piątek, 27 marca 2015

Jest! :)

Tak jak obiecałam..

http://mialesbyc.blogspot.com/

Moje nowe opowiadanie (nie związane z siatkówką). Każdego kto jeszcze nie ma mnie dość i chce przeczytać kolejną historie mojego autorstwa, serdecznie zapraszam :)

środa, 11 lutego 2015

Powrót.

Wiedziałam, że dlugo nie wytrzymam bez pisania. Chce stworzyć kolejne opowiadanie ale tym razem bez udziału siatkarzy. Myslalam o napisaniu czegos o "zwykłych" smiertelnikach. :) I teraz pytanie do Was byłybyscie zainteresowane czytaniem moich wypocin dalej? :) Mam nadzieję, że ktos to w ogóle przeczyta jeszcze :)

wtorek, 2 grudnia 2014

EPILOG.

Próbowałam wytrzymać przeszywający wzrok Zbyszka ale patrzył na mnie z takim wyrzutem, że nie mogłam spojrzeć mu w oczy.
- Obiecałam Kaśce, że nikomu nie powiem.. - odpowiedziałam, wbijając wzrok w dłonie.
- To prawda. - przytaknęła moja współlokatorka, biorąc głęboki oddech.
- A nie sądzicie, że powinnyście w to wtajemniczyć przynajmniej jedną osobę? - spytał, unosząc brwi.
- Teraz będę widocznie musiała. - westchnęła Kaśka, rozpinając guziki płaszcza.
- Musiała? Przecież on jest ojcem! - odparł Zbyszek, wyrzucając ręce w powietrze. Widocznie nie mieściło mu się w głowie to, jak Kaśka mogła nie brać tej opcji pod uwagę. W sumie miał do tego prawo.
- A ja jestem matką. - odpowiedziała spokojnie, a ja zaczęłam ją podziwiać, że złość Zbyszka nawet jej nie poruszyła. - Porozmawiam z nim, ok? - uniosła brwi, patrząc na niego ze stoickim spokojem. Wziął głęboki oddech i skinął głową, a ona weszła do swojego pokoju. Przeniósł wzrok na mnie, a ja zamarłam.
- Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć? - spytał, a ja poczułam, że fala gorąca zalewa moje ciało.
- Obiecałam Kaśce, że nic nie powiem. Miałam nadzieję, że pojedzie do rodziców, przemyśli to wszystko i po powrocie powie o wszystkim Michałowi.
- Jeśli chcemy, żeby nam wyszło musimy być ze sobą szczerzy...
- Zbyszek, a jeśli to ciebie poprosiłby Michał, żebyś coś zatrzymał w tajemnicy to powiedziałbyś mi?
- Gdyby chodziło o coś tak poważnego to pewnie próbowałbym przekonać go, żeby nie robił z tego tajemnicy. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- A myślisz, że nie próbowałam jej przekonać? - zmarszczyłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Wiem, że próbowałaś. - westchnął i mnie przytulił. - Nie chce się kłócić.. Nie teraz gdy w końcu jesteśmy razem i przysięgam, że nie pozwolę, żeby to kiedykolwiek się skończyło. - powiedział, całując mnie mnie w czoło i po prostu miażdżąc w ramionach.

... I nie pozwolił. Już rok później Lena i Zbyszek wzięli cudowny, skromny ślub. Lena założyła własną kancelarię, a Zbyszek doprowadził w następnym roku warszawski zespół do Mistrzostwa. Misiek, gdy wyszedł już z lekkiego szoku zaakceptował fakt, że będzie ojcem. Niestety, mimo prób nie udało mu się stworzyć trwałego związku z Kaśką. Tomek związał się z Paulą, lecz od czasu do czasu spotyka się z Leną, choć ich przyjaźń już nigdy nie wyglądała tak samo.

                                                                                         ~*~

No cóż.. Chciałabym napisać coś miłego ale po przeczytaniu ostatnich komentarzy nawet nie mam na to ochoty. Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału ale może zaskoczę wszystkich ANONIMOWYCH czytelników ale też mam własne życie, które nie kręci się jedynie wokół bloga. Jest mi po prostu przykro, czytając komentarze typu "Jaja sobie robisz czy co?". Trudno.
Dziękuję i przepraszam wszystkich tych, którzy czekali i nie pokusili się o tego typu komentarze. Na prawdę dziękuję.
Następnego opowiadania niestety nie będzie.. Może to przez te komentarze, może po prostu się wypaliłam ale niestety nie mam już nawet na to ochoty.
Dziękuję szczególnie lupo_lupo, Rilla, Rose, Wikusia08 i wszystkim innym, którzy tu byli a nie zapamiętałam ich nicków :) Na prawdę cudownie mi się dla Was pisało. :)
Co prawda inaczej wyobrażałam sobie zakończenie ale widocznie tak musiało być.
Pozdrawiam. :)
LR.

wtorek, 11 listopada 2014

XXXI. Kiedy praw­da w końcu wyj­dzie na jaw, je­dyne co po­zos­ta­je to przyjąć ją w całości.

- Paula.. - zaczął powoli, patrząc na moją byłą współlokatorkę, która stała obok kanapy i patrzyła na nas twarzą pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. - To nie tak jak myślisz.. - powiedział, a ja jęknęłam w duchu. Przecież jest dokładnie tak jak myśli. Ona chyba pomyślała o tym samym bo na jej twarzy w końcu pojawiły się jakieś emocje. Tak jak się spodziewałam, żadnych pozytywnych na niej nie było.
- A jak jest? - spytała, drżącym głosem, a ja zaczęłam się modlić, żeby tylko się nie rozpłakała. Wbiłam wzrok w kanapę, choć wiedziałam, że powinnam mu pomóc w końcu byłam tak samo winna ale byłam zbyt wielkim tchórzem, żeby spojrzeć jej w oczy, a co dopiero, żeby się odezwać.
- Mieliśmy ci powiedzieć, gdy wrócisz. Wiem, że nie ma na to żadnego wytłumaczenia..
- Wytłumaczenia?! - krzyknęła. - Mój chłopak zdradził mnie z moją byłą współlokatorką, którą uważałam za przyjaciółkę. - powiedziała, a ja nie musiałam jej widzieć, żeby wiedzieć, że zaczyna płakać. - Od kiedy to trwa? - spytała, a ja ponownie zamarłam, zastanawiając się czy powie jej prawdę.
- Jakiś czas.. - mruknął, chyba zdając sobie sprawę z tego, że nasz zw.. nasza relacja trwa prawie odkąd się wprowadziłam i niekoniecznie chce jej o tym mówić. 
- Jakiś czas.. - powtórzyła, pociągając nosem. Chyba zdała sobie sprawę, że musiało to trwać dość długo.
- Paula to nie było tak.. My nie spotykaliśmy się regularnie. Zrozum, że my się kochamy.. - próbował ją przekonać, a ja zdobyłam się na odwagę, żeby na nią popatrzyć. Wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście, a ja poczułam, że robi mi się niedobrze. Wszystko przeze mnie.
- Sebastian o tym wie? - spytała, patrząc na mnie, a ja jedynie pokręciłam przecząco głową. - Tak myślałam. Oszukaliście mnie oboje i.. - urwała, obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem. - Nawet nie chce mi się na was patrzeć bo się was brzydzę.. - pokręciła głową i biorąc wcześniej głęboki oddech, wyszła szybkim krokiem z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami. Staliśmy przez chwile w milczeniu, nie bardzo wiedząc co robić.
- Miała klucze do mojego mieszkania.. - odezwał się w końcu. - Pewnie chciała zrobić mi niespodziankę..
- I jej się udało. - mruknęłam. - Wiesz co ja chyba pojadę do siebie..
- Co? Dlaczego? - spytał zaskoczony. - Lena wiem, że ta cała sytuacja jest okropna ale nie pozwól, żeby to zniszczyło wszystko to co jest między nami.. - doskoczył do mnie przerażony jakby tym, że teraz ja wyjdę trzaskając drzwiami. Nie miałam takiego zamiaru. Ja po prostu chciałam zostać teraz sama. W sumie nie wiedziałam nawet dlaczego.. Po prostu tego potrzebowałam.
- Zbyszek chce po prostu zostać sama.. Czuję się okropnie i na prawdę potrzebuję trochę czasu, żeby się z tym oswoić. - powiedziałam jakby do siebie, a nie do niego.
- Ale nie rezygnujesz z nas? - spytał szybko, chcąc się upewnić. Popatrzyłam w jego zielone tęczówki, w których krył się strach i mimo wszystko byłam szczęśliwa, że teraz możemy być razem. Tylko czy nie mogłoby się to odbyć bez ranienia innych osób?
- Oczywiście, że nie.. - westchnęłam i wtuliłam się w jego ramiona.
- Spróbuje porozmawiać z Paulą. - powiedział, całując mnie we włosy. - Wszystko będzie dobrze, obiecuje.
- Odezwę się. - mruknęłam, podnosząc torebkę z podłogi, którą nieświadomie upuściłam.
- Na pewno nie zostaniesz? Możemy coś obejrzeć.. - zaczął ponownie ale widząc moją minę zaraz odpuścił. - Odwiozę cię przynajmniej..
- Nie, pojadę taksówką.. - powiedziałam szybko i otworzyłam drzwi. - Na razie. - pożegnałam się i zamknęłam za sobą drzwi.

Dotarłam do mieszkania dopiero po godzinie bo utknęłam w tak wielkim korku, że na poważnie myślałam o przejściu tych kilkunastu kilometrów piechotą. W sumie miałam czas, żeby się nad tym wszystkim zastanowić i na końcu mojego długiego wewnętrznego monologu doszłam do wniosku, że nie ma się nad czym zastanawiać. Narozrabiałam i teraz musiałam ponieść wszelkie konsekwencje z tym związane. Nie cofnę czasu, a płakać nad rozlanym mlekiem też nie ma co. Poza tym gdzieś głęboko w środku się cieszyłam, że w końcu nie będziemy musieli się ukrywać. Ale Paula.. Nie zasługiwała na to.. Nie zrobiła nic, co mogłoby zmniejszyć moje wyrzuty sumienia. Czułam się jak ostatnia świnia, a przed oczami cały czas miałam obraz jej stojącej na przeciwko i zalanej łzami... Przeze mnie. Teraz tylko błagałam Boga, żeby zesłał jej jak najszybciej faceta, tego jedynego. Wiem, że to nic nie naprawi ale chociaż nie będzie cierpieć.
Weszłam do mieszkania, a mój telefon zaczął wibrować. Nie chciałam z nikim teraz rozmawiać, a gdy zobaczyłam na wyświetlaczu imię mojego wciąż chłopaka rzuciłam telefon na łóżko i zamknęłam drzwi do pokoju. Może Paula do niego dzwoniła i teraz chce się dowiedzieć czy to prawda? W sumie to nawet byłoby lepiej. Nie musiałabym mu się tłumaczyć. Stankiewicz, ale z ciebie tchórz! Zasługiwał na wyjaśnienia, a tym bardziej na przeprosiny. Wystarczy, że Paula przeżyła niemiłą niespodziankę. Wróciłam do pokoju i odebrałam telefon, który wciąż wibrował.
- Słucham. - odezwałam się cicho.
- Cześć. - przywitał się chłodno. Jednak wie. - Dlaczego nie odbierałaś?
- Miałam wyciszony telefon i nie słyszałam. - skłamałam. Tchórz!!!
- Dzwoniła do mnie Paula. - zaczął, a ja zamknęłam oczy. - Mówiła, że..
- Wiem co mówiła. - przerwałam mu.
- To prawda? - spytał, lekko zachrypniętym głosem, a ja zaczęłam się zastanawiać czy on przypadkiem nie zacznie płakać. Cholera.
- Tak. - mruknęłam i westchnęłam. - Sebastian przepraszam..
- Kochasz go? - spytał, a mnie zatkało. Spodziewałam się awantury. Może to dopiero miał być początek.
- Tak. - odpowiedziałam, a pewność w moim głosie mnie samą zaskoczyła.
- Nie powiem, że się tego nie domyślałem.. - westchnął, a ja zmarszczyłam brwi.
- Domyślałeś się?
- Lena, widziałem jak na niego patrzysz, a on na ciebie. Na mnie tak nigdy nie popatrzyłaś, a sam fakt, że zwlekałaś z pocałunkiem bo już o czymś więcej nie wspomnę, dał mi wiele do myślenia. Jest mi tylko przykro, że mi o tym nie powiedziałaś...
- Chciałam ci powiedzieć, gdy wrócisz z Zakopanego.. - powiedziałam. - Przepraszam..
- Jesteś pewna?
- Czego?
- Tego, że go kochasz.. I tego, że on na ciebie zasługuje. W końcu zdradzał swoją dziewczynę. Skąd wiesz, że ciebie też nie zdradzi? - spytał, a ja poczułam, że podnosi mi się ciśnienie.
- Zbyszek by mnie nie zdradził. - powiedziałam stanowczo.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem! - odparłam, prawie krzycząc.
- Lena ja po prostu nie chcę, żebyś cierpiała. - westchnął.
- Wiem i dziękuję, że się o mnie martwisz.. Tym bardziej po tym co zrobiłam.. Sebastian strasznie mi..
- Daj spokój. - przerwał mi ponownie. - Stało się. Cóż.. Nie bardzo wiem co mam powiedzieć bo pierwszy raz mam taką sytuację ale.. życzę ci szczęścia. Ze Zbyszkiem, czy bez ale życzę ci szczęścia. Uważaj na siebie. - powiedział i się rozłączył, a ja poczułam się jeszcze gorzej. Słychać było, że go zraniłam, a i tak zachował się w taki sposób! Chyba wolałabym, żeby na mnie nakrzyczał i wyzwał od jakich tylko. Tak, wtedy czułabym się zdecydowanie lepiej. Nie zasługiwał na to co mu zrobiłam... Potrzebuję alkoholu.

Lodówka świeciła pustkami, więc zmuszona byłam iść na małe zakupy. Dosłownie małe bo kupiłam tylko dwie butelki wina i chipsy.. no i lody. Byłam załamana, przygnębiona i zdołowana, więc należało mi się na poprawę humoru. Kończyłam właśnie pierwszą butelkę, oglądając jakiś durny serial na polsacie, gdy usłyszałam dźwięk smsa. Po pięciu minutach zastanawiania się czy go przeczytać, czy nie w końcu stwierdziłam, że i tak go kiedyś przeczytam więc czemu nie zrobić tego teraz? Niechętnie się podniosłam i zauważyłam imię Zbyszka.
"Wszystko w porządku?"
"Nic nie jest w porządku. Rozmawiałam z Sebastianem."
"Mam nadzieję, że na Ciebie nie krzyczał..."
"Nie ale chyba właśnie to mnie na prawdę dobiło. Wolałabym, żeby krzyczał. Zbyszek.. My ich na prawdę zraniliśmy."
"Wiem.. Też się z tym źle czuję. Chcesz się ze mną spotkać? Mogę do Ciebie przyjechać."
"Nie dzisiaj. Chce pobyć sama. Odezwę się jutro, dobranoc."
"Wszystko będzie dobrze, maleńka. Spróbuj zasnąć, dobranoc. A tak w ogóle to Cię kocham."
"Tak w ogóle to ja Ciebie trochę też."
"Trochę??"
"Troszeczkę."
"Auć."
"Dobranoc."
"Słodkich snów."


Obudziłam się następnego dnia z okropnym bólem głowy. Wypicie dwóch butelek wina na pewno nie było konieczne, a spowodowało kaca przez którego będę cierpieć cały dzień. Zrobiłam sobie turban na głowie i wyszłam do kuchni, gdzie woda na kawę była już gotowa. Właśnie ją zalałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przekonana o tym, że to Zbyszek dłużej nie wytrzymał i przyjechał bez zapowiedzi poszłam otworzyć i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Tomka.
- Nie jesteś u rodziców? - spytałam, przepuszczając go w drzwiach. - Miałeś wrócić dzień przed Sylwestrem.
- Dzwoniła do mnie Paula i postanowiłem wrócić wcześniej. - odpowiedział, stając w przedpokoju. Paula? Wciągnęłam głośno powietrze, czekając na jego reakcję. - Lena...
- Wiem. - przerwałam mu. - Zaraz mnie opieprzysz za to jak mogę być taka głupia i o to, że Zbyszek nie jest facetem dla mnie ale kocham go i nic na to nie poradzę.
- Mnie zastanawia jedynie fakt jak mogłaś zrobić coś takiego Pauli? Wiesz w jakim ona jest stanie?
- Domyślam się..
- Domyślasz się? Rany, Lena.. - westchnął, unosząc lekko ręce i zaraz je opuszczając. - Rozumiem.. Kochacie się i super ale czy ten dupek nie mógł zerwać z Paulą najpierw zamiast ją oszukiwać?
- To skomplikowane. - mruknęłam.
- Tu nie ma nic skomplikowanego. Po prostu jest jednym, wielkim tchórzem, który rozkochał ciebie i grał sobie na dwa fronty. Zastanawia mnie tylko jak mógł tak bardzo zawrócić ci w głowie, że nie zwróciłaś uwagi na to jak bardzo ranicie inne osoby. - powiedział patrząc mi prosto w oczy, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemie.
- Nawet nie wiesz jak mi jest.. - zaczęłam, chcąc się usprawiedliwić ale ponownie mi przerwał, kręcąc głową.
- Przykro? Wyobraź sobie co czuje Paula. Wygląda jak jedno wielkie nieszczęście. Nie wiem jak mogłaś..
- Taki trochę z ciebie hipokryta.. - zmarszczyłam brwi. - Nie pamiętasz co mi powiedziałeś, gdy byłeś w Mediolanie z Paulą? Może ci przypomnę.. Sam powiedziałeś, żebym się bawiła i przestała ciągle myśleć o innych i zaczęła myśleć o sobie.. A teraz co?
- Wtedy jeszcze nie znałem Pauli. Na prawdę nie zasługiwała na to co jej zrobiliście.
- Wiem. Wiem, że mogliśmy jej powiedzieć ale są sprawy o których nie wiesz..
- O tym, że Bartman bał się o klub? Wiem. Dzwonił do Pauli i może nie powiedział jej tego wprost ale sama to wywnioskowała. Jeśli też się o to boisz to nie ma takiej potrzeby. Paula nie jest egoistyczną suką, której wisi los klubu i obiecała przekonać ojca, żeby nie zrywał kontraktu z klubem. Tak więc jeśli o to się martwiliście to już nie musicie. A co do sylwestra u mnie to w tej sytuacji sama rozumiesz, że skoro będzie Paula... - urwał, a ja uniosłam brwi. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam.
- Mam rozumieć, że to koniec naszej przyjaźni? - spytałam, a serce podeszło mi do gardła.
- Nie ale sama rozumiesz, że gdybyście pojawili się tam ze Zbyszkiem to byłoby to dość niezręczne, a i tak wystarczająco długo musiałem przekonywać Paulę, żeby się pojawiła.
- Na jedno wychodzi. - mruknęłam, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie wybrał ją, a nie mnie. - To wszystko co chciałeś mi powiedzieć?
- W sumie tak. - odpowiedział, wzruszając ramionami.
- No to cześć. - odparłam, otwierając mu drzwi, w których stał Zbyszek z uniesioną ręką tak, jakby właśnie zamierzał pukać.
- Cześć. - przywitał się, patrząc na nas. - Przeszkadzam?
- Nie. Ja właśnie wychodziłem. - odparł Tomek, patrząc na niego jak na wielkiego, obślizgłego karalucha, którym się brzydził. Minęli się w progu i zanim zdążyłam zarejestrować co się dzieje Zbyszek leżał już na podłodze w przedpokoju trzymając się za nos z którego krew lała się strumieniem.
- Tomek! - krzyknęłam, przerażona.
- To za Paulę. - powiedział, patrząc na Zbyszka z góry po czym odwrócił się i odszedł.
- Wszystko w porządku? - spytałam, gdy podnosił się z ziemi. Dość głupie pytanie skoro całą twarz miał umazaną we krwi ale byłam w takim szoku, że ono pierwsze przyszło mi do głowy.
- Tak, tak. - odpowiedział. - Potrzebny mi jakiś ręcznik.
- Chodź.
Pociągnęłam go za rękę w stronę łazienki. Usiadł na brzegu wanny, a ja namoczyłam ręcznik i przyłożyłam mu go do nosa.
- Całe szczęście, że nie jest złamany.. - westchnęłam. - Przepraszam za niego.. Widocznie polubili się z Paulą..
- Zasłużyłem. - odpowiedział, lekko się krzywiąc, gdy przycisnęłam ręcznik odrobinę mocniej.
- Podobno rozmawiałeś z Paulą..
- Tak. Chciałem ją przeprosić.. Zapytała dlaczego jej nie powiedziałem o tym. Uznałem, że zasługuje, choć na odrobinę szczerości i powiedziałem jej o klubie. Zareagowała inaczej niż się spodziewałem.. Myślałem, że będzie chciała zemsty lub coś..
- Szczerze? Chyba lepiej bym się czuła, gdyby się zemściła. To, że nie zrobiła nic jest kolejnym dowodem na to, że nie zasługiwała na to co jej zrobiliśmy. - jęknęłam, zamykając oczy. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Lena! Musimy porozmawiać! - krzyknęła Kaśka, a ja wiedziałam, że ona też już wie. Zastanawiałam się tylko skąd.
- Idę. - odpowiedziałam, podając Zbyszkowi ręcznik. - Poczekaj tutaj.
- Dobra.. Może ja jestem w ciąży z Michałem ale z tego co widzę to ty święta też nie jesteś.. - powiedziała, kręcąc głową, gdy tylko wyszłam z łazienki.
- Co? - usłyszałam głos Zbyszka. Cholera. - Jesteś w ciąży z Miśkiem? - spytał, pojawiając się nagle obok mnie. - Wiedziałaś o tym i mi nic nie powiedziałaś? - zwrócił się do mnie, gdy Kaśka nie odpowiadała, mając jedynie przerażenie wypisane na twarzy. No to po mnie.

niedziela, 26 października 2014

XXX. Prawdę można wyz­nać będąc przy­goto­wanym, al­bo zwle­kać z tym, aż sa­ma nieo­cze­kiwa­nie wyj­dzie na jaw, w naj­mniej od­po­wied­nim momencie.

Obudził mnie cudowny zapach kawy. Otworzyłam oczy i zauważyłam Zbyszka siadającego na łóżku obok mnie z wielką tacą. Był w samych bokserkach, a na dodatek przynosił mi jedzenie. Chyba umarłam i jestem w niebie.
- Dzień dobry. - powiedział po czym nachylił się i pocałował mnie lekko w usta. Smakował miętową pastą do zębów. - Nie wiedziałem co lubisz jeść w bożonarodzeniowy poranek więc zrobiłem wszystko.
Popatrzyłam na tacę i rzeczywiście było na niej mnóstwo jedzenia od naleśników, przez kanapki po jajka przyrządzone na każdy możliwy sposób. Do tego filiżanka kawy, woda i sok pomarańczowy.
- Miałam ochotę na herbatę.. - odezwałam się, lekko się krzywiąc.
- Zaraz będzie. - odparł, podnosząc się. Złapałam go szybko za rękę.
- Żartowałam. - westchnęłam, rozpływając się nad tym wszystkim i nie chodziło mi tylko o jedzenie. - Wystarczyłyby kanapki.. Będziesz musiał mi pomóc to wszystko zjeść.
- Z chęcią. - powiedział i rozsiadł się wygodnie obok mnie. - Dzwoniła twoja mama. - poinformował mnie, gdy przełknął kolejną porcję jajecznicy.
- Cholera.. - jęknęłam. Wczoraj tak bardzo śpieszyliśmy się do łóżka, że kompletnie zapomniałam do niej zadzwonić. - I co jej powiedziałeś?
- Prawdę. - wzruszył ramionami, a ja popatrzyłam na niego przerażona. - Powiedziałem, że zostałaś u mnie na noc.. Skłamałem tylko z tym, że zasnęłaś gdy oglądaliśmy razem film. Uznałem, że woli usłyszeć taką wersję, niż tą prawdziwą.
- Zdecydowanie. - mruknęłam, upijając łyk kawy.
- Uwierzyła bez problemu bo podobno masz świra na punkcie Kevina samego w domu. Nawet nie musiałem się wysilać, żeby wymyślać film. Od razu stwierdziła, że w Wigilię nie mogłaś oglądać nic innego. Na prawdę oglądasz go co roku? - spytał, wyraźnie zdumiony.
- A ty nie? - zmarszczyłam brwi. - To przecież klasyka. Nie wyobrażam sobie świąt bez Kevina.
- Oglądałem go ale już mi się znudził. Poza tym wolałem, gdy był w Nowym Jorku.
- O nie.. Sam w domu jest zdecydowanie lepszy. Druga część jest zbyt naciągnięta. To  nieprawdopodobne, że akurat poleciał do Nowego Jorku, gdzie byli oni i że spotkali się na ulicy. Ja rozumiem, że musieli się spotkać ale mogli postarać się o coś bardziej prawdopodobnego. Poza tym ile osób wsiada do złego samolotu? Trzeba mieć wyjątkowego pecha. - stwierdziłam oburzona i już otwierałam usta, żeby mówić dalej ale przerwał mi pocałunkiem.
- Uwielbiam cię. - wymruczał tuż przy moich ustach. Przejechał zmysłowo językiem po moich ustach, które mimowolnie rozchyliłam. Wplotłam palce w jego włosy zaciskając je mocno i dołączyłam do zmysłowego tańca naszych języków.
- Idziemy się kąpać? - spytałam, odsuwając się od niego, żeby zaczerpnąć oddechu.
- Naleje wody do wanny. - odpowiedział z takim uśmiechem, że od razu wiedziałam, że ten pomysł mu się podobał i to nawet bardzo. Poczekałam, aż przestanę słyszeć szum wody i otulona kocem ruszyłam w stronę łazienki. Nie chciałam nawet myśleć o tym jak wyglądałam. W końcu dopiero co wstałam. Zbyszek właśnie dokręcał kurki, a gdy usłyszał, że weszłam odwrócił się z zawadiackim uśmiechem, który dawał mi odrobinę nadziei, że jednak nie wyglądam, aż tak strasznie. Podszedł do mnie i pociągnął za koc, który ja uparcie trzymałam i przyciągnął mnie do siebie. Założył kosmyk włosów za ucho.. Boże, zaraz dostanę palpitacji serca. Patrzył na mnie z takim uczuciem, że o mało co się nie rozpłynęłam. On mnie kochał. Na prawdę mnie kochał. Nawet nie wiem w którym momencie puściłam koc i stanęłam przed nim kompletnie naga. Uśmiechnął się szerzej ale wciąż patrzył mi w oczy. To ja nie wytrzymałam tego napięcia i po prostu zmiażdżyłam jego usta swoimi. Zaskoczony podniósł mnie na ręce i odwzajemnił pocałunek. Czułam się przy nim jak mała dziewczynka, którą musiał nosić na rękach ale prawda była taka, że tak było o wiele wygodniej. Wszedł do wanny nie odrywając się ode mnie. Zawsze podziwiałam jego koordynacje. Ja pewnie od razu bym się poślizgnęła. Usiadł, a ja znalazłam się na jego nogach.
- Kocham cię. - szepnął między pocałunkami.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam ale nie potrafiłam zapomnieć o tym co nadal wisiało w powietrzu. - Ale co z klubem? - spytałam, a on westchnął głośno.
- Próbowałem ale na prawdę nie dam rady tego ciągnąć dalej. Tym bardziej teraz kiedy wiem, że ty czujesz do mnie to samo.
- Poradzimy sobie. - powiedziałam pewnie, muskając jego policzek dłonią.
- Jestem takim cholernym szczęściarzem.. - westchnął, cmokając mnie w nos.- Zastanawia mnie tylko to, dlaczego byłaś tak zaskoczona, gdy powiedziałem, że cię kocham.
- No bo to takie trochę zaskakujące.. - odpowiedziałam, marszcząc brwi. - Między mną, a Paulą jest przepaść i nie wiem jak w ogóle mogłeś zwrócić na mnie uwagę, mając taką dziewczynę.. To znaczy wiem, że pewnie też mam coś w sobie.. - wzruszyłam ramionami, a on się zaśmiał.
- Nawet nie wiesz jak dużo masz tego czegoś.. - powiedział z szerokim uśmiechem. - Tak na prawdę to podobałaś mi się już wtedy, gdy obserwowałem cie przez okno jak radzisz sobie z tymi walizkami, zastanawiając się czy dasz radę wnieść obie za jednym razem.
- Widziałeś mnie wtedy? - spytałam zaskoczona.
- Nawet nie wiesz jaki miałem ubaw, gdy przez dobre 5 minut stałaś nad tymi walizkami. W sumie zastanawiałem się czy nie zejść i ci nie pomóc ale byłem bardzo ciekawy co zrobisz... No a potem było już coraz gorzej bo gdy cię poznałem byłem coraz bardziej w tobie zakochany.. No i skończyło się na tym, że wpadłem po uszy.. Lena jesteś najpiękniejszą i najwspanialszą kobietą jaką w życiu spotkałem i jestem cholernym szczęściarzem, że z jakiegoś dziwnego powodu ty czujesz do mnie prawie to samo..
- Jak to prawie?
- Bo nie sądzę, żebyś była w stanie czuć coś więcej.. To jest raczej niemożliwe.. - pokręcił głową.
- Cóż... Polemizowałabym nad tym ale woda robi się coraz zimniejsza, a my nadal siedzimy w niej bezczynnie. - powiedziałam, patrząc jak na jego ustach pojawia się leniwy, seksowny uśmiech. Tego co nastąpiło później na pewno nie można nazwać bezczynnym siedzeniem.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?! - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał przez ścianę oddzielającą jego pokój i kuchnie.
- Przecież ci powiedziałem! - odkrzyknął, zamykając głośno lodówkę. - Na pewno nie chcesz kawy?
- Nie mamy czasu na kawę! Muszę się jechać przebrać! - odparłam zdenerwowana. Jak mógł mi nie powiedzieć, że mamy jechać do jego rodziców, gdzie będzie przy okazji cała moja rodzina? Wybiegłam z pokoju, zakładając w drodze kozaka. - Tak właściwie to dlaczego idziemy do twoich rodziców i co tam ma robić cala moja rodzina? - spytałam, piorunując wzrokiem jego kubek z kawą, mając nadzieje, że dzięki temu zniknie i będziemy mogli już wyjść.
- Kaśka z całą gromadą jedzie do rodziny szwagra, więc rodzice zostają sami. Widocznie moja mama musiała zaprosić twoją. Na prawdę ją polubiła i chyba ma też nadzieję, że dzięki temu zbliży nas do siebie.
- Dlaczego twoja mama chce nas do siebie zbliżyć?
- Bo cię lubi i chyba nie wyobraża sobie bardziej idealnej synowej.. - wzruszył ramionami, upijając łyk kawy. Mówił o tym tak spokojnie jakby to nie było ważne. O cholera. W głowie znów zaczęłam przeglądać moją szafę, szukając czegoś bardziej odpowiedniego, niż sukienka o której myślałam wcześniej. - Dlaczego masz taką minę? - spytał, marszcząc brwi. - Stało się coś?
- Nie mam się w co ubrać. - mruknęłam przerażona.
- Lena.. - westchnął i zaczął się śmiać. - Możesz iść w czymkolwiek i tak będziesz wyglądała pięknie.
- Chodź już. - powiedziałam, zakładając płaszczyk.
- Lena moja mama nie przestanie cię lubić bo założysz czarne spodnie, a nie czarną sukienkę. - odpowiedział rozbawiony, nie ruszając się z miejsca.
- Rusz się. - syknęłam, otwierając drzwi i wychodząc na klatkę schodową. Chwilę później dołączył do mnie i razem ruszyliśmy w stronę parkingu. - Domyślam się, że nie pozwolisz mi prowadzić.. - zaczęłam słodkim głosem.
- No i dobrze się domyślasz. - odparł z szerokim uśmiechem, otwierając mi drzwi od strony pasażera. Usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym pojawiło się imię Sebastiana. Wyłączyłam od razu i wrzuciłam telefon ponownie do torebki. - Kto to?
- Sebastian. - odpowiedziałam. - Nie odebrałam bo co mu miałam powiedzieć? Wybacz, nie mogę z tobą rozmawiać bo właśnie jadę się przebrać po nocy spędzonej ze Zbyszkiem, a tak w ogóle to zrywam z tobą? - zamknęłam oczy i ciężko westchnęłam. - Czuję się jak świnia. Nie zasługiwał na to, żebym go zdradziła.. Po co ja w ogóle zgadzałam się na ten pieprzony związek?
- Kiedy wraca?
- W Nowy Rok. - odparłam cicho.
- Widzisz.. Niedługo będzie po wszystkim. - powiedział, kładąc rękę na moim kolanie. Nie pomogło.

- Kiedy wraca Kaśka? - spytał, gdy zamknął za nami drzwi do mojego mieszkania.
- Nie wiem. - odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. Widziałam ją ostatnio w klinice ginekologicznej bo potem od razu pojechała do rodziców, a poinformowała mnie o tym poprzez kartkę przyklejoną do lodówki.
- Spodobała się Miśkowi. - powiedział, siadając na moim łóżku podczas gdy ja zaczęłam przeglądać szafę. Poruszyliśmy właśnie temat, którego najbardziej się obawiałam.
- Tak? - mruknęłam, wyjmując łososiową, prostą sukienkę.
- Cały czas o niej nawija. Myślisz, że Kaśka myśli o nim poważnie? Nie chcę, żeby się rozczarował.. Już wcześniej miał dziewczynę, która go oszukała.. Fajnie by było, gdyby w końcu znalazł sobie kogoś, komu będzie na nim zależało. - powiedział, kartkując kodeks cywilny, który zaraz potem z grymasem odłożył na stolik nocny. - Nie ma to jak interesująca lektura przed snem.. - zakpił, uśmiechając się.
- Nie wiem nic o stosunku Kaśki do Miśka.. Nie rozmawiałam z nią o tym. - skłamałam. - Ta czy ta? - spytałam, pokazując mu dwie sukienki i modląc się, żeby wybrał łososiową.
- Ta niebieska.
- Serio? - zmarszczyłam brwi, a on się zaśmiał.
- Po co pytasz skoro chcesz założyć tę pomarańczową?
- Ona jest łososiowa. - poprawiłam go. - Chciałam sprawdzić, która ci się bardziej podoba, a skoro ta niebieska to założę niebieską.
- Ta łososiowa. - przewrócił oczami i położył nacisk na jej kolor. - .. też jest ładna. Załóż ją.
- Dobra. - odpowiedziałam i zaczęłam się rozbierać. Nigdy nie pomyślałabym, że będę w stanie zrobić to przed jakimkolwiek mężczyzną, a tu proszę. Zerknęłam na niego i zauważyłam, że w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Siedział i przeglądał kodeks karny, który widocznie go bardziej zaciekawił, niż poprzedni. Ekstra.. Stałam przed nim w bieliźnie, a on pochłaniał przepisy. Stałam tak patrząc na niego z niedowierzaniem, aż w końcu podniósł wzrok i zlustrował mnie od góry do dołu po czym uśmiechnął się zawadiacko i przymrużył oczy.
- Czy ty coś ode mnie chcesz? - spytał z lekką chrypką w głosie i wstał, podchodząc do mnie.
- Odrobinę uwagi.. - mruknęłam, wydymając usta i odwróciłam się do niego tyłem. Objął mnie w pasie i szepnął do ucha.
- Maleńka masz całą moją uwagę.. Szczególnie teraz, gdy wyglądasz tak seksownie. - wymruczał, a mi zrobiło się gorąco.
- Za późno. - odparłam odpychając go biodrem. Założyłam sukienkę, a on przyciągnął mnie znów do siebie i wpił w moje usta.
- Nie mogę się doczekać, aż będę mógł ogłosić całemu światu, że jesteś moja. - powiedział, odgarniając moje włosy z twarzy.
- Ja też.. - westchnęłam. - Chodź bo już jesteśmy spóźnieni.
- Potrafisz zepsuć każdą romantyczną chwilę tą swoją perfekcyjnością. - jęknął ale posłusznie ruszył za mną.

U rodziców Zbyszka było wesoło i to w dużej mierze dzięki mojemu dziadkowi, który po wypiciu kilku głębszych z panem Bartmanem i Zbyszkiem rozgadał się tak, że tylko jego było słychać. Po obiedzie wróciliśmy do Zbyszka, gdzie spędziliśmy cały drugi dzień świąt.
W dzień przed sylwestrem wracaliśmy z łyżew, słuchając piosenek Lady Pank, które Zbyszek zabijał swoim fałszem.
- Dość, błagam. - jęknęłam, wyłączając radio.
- Co się stało?
- A jak myślisz?
- No nie mów, że źle śpiewam.. - powiedział tak, jakby na prawdę myślał, że to niemożliwe.
- Nie powiem tak.. - zaczęłam, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Bo wtedy obraziłabym wszystkich, którzy śpiewają źle. - dokończyłam. - Ty wydobywasz z siebie takie dźwięki jak kot, którego obdzierają ze skóry...
- Pożałujesz tego. - westchnął, parkując przed blokiem. Wysiadłam z auta rozbawiona ale już po chwili znalazłam się w górze bo przewiesił sobie mnie przez ramię.
- Zbyszek puść mnie! - krzyknęłam, zdezorientowana tym, że nie wiedziałam co planuję.
- Za chwilę. - odpowiedział i wrzucił mnie w największą zaspę jaka była pod jego blokiem. - Teraz mnie przeproś albo cię natrę.
- W życiu! - odparłam oburzona. - Nie będę przepraszać za coś co jest prawdą.
- Masz ostatnią szansę. - powiedział, kręcąc głową. Zacisnęłam mocno usta, patrząc na niego prowokująco. - Pozbawiasz mnie męskości.. - westchnął, wstając i podając mi rękę. - Nie natrę cię bo się przeziębisz. - wyjaśnił i ruszył w stronę wejścia. Czy ja go na serio uraziłam? Przecież nie mógł być, aż tak głuchy, żeby nie słyszeć jak śpiewa. Szliśmy w milczeniu, a ja czułam się coraz bardziej głupio. Wyglądał jakby na serio się tym przejął.
- Dobrze.. Przepraszam... - westchnęłam, gdy przekręcił klucz w zamku. - Nie powinnam była tak mówić. - wyrzuciłam z siebie, przewracając oczami. Jeśli go to uszczęśliwi..
- Widzisz nie musiałem cię nacierać, żeby to usłyszeć. - wyszczerzył się, zadowolony z siebie. Walnęłam go w ramie tak, że pewnie ja bardziej to odczułam, niż on bo wybuchnął głośnym śmiechem. - Kocham cię. - mruknął i wpił w moje usta, otwierając drzwi do mieszkania. Wpadliśmy tam nadal się całując i już odpinał mi guziki płaszcza, gdy nagle usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie i oboje zamarliśmy. O cholera..

                                                                                           ~*~

Tak wiem, że późno. Tak wiem, że miał być wcześniej. Tak wiem, że nawaliłam. Jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam. I na prawdę nie jest tak jak myślicie.. Nie olewam Was. Bloga nie mam zamiaru kończyć, zawieszać lub pozwolić mu "umrzeć". Dokończę to opowiadanie prędzej, czy później bo największym błędem jakim można zrobić to po prostu przerwać jakąś opowieść. Taką sytuację miałam, gdy czytałam pierwsze siatkarskie opowiadanie. Wciągnęłam się w nie, a autorka postanowiła przestać pisać. Szczerze mówiąc to wtedy zdecydowałam się napisać swoje pierwsze opowiadanie, więc chyba powinnam jej podziękować. W każdym bądź razie wiem jakie to uczucie i wiem, że byłoby to egoistyczne tym bardziej tutaj, gdzie mam czytelniczki (mam nadzieje, że wciąż). Jeśli o to się martwicie to nie musicie. Jeśli chcecie nadal tutaj ze mną być to się cieszę. Obiecuję Was nie zawieść. Następny na prawdę będę starała się dodać szybko i może mi się to uda bo mam teraz dużo wolnego.
Pozdrawiam wszystkich, którzy wciąż tutaj są. :)

poniedziałek, 13 października 2014

XXIX. Niedoj­rzała miłość mówi: kocham cię, po­nieważ cię pot­rze­buję. Doj­rzała mówi: pot­rze­buję cię, po­nieważ cię kocham.

- O czym chcesz rozmawiać? - spytała, gdy reszta oddaliła się wystarczająco.
- Jedźmy do mnie. - powiedziałem, ruszając w stronę domu rodziców, gdzie zostawiłem samochód. Po kilku metrach zorientowałem się jednak, że nie idzie za mną. Odwróciłem się, a ona nadal stała w tym samym miejscu.
- Nie możemy porozmawiać tutaj? - odezwała się, unosząc brwi.
- Jest ponad -20 stopni, a ty jesteś cała mokra. Nie będziemy ryzykować tym, że się przeziębisz. Poza tym w mieszkaniu będzie bardziej komfortowo. - odpowiedziałem zniecierpliwiony. Na prawdę chciałem zrobić to jak najszybciej.
- Mama będzie zastanawiać się.. - zaczęła, a ja wiedziałem, że szuka każdej możliwej wymówki.
- Odwiozę cię później. - przerwałem jej.
- Nie możemy jechać do mnie? - spytała.
- Do mnie jest bliżej ale jeśli wolisz jechać do ciebie to nie ma problemu. - odpowiedziałem, a ona przez chwilę patrzyła na mnie po czym głośno westchnęła.
- Dobra.. Jedźmy do ciebie. - odparła i ruszyła w moim kierunku. Drogę do auta przebyliśmy w milczeniu. Widocznie ona też była lekko skrępowana. W sumie nawet nie wiedziałem, czy nadal się na mnie gniewa czy nie. Gdy doszliśmy do samochodu otworzyłem przed nią drzwi, a ona usiadła na przednim siedzeniu. Włączyłem ogrzewanie bo skuliła się z zimna. Nic dziwnego bo woda niemal z niej kapała. - Przeze mnie będziesz miał mokre siedzenie. - powiedziała cicho.
- Myślę, że jakoś to przeżyję. - odpowiedziałem, uśmiechając się lekko i kątem oka zauważyłam, że kąciki jej ust również unoszą się ku górze. Przez resztę drogi nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Jedynie w tle słychać było cichą muzykę. Co jakiś czas zerkałem na nią ale ona pogrążona w myślach, wzrok wbity miała w okno.

Gdy weszliśmy do mieszkania nasze skrępowanie było wprost namacalne. Każda jej wizyta w tym mieszkaniu kończyła się podobnie i chyba ona też o tym myślała.
- Rozbierz się. - powiedziałem, idąc od razu do swojego pokoju po koszulkę dla niej. Gdy wróciłem zastałem ją w tym samym miejscu, patrzącą na mnie z lekką dezorientacją. - Przebierz się w to, a swoje ciuchy wysusz. Przeziębisz się w nich. - sprostowałem. Patrzyła na mnie przez chwilę ale w końcu chyba doszła do tego samego wniosku co ja i wzięła ode mnie koszulkę.
Wyszła, gdy ja właśnie nalewałem gorącej wody do dwóch kubków z herbatą. Uniosłem wzrok i napotkałem jej nieśmiałe spojrzenie, gdy stała przy kanapie ubrana jedynie w moją koszulkę. O Chryste. Była niesamowicie piękna, słodka, a przede wszystkich cholernie seksowna.
- Zrobiłem herbatę. - odezwałem się w końcu, lekko zachrypniętym głosem. Weź się w garść. Podszedłem do niej i wręczyłem jej kubek z parującą substancją.
- Dziękuję. - mruknęła, upijając malutki łyczek, a potem zatrzęsła się z zimna.
- Dam ci koc..
- Nie, nie. - zaprotestowała szybko. - Nie jest, aż tak źle. Zbyszek jeśli chcesz rozmawiać o tej sytuacji w szatni to na prawdę nie ma o czym. Rozumiem, że zrobiłam głupio i nie powinnam wtedy przychodzić ale po prostu chciałam sprawdzić czy z tobą wszystko dobrze.
- Lena, martwiłaś się..
- Podejrzewam, że wszyscy na hali się martwili, a tylko ja pobiegłam do ciebie i to było lekkomyślne z mojej strony. Powinnam też odebrać lub chociaż ci odpisać i nawet nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Po prostu czułam się.. Było mi przykro. - westchnęła, jakby powiedzenie tego co czuła przyszło jej z ogromną trudnością.
- Zachowałem się jak idiota. Na prawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo tego żałowałem, gdy tylko trzasnęłaś za sobą drzwiami. Mówiłem ci, że ja na twoim miejscu zrobiłbym dokładnie to samo. Zareagowałem tak przez adrenalinę. Sama widziałaś co działo się na boisku, a do tego.. - urwałem, zastanawiając się czy powinienem o tym mówić. - A do tego zobaczyłem ciebie z tym doktorkiem..
- Wkurzyło cię to? - spytała, marszcząc brwi. A czy to nie było oczywiste? Czy ona na prawdę nie wiedziała co do niej czuję?
- Bardzo. - odparłem stanowczo. - Czujesz coś do niego?
- A dlaczego pytasz?
- Po prostu chce wiedzieć czy jesteś z nim dlatego, że coś do niego czujesz.
- Szczerze? - spytała, niemal sycząc i wiedziałem, że też chce coś z siebie wyrzucić. Nie odpowiedziałem tylko skinąłem lekko głową. - Mam zamiar z nim zerwać, gdy tylko wróci z nart. Próbowałam, na prawdę próbowałam o tobie zapomnieć i zakochać się w tym idealnym mężczyźnie ale nie mogę! No nie mogę! - jęknęła, gestykulując rękami. - Wkurza mnie to, że ciągle porównuję go do ciebie i mimo to, że on jest taki perfekcyjny zawsze to ty z nim wygrywasz. Wkurza mnie to, że nie mogę się w nim zakochać bo kocham faceta z którym nie mogę być i sam rozumiesz, że to jest trochę dezorientujące. Na prawdę zastanawiam się co ze mną jest nie tak..
- Możesz to powtórzyć? - poprosiłem, przerywając jej. Czułem jak po moim ciele rozchodzi się przyjemna fala ciepła.
- Na prawdę zastanawiam się co..
- Nie to. To co powiedziałaś wcześniej. - powiedziałem, a na mojej twarzy właśnie pojawiał się szeroki uśmiech. Zastanowiła się przez chwilę, przypominając sobie to co wyrzuciła z siebie pod wpływem impulsu. Zamknęła oczy i westchnęła.
- Tak.. Kocham cię i wiem, że to.. - zaczęła się tłumaczyć ale nie pozwoliłem jej mówić dalej.

Oczami Leny..

Zanim się zorientowałam już byłam w jego ramionach, a jego usta dosłownie miażdżyły moje. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe, gdy przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie i przygryzł moją dolną wargę, żeby potem wślizgnąć się językiem do moich ust. Westchnęłam, poddając się mu całkowicie. W ten pocałunek wlałam całą tęsknotę, a on widocznie zrobił to samo bo całowaliśmy się tak namiętnie jak jeszcze nigdy dotąd. Niechętnie ale zdobyłam się na to, żeby go odepchnąć. Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na niego.
- Zbyszek nie mieszaj mi w głowie.. - westchnęłam, spuszczając wzrok. - Jest mi wystarczająco ciężko i...
- Lena. - przerwał mi znowu. Ujął moją twarz w dłonie i popatrzył głęboko w oczy. - Nie chcę ci mieszać w głowie, a tym bardziej nie chce, żebyś cierpiała z mojego powodu. Chcę zerwać z Paulą.
- Dlatego, że powiedziałam..
- Nie. - zaprzeczył, zanim skończyłam. - Dlatego, że jesteś najcudowniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem i nie chce nadal patrzeć na ciebie i na tego doktorka z boku i udawać, że nie wkurwia mnie to jak on cię dotyka. To ja chce mieć do tego prawo. Chce cię dotykać, całować, budzić się przy tobie. Chce z tobą być bo cię kocham. - powiedział, a ja otworzyłam lekko usta. O cholera. - Lena szaleję za tobą.. Czuję się jak wariat bo ciągle o tobie myślę i nie mogę tego powstrzymać. Pierwszy raz czuję coś takiego..
Tym razem to ja mu przerwałam. Stanęłam na palcach i pocałowałam go, muskając przy tym dłonią jego policzek z lekkim zarostem. Przyłączył się do tego delikatnego pocałunku i nagle znalazłam się w górze. Uniósł mnie, a ja oplotłam nogi wokół niego. Ruszył przed siebie i po chwili znaