczęłam rozpinać guziki koszuli.
- Pozwól mi. - jęknął zniecierpliwiony. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej ale nie powiedziałam nic i nadal powolutku rozpinałam guzik za guzikiem. Patrzył na mnie z pożądaniem, oddychając głośno. Gdy dotarłam do ostatniego guzika, zrzuciłam ją w końcu z siebie, a on wciągnął głośno powietrze. - Lena.. - urywał i zaczął się szarpać. Uśmiechnęłam się lubieżnie i podeszłam powoli do niego. Wciąż miał na sobie spodnie ale mimo to usiadłam na nim okrakiem i pochyliłam się.  Chciał mnie pocałować ale ja odsuwałam się, nie pozwalając mu na to. Jęknął sfrustrowany. - Lena błagam cię.. Rozwiąż mnie. - mruknął.
- Skarbie.. Jeszcze nawet dobrze nie zaczęliśmy.. - wyszeptałam mu tuż przy uchu. Podobało mi się sprawowanie kontroli. Tym bardziej ze Zbyszkiem, który dominację miał już we krwi. Zaczęłam delikatnie całować jego linię żuchwy, szyję i tak zjeżdżałam coraz niżej, omijając jego usta. Cały czas ocierałam się o jego wybrzuszenie na spodniach. Wydawał z siebie ciche pomruki za każdym razem, gdy nasze najwrażliwsze miejsca stykały się przez materiał jego jeansów. W końcu uwolniłam jego potężną erekcję zsuwając z niej jeansy i bokserki. Znów powróciłam do jego klatki piersiowej, po czym zaczęłam skubać zębami jego podbródek. Nachyliłam się nad nim, a on desperacko próbował dosięgnąć moich ust.
- Pocałuj mnie do cholery. - mruknął bez tchu. Przybliżyłam się minimalnie a on wpił się w moje usta tak gwałtownie, że zaczęliśmy zderzać się zębami. Nawet nie spodziewałam się tego, że uda mi się go, aż tak podniecić. Przygryzłam mu wargę, a on jęknął. - Uwielbiam cię. - powiedział.
- To dobrze. - wymruczałam mu w usta i zjechałam niżej. Objęłam dłońmi jego męskość i zaczęłam poruszać nimi w górę i w dół. Chciałam tylko zobaczyć jego minę jak wciąga powietrze, a potem objęłam go ustami. Jęknął tak seksownie, że poczułam znajomy ucisk w podbrzuszu. Zaczęłam go ssać i lizać na przemian, a Zbyszek jęcząc, wypychał biodra jeszcze wyżej.
- Lena. - wymruczał seksownie, po czym znowu jęknął, gdy smagnęłam językiem jego aksamitną główkę. - Masz niesamowite us.. O mój.. O Chryste. - jęknął przeciągle. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że głowę odchyloną ma do tyłu. Wiedziałam i czułam, że jest na skraju orgazmu więc odsłoniłam zęby i to było to. Szczytował głośno krzycząc moje imię. Uniosłam głowę, wycierając kąciki ust. Oddech miał nierówny. Patrzył na mnie z dzikim pożądaniem co podnieciło mnie jeszcze bardziej. Już dawno byłam mokra ale teraz marzyłam o tym, żeby go dosiąść. Wstałam i ściągnęłam szpilki. Zaczęłam rozwiązywać sznureczki mojego gorsetu, patrząc jak Zbyszek pożera mnie wzrokiem. - Pozwól mi. - wydyszał, nadal dochodząc do siebie po tak intensywnym orgazmie.
- Na co? - spytałam, mrużąc oczy i rozwiązując kolejny sznureczek.
- Lena zaraz wyjdę z siebie. - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Drażnisz się ze mną.
- A skąd. - pokręciłam głową. - Masz dość? - uniosłam brwi, gdy gorset opadł na podłogę. Wciągnął głośno powietrze i popatrzył mi w oczy.
- Co teraz chcesz zrobić? - przełknął głośno ślinę, a ja w samych podwiązkach i miniaturowych czarnych stringach usiadłam ponownie nim. Wpiłam się w jego usta i znów pogrążyliśmy się w żarliwym pocałunku. Jęczeliśmy oboje cicho gdy ocierałam się o jego męskość, która ponownie była twarda. Był po prostu niesamowity i stworzony do seksu. Byłam już nieźle podniecona dlatego ściągnęłam resztę tego co miałam na sobie i powoli złączyłam nasze ciała w jedno. Czułam się świetnie mogąc sprawować nad tym całkowitą kontrolę. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, podpierając się w ten sposób i unosiłam się w górę i w dół. Z naszych gardeł wydobywały się jęki i pomruki, gdy raz za razem zaciskałam się wokół Zbyszka.
Czując, że w moim ciele eksploduje orgazm odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, a on doszedł zaraz po mnie wołając głośno moje imię. Opadłam na jego spoconą klatkę piersiową i razem próbowaliśmy unormować oddechy. Popatrzyłam nieśmiało na niego chyba dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego jakie przedstawienie odstawiłam. Nigdy nie pomyślałabym, że zdobędę się na taką odwagę. Uniosłam lekko głowę i napotkałam spojrzenie jego zielonych tęczówek.
- Rozwiązać? - spytałam, uśmiechając się lekko. Nie odpowiedział tylko nadal na mnie patrzył. Wspięłam się po nim i uwolniłam mu ręce. Położyłam się obok niego na brzuchu i zauważyłam, że wciąż na mnie patrzy - Nie patrz tak na mnie. - zaśmiałam się chowając głowę w poduszkę.
- Nie wierzę, że pozwoliłem ci się związać. - mruknął, kręcąc głową. Zerknęłam na niego. Uśmiechał się szeroko i patrzył na mnie z... czułością?
- Podobało ci się. - stwierdziłam szczerząc się do niego. Byłam z siebie niezwykle zadowolona.
- Bardzo. - wymruczał, przyciągając mnie do siebie. - Ale zemszczę się.
- Mam nadzieję. - westchnęłam, gdy całował moją szyję. - Idziemy się kąpać? - spytałam, przechylając lekko głowę.
- Runda numer 2? - uniósł brwi z leniwym uśmiechem.
- Masz jeszcze siłę? - nie potrafiłam ukryć zdziwienia.
- Maleńka, wątpię, żebym przy tobie kiedykolwiek opadł z sił.

Obudziłam się rano w jego ramionach. Uwielbiałam takie poranki. Miałam na sobie jego koszulkę i figi, które założyłam po naszej wspólnej kąpieli. Uniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że ten jeszcze śpi jak zabity. Uśmiechnęłam się, widząc jak uroczo i bezbronnie wyglądał z lekko rozchylonymi ustami i równomiernie unoszącą się klatką piersiową. Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam do kuchni. Zrobiłam nam cały dzbanek parującej kawy i właśnie mieszałam jajka na patelni, gdy poczułam ręce Zbyszka na biodrach. Odgarnął mi włosy z karku i jego usta zaczęły całować moją szyję.
- Dzień dobry. - wymruczał, przygryzając lekko płatek mojego ucha, a ja wciągnęłam głośno powietrze.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam, szczerząc się jak idiotka. Weź się w garść. - Masz ochotę na jajecznicę?
- Pewnie. - powiedział, nadal mnie całując.
- Siadaj bo mnie rozpraszasz. - rozkazałam, wypychając pupę do tyłu, chcąc tym samym go odepchnąć ale spowodowałam zupełnie inną reakcję, którą chwilę później poczułam na lędźwiach. Wyłączył gaz i przyciągnął mnie do siebie nadal stojąc z tyłu.
- To moja koszulka. - wymruczał mi do ucha, a ja ponownie wypchnęłam pupę w jego stronę ale tym razem z pełną premedytacją.
- Nie oddam ci jej. - szepnęłam, próbując się skoncentrować co uniemożliwiał mi jego oddech w okolicy szyi. Odwrócił mnie do siebie przodem i chwycił za pośladki przyciągając do siebie.
- Sam sobie ją wezmę. - powiedział z zawadiackim uśmiechem i poczułam jak sunie rękami w górę unosząc koszulkę do góry. Ściągnął ją ze mnie i rzucił na podłogę. Uniósł mnie do góry i posadził na blacie. Oplotłam go nogami i przyciągnęłam go siebie. - Runda trzecia, maleńka. - wymruczał mi w usta.

- Ta czy ta? - spytałam, stając w progu kuchni trzymając w dłoniach dwie sukienki. Zbyszek siedział przy stole i kończył śniadanie.
- Lena to jest zwykły obiad. - powiedział, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Wiem. - zmarszczyłam brwi. - Która?
- Ta kremowa. - wskazał na sukienkę po prawej stronie. Rzeczywiście była bardziej odpowiednia na tą okazję. Ponownie weszłam do łazienki i się ubrałam. Wyprostowałam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Wyglądałam elegancko, czyli tak jak chciałam. Wróciłam do kuchni i usiadłam na przeciwko Zbyszka. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się, upijając łyk kawy. Podobały mi się takie poranki. Mogłabym tak spędzić resztę życia. Westchnęłam, gdy przypomniałam sobie, że Paula już jutro wraca. - Musimy porozmawiać. - popatrzyłam na niego. Przez jego twarz przemknął grymas.
- Wiem ale możemy zrobić to jutro, gdy wrócimy? - spytał. - Mamy cały dzień dla siebie.
- Obiecujesz, że porozmawiamy o tym jutro?
- Obiecuję. - powiedział. - Zbieramy się?
- Chodźmy.

                                                                                           ~*~
Strasznie skomplikowana cała ta ich relacja. :) Mimo wszystko lubię ich razem, a Wy? :) Z przykrością muszę Was poinformować, że nie napisałam nawet jednego zdania z nowego rozdziału więc nie jestem pewna kiedy go dodam. Postaram się dodać po weekendzie więc zaglądajcie tu od czasu do czasu :)

Polecicie mi jakąś fajną książkę? Albo opowiadanie? Nie musi być niezwykle ambitna. Szukam czegoś dla zabicia czasu, a wydaje mi się, że wszystko co fajnie już przeczytałam :) Jeśli piszecie to wrzućcie linki, chętnie zajrzę :)

I na prawdę bardzo ale to bardzo się starałam, żeby nie napisać nic o komentarzach ale jeśli macie chwilkę czasu to możecie skomentować i napisać co sądzicie o rozdziale, opowiadaniu lub o czymkolwiek innym :) Z przyjemnością poczytam :) A może macie jakieś pytania? *.* Nie krępujcie się. Na prawdę chętnie sobie z Wami porozmawiam :)

poniedziałek, 28 lipca 2014

XI. Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie

- Ten czy ten? - spytałam Zbyszka, trzymając w dłoniach dwa srebrne zegarki.
- Oba mi się podobają. - wzruszył ramionami.
- Nie ma takiej odpowiedzi. Zdecyduj się.
- Ten po prawej. - powiedział po krótkim namyśle. 
- Serio? - zmarszczyłam brwi, a on się zaśmiał.
- Weź ten po lewej.
- Dobra. - przytaknęłam bo faktycznie ten po lewej był ładniejszy. Zapłaciłam za niego i ruszyliśmy dalej. - Gdzie teraz?
- Kręgle? - spytał z nadzieją w głosie.
- Gotowy na to, żeby przegrać z kobietą? - uniosłam brwi, a on popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
- Wyzwanie?
- Mhm. - przytaknęłam i w tym samym momencie zobaczyłam najładniejszą sukienke jaką kiedykolwiek w życiu widziałam. Nie zwracając uwagi na to, że Zbyszek szedł dalej śmiejąc się z tego, że mam tak wielkie ambicje, weszłam do sklepu i zaczęłam szukać odpowiedniego rozmiaru.
- Tu jesteś. - usłyszałam głos Zbyszka ale nawet na niego nie popatrzyłam. - Wiesz jak głupio musiałem wyglądać idąc i mówiąc sam do siebie? - spytał, naburmuszony.
- Na pewno nie gorzej, niż zwykle. - uśmiechnęłam się złośliwie. - Żartuje. - powiedziałam, śmiejąc się. - Ty zawsze dobrze wyglądasz nawet gdy zachowujesz się jak wariat. Idę do przymierzalni. - powiedziałam, biorąc ze sobą sukienkę w odpowiednim rozmiarze. Naburmuszony szedł powoli za mną. Zamknęłam drzwi na suwak i się przebrałam. Niemożliwe. Sukienka na mnie wisiała, a przecież zawsze nosiłam M. - Zbyszek! - rzuciłam w przestrzeń nie wiedząc, czy jest za drzwiami.
- Słucham. - odpowiedział.
- Przyniesiesz mi XS? - poprosiłam.
- A jaki masz tam kolor?
- Indygo. - odpowiedziałam, ściągając ją.
- Że jaki? - spytał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Niebieski.
- Nie można było tak od razu?
- Idź. - powiedziałam i zaraz potem słyszałam jak się oddala. Oparłam się o drzwi i patrzyłam na swoje odbicie. Jak to możliwe, że schudłam? W sumie.. Po takich nocach jakie spędzałam ze Zbyszkiem to jednak możliwe. - Mam.
- Podaj mi górą bo jestem w bieliźnie.
- Lena - powiedział już ciszej.
- Hmm?
- Robiłaś to kiedyś w przymierzalni?
- Przestań i daj mi tą sukienkę. - syknęłam. Cisza. - Zbyszek. - Nic. Uchyliłam lekko drzwi, a on wparował do środka, zamknął za sobą drzwi i przyparł mnie do ściany. - Zby.. - zaczęłam ale wpił się w moje usta, próbując wtargnąć w nie językiem. Rozchyliłam je lekko i po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go mocniej. Ścisnął moje pośladki, przyciągając mnie do swojej erekcji. Byłam podniecona faktem, że w każdej chwili ktoś może nas nakryć. Słyszałam odgłosy, które świadczyły o tym, ze nie jesteśmy w przymierzalniach sami. Poczułam palce Zbyszka, które właśnie wsuwały się pod materiał moich koronkowych fig, a już po chwili poczułam je w sobie. Nadal mnie całował czym zagłuszył mój jęk.
- Musisz być cicho. - szepnął z zawadiackim uśmiechem. Zaczął całować moją szyję, a ja z całych sił próbowałam zachować spokój. Przygryzł płatek mojego ucha. - Miałem na to ochotę już w chwili gdy zobaczyłem cię w kancelarii. Nawet nie wiesz jak cholernie seksownie wyglądałaś za tym biurkiem. - wymruczał mi do ucha swoim seksownym głosem. Czułam, że zaraz oszaleje.
- Wejdź we mnie. - poprosiłam i zamknęłam oczy, czując, że ruchy jego palców stają się jeszcze odważniejsze.
- O nie, nie.. - uśmiechnął się pod nosem i jedną ręką odpiął mój biustonosz. Zamknęłam oczy delektując się jego dotykiem. Odchyliłam głowę do góry i cichutko pojękiwałam. Nie mogłam tak dłużej. Czułam, że jeszcze kilka minut i zwariuję. Szarpnęłam za pasek jego spodni i go rozpięłam. Pociągnęłam za nie mocno, ściągając je razem z bokserkami. Objęłam jego męskość dłońmi i zaczęłam nimi poruszać z satysfakcją patrząc jak wciąga głośno powietrze. - Niech to szlag. - warknął i zanim zorientowałam się co zamierza już trzymał mnie na rękach i powoli we mnie wchodził. Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę do krwi, żeby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zaczął się we mnie poruszać, a ja skryłam twarz w zagłębieniu jego szyi. Wchodził coraz głębiej. Wbiłam paznokcie w jego plecy i odchyliłam głowę do tyłu. Szczytowaliśmy w tym samym czasie, a nasze jęki zagłuszyliśmy namiętnym pocałunkiem. Oderwaliśmy się od siebie po dłuższej chwili głośno oddychając. Wysunął się ze mnie, a ja zaczęłam szybko ubierać  bieliznę, której mnie pozbawił.
- Gdzie jest ta sukienka? - spytałam tak jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Zaśmiał się cicho i pocałował w czoło, podając mi sukienkę. Uchylił lekko drzwi, sprawdzając czy droga wolna i wyskoczył szybko na zewnątrz. Włożyłam ją na siebie i okazało się, że leży idealnie. Wyszłam i stanęłam przed Zbyszkiem. - Co sądzisz? - uniosłam brwi, okręcając się.
- Wyglądasz wspaniale. - powiedział z uznaniem. Podszedł do mnie od tyłu, gdy przeglądałam się w dużym lustrze i objął w pasie. - Chociaż bez sukienki prezentujesz się jeszcze lepiej. - poczułam, że na twarzy pojawiają mi się rumieńce ale uśmiechnęłam się szeroko.
- Zboczeniec. - pokręciłam głową, próbując wyrwać się z jego uścisku.
- Przy tobie na prawdę się nim czuję. - szepnął mi do ucha i mnie puścił. Wróciłam do przymierzalni i założyłam swoją sukienkę. - Bierzesz?
- Tak. - powiedziałam, wychodząc.
- Zapłacę. - usłyszałam jego głos gdy stałam w kolejce. Rzuciłam mu przez ramie mordercze spojrzenie i ponownie się odwróciłam.
- Nawet nie zaczynaj. - warknęłam, szukając w torebce portfela. Podałam kartę sympatycznej blondynce, której oczy na widok Zbyszka zaczęły błyszczeć. - Dziękuję. - skinęłam do niej, czego nawet nie zauważyła i odebrałam od niej reklamówkę i kartę. Ruszyłam do wyjścia, a Zbyszek, który jak kątem oka udało mi się zauważyć, podążał za mną z naburmuszoną miną. - Jesteś na mnie zły? - westchnęłam.
- Nie lubię gdy kobieta przy mnie płaci, a ty robisz to notorycznie. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nie rozumiem dlaczego miałbyś za mnie płacić. - wzruszyłam ramionami, oburzona.
- Jestem facetem. - warknął.
- Wiem. - uśmiechnęłam się znacząco, a on przewrócił oczami. - Zbyszek to, że jesteś facetem nie oznacza, że musisz za mnie płacić.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego tak bardzo ci to przeszkadza? - spytał nadal zdenerwowany.
- Bo jestem w stanie zapłacić za siebie sama i nie widzę potrzeby, żebyś płacił za mnie. Rozumiem, że możesz płacić za Paulę w końcu to twoja dziewczyna.. - urwałam i westchnęłam, widząc, że się krzywi. - Zamierzasz się z nią rozstać, gdy wróci? - wypaliłam prosto z mostu. Musiałam wiedzieć na czym stoję, a udawanie szczęśliwych i beztroskich nie mogło trwać wiecznie.
- Musimy o tym rozmawiać w galerii handlowej? - spytał, nie patrząc na mnie.
- Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. - zmarszczyłam brwi. - Tak albo nie.
- Chodź. - odpowiedział i pociągnął mnie za rękę w przeciwnym kierunku.
- Dokąd idziemy?
- Do mnie.
Drogę do jego mieszkania pokonaliśmy w milczeniu. Wiedziałam, że był zdenerwowany. Ja nawet nie wiedziałam jak mam opisać mój stan emocjonalny. Stresowałam się tym co mi powie. Zostawi ją? Wtedy będę musiała się wyprowadzić. Zostanie z nią? Wtedy w sumie też będę musiała się wyprowadzić bo nie będę patrzyć na nich po tym wszystkim co się stało. Ścisnął mi się żołądek na myśl o tym, że mogę go więcej nie zobaczyć. Przerażał mnie fakt, że czułam się tak jakbym była od niego uzależniona. Nie wyobrażałam sobie tego, że go nie będzie.

Zaparkowaliśmy pod jego blokiem. Nawet nie miałam pojęcia, że mieszka na Wilanowie. Cóż... Siatkarze muszą nieźle zarabiać.  Jego mieszkanie, a raczej apartament był jakieś trzy razy większy, niż moje lokum. Znajdowaliśmy się właśnie w wielkim salonie z kanapą, kominkiem, telewizorem plazmowym i innymi rzeczami, które tworzyły ekskluzywną całość. Poczułam się tutaj nieswojo. Usiadłam ostrożnie na kanapie i patrzyłam na Zbyszka, który właśnie pozbywał się wszystkiego z kieszeni, kładąc to na blacie.
- Gdzie jest twój współlokator? - spytałam cicho.
- Pojechał do rodziny. Ma teraz małe problemy i często u nich przebywa albo oni tutaj. - odpowiedział. - Napijesz się czegoś?
- Wody. - powiedziałam, czując, że zasycha mi powoli w buzi. Podał mi szklankę i usiadł obok. Upiłam łyk i obserwowałam go uważnie. Westchnął i już miał się odzywać, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Przepraszam. - powiedział i wstał. - Co ty tutaj robisz? - spytał kogoś kto stał przed nim.
- Też się cieszę synku, że cię widzę. - usłyszałam kobiecy głos i zamarłam, zdając sobie sprawę z tego, że to jego matka. Zaraz potem ją zobaczyłam. Weszła do mieszkania trzymając w rękach dwie duże reklamówki i blaszkę placka. Wstałam odruchowo. - Ja rozumiem, że masz mało czasu ale pasowało.. oo.. - urwała, widząc, że jej syn nie jest sam. Wziął od niej siatki i placek.
- Dzień dobry. - powiedziałam nieśmiało, nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić.
- Dzień dobry. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko. Cieszyłam się, że wyglądałam tak elegancko. Dobre pierwsze wrażenie to podstawa.
- Lena Stankiewicz, miło mi. - podeszłam do niej z uśmiechem.
- Jadwiga Bartman, mi również. - uścisnęła moją dłoń. - Przyjaźnicie się? - spytała, unosząc brwi.
- Jestem współlokatorką Pauli. - odparłam. - Byłam w pobliżu i przywiozłam Zbyszkowi ładowarkę. Tak właściwie to powinnam już iść. - dodałam, chwytając torebkę.
- Proszę zostać. Upiekłam sernik i nalegam, żeby pani go spróbowała. Nie chciałam wam przeszkadzać. - powiedziała szybko, a ja jęknęłam w duchu.
- Nie przeszkodziła nam pani na prawdę. - skłamałam, uśmiechając się lekko.
- W takim razie niech pani zostanie i nie daje się prosić. - odparła, biorąc od Zbyszka sernik, ktory nadal trzymał go w rękach nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. - Paula nadal jest w Mediolanie?
- Tak.. Wraca za kilka dni. - odpowiedziałam, siadając na wysokim krzesełku po drugiej stronie blatu.
- Takie życie modelki. - mruknęła pod nosem i jeśli dobrze zinterpretowałam ton jej głosu to wychodziło na to, że nie bardzo podobał jej się zawód Pauli. - A pani czym się zajmuje?
- Proszę mi mówić Lena. - poprosiłam. - Studiuję i pracuję.
- Na jakim kierunku pani.. studiujesz? - poprawiła się szybko.
- Prawo. - odpowiedziałam z uśmiechem, a ona uniosła lekko brwi.
- Chcesz zostać adwokatem, czy wybrałaś jakąś inną specjalizację?
- Nie, nie.. Zdecydowałam się na adwokata bo wiem doskonale jak to wygląda. Moi rodzice pracowali w tym zawodzie, a teraz pracuje w jednej z warszawskich kancelarii. Podoba mi się to. - wzruszyłam ramionami.
- Skończyłaś mamo? - spytał zniecierpliwiony.
- Co miałam skończyć? - zmarszczyła brwi.
- To przesłuchanie. - westchnął.
- Przecież ja chcę tylko poznać twoją koleżankę. - powiedziała, nie rozumiejąc o co mu chodzi.- Ty mi o niczym nie mówisz to próbuję dowiedzieć się czegoś sama. Przeszkadza ci to? - zwróciła się z tym pytaniem do mnie.
- Nie skąd.. - odpowiedziałam automatycznie. - Bardzo dobry. - mruknęłam z uznaniem po tym jak spróbowałam sernika.
- Cieszę się, że ci smakuje. - uśmiechnęła się szeroko. - Zbyszek tak się zastanawiam co ty jadasz skoro w lodówce nie masz nic.
- Ostatnio jadam u Pauli. - powiedział.
- Paula potrafi gotować? - spytała z niedowierzaniem w głosie.
- Lena gotuje i serio jest w tym świetna. - odparł, a ja czułam się na policzkach kwitną mi rumieńce. - Ostatnio zrobiła zapiekankę ryżową, która była przepyszna.
- Zapiekłaś ryż z mięsem?
- Z rybą.. Znalazłam ten przepis dzień wcześniej.. - zaczęłam i od tego momentu przez następną godzinę nasza rozmowa kręciła się wyłącznie wokół gotowania.

Pani Bartman pożegnała się z nami około 21. Zbyszek zamknął za nią drzwi, a ja zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Byłam wyczerpana, oczy mi się zamykały, nóg nie czułam i jedyne o czym teraz marzyłam to gorąca kąpiel i ciepłe, wygodne łóżko.
- Wychodzisz? - spytał, wyraźnie zaskoczony.
- Jestem zmęczona. - odpowiedziałam, biorąc do ręki ostatnią reklamówkę z zakupami. - Porozmawiamy następnym razem. - dodałam i ruszyłam w stronę drzwi ale zatarasował mi przejście. - Zbyszek jest już późno, a ja muszę wcześnie wstać. - westchnęłam.
- Zostań u mnie na noc. Rano cię odwiozę. - powiedział szybko.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł.. - odparłam cicho. Chciałam zostać. Cholernie chciałam zostać ale dopóki nie dowiem się na czym stoję nie mogę brnąć w to dalej.
- Dlaczego? - spytał zdezorientowany. - Nie chcę, żebyś wychodziła.
- Jestem zmęczona i chce iść spać. - westchnęłam głośno, przestępując z jednej nogi na drugą.
- Mam bardzo wygodne łóżko. - nalegał.
- Nie mam ze sobą żadnych rzeczy. - powiedziałam, próbując chwytać się każdej deski ratunku.
- Mam nową, zapasową szczoteczkę do zębów. Jutro przed pracą zawiozę cię do domu i będziesz miała czas się przygotować.
Stałam na przeciwko niego i uważnie go obserwowałam. Wiedziałam, że zależało mu na tym ale tak właściwie dlaczego? Bo chce się ze mną pieprzyć? Gdyby chodziło o coś więcej już w galerii handlowej odpowiedział mi, że po powrocie Pauli z nią zerwie. Może chciał się po prostu zabawić? Byłam ciekawa co zrobi gdy zostanę. Będzie próbował się do mnie dobierać? Jeśli tak to sprawa będzie przesądzona. Nie dowiem się jeśli się nie zgodzę. Poza tym jeśli mamy zakończyć ten.. układ to przynajmniej spędzę z nim odrobinę więcej czasu.
- Dobrze. - powiedziałam cicho i rzuciłam siatki ponownie na kanapę. - Gdzie jest łazienka? Potrzebuję jeszcze czegoś do spania. - dodałam, widząc jak na jego twarzy pojawia się szczery, szeroki uśmiech. Hmm.. Na prawdę się cieszy.
- Nie ma sprawy. - odparł i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. - Chodź.
Poprowadził mnie do swojego pokoju i wyjął koszulkę z wielkiej szafy wypełnionej ciuchami. Podał mi ją i ruszył w stronę łazienki.
- Tu masz ręcznik, szczoteczkę.. - sięgnął do jednej z półek. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to po prostu krzycz. - powiedział i wyszedł. Patrzyłam chwilę na drzwi, które przed chwilą zamknął. Możne nie chodziło mu wyłącznie o seks? W takim razie dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, żebym została? W sumie poczułam ukłucie żalu. Skoro wszystko może się skończyć to jeden raz w tą czy w tą chyba nikomu by nie zaszkodził. Że co?! Przerwałam moje głupie myśli i się rozebrałam. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę. O tak. Po tak długim i męczącym dniu właśnie tego teraz potrzebowałam. Byłam kompletnie zagubiona. Śmiać mi się chciało z samej siebie i mojego dotychczasowego zachowania. Było pięknie ale jak długo mogło to trwać? Nie mogliśmy udawać, że Pauli po prostu nie ma bo wracała za kilka dni.
Wyszłam spod prysznica i spojrzałam na swoje odbicie. I co narobiłaś, mruknęłam. Założyłam koszulkę Zbyszka o wiele za dużą i umyłam zęby. Wyszłam nieśmiało i ruszyłam w stronę jego pokoju. Siedział na łóżku i czytał coś na laptopie, marszcząc brwi. Podniósł głowę i popatrzył na mnie uśmiechając się lekko.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem. - Kładź się, a ja idę wziąć prysznic. - dodał, wstając.
- Ok. - mruknęłam, wsuwając się pod kołdrę. Zostawił mnie samą, a ja zaczęłam rozglądać się po jego sypialni. Była dokładnie taka jaką sobie wyobrażałam. Jasna i nowoczesna. Próbowałam zasnąć jak najszybciej ale wizja seksu ze Zbyszkiem w tym wygodnym łóżku  mi to uniemożliwiała. Zanim się zorientowałam był już z powrotem. Leżałam na plecach i gapiłam się w sufit. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem, a ja mimowolnie zerknęłam na niego. Odwrócił się na bok tak, że patrzył prosto na mnie.
- Cieszę się, że zostałaś. - szepnął i pocałował mnie w czoło. - Dobranoc.
Zrobiłam oczy wielkości monet pięciozłotowych. Popatrzyłam na niego ale on już przekręcił się na plecy i leżał z zamkniętymi oczami. Dobranoc? Serio? Dobranoc? A co z seksem, jęknęłam w duchu. Przecież właśnie tego chciałam. Tego, żeby udowodnił mi, że nie zależy mu wyłącznie na seksie. Ale.. Dlaczego nie? Oszaleję przez niego.
- Dobranoc. - westchnęłam zrezygnowana i zamknęłam oczy. Starałam się skoncentrować na wszystkim tylko nie na tym, że leżał obok mnie w samych bokserkach. Dzieliło mnie kilka centymetrów od tego boskiego ciała. Zaczęłam szybciej oddychać. Co mi się dzieje? Otworzyłam oczy i przekręciłam się na bok - przodem do niego. Było ciemno więc widziałam tylko jego zarys. Nie zależało mu tylko na seksie. Chciał, żebym została bo chciał mieć mnie przy sobie. Uśmiechnęłam się i poczułam przyjemne ciepło, które rozlewało się po całym moim ciele. Zanim zdążyłam się zastanowić nad tym co robię cmoknęłam go w policzek.
- A to za co? - spytał, a w jego głosie usłyszałam zadowolenie.
- Tak po prostu. - odpowiedziałam, a on podniósł ręce czekając, aż zatopię się w jego ramionach. Położyłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam szczęśliwa.
- Lena? - usłyszałam po chwili.
- Hm? - mruknęłam z zamkniętymi oczami.
- Jutro jest mecz. Gramy z Jastrzębskim Węglem. Przyjdziesz? - spytał, szeptem.
- A chcesz, żebym przyszła?
- Bardzo.
- No to przyjdę. - powiedziałam, wtulając się w niego.

Obudziłam się przed budzikiem. Otworzyłam oczy i na dzień dobry zauważyłam klatkę piersiową Zbyszka. Mruknęłam zadowolona i przejechałam po niej dłonią. Czyżbym była w raju? Uniosłam się na łokciu i popatrzyłam na niego. Spał, oddychając równo. Wyglądał uroczo ale nawet teraz cholernie seksownie. Nie chciałam go budzić bo mógł spać jeszcze ponad pół godziny. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Byłam strasznie głodna i wpadłam na świetny pomysł. Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. Zatrzymałam się gwałtownie w progu widząc, że tam już ktoś jest.

                                                                                        ~*~

Huhu Kto to może być? Jak myślicie? :)
Nie wiem czy zauważyłyście ale po prawej stronie umieściłam sondę z pytaniem, które opowiadanie podobało Wam się najbardziej :) Jeśli macie ochotę to możecie wybrać :)
Dziękuję za wszystkie miłe słowa w komentarzach :)
Następny w piątek lub sobotę :)
Miłego tygodnia :)

piątek, 25 lipca 2014

X. Mój ideal­ny mężczyz­na - może być wszędzie, ale wo­li być przy mnie, bo wte­dy czuję się najlepiej... Czy na pewno Twój?

- Jak tu wszedłeś? - spytałam zbulwersowana. Zmierzyłam go wzrokiem, widząc, że ma na sobie przetarte, jasne jeansy i granatową koszulę
- Mam klucze. - odpowiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie sądzisz, że nie masz prawa ich używać gdy Pauli tutaj nie ma? - syknęłam.
- Jesteś na mnie zła? - uniósł brwi.
- O co miałabym być na ciebie zła? - powtórzyłam dokładnie to samo pytanie jakie on zadał mi wczoraj w klubie.
- No nie wiem.. - wzruszył ramionami. - No chyba nie chodzi ci o moje wczorajsze zachowanie.. - powiedział, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Jesteś facetem.. - mruknęłam, wymijając go. - Takie zachowania są dla was typowe..
- Takie zachowania? - uniósł brwi.
- Oburzanie się nie wiadomo o co, uciekanie bez podania powodu.. - zaczęłam wymieniać, wykładając zakupy z reklamówki. - Tak właściwie to dlaczego tutaj jesteś? - popatrzyłam na niego. - Chciałeś sprawdzić czy przypadkiem nie będę się uczyć anatomii z Sebastianem? - zmarszczyłam brwi.
- Nie. Nie myślałem o tym, gdy zdecydowałem się na to, żeby tutaj przyjść. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi do cholery? - powoli traciłam cierpliwość i podniosłam głos. - Masz rozdwojenie jaźni? To ja powinnam być na ciebie zła o to jak zachowałeś się..
Nie pozwolił mi dokończyć bo ujął moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta tak gwałtownie, że przestałam oddychać. Zarzuciłam mu ręce na szyję i stanęłam na palcach, żeby choć odrobinę zniwelować naszą różnice wzrostu. Uniósł mnie do góry, a ja oplotłam go kurczowo nogami. Byłam tak pochłonięta jego zachłannymi ustami, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, że się przemieściliśmy. Po chwili leżałam już pod nim na moim łóżku, a on rozpinał mi guziki koszuli nie odrywając się ode mnie. Delikatnie skubnął moją szczękę po czym przesunął usta na moje piersi. Objął nimi sutek i zaczął drażnić go językiem, a moje podniecenia potęgował fakt, że istniało między nami jakieś nieporozumienie, które nie była do końca wyjaśnione. Krążył językiem wokół mojego drugiego sutka, drażniąc go, aż do bólu. Nadal miałam na sobie spódnicę i bieliznę, a on wsadził we mnie kciuk i już po chwili poczułam ruch jego palców we mnie. Z każdym kółeczkiem, które zataczał moje ciało skręcało się coraz bardziej, a jęki stawały się coraz głośniejsze. Przygryzł moją wargę i popatrzył mi prosto w oczy podczas gdy jego palce nadal sprawiały mi przyjemność.
- Oszaleję przez ciebie. - mruknął, a dźwięk jego seksownego głosu sprawił, że orgazm, który był już blisko wstrząsnął moim ciałem. Wygięłam się w łuk, czując to nieziemskie uczucie.
- Myślę, że to ja jestem bliżej obłędu. - wydyszałam, próbując się skoncentrować. Uśmiechnął się z satysfakcją i jedną ręką zsunął ze mnie spódnice i bieliznę. - Rozbierz się. - rozkazałam, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jest kompletnie ubrany.
- Myślałem, że ty to będziesz chciała zrobić. - wymruczał, przygryzając lekko płatek mojego ucha. Uśmiechnęłam się na myśl o tym i spróbowałam zmienić naszą pozycję ale oczywiście bez jego pomocy się nie obeszło. Usiadłam na nim i pociągnęłam za koszulę, przyciągając go do siebie. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam całować linie jego żuchwy, schodząc coraz niżej. Ściągnęłam mu koszulę, sunąc ustami za każdym kolejnym guzikiem. Uśmiechnął się i zamknął oczy, delektując się dotykiem moich ust na swojej klatce piersiowej. Odpięłam pasek od spodni cały czas patrząc w jego zielone tęczówki. Zsunęłam je razem z bokserkami i rzuciłam wszystko na podłogę. Ujęłam w dłoń jego męskość i zaczęłam nią sunąć w górę i w dół, patrząc jak odchyla głowę do tyłu i głośno dyszy.
- Lena. - wymruczał, tak seksowny głosem, że marzyłam o tym, żeby znalazł się we mnie. Chyba myślał o tym samym bo zanim się zorientowałam przekręcił nas i leżał nade mną. Wszedł we mnie gwałtownie i zastygł, a ja wydałam z siebie stłumiony okrzyk. Zacisnęłam się wokół niego delektując się jego obecnością wokół mnie. Wysunął się, pozostając we mnie tylko koniuszkiem i ponownie wszedł gwałtownie. Krzyknęłam głośno, a z jego piersi wydostał się seksowny pomruk.
- Tak dobrze mi w tobie. - jęknął i zaczął się poruszać. Wbijał moje biodra w materac wściekłymi, dzikimi uderzeniami, a ja krzyczałam jak opętana. W życiu nie było mi tak dobrze jak teraz. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i zaczął wyrzucać z siebie przepełnione erotyzmem słowa, wzmagające moje podniecenie. Wbiłam paznokcie w jego poruszające się biodra. Nachylił się nade mną, a ja bezskutecznie próbowałam dotknąć jego ust. Spływał z nas pot i z trudem łapaliśmy powietrze. Wszystko we mnie się napinało, prężyło i zaciskało rytmicznie. Szczytowałam gwałtownie. Ścisnął mnie mocno, a jego biodra uderzały o mnie z furią, gdy dochodził długo i z impetem.
- Wykończysz mnie. - szepnął, opadając obok mnie.
- Ja? - uniosłam brwi, wciąż z nierównym oddechem. - To było.. - zaczęłam ale urwałam bo w sumie sama nie wiedziałam co dalej powiedzieć.
- Zgadzam się. - odpowiedział. Wziął głęboki oddech i odwrócił się na bok, kładąc głowę na zgiętym ramieniu. - Jesteś piękna. - powiedział, całując mnie w nos, który mimowolnie zmarszczyłam. Czułam, że na twarzy kwitną mi rumieńce. - I uwielbiam gdy się rumienisz. - dodał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Za to ty jesteś nienormalny. - odparłam, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie.
- Nie powiesz mi o co chodziło? - spytałam, a on pokręcił przecząco głową.
- To głupie. - powiedział cicho. - Idziemy się kąpać?
- Napuść wody do wanny. - uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie szybko w usta i wstał. Szedł nagi dlatego mogłam podziwiać jego umięśnione ciało z tyłu. Wpatrywałam się w nie zafascynowana, Popatrzył na mnie przez ramie i gdy tylko zobaczył moją minę uśmiechnął się z satysfakcją.

Po wspólnej kąpieli podczas której powtórzyliśmy to co zrobiliśmy w łóżku postanowiłam zrobić nam coś do jedzenia. Ubrana jedynie w koszulę Zbyszka właśnie robiłam wielki stos kanapek będąc tak szczęśliwą, że miałam ochotę skakać z radości.
- Masz jakieś propozycje? - usłyszałam jego głos z pokoju.
- Nie! - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał. - Zaskocz mnie!
- Gatunek też ci obojętny?
- Tylko nie horror!
- Boisz się? - nawet z tej odległości usłyszałam rozbawienie w jego głosie.
- Nie. Po prostu nie przepadam za takimi filmami! - skłamałam. Położyłam na tacy dwa kubki herbaty oraz talerz kanapek i ruszyłam w stronę salonu. Zbyszek leżał w samych bokserkach na kanapie z laptopem na nogach i przeglądał kolejne strony na filmwebie.
- Połączenie melodramatu i kryminału może być? - spytał, sprawdzając czy jest dostępny online.
- Idealnie. - przytaknęłam, kładąc tace na stoliku obok której po chwili znalazł się laptop. Zgasiłam światło i skulona zatopiłam się w ramionach Zbyszka. Film był wciągający dlatego nie odezwaliśmy się do siebie nawet słowem przez całe 2 godziny, które trwał. Gdy się skończył zaczęłam ocierać łzy, których nie byłam nawet świadoma.
- Płaczesz? - spytał z niedowierzaniem, przechylając głowę.
- Zabili go. - szepnęłam.
- Maleńka.. - powiedział cicho. Wytarł kciukiem łzę, spływającą po moim policzku i uśmiechnął się lekko. - To tylko film.. - dodał takim tonem jakby rozmawiał z dzieckiem.
- Wiem.. - pociągnęłam żałośnie nosem i objęłam go jeszcze mocniej. Pocałował mnie w czoło i oparł się podbródkiem o moją głowę. - Lubię gdy mówisz do mnie maleńka.. - mruknęłam w jego tors i wiedziałam, że na jego twarzy właśnie pojawił się uśmiech. - Zostaniesz na noc? - spytałam bezskutecznie próbując ukryć nadzieję w głosie.
- A chcesz, żebym został?
- Bardzo. - popatrzyłam na niego, a mój wzrok mimowolnie przeniósł się na jego usta. Wykrzywił je w seksowny uśmiech, a potem nachylił się i przywarł nimi do moich...
                                                                              *
- Zróbmy jutro coś razem.. - powiedział, opadając obok mnie. Razem próbowaliśmy unormować swoje oddechy.
- Cały czas robimy coś razem. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
- Nie o to mi chodziło ale to też możemy powtórzyć. Wybierzemy się na spacer albo na kręgle..
- Tak właściwie to jutro planowałam iść poszukać jakiegoś prezentu dla mamy. Jeśli chcesz możesz iść ze mną, a potem możemy iść na kręgle.
- Co planujesz jej kupić?
- Nie mam bladego pojęcia.. - wzruszyłam ramionami. - Na początku planowałam kupić jej książkę ale podsunęłam ten pomysł Kubie więc nie będę kupować jej tego samego. - skrzywiłam się. - Kupię jej coś z biżuterii. - dodałam po chwili namysłu.
- Znajdziemy coś. - powiedział po czym ziewnął, zatykając usta dłonią. - Idziemy spać?
- Mhm. - mruknęłam i zamknęłam oczy, wtulając się w jego ramiona.

Obudził mnie budzik. Otworzyłam niechętnie oczy i z rozczarowaniem stwierdziłam, że jestem w łóżku sama. Niezgrabnie z niego zeszłam i okryłam się kołdrą. Dopiero teraz zauważyłam, że na drugiej poduszce leżała kartka. "Musiałem jechać do siebie, żeby się przebrać. Nie chciałem Cię budzić bo tak słodko spałaś. Przyjadę po ciebie do kancelarii i pojedziemy do galerii. Do zobaczenia, maleńka". Uśmiechnęłam się pod nosem i  wysłałam mu adres. Zaczęłam się krzątać po całym mieszkaniu szykując się do pracy. Długo zastanawiałam się nad tym co założyć ale w końcu zdecydowałam się na łososiową rozkloszowaną sukienkę przed kolano na grubych ramiączkach. Założyłam po raz pierwszy chyba od śmierci taty zegarek, który od niego dostałam i kilka bransoletek. Pokręciłam włosy, które kaskadą opadły mi na ramiona i zrobiłam makijaż, który idealnie pasował do mojej sukienki. Zadowolona z całokształtu wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę kancelarii. Nie wiedziałam co powodowało to, że mój nastrój był, aż tak dobry. Dobra, wiedziałam ale nie chciałam się do tego przyznać. W kancelarii byłam punktualnie i pierwszy raz w życiu miałam tyle pracy. Nie miałam bladego pojęcia od czego to zależało ale dzisiaj wszyscy dzwonili, szef miał umówione po dwa spotkania na jedną godzinę, a ja biegałam od biurka do jego gabinetu. Odpuściłam wszystkie dzisiejsze wykłady, a i tak brakowało mi na wszystko czasu. Właśnie rozmawiałam z klientką przez telefon, gdy w drzwiach kancelarii zobaczyłam Zbyszka. Uśmiechnęłam się do niego i wskazałam na kanapę.
- Przykro mi ale mecenas ma wszystkie wcześniejsze terminy zajęte. - powiedziałam do kobiety, która nie potrafiła zrozumieć, że tak to już jest jak dzwoni się na ostatnią chwilę. - Pierwszy wolny termin mamy za miesiąc.
- Niech będzie. - westchnęła.
- Proszę podać.. Przepraszam na chwilę. - rzuciłam do słuchawki, zasłaniając głośnik bo w tej chwili do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna. - Pan Kalinowski? - spytałam z formalnym uśmiechem, zarezerwowanym dla wszystkich klientów.
- Tak. - skinął głową.
- Proszę chwilę poczekać. Mecenasowi przedłużyło się jedno spotkanie. Napije się pan czegoś?
- Nie, dziękuję. - odparł, siadając na kanapie obok Zbyszka. Przyłożyłam ponownie słuchawkę do ucha.
- Proszę podać mi swoje dane.. - powiedziałam i włożyłam słuchawkę między ucho a ramie, żeby móc wszystko zapisać. - Dziękuję. W razie jakichkolwiek komplikacji odezwiemy się do pani. Do usłyszenia. - rzuciłam i odłożyłam słuchawkę. W tym samym momencie z gabinetu wyszedł mój szef w towarzystwie dwóch mężczyzn. Pożegnał się z nimi i zaprosił pana Kalinowskiego do środka.
- Miło mi pana poznać. - zwrócił się do Zbyszka i wyciągnął w jego stronę rękę. - Piotr Garlicki.
- Zbyszek Bartman. - wstał i uścisnął mu dłoń.
- Pan do mnie? - spytał, wyraźnie zaskoczony. Nie mogłam dalej przysłuchiwać się tej rozmowie bo miałam jeszcze sprawdzić dzisiejszą pocztę, czego nie miałam czasu zrobić do tej pory. - Lena masz dla mnie akta tej sprawy z poniedziałku? - zwrócił się do mnie akurat wtedy, gdy kończyłam.
- Tak. - powiedziałam, przekręciłam się na krześle i wstałam. Wyjęłam z szafki odpowiednią teczkę i podałam mu ją razem z pocztą. Znów usłyszałam dźwięk telefonu. - Kancelaria prawnicza Garliccy, słucham. - odebrałam, mówiąc wyuczoną formułkę.
- Witaj, Leno. Mogłabyś połączyć mnie z moim mężem? Może w ten sposób w końcu się z nim skontaktuje. - głos żony mojego szefa wskazywał na to, że była nieźle zdenerwowana.
- Oczywiście. Już łącze. - odparłam, wciskając odpowiedni guzik. Odłożyłam słuchawkę i opadłam ponownie na krzesełko. - Wyłączę wszystko i możemy jechać. - zwróciłam się do Zbyszka, który patrzył na mnie z uśmiechem.
- Masz jeszcze na to siłę? - uniósł brwi.
- Nie ale nie chcę zostawić tego na ostatnią chwile. - powiedziałam, wyłączając komputer.

Zaparkowaliśmy na parkingu pod galerią Mokotów. Nie byłam przekonana do tej biżuterii. Ostatnio nie widziałam, żeby nosiła na sobie cokolwiek poza ubraniem. Przestała dbać o wygląd. Chociaż z drugiej strony skoro szukała nowej pracy to kilka nowych świecidełek na pewno jej się przyda.
- Gdzie najpierw idziemy? - spytał gdy znaleźliśmy się w centrum galerii.
- Idziemy coś zjeść bo od śniadanie nie widziałam jedzenia na oczy. - odpowiedziałam i nie czekając na niego ruszyłam w stronę restauracji.
- Spodziewałem się tego dlatego też nic nie jadłem. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam z uśmiechem. - Jak ci minął dzień?
- Intensywnie. - odparł. - To dopiero początek sezonu więc każdy daje z siebie wszystko, żeby osiągnąć jak najlepszą formę. - wzruszył ramionami. Zajęliśmy miejsca przy jednym ze stolików. - Na co masz ochotę?
- Wezmę chyba sałatę Cezar. - odpowiedziałam.
- Pojesz sobie sałatką? - spytał, uśmiechając się do mnie szeroko. Spiorunowałam go wzrokiem i powróciłam do przeglądania menu. - Mają tu świetne spaghetti.
- Fuj. - skrzywiłam się na samą myśl, że mogłabym to jeść.
- Nie lubisz? - zdziwił się.
- Nigdy nie jadłam ale mam uraz do tego długiego makaronu.. - powiedziałam, zamykając kartę dań.
- A co on ci takiego zrobił? - uniósł brwi, nieskutecznie próbując ukryć rozbawienie.
- Nie powiem ci bo to głupie. - odparłam, czując, że się rumienie.
- Nawet nie masz pojęcia co ja sobie teraz myślę. Jeśli mi nie powiesz to uznam za prawdziwą jedną z moich teorii i dopiero wtedy będziesz miała powód do tego, żeby się zarumienić. - powiedział z uśmiechem. - Przemyśl to sobie, a ja idę zamówić. Co chcesz do picia?
- Sok pomarańczowy. - odpowiedziałam zrezygnowana. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i wstał. Obserwowałam go jak staje grzecznie w kolejce i rzuca mi łobuzerskie spojrzenie, widząc, że na niego patrzę. Dwie młode dziewczyny, stojące przed nim zaczęły nerwowo chichotać, gdy zobaczyły kto za nimi stoi. W końcu odważyły się poprosić go o zdjęcie i po chwili Zbyszek pozował z każdą po kolei. Zakryłam usta dłonią, żeby ukryć rozbawienie. Zaraz po tych dziewczynach wokół Zbyszka zebrało się kilkanaście osób z wyciągniętymi aparatami i telefonami. Oparłam głowę na dłoniach i obserwowałam całą sytuację z szerokim uśmiechem. Popatrzył na mnie szukając pomocy ale tylko wzruszyłam ramionami. Przyniesiono nasze zamówienie i zaczęłam jeść sama. Gdy wszyscy odeszli od niego w końcu wrócił do stolika.
- Nic nie mów. - powiedział szybko, widząc mój głupkowaty uśmieszek.
- Nie zamierzałam nic mówić. - odparłam oburzona.
- Oczywiście. - prychnął, kręcąc głową.
- Przecież rozumiem, że każdy mieszkaniec Warszawy chce mieć pamiątkę po spotkaniu z ich nadzieją na mistrzostwo. Ja to mam dopiero szczęście, że jem z tobą przy jednym stoliku! - powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać. - No nie patrz tak mnie. - zaśmiałam się. - Już nic nie mówię.
- Zamiast śmiać się ze mnie to powiedź co ci zrobił makaron do spaghetti?
- Nie powiem ci. - mruknęłam, upijając łyk soku. - To jest na prawdę głupie. Nikt o tym nie wie i ty też się nie dowiesz. - dodałam. - Porozmawiajmy o czymś poważniejszym bo tak właściwie to nie wiem o tobie za dużo. W sumie.. Wiem tyle ile wyczytałam kiedyś na Wikipedii w przerwie na lunch.
- Nie lubię mówić o sobie. - odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Jasne. Masz wysoką samoocenę i nie mów mi, że nie.
- Nie zaprzeczę. - zaśmiał się. - Dobrze. Co chcesz wiedzieć?
- Na początek.. - przymrużyłam lekko oczy. - Powiedz mi czego się boisz.
- Hmm.. Utraty zdrowia. Tego chyba najbardziej. Jeśli to stracę to cała moja kariera pójdzie się pieprzyć, a poza tym myślę, że to jest w życiu najważniejsze.
- A gdybyś nie został siatkarzem to kim byś był?
- Na pewno sportowcem. Może koszykarzem? Kiedyś trenowałem ale ostatecznie stanęło na siatkówce.
- Żałujesz?
- Nie.
- Nie miałeś nigdy chwili zwątpienia? Serio, gdybym to ja miała cały dzień skakać i przebywać na hali to bym chyba padła po tygodniu.
- Pod tym względem nie miałem nigdy chwili zwątpienia. Idzie się przyzwyczaić. Jeśli robisz to co kochasz to wytrzymujesz bez problemu. Chwilę zwątpienia miałem jako nastolatek.
- Dlaczego?
- Dużo rzeczy mnie omijało. Wiesz koledzy urządzali domówki, imprezy, czy wspólne wypady, a ja nie mogłem bo trenowałem. Nigdy tez nie byłem na zielonej szkole bo akurat wtedy miałem mecz kadetów albo ważny trening. Przepadły mi takie chwile, które pamięta się do końca życia.
- O tak. - przytaknęłam, przypominając sobie każdą zieloną szkołę na jakiej byłam.
- Co ci się przypomniało?  - spytał, patrząc na mnie z zainteresowaniem.
- Akcje z wycieczek. - wzruszyłam ramionami. - Gra w butelkę, pierwsze pocałunki, pierwszy alkohol z nauczycielami za ścianą. - powiedziałam, kręcąc głową. - Sporo cię ominęło.
- Wiem.
- Nie bałeś się, że to wszystko na nic? - zmarszczyłam brwi. - No dobra.. Grałeś w siatkę i chciałeś to robić w życiu ale przecież takich ludzi są tysiące. Poświęciłeś tyle, a potem mogłoby się okazać, że to na nic.
- Od początku mówiłem, że będę grał w reprezentacji. To, że moje szanse były małe mobilizowało mnie jeszcze bardziej. Wychodziłem z założenia i w sumie nadal tak uważam, że jeśli nie jestem w czymś wystarczająco dobry to albo się powinienem bardziej starać albo przestać. A to drugie w przypadku siatkówki nie wchodziło w grę. - powiedział, wzruszając ramionami i patrząc na zegarek. - Jeśli chcesz to dzisiaj kupić to powinniśmy się już zbierać.
- Siedzimy tutaj już godzinę? - spytałam, przerażona.
- Też zastanawiam się jak to się dzieje, że w twoim towarzystwie czas płynie dwa razy szybciej. - zaśmiał się i wstał. - Od czego zaczynamy?
- Od jubilerów. - odparłam i ruszyliśmy do kasy, żeby uregulować rachunek, gdzie przez dobre kilka minut sprzeczaliśmy się o to kto ma zapłacić za moją część zamówienia i jak zwykle stanęło na moim.

                                                                                         ~*~

Dopiero 10 rozdział, a już tyle się wydarzyło haha :) Z tego co widzę komentarzy jest coraz mniej i zastanawiam się czym to jest spowodowane. Wiem, że to uciążliwe i wkurzające, że ciągle o tym piszę ale na prawdę poświęcam temu sporo czasu i zaangażowania. Miło widzieć, że nie robię tego tylko dla siebie i ktoś to w ogóle czyta. Wiem, że mam stałe czytelniczki i ogromnie mnie to motywuje. Tak więc jeszcze raz proszę o komentarze :) Nawet jedno słowo a i tak na mojej twarzy pojawi się uśmiech :) Nawet nie wiecie jak lubię czytać Wasze komentarze :) No to chyba tyle :) Nie mam dużo do przodu więc kolejny rozdział nie będzie, aż tak szybko. Postaram się go wrzucić we wtorek lub środę :) Miłego weekendu :)

PS. W zakładce "Bohaterowie" pojawiło się zdjęcie Kuby :)

wtorek, 22 lipca 2014

IX. Życie jak skom­pli­kowa­ny la­birynt, z które­go nie można wyjść, a czym da­lej, tym trudniej.

Gdy weszłam do mieszkania usłyszałam, że jest w kuchni. Stanęłam w progu, patrząc jak wykłada zakupy z siatki. Stał do mnie tyłem i śpiewał pod nosem piosenkę, która leciała teraz w radiu. Gdy się odwrócił i mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wsadził ręce do kieszeni i zmierzył mnie wzrokiem.
- Zdecydowałaś się jednak na wagary? - uniósł brwi.
- Sprowadza mnie pan na złą drogę, panie Bartman. - powiedziałam z uśmiechem, podchodząc do niego. - Byłam bardzo ciekawa tych propozycji jakie masz wobec mnie. - przymrużyłam oczy. Usiadłam na kredensie i zaczęłam machać nogami. Wychyliłam się do przodu, złapałam go za róg koszulki i przyciągnęłam do siebie. Oplotłam go nogami w pasie i zarzuciłam ręce na szyję. Zerknął przez ramie i jego wzrok zatrzymał się na bukiecie kwiatów, który leżał przy drzwiach. Popatrzył na mnie, unosząc brwi.
- Od Sebastiana. - powiedziałam.
- Spotkaliście się?
- Nie. Przysłał mi je kurierem. - wzruszyłam ramionami, nie mogąc się doczekać, aż w końcu mnie pocałuje. Zmarszczył brwi, a ja mu się uważnie przyjrzałam. - No chyba nie jesteś zazdrosny. - zaśmiałam się.  
Nadal nie dał mi się pocałować, więc wplotłam palce w jego włosy, unieruchamiając mu tym samym głowę. Wpiłam się w jego usta z taką siłą, że sama byłam tym zaskoczona. Nie rozchylił ich jednak. Zachichotałam z powodu jego udawanego oporu i przygryzłam mu lekko dolną wargę. Poskutkowało. Nasz pocałunek stawał się coraz głębszy, a nasze oddechy były coraz bardziej przyśpieszone. Jedną ręką przyciągnął mnie bliżej siebie, a drugą wsunął pod moją bluzkę, koniuszkami palców pieszcząc moje plecy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. - Nie otwierajmy. - mruknął i wpił się ponownie w moje usta. Odwzajemniłam jego pocałunek ale natarczywy gość nie dawał za wygraną. - Spodziewasz się kogoś? - jęknął, odrywając się ode mnie.
- O cholera. - syknęłam i odepchnęłam go, zeskakując z blatu. Pobiegłam do drzwi i tak jak myślałam chwilę później zobaczyłam przed sobą Kubę. - Przepraszam, ja..
- Daj spokój.. - wszedł, ciągnąc za sobą wielką walizkę. - Przecież tylko stałem godzinę na dworcu, próbując się do ciebie dodzwonić. Już szybciej dodzwoniłem się do Mediolanu po adres! - mruknął, kręcąc głową. - Jeszcze myślałem, że cię nie zastałem i drugą godzinę spędzę, czekając na klatce.
- Byłam w pracy i wyciszyłam telefon bo cały czas ktoś do mnie dzwonił. - odpowiedziałam, próbując się usprawiedliwić. - Mama nie chciała przyjechać? - spytałam.
- Nie.. I to może dobrze bo wiesz jaka ona jest niecierpliwa. - westchnął. - Za to dała ci tyle jedzenia, że nie umrzesz z głodu przez najbliższy rok. Dlatego właśnie musiałem wziąć taką wielką walizkę.. - urwał. - Teraz rozumiem dlaczego o mnie zapomniałaś. - powiedział, patrząc gdzieś za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Zbyszek stał w progu i nas obserwował. - Kuba. - podszedł do niego i się przedstawił.
- Zbyszek. - uścisnął mu dłoń.
- Mówiłaś, że się nie spotykacie. - zwrócił się ponownie do mnie.
- Bo nie spotykamy. Zbyszek jest chłopakiem mojej współlokatorki. - powiedziałam i się zarumieniłam. Choćbym nie wiem jak bardzo starała się o tym zapomnieć to nie dało się tego pominąć. - Chodź wypakujemy to jedzenie. - dodałam szybko i razem z nimi ruszyłam do kuchni.
- Mieszkasz tu? - spytał, patrząc na Zbyszka.
- Nie. - pokręcił przecząco głową. - Przyszedłem tylko po ładowarkę. - dodał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Szkoda, że to było wczoraj.
- Umieram z głodu. - powiedziałam, wyjmując z torby pierogi.
- Ty zawsze jesteś głodna. - zaśmiał się Kuba. - Rozumiem dlaczego wynajęłaś mieszkanie na czwartym piętrze. Zanim zaczniesz jeść spalisz trochę kalorii wchodząc tu.
- Świnia. - mruknęłam, dając mu kuksańca w brzuch. - Dzisiaj nawet śniadania nie zjadłam.
- Czemu? - spytał Zbyszek, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Za dużo czasu spędziłam w wannie, w której było mi dzisiaj wyjątkowo dobrze. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Kuba popatrzył raz na mnie raz na niego i zmarszczył brwi.
- Co dzisiaj robimy? Może skoczymy do jakiegoś pubu na piwko albo coś? - zaproponował, a ja trzepnęłam go ścierką, którą akurat trzymałam w rękach.
- Ja ci dam piwko.. - powiedziałam.
- To prawo ci nie służy.. - pokręcił głową. - Poza tym to trochę hipokryzja z twojej strony bo ty w moim wieku nieźle szalałaś.
- Nie przypominam sobie. - zmroziłam go wzrokiem. - Jesteś niepełnoletni i przy mnie pił nie będziesz. - powiedziałam stanowczo.
- Taka sama jak matka. - zwrócił się do Zbyszka. - A w moim wieku robiła w domu takie imprezy, że ludzie chodzili prawie na czworakach. Tak sobie teraz myślę, że płaciłaś mi marne grosze za siedzenie cicho.
- Byłeś w podstawówce.. - przypomniałam mu. - Zachwycałeś się, gdy dałam ci 5 zł.. To był interes życia.
- Biorąc pod uwagę to ile razy musiałem siedzieć cicho albo cię kryć to uzbierałem całkiem niezłą sumkę. - wyszczerzył się do mnie.
- Nie przesadzajmy. - powiedziałam, nakładając sobie na talerz kilkanaście pierogów. - Macie ochotę? - spytałam, ale pokręcili przecząco głową. - Jak tam w szkole?
- Serio? Lena przyjechałem nastawiony na dobrą zabawę, a ty mi walisz takie smuty.. - westchnął.
- Pójdziemy gdzie będziesz chciał ale powiedź mi, że nadrobiłeś wszystko w szkole. - wycedziłam przez zęby. - Jeśli chcesz studiować prawo..
- Tak właściwe to nie chce.. - wszedł mi w słowo. Popatrzyłam na niego zaskoczona, trzymając widelec z nabitym pierogiem przy ustach. 
- Lena nie patrz tak na mnie nie każdy chce zostać prawnikiem. - ponownie westchnął. - Wiem, że to było marzenie taty ale ja nie chce tego robić w życiu.
- No dobrze.. A co w takim razie chcesz robić? - uniosłam brwi, w końcu wkładając sobie tego pieroga do ust.
- Rozmawiałem z Tomkiem.. - zaczął, a ja jęknęłam.
- No tak.. To jest najlepszy wybór do rozmowy na temat przyszłości. - pokręciłam głową. - I do jakich wniosków doszliście?
- Tomek stwierdził, że mam szanse zrobić karierę w modelingu. - powiedział, a ja zakrztusiłam się porcją jedzenia, którą właśnie miałam zamiar przełknąć. Zbyszek podał mi swoją szklankę i upiłam z niej szybko łyk soku.
- Chcesz zostać modelem? - spytałam, biorąc głęboki oddech. - A co ze studiami? Jaki kierunek?
- Po co mi studia? - zmarszczył brwi. - Tomek nie studiuje, a ma świetne życie i pieniędzy jak lodu.
- Ja rozumiem, że Tomek może cię w jakiś sposób fascynować bo to jest dziecko szczęścia, któremu wszystko w życiu wychodzi ale.. - urwałam, szukając pomocy w Zbyszku ale on patrzył na mnie wzruszając ramionami. - Kuba. - westchnęłam. - Modeling jest dość niepewny.. Wiesz jak mało osób się wybija? Nieliczni w nim robią karierę. Nie możesz olać nauki z tego powodu.
- Przecież się będę uczył. Jeśli mi nie wyjdzie to zacznę studia ale bardziej ścisłe.
- Medycyna? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Wiesz, że istnieją inne kierunki, niż prawo lub medycyna? - zmarszczył brwi. - Myślałem bardziej o ekonomii.
- Jesteś w pierwszej klasie liceum. - zaczerpnęłam głośno powietrza. - Zmienisz jeszcze zdanie i to nie jeden raz.
Wstałam i wsadziłam wszystkie brudne naczynia do zmywarki. Nie wiedziałam jak mam przyjąć to, że mój brat chce zostać modelem. Dobra, był wysoki i całkiem przystojny ale przecież.. Model? Nie każdy ma tyle szczęścia co Tomek. Większość ma wielkie ambicje z których nic nie wychodzi. Co jest złego w prawie? Dlaczego nie może tego studiować? Wyjęłam lekko zeschnięte kwiatki z wazonu i zastąpiłam je nowymi.
- Skąd masz taki bukiet? - usłyszałam głos Kuby. - Mam jakiegoś kandydata na szwagra?
- To tylko znajomy. - odpowiedziałam, opadając ponownie na krzesełko.
- Prawnik? - uniósł brwi.
- Lekarz, jeśli już musisz wiedzieć. - powiedziałam, piorunując go spojrzeniem, a on zaczął się śmiać. - Jeśli chcesz wyjść dzisiaj na miasto to siedź cicho. - syknęłam.
- Już nic nie mówię. - uniósł ręce. - Wychodzimy?
- Gdzie konkretnie chcesz iść?
- No nie wiem.. To ty tutaj mieszkasz. - wzruszył ramionami. - Idziesz z nami? - zwrócił się do Zbyszka.
- Nie, nie.. - odparł szybko. - Nie chce wam przeszkadzać.
- Nie będziesz nam przeszkadzał. Nie wytrzymam z nią sam na sam. - skinął na mnie głową. - Nawet nie wiesz jaka potrafi być upierdliwa. - westchnął. - Może przy tobie trochę przystopuje. - powiedział, a ja kopnęłam go pod stołem. - No nie daj się prosić.
- Dobra. Znam jeden klub w którym niezależnie od dnia jest tłum ludzi. Możemy iść tam. - odezwał się, a na twarzy Kuby pojawił się szeroki uśmiech.  

- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą? - spytał Kuba, gdy wyszłam z łazienki. Stał razem ze Zbyszkiem w przedpokoju i czekał, aż będę gotowa. Oboje zmierzyli mnie wzrokiem. Z tym wyjątkiem, że jeden patrzył na mnie ze zdziwieniem, a drugi z pożądaniem. Nie zrobiłam nic wielkiego. Poprawiłam swoje naturalne loki i zrobiłam dość odważny makijaż. Ubrałam się w limonkową, rozkloszowaną spódnicę i czarną bluzkę z rękawkami z koronki.
- Jakim cudem ty jesteś taki wysoki? - spytałam, stając obok niego. Wydawało mi się, że gdy go ostatnio widziałam był o głowę niższy.
- Zaskoczę cię może ale w przeciwieństwie do ciebie ludzie rosną. - wyszczerzył się, a ja dałam mu kuksańca w ramie. - Ile masz wzrostu? Metr pięćdziesiąt?
- Metr sześćdziesiąt pięć! - syknęłam, oburzona.
- W kilkunastocentymetrowych szpilkach? - uniósł brwi, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Może w końcu wyjdziemy? - spytałam, przechodząc przez drzwi, które w tym samym momencie otworzył przede mną Zbyszek. Zeszliśmy na parking i od razu podeszłam do swojego samochodu.
- Wsiadajcie. - powiedziałam, otwierając.
- Jedziemy moim. - usłyszałam głos Zbyszka, który stał przy swoim aucie, które zaparkowane było dwa miejsca dalej.
- Dlaczego? - spytałam, unosząc brwi.
- Bo tak. - odparł, stanowczo.
- Odpowiedź bo tak to żadna odpowiedź.
- W takim razie dlaczego mamy jechać twoim? - spytał, lekko zdenerwowany.
- Po pierwsze jedziemy z powodu mojego brata, a po drugie ostatnio jechaliśmy twoim samochodem. Sprawiedliwie będzie jeśli to ja będę dzisiaj prowadziła. Spójrz na to z tej strony, że będziesz mógł się dzisiaj napić. - odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Wsiadaj Zbyszek. Z nią i tak nie warto się kłócić. - Kuba pokręcił głową i usiadł na tylnym siedzeniu w moim samochodzie. Uśmiechnęłam się do niego z satysfakcją, a on wymruczał coś pod nosem o irytującym babsku i wsiadł do mojego auta. Zdjęłam szpilki i siedząc na bosaka odpaliłam samochód.

Podjechaliśmy pod jakiś klub, w którym wcześniej nie byłam. Nie było chyba ograniczeń wiekowych bo Kuba wszedł do niego bez problemu. Zajęliśmy miejsce przy stoliku i złożyliśmy zamówienie. Zbyszek prawdopodobnie dlatego, że chciał się na mnie zemścić za samochód wspaniałomyślnie kupił mojemu młodemu piwo. Zmroziłam go spojrzeniem ale tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Zatańczysz ze mną, ślicznotko? - usłyszałam za sobą męski głos, a gdy się odwróciłam zauważyłam Sebastiana, który stał i patrzył na mnie z uśmiechem. - Cześć.
- Cześć. - odpowiedziałam, zaskoczona. - Poczekaj.. To jest mój brat Kuba, a to.. mój znajomy Zbyszek. - przedstawiłam ich, a oni wymienili uścisk dłoni.
- To jak będzie z tym tańcem? - spytał, zwracając się ponownie w moim kierunku.
- Chodźmy. - zeskoczyłam z wysokiego krzesełka, na którym siedziałam i ruszyłam z nim na parkiet. - Dziękuję za kwiaty. Są piękne.
- Piękne kwiaty dla pięknej kobiety. - uśmiechnął się.
- Sam tutaj jesteś? - zmarszczyłam brwi.
- Z przyjaciółmi. Jutro wszyscy mamy wolne, więc postanowiliśmy się trochę rozerwać. To jeden z nielicznych klubów do którego nawet w tygodniu przychodzą tłumy ludzi. - odpowiedział. Doszliśmy właśnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Zerknęłam w stronę naszego stolika i zauważyłam, że zarówno Kuba jak i Zbyszek, patrzą na nas i o czymś rozmawiają. Byłam pewna, że ich rozmowa dotyczyła mnie. Sebastian zaczął się do mnie przybliżać w ten sposób, że zaczęliśmy się o siebie ocierać. Byłam trzeźwa, więc teraz odrobinę mnie to krępowało tym bardziej, że temu wszystkiemu przyglądał się Zbyszek. Nagle razem z Kubą zniknął mi z oczu. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam ich przy barze. Rozmawiali z jakimiś dziewczynami i już z daleka było widać, że je podrywają. Po chwili Zbyszek ze swoją ruszyli w stronę parkietu i zaczęli tańczyć kilka metrów ode mnie. Widziałam, że dziewczyna wychodzi ze skóry, żeby mu zaimponować, bezwstydnie się o niego ocierając. Tak się chcesz bawić Bartman? Przysunęłam się do Sebastiana bliżej i zaczęłam się ocierać o niego z dużo większą gracją i zmysłowością, niż ta jego wytapetowana laska.
- Świetnie tańczysz. - mruknęłam na ucho do Sebastiana, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej bo wiedziałam, że Zbyszek właśnie na nas patrzył. Byłam z siebie strasznie zadowolona, gdy zobaczyłam jego minę.
- Napijemy się czegoś? - spytał, przytulając mnie. Wciąż zerkałam na Zbyszka, który zacisnął usta w cienką linie i szepnął na ucho coś do swojej koleżanki po czym ruszył do baru.
- Wiesz co.. Przyszłam z młodszym bratem i to chyba nie jest najlepszy pomysł. Muszę mieć na niego oko. - zmarszczyłam brwi, mając w tej chwili ochotę jedynie na to, żeby dołączyć do Zbyszka. - Zadzwoń do mnie to się umówimy. - dodałam, a on przytaknął z lekko zawiedzioną miną. Czułam się jak ostatni cham ale to było silniejsze ode mnie. Podeszłam i usiadłam przy barze obok niego. Zerknął na mnie ale się nie odezwał. Zamówiłam kolejny sok pomarańczowy.
- Proszę dopisać do mojego rachunku. - zwrócił się w kierunku barmana, który przytaknął i odszedł zanim zdążyłam zareagować. - Gdzie zgubiłaś Sebastiana? - spytał, unosząc brwi.
- Gdzie zgubiłeś mojego brata? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jest gdzieś na parkiecie. - skinął głową w tamtym kierunku. Patrzyłam na niego uważnie i widziałam, że go coś gryzie.
- Jesteś na mnie zły? - spytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
- O co miałbym być zły? - przechylił kieliszek wódki i nawet się przy tym nie skrzywił. Obserwowałam jak jego jabłko Adama się porusza. Był tak cholernie męski, że zgubiłam wątek. Patrzył na mnie wyczekująco, a  gdy tylko zdałam sobie z tego sprawę wróciłam do rzeczywistości.
- No właśnie nie wiem.. - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie chodzi ci o Sebastiana..
- Jesteś wolna, możesz robić co tylko chcesz. - odpowiada, przechylając kolejny kieliszek. - Wracam do domu. - powiedział, rzucając barmanowi banknot stuzłotowy.
- Odwiozę cię..
- Nie trzeba. Zajmij się bratem. - mruknął i ruszył w stronę wyjścia. O co mu do cholery chodzi? Zaczęłam szukać wzrokiem Kuby. Znalazłam go po paru minutach wśród tłumu tańczących ludzi. Obok niego była ta sama dziewczyna, którą widziałam z nim wcześniej. Przez kolejne pół godziny siedziałam przy barze sącząc sok za sokiem i zastanawiając się o co chodziło Zbyszkowi. Przecież z nim tylko tańczyłam, tak jak on z tamtą laską. Poza tym on ma Paulę. Jakoś w nocy o tym nie myślałaś, zasyczała moja podświadomość. Może o to mu chodziło? Może doszedł do tych samych wniosków i nie chce dalej tego ciągnąć? Może uznał, że traktowanie mnie w taki sposób sprawi, że się odczepię?
- Czemu masz taką minę? - usłyszałam za sobą głos Kuby. Usiadł obok mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. - Dostałem jej numer.
- Zwijamy się? - spytałam z nadzieją w głosie. Chciałam, żeby ten dzień się skończył.
- Co się dzieje? - zmarszczył brwi. - Gdzie Zbyszek?
- Musiał wracać. - odpowiedziałam.
- No to chodź. - powiedział, wstając. Ruszyliśmy w stronę parkingu i już po chwili byliśmy w drodze do mieszkania. - Zbyszek ma jakąś spine z tym Sebastianem?
- Nie, raczej nie. Dlaczego pytasz?
- Tak mi się po prostu wydawało.. - kątem oka zauważyłam jak wzrusza ramionami.
- Nigdy nie zrozumiem facetów.. - westchnęłam i dodałam gazu.

Następnego dnia po śniadaniu zdecydowałam się pokazać mu trochę Warszawy. Musieliśmy ograniczone możliwości bo z powodu obchodów 11 listopada niektóre ulice były zamknięte. Jedliśmy właśnie obiad w Literatce, gdy dostałam smsa od Zbyszka. "Spotkamy się dzisiaj?".
Nadal byłam na niego zła o jego wczorajsze zachowanie. Jeśli miał zły humor to mógł chociaż powiedzieć z jakiego powodu, a nie zachowywać się jak naburmuszona księżniczka. Poza tym miałam zdecydowanie zbyt dużo czasu, żeby dojść do wniosku, że ten związek, a raczej układ nie ma najmniejszego sensu. Nie mogę angażować się w relacje z zajętym mężczyzną. A jeśli się zakocham? To nie było w moim stylu, a już na pewno nie było to fair w stosunku do Pauli, która nie zasługiwała na to, żeby być zdradzaną. "Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. O 17 odwożę Kubę do dworzec, a potem mam zamiar się trochę pouczyć." Wystukałam odpowiedź i wysłałam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam w końcu słuchać Kuby, który od jakiegoś czasu opowiadał mi o ostatniej imprezie na jakiej był.
- Mama szuka pracy? - spytałam, gdy skończył opowiadać, a ja bezmyślnie przytakiwać.
- Mhm. - odpowiedział, nie patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Kuba w domu na pewno wszystko w porządku?
- Tak. - powiedział stanowczo, w końcu podnosząc na mnie wzrok. - Mama się stara.
- Jeśli byłoby coś nie tak to powiedziałbyś mi o tym, prawda?
- Dobrze wiesz, że tak. - mruknął, upijając łyk soku. - Przyjeżdżasz na jej urodziny? To już za kilka dni..
- Nie dam rady. Mam pracę i wykłady. Zadzwonię z życzeniami, a prezent dam jej jak kiedyś przyjadę.
- Ok. - przytaknął. - Zastanawiałem się właśnie co jej kupić.. Myślałem o jakiejś książce.
- Kup jakiś kryminał.. Wiesz, że ona je kocha. - podsunęłam mu swój pomysł na prezent. Trudno. Wymyślę coś innego.
- Zbieramy się? - spytał, a ja skinęłam jedynie głową. Zapłaciliśmy i ruszyliśmy w stronę mojego auta.

O 20 byłam już pod mieszkaniem. Obładowana siatkami z zakupami wspinałam się na czwarte piętro, klnąc pod nosem z powodu ilości schodów, które musiałam przemierzyć. Dlaczego nie zamontują tutaj windy, do jasnej cholery? Pod drzwiami próbowałam wygrzebać z torebki klucze. Oczywiście znalazłam w nich wszystko z wyjątkiem tego czego szukałam. W końcu wydobyłam je z dna torby i nadal klnąc pod nosem weszłam do mieszkania nogą zatrzaskując za sobą drzwi. Odwróciłam się i zamarłam. Na przedpokoju przede mną stał Zbyszek i uważnie mi się przyglądał.


                                                                                  ~*~

Ah ten Zbyszek.. :) Dziękuje za komentarze i jak zwykle proszę o kolejne :) Następny rozdział dodam w piątek lub sobotę :)

niedziela, 20 lipca 2014

VIII. Bo to co zakazane smakuje najlepiej

- Brzmi nieźle i chyba się skuszę. - odpowiedział, a ja poczułam ulgę. Zostanie. - Z chęcią ci pomogę, choć wiesz, że mam ogromny problem nawet z krojeniem warzyw.
- Wiem. - przytaknęłam. - Przebiorę się i wracam. - rzuciłam przez ramię. - Możesz zacząć od wypakowanie tego wszystkiego z reklamówek.
Stanęłam przed szafą zastanawiając się co założyć. Z jednej strony chciałam, żeby było mi wygodnie ale też chciałam ładnie wyglądać. Założyłam szare legginsy i białą bokserkę. Gdy wróciłam do kuchni Zbyszek siedział przy stole i patrzył na wino, które kupiłam.
- Masz dobry gust. - powiedział, gdy zorientował się, że jestem z nim w pomieszczeniu.
- Wiem. - odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko. - Tak właściwie to znalazłam ten przepis wczoraj i jeszcze go nie wypróbowałam. Jesteś gotowy na eksperyment? Uprzedzam, że może nic z tego nie wyjść i skończymy na tostach.
- Lubię ryzyko. - odparł, mrużąc oczy. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej kartkę z przepisem. Przestudiowałam ją dwukrotnie i mniej więcej załapałam o co chodzi.
- Zetrzesz ser? - spytałam, a on skinął ochoczo głową. Wyjął z szafki to co mu było potrzebne i usiadł przy stole. Ja natomiast wyjęłam rybę i obsypałam ją przyprawami, a następnie wsadziłam do lodówki, wcześniej wrzucając ryż do wody. Natłuściłam naczynie, w którym miałam robić tą zapiekankę i wysypałam na nie ugotowany ryż. Zbyszek już skończył, a teraz obserwował mnie, gdy smażyłam rybę. Położyłam ją na ryżu, zalałam pomidorami i posypałam serem. Wstawiłam do piekarnika i ustawiłam go tak, żeby za 30 minut się wyłączył. - Będziemy jeść dopiero za 30 minut. - oznajmiłam.
- Myślę, że wytrzymam. - powiedział. - Co będziemy robić przez ten czas?
- Rewanż w Fifę? - spytałam, a on uśmiechnął się szeroko.
- Z przyjemnością. - odparł. Ruszyłam w stronę swojego pokoju. Wzięłam z niego laptopa i całą resztę. Usiadłam obok Zbyszka na kanapie i czekałam, aż się włączy. - O co tym razem gramy? O to co wcześniej? - uniósł brwi, a ja słyszałam w jego glosie cichą nadzieję. Wiedziałam, że to był zły pomysł. Powiedz nie.. Powiedz nie..
- Dobra. - wzruszyłam ramionami. Zaczęliśmy grać i to on strzelił pierwszego gola w 20 minucie. To mnie chyba z motywowało bo mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla mnie. - No cóż.. Mówiłam, że wtedy miałam gorszy dzień. - uśmiechnęłam się z satysfakcją. - Odbiorę swoją nagrodę, gdy już zjemy. - powiedziałam, wstając. Wyjęłam zapiekankę, na której zapach, aż westchnęłam.
- Jeśli smakuje tak jak pachnie to chyba opłacało mi się ryzykować. - mruknął, wchodząc do kuchni za mną. - Jemy tutaj czy w salonie?
- W sumie to mi to obojętne ale możemy zjeść wyjątkowo w salonie. Nakryjesz?
- Pewnie. - odpowiedział, a po 15 minutach siedzieliśmy już przy stole i jedliśmy zapiekankę, popijając wino. - Naprawdę masz talent do gotowania. Nie wierzę, że robiłaś to pierwszy raz.- mruknął z uznaniem.
- Dzięki. Lubie eksperymentować. - powiedziałam, uśmiechając się.
- W kuchni? - uniósł brwi.
- Między innymi. - wzruszyłam ramionami, czując na sobie jego spojrzenie.
- Jak ci się układa z Sebastianem? - spytał, bacznie mnie obserwując.
- Dzwonił ale jeszcze się nie umówiliśmy na konkretny dzień. - odpowiedziałam. - Podoba ci się w tym AZS? Niezły to musi być przeskok Włochy a Warszawa.
- Atmosfera jest fajna.. We Włoszech miałem na pewno mocniejszą drużynę ale tutaj wszyscy się starają i jak na razie idzie nam całkiem nieźle.
- Dlaczego co roku zmieniasz klub?
- Skąd o tym wiesz? Myślałem, że nie interesujesz się siatkówką. Wygooglowałaś mnie? - uniósł brwi, rozbawiony.
- Może. - mruknęłam, lekko zarumieniona.
- Lubie zmiany.. Kariera siatkarska jest dość krótka i nie chce tracić jej na jeden klub.
- W AZS też planujesz być tylko rok?
- Jeszcze niczego nie planuję. - odpowiedział, uśmiechając się do mnie. - A ty co planujesz po skończeniu studiów?
- Znaleźć pracę. Sytuacje mi się trochę skomplikowała po śmierci taty ale będę próbować.
- Miałaś pracować u niego w kancelarii?
- Taki był plan. Nasza, a właściwie kancelaria rodziców była jedną z najlepszych w naszej okolicy. Miałam do nich dołączyć ale nikt nie spodziewał się tego co się stało. Zawsze mogę otworzyć kancelarię z moją mamą. - wzruszyłam ramionami. - Na razie muszę skończyć te studia. Potem będę się martwić o pracę.
- Dlaczego wyobrażam sobie ciebie jako cudowne, ambitne dziecko z samymi szóstkami i idealnym życiem? - zmarszczył brwi, a ja się zaśmiałam.
- Masz dobrą wyobraźnie. Zawsze byłam ambitna ale nie miałam samych szóstek. Moje życie też nie należało do najgorszych. Zanim urodził się mój młody byłam strasznie rozpieszczana. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek płakała jako dziecko bo wystarczyło, że o coś poprosiłam, a to dostawałam. - pokręciłam głową na to wspomnienie. - Tak na prawdę prawdziwe życie zaczęłam dopiero po śmierci taty jak pojawiły się w moim życiu problemy.
 - Nawet nie wyobrażam sobie jak ciężko musiało ci być. - powiedział cicho, a ja wbiłam wzrok w kieliszek wina, który trzymałam w ręce.
- To był szok dla całej mojej rodziny, szczególnie dla mamy. Przeszła załamanie nerwowe.. i kilka innych problemów. - mruknęłam, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły. - Na dodatek mój brat zaczął się buntować. Nie miałam czasu na załamania. Musiałam zrobić sobie przerwę w nauce i zająć się całą rodziną, co dla dziewczyny, która miała wszystko podane na tacy nie było łatwe.
- Twój tata był chory? - spytał, a ja pokręciłam przecząco głową.
- To był wypadek. Wracaliśmy właśnie od rodziny. W sumie sama nie wiem co się stało bo spałam na tylnym siedzeniu za mamą. Z tego co wiem to ktoś w nas wjechał i uderzył od strony taty. Całe szczęście, że nie było z nami Kuby bo któreś z nas pewnie też by tego nie przeżyło. - westchnęłam. -  Ale na prawdę nie musimy o tym rozmawiać. Pozbieram to. - powiedziałam i zaczęłam składać talerz. Gdy skończyłam wkładać je do zmywarki usłyszałam dźwięk mojej komórki. Pobiegłam do pokoju i wygrzebałam ją z torebki.
- Nie mówiłaś mi, że spotykasz się z Bartmanem! - ton głosu Kuby był gdzieś na pograniczu zdenerwowania i ekscytacji.
- Że co? - spytałam, marszcząc brwi.
- Nie widziałaś? Wszystkie laski z klasy wysyłały mi link do pudelka. Wchodzę, patrzę, a tu ty w objęciach jednego z najlepszych siatkarzy w Polsce!
- Po pierwsze nie mam bladego pojęcia o czym ty mówisz, a po drugie to od kiedy ty interesujesz się siatkówką?
- Od kiedy moja siostra spotyka się z reprezentantem Polski.
- Nie spotykam się z nim. Jest chłopakiem mojej współlokatorki. - powiedziałam, wchodząc do salonu, w którym siedział już Zbyszek. Weszłam na stronę pudelka i zamarłam, gdy zobaczyłam swoje zdjęcie. - Zadzwonię później. - rzuciłam i się rozłączyłam. Kliknęłam na artykuł zatytułowany "Zbyszek Bartman na pokazie swojej dziewczyny z inną kobietą!". Otworzyłam to i zaczęłam czytać artykuł. "W sobotę odbył się w Warszawie pokaz jednego z największych polskich projektantów. Nie zabrakło na nim gwiazd filmowych, artystów i sportowców. Jednym z nich był reprezentant Polski w piłce siatkowej mężczyzn, a obecnie zawodnik warszawskiego klubu Zbigniew Bartman. W pokazie uczestniczyła jego dziewczyna, modelka i córka milionera - Paula Wesołowska. Siatkarz jednak pojawił się z tajemniczą brunetką z którą pozował fotoreporterom.
- Ich związek od dawna przeżywa kryzys. To była kwestia czasu. - donosi nam nasz informator.
Czy nieznajomej brunetce udało się skraść serce zawodnikowi AZS? I co na to wszystko dziewczyna siatkarza?".

Patrzyłam bezmyślnie w ekran laptopa z otwartą buzią. Zjechałam na dół, gdzie było pełno naszych zdjęć. Na pierwszym wyglądałam na zdezorientowaną, na drugim patrzyłam na Zbyszka, na trzecim patrzyłam przed siebie z nieśmiałym uśmiechem, na czwartym to on patrzył na mnie z uśmiechem. Przesunęłam na dół, żeby przeczytać komentarze. "Ładna. Pasują do siebie.", "Pewnie przyprowadził ją na złość tej modelce. Faceci...", "Ciekawe gdzie kupiła sukienkę."
Zerknęłam na niego, aby zbadać jak na to zareagował. Wzrok wbity miał w monitor, a na jego ustach widniał szeroki uśmiech.
- Ładne. - mruknął, wciąż patrząc na zdjęcia.
- Nie jesteś wkurzony? - spytałam, marszcząc brwi.
- Mam być wkurzony o artykuł na plotkarskiej stronie? Gdybym tak na to reagował chyba bym nie dożył do trzydziestki bo wcześniej padłbym na zawał. Nie przejmuj się tym.. Za tydzień nikt nie będzie pamiętał. - wzruszył ramionami,
- Racja. - przytaknęłam. - Idę się przewietrzyć. - powiedziałam, wstając. Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę, próbując zebrać myśli. W sumie nic wielkiego się nie stało. To tylko głupi artykuł na pudelku. Kto wierzy w informacje, które tam zamieszczają? Nagle wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że stoi za mną.
- Przytłoczyło cię to trochę? - usłyszałam za sobą jego głos.
- Ostatnio wiele rzeczy mnie przytłacza. - odpowiedziałam nadal patrząc na warszawskie ulice.
- Doskonale wiem o czym mówisz. - powiedział, a ja poczułam jego oddech na szyi. Zamknęłam oczy i wciągnęłam głośno powietrze razem z jego nieziemskim zapachem. To był błąd. Przestałam racjonalnie myśleć i nie zareagowałam, gdy odgarnął moje włosy na jeden bok i zaczął całować mój kark. Aż zadrżałam gdy poczułam jego usta na swoim ciele. Zamknęłam oczy i przechyliłam lekko głowę, żeby ułatwić mu dostęp do mojej szyi. Objęłam mnie ramionami, a ja odwróciłam się, stanęłam na palcach i wpiłam w jego usta. Wykrzywił usta w uśmiech i wziął mnie na ręce, żeby było nam wygodniej. Oparł mnie o ścianę i zaczął całować moją szyję przesuwając się coraz niżej. Odchyliłam głowę i z zamkniętymi oczami rozkoszowałam się dotykiem jego ust na moim ciele. Ujęłam jego twarz w dłonie i ponownie przyciągnęłam go do siebie. Ruszył w stronę mojego pokoju nawet na chwilę się ode mnie nie odrywając. Usiadł na moim łóżku sadzając mnie na kolanach. Pociągnęłam jego koszulkę, a on uniósł ręce do góry, żeby mi w tym pomóc. Cisnęłam ją w kąt i dotknęłam jego stalowych mięśni na brzuchu. Westchnęłam, zadowolona z możliwości dotykania tak cudownego ciała. Poczułam, że chce zdjąć mi bokserkę wiec szybko podniosłam ręce, pozwalając mu na to. Po tym jak się jej pozbył zaczął całować mnie po szyi przesuwając się coraz niżej, aż w końcu dotarł do piersi. Wyswobodził jedną z biustonosza nachylił się i zaczął ją ssać, a ja jęknęłam z powodu smagnięć jego języka. Pozbawił mnie biustonosza i położył na łóżku, robiąc dokładnie to samo z drugim sutkiem. Robił to tak dobrze. Błądziłam po jego skórze szukając tych najczulszych miejsc na jego ciele na których pieszczenie odpowiadał zmysłowymi pomrukami. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się z satysfakcją, widząc jak wielką przyjemność mi sprawia. Przesunął się niżej całując mnie teraz po brzuchu. Doszedł w końcu do legginsów, które szybko ściągnął razem z dolną częścią bielizny. Sam też zdjął wszystko.  Nachylił się nade mną ponownie i mnie pocałował wsuwając język głęboko i liżąc wnętrze moich ust tak jak tylko on potrafił. Byłam pewna, że mógłby doprowadzić mnie do orgazmu całując wystarczająco długo. Oderwał się ode mnie i usadowił między moimi nogami. Zanim się zorientowałam co zamierza zrobić, poczułam jego język liżący nadwrażliwą tkankę. Wciągnęłam głośno powietrze i wcisnęłam głowę mocno w poduszkę. Zaczęłam jęczeć i wić się z rozkoszy, a ruchy jego języka stawały się coraz śmielsze. Gdy zaczął mnie delikatnie ssać, wstrząsnęła mną eksplozja orgazmu podczas, której bezmyślnie krzyczałam jego imię. Zbyszek nie przestawał jednak tylko wpił się jeszcze mocniej, przedłużając mój orgazm. Miałam wrażenie, że zaraz oszaleje. Wsunął we mnie dwa palce, którymi zaczął masować mnie miarowo ode zewnątrz, a potem dołączył do nich język, powodując to, że doszłam po raz drugi. Wsunął kolejnego palca, a ja krzyknęłam.
- Nie.. Zbyszek.. Ja.. Już.. Nie.. Wytrzymam.. - rzucałam się jak opętana.
- Wytrzymasz.. - powiedział, unosząc na chwilę głowę. - Jeszcze raz. - mruknął seksownym głosem, cały czas na mnie patrząc. - Chcę zobaczyć jak dochodzisz. Chciałem tego już wtedy, gdy zobaczyłem cię pierwszy raz. - dodał, a ja w tej samej chwili odchyliłam głowę, czując przypływ kolejnego orgazmu. Krzyczałam tak głośno, że byłam pewna, że sąsiedzi z dołu mają teraz niezłą atrakcje. W końcu opadłam bezsilna na łóżko z nierównym oddechem. - Zabezpieczasz się? - spytał, patrząc na mnie z pożądaniem. Skinęłam jedynie głową, dochodząc do siebie. Nachylił się nade mną i pocałował. Wplotłam palce w jego włosy, przyciągając ją mocniej do siebie. - Cudownie dochodzisz. - wymruczał mi w usta. Popatrzyłam na jego imponujących rozmiarów erekcję i przygryzłam wargę. Zaśmiał się, a potem wszedł we mnie. Najpierw powoli, wsuwając się tylko trochę, a potem uderzył jednym, gwałtownym ruchem. Krzyknęłam zaskoczona tym jaki był twardy i tym jak głęboko we mnie wszedł. Zacisnęłam ręce na pościeli, a on zaczął się we mnie szybko poruszać. Zacisnęłam się wokół niego, a on głośno jęknął. - Tak dobrze mi w tobie. - wydyszał. Krzyczałam jak szalona, pobudzona jego pomrukiwaniem i jękami. Czułam, nadchodzącą falę orgazmu. Zbyszek wysunął się na chwilę, pozostawiając we mnie jedynie koniuszek po czym znów gwałtownie wbił się we mnie. Krzyknęłam jeszcze głośniej, a on dzikimi ruchami wbijał moje biodra w materac. - Dojdź dla mnie. - powiedział, zachrypniętym głosem, a ja poczułam, że moje ciało rozpada się na milion kawałeczków. Byłam dosłownie na skraju obłędu. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i wymruczał kilka wulgarnych słów, które spowodowały to, że mój orgazm trwał i trwał. Gwałtownie odchylił głowę do tyłu.
- Lena! - wykrzyczał i eksplodował we mnie, dochodząc długo i gwałtownie. Opadł obok mnie, a ja westchnęłam. Nie byłam w stanie się ruszyć.
- Wow.
- Tak, wiem. - szepnął. Odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie z uśmiechem. - Wszystko w porządku?
- Mhm. - mruknęłam z zamkniętymi oczami. Byłam na granicy snu.
- Zmęczona?
- Mhm.
- Mogę zostać na noc? - spytał, rozbawiony.
- Mhm.
Więcej nie pamiętałam, prawdopodobnie zasnęłam.


Obudziły mnie usta Zbyszka, które miażdżyły moje. Rozchyliłam je lekko, a on wtargnął pomiędzy nie językiem, zaczynając szaleńczy taniec wraz z moim. Oderwał się ode mnie, żebyśmy mogli złapać oddech.
- Dzień dobry. - wymruczał mi w usta. - Przypomniałem sobie, że wiszę ci masaż.
- Dlatego mnie obudziłeś? - spytałam cicho, otwierając oczy.
- Nie mogłem się powstrzymać. - wyszczerzył się. Oczy mu błyszczały, włosy miał w nieładzie, a to wszystko sprawiło, że wyglądał uroczo, a zarazem seksownie. Westchnęłam, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Obudzić się przy takim facecie. Czym sobie na to zasłużyłam? Pewnie tym, że przespałaś się z chłopakiem swojej współlokatorki, mruknęła moja podświadomość. Starałam się ją uciszyć i skoncentrować na tym seksownym facecie, który leżał właśnie obok mnie. - Odwróć się. - rozkazał, a ja poczułam ponownie znajomy ucisk w podbrzuszu, słysząc jego władczy ton. Cmoknęłam go szybko w usta i przekręciłam się na brzuch. Czułam, że materac ugina się pod jego ciężarem, gdy podniósł się i przełożył jedną nogę przez moje ciało. Zamknęłam oczy i mruknęłam cicho gdy dotknął moich stóp. Masaż stóp?
- Nie! Zbyszek ja mam tam łaskotki! - pisnęłam. Widocznie spodobało mu się to bo zaczął mnie po nich miziać, a ja wierciłam się, płacząc ze śmiechu. Przestał i poczułam jego oddech na policzku.
- Uwielbiam twój śmiech. - wymruczał mi do ucha, a ja wciągnęłam głośno powietrze. Jak to możliwe, żeby ten seksowny człowiek chciał się ze mną kochać? Zaczął masować mi kark potem plecy, a za jego dłońmi podążały usta. Byłam tak podniecona, że ledwo mogłam uleżeć na miejscu. Odwrócił mnie na plecy i zaczął swoją wędrówkę od stóp w górę. Dotarł do moich ust, a ja wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie. Jęknął i prawie zmiażdżył moje usta swoimi. Oderwał się ode mnie po długiej chwili.
- Nie. Dzisiaj moja kolei. - powiedziałam szybko, gdy zsuwał się już do mojej kobiecości. Popatrzył na mnie zdezorientowany, nie wiedząc o co mi chodzi. Uśmiechnęłam się nieśmiało i nie wiem jakim cudem usiadłam na nim. Przygryzłam mu dolną wargę, a on mruknął zadowolony. Szłam na dół całując każdy centymetr jego ciała, zachwycając się twardymi mięśniami, które czułam. Popatrzyłam mu prosto w oczy i objęłam dłonią jego męskość. Zaskoczony wciągnął głośno powietrze i zamknął oczy. Uśmiechnęłam się czując to jak bardzo jest twardy. Dodało  mi to odwagi bo nie spodziewałam się tego, że aż tak na niego działam. Zaczęłam poruszać ręką w górę i w dół mocno zaciskając ją na nim. Odchylił lekko głowę, a oddech uwiązł mu w gardle.
- Nie przestawaj. - wymruczał, wysuwając biodra w moją stronę. Ścisnęłam go mocniej, a on przeciągle jęknął. Rozchylił lekko usta, a oczy miał nadal zamknięte. A może? Nigdy tego nie robiłam. Chciałam sprawić mu przyjemność. W każdy możliwy sposób. Pochyliłam się i objęłam jego męskość ustami. Nieśmiało zaczęłam ssać, muskając jego koniuszek językiem.
- Lena. - krzyknął, otwierając szeroko oczy, unosząc głowę, żeby to widzieć. - Chryste. - westchnął, opadając ponownie na poduszkę. Uniósł biodra, a ja zaczęłam ssać go jeszcze mocniej. - Jak mi dobrze. - wymruczał, a ja zasłoniłam zęby ustami i zacisnęłam je jeszcze bardziej. Usłyszałam syk i głośny, przeciągły jęk. Nie miałam pojęcia, że sprawianie przyjemność w ten sposób jest, aż tak podniecające. Wkładałam go coraz głębiej pobudzona odgłosami, które wydawał. - Zaraz dojdę. - wydyszał. Nie byłam na to gotowa, więc uniosłam głowę i dokończyłam rękami. Po chwili krzyknął głośno i zastygł. Patrzyłam na niego zafascynowana widokiem jego twarzy, gdy szczytował. Pochyliłam się nad nim i go pocałowałam. Odpowiedział mi żarliwie wplatając palce we włosy i ściskając. Opadłam obok niego z wielkim uśmiechem na twarzy. Zerknęłam na niego nieśmiało i spotkałam się z zielonymi tęczówkami.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytałam, przekręcając się na bok tak, że patrzyłam wprost na niego. Odgarnął mi kosmyk włosów i założył za ucho, uśmiechając się szeroko.
- Jesteś niesamowita. - powiedział, a ja czułam, że się rumienie.
- I kompletnie spocona. - dopowiedziałam z uśmiechem. - Idę się kąpać. - dodałam i owinęłam się prześcieradłem. 
- Mogę się przyłączyć? - spytał, opierając się na łokciach. Wyglądał tak seksownie, że na początku głos uwiązł mi w gardle. Skinęłam jedynie głową i ruszyłam w stronę łazienki. Przysiadłam na brzegu wanny czekając, aż zapełni się wodą. Popatrzyłam na swoje odbicie. Moje włosy były w kompletnym nieładzie, policzki miałam zaczerwienione, a oczy błyszczały mi jak światełka na choince. Szeroki uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłam szczęśliwa.
Przeczesałam szybko włosy i wskoczyłam do wanny. Rozłożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy, próbując się zrelaksować. Poczułam, że poziom wody się podnosi, a Zbyszek łapie mnie w biodrach i wciąga na siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i popatrzyłam prosto w oczy. 
- Ta noc była najlepszą w moim życiu. - powiedział, cały czas na mnie patrząc.
- Ten poranek też nie należał do najgorszych. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Posłał mi promienny uśmiech i musnął nosem mój nos. - Mogłabym tak siedzieć i siedzieć ale muszę iść do pracy. - westchnęłam, a on się skrzywił. - Ale jeśli chcesz możesz mnie umyć. - przymrużyłam oczy, widząc, że na jego twarzy pojawia się leniwy uśmiech. Zanim zdążyłam zareagować odwrócił mnie tak, że leżałam na nim tyłem. Wylał na ręce trochę płynu i zaczął sunąć dłonią po moim ciele. Zamknęłam oczy i delektowałam się tym cudownym doznaniem. Mył mnie dosłownie wszędzie, a gdy był na etapie mojej kobiecości wbiłam paznokcie w jego uda. Syknął i jego ruchy stały się jeszcze odważniejsze. Skończył dopiero wtedy, gdy szczytowałam z głośnym krzykiem. Odwróciłam się do niego przodem i teraz to ja wylałam na ręce płyn po czym namydliłam go całego, doprowadzając do orgazmu, gdy na dłużej skupiłam się na jednej części tego boskiego ciała.

Nie mieliśmy czasu na śniadanie bo kąpiel zajęła nam zdecydowanie za dużo czasu. Rozstaliśmy się na parkingu przed blokiem. Pojechałam do pracy w tak wyśmienitym humorze, że od razu było widać, że miałam udaną noc. W kancelarii byłam punktualnie. Usiadłam za biurkiem i włączyłam komputer. Gdy czekałam, aż się uruchomi zerknęłam za siebie na Zbyszka. Nie mogłam uwierzyć, że spędziłam z nim tak upojne chwile. Był cudowny. I zajęty, dodała moja podświadomość. Przez ten cały czas starałam się nie myśleć o Pauli. Nie mogłam po prostu tego zlekceważyć. Jest jego dziewczyną, która żyje w przekonaniu, że Zbyszek czeka na nią, będąc jej wiernym. Próbowałam nie stawiać się na jej miejscu ale to było silniejsze ode mnie. Dopadły mnie takie wyrzuty sumienia, że po moim dobrym humorze nie został nawet ślad. Nie mogłam dalej tego ciągnąć. To nie było fair. Nie chciałam o tym myśleć, więc gdy tylko komputer się włączył skupiłam się na pracy. Po dwóch godzinach przerwał mi dźwięk mojej komórki. Zobaczyłam zdjęcie Tomka i automatycznie się uśmiechnęłam.
- Witaj, wielki świecie. - odebrałam i na dzień dobry usłyszałam jego głośny śmiech.
- Cześć słoneczko. - przywitał się. - Co słychać?
- U mnie? - uniosłam brwi. - Lepiej opowiadaj co u ciebie. Wyrwałeś już jakąś Włoszkę?
- Nie mam na to czasu.. Próby, przymiarki.. - westchnął z udawaną rezygnacją.
- Ciężkie jest to twoje życie.. - zaśmiałam się.
- A co u ciebie i Zbyszka? Zrobiliście już to? - spytał ze śmiechem, a ja się zarumieniłam. Powiedzieć mu? Jak zareaguje? - Dlaczego nie odpowiadasz? O.Mój.Boże. - powiedział. - Zrobiliście to! - krzyknął. - I jak było?
- Nie będę z tobą o tym rozmawiać. - odparłam automatycznie.
- Miałaś orgazm?
- Tomek! - zrugałam go oburzona. - Nie jeden.. - dodałam po chwili, a on zagwizdał.
- Wiedziałem, że Zbyszek zna się na rzeczy. - zaśmiał się. - No to macie jeszcze sześć dni na baraszkowanie.
- Nie będzie żadnego baraszkowania. On ma dziewczynę, a to co się stało.. Było obłędnie ale nie może się powtórzyć. - powiedziałam stanowczo, słysząc jego głośne westchnięcie.
- Lena.. Życie masz jedno. Cały czas przejmujesz się wszystkimi tylko nie sobą. Weź od tego życia coś dla siebie. Poza tym gdyby ją kochał to nie przespał by się z tobą, prawda?
- Chyba.. - mruknęłam, zastanawiając się nad tym.
- Dlatego baw się i korzystaj z tego umięśnionego ciałka dopóki możesz. - powiedział. - Ja muszę kończyć bo przerwa mi się kończy. Bawcie się dobrze dzieci i pozdrów go ode mnie, gdy będziesz szczytować.
- Jesteś głupi. - westchnęłam i się rozłączyłam. Wróciłam do pracy ale już 10 minut później przerwał mi dźwięk smsa. "Nie mogę przestać o Tobie myśleć.", przeczytałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Kliknęłam odpisz i wystukałam odpowiedź.
"Zajmij się treningiem, nadziejo warszawskiej siatkówki :D".
"Mam wrażenie, że się ze mnie śmiejesz. Chyba będziemy musieli coś z tym zrobić. :)".
"Masz jakieś propozycje?"
"Maleńka, ilość propozycji jakie mam w stosunku do Ciebie jest bardzo duża. Nie mogę się doczekać, aż Ci je zaprezentuję."
"Skąd pewność, że chce tej prezentacji?"
"Bo wiem, że wczorajsza noc i dzisiejszy poranek podobał Ci się tak samo jak mi."
"Hmm.. Nie mogę zaprzeczyć. Wracaj do treningu i nie zawracaj mi głowy w pracy."
"Spotkamy się dzisiaj?"
"Może. :)"
"Już nie mogę się doczekać. Do zobaczenia, maleńka."
Przeczytałam i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Wrzuciłam telefon ponownie do torebki i próbowałam skoncentrować się na aktach, które leżały przede mną. Nagle ktoś wszedł do kancelarii. Podniosłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę z wielkim bukietem kwiatów.
- Dzień dobry, pani.. - popatrzył na kartkę. - Lena Stankiewicz?
- Tak. - przytaknęłam, wstając.
- To dla pani. - podał mi bukiet, a ja pokwitowałam.
- Od kogo? - zmarszczyłam brwi.
- Nie ma nazwiska, ale jest karteczka. - uśmiechnął się do mnie. - Miłego dnia.
- Wzajemnie. - powiedziałam, gdy był już przy drzwiach. Otworzyłam mały liścik "Mam nadzieję, że w końcu uda nam się spotkać. Sebastian". Tego się nie spodziewałam. Godzinę później znów przerwał mi telefon. Jak tak dalej pójdzie to będę musiała wziąć część pracy do domu. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Kuby.
- Słucham. - odebrałam. - Streszczaj się bo jestem w pracy.
- To może ja zadzwonię później?
- Nie, nie. Mów.
- Bo tak sobie pomyślałem, że mógłbym do ciebie przyjechać. - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi. - Słyszałem, że twoja współlokatorka wyjechała razem z Tomkiem.
- A co ze szkołą? - spytałam.
- Lena.. Jutro jest 11 listopada. Mam wolne. - odpowiedział takim tonem jakby rozmawiał z idiotką. - Ty zresztą też.
- No tak.. - przytaknęłam. - Sorry. Ostatnio jestem trochę zakręcona. Nie ma problemu jeśli tylko mama ci pozwoli. W sumie mógłbyś ją też wziąć. Wyszłaby w końcu z tych czterech ścian.
- Zapytam. - rzucił.
- Dzisiaj chcesz przyjechać? - spytałam i przypomniałam sobie o Zbyszku. No to byłoby na tyle jeśli chodzi o jego propozycje.
- A mogę dzisiaj?
- Pewnie. - odpowiedziałam, chociaż bez większego entuzjazmu.
- No to super. Sprawdzę rozkład i zapytam mamę. Odbierzesz mnie z dworca?
- Tylko mi napisz o której.
- Nie ma sprawy. - odparł i się rozłączył. Wróciłam do pracy, chcąc to jak najszybciej skończyć. O 16 wychodziłam z kancelarii i już miałam dzwonić do Zbyszka, żeby powiedzieć mu o niespodziewanej wizycie mojego młodego, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu jego zdjęcie.
- Cześć, maleńka. - usłyszałam jego głos i uśmiechnęłam się szeroko. - Jak ci mija dzień?
- Biorąc pod uwagę to jak przyjemny był poranek to coraz gorzej. Właśnie mam zamiar jechać na wykłady, a tobie? - spytałam, otwierając drzwi samochodu.
- Siedzę właśnie u ciebie na kanapie i zastanawiam się co robić. - wymruczał mi do ucha.
- Jak to u mnie na kanapie? - zmarszczyłam brwi. - Nie jesteś na treningu?
- Trener zwolnił nas wcześniej. - odpowiedział. - Jeśli zrobisz sobie wagary to obiecuję, że będziesz bawić się w domu dużo lepiej, niż na wykładach.
- Kusząca propozycja ale raczej wybiorę prawo dowodowe w postępowaniu karnym.
- Pani prawnik nie wagaruje? - zaśmiał się. - No cóż chyba będę musiał poczekać. - westchnął. - Zrobię kolację, dobra?
- Tylko nie spal mi kuchni - powiedziałam.
- Postaram się. - odparł ze śmiechem. - Miłego słuchania o prawie jakimś tam. - rzucił i się rozłączył. Odpaliłam samochód i zaczęłam zastanawiać się nad tymi wagarami. Przecież nic się nie stanie jeśli odpuszczę sobie jeden wykład. Ruszyłam przed siebie i gdy w końcu musiałam wybrać  gdzie jechać, skręciłam w prawo.

                                                                                     ~*~

Pewnie zaskoczyłam Was tym jak dokładnie opisałam scenę ich zbliżenia. Sama jestem zaskoczona bo nie spodziewałam się tego, że to mi się kiedykolwiek uda. Mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza bo będzie ich trochę ale w końcu tytuł, zdjęcia i moja koncepcja na to opowiadanie w dużej mierze opiera się właśnie na tym. :) Następny będzie w środę lub czwartek.. :) Wiecie od czego to zależy :) (taka ze mnie szantażystka) :D Miłego tygodnia :)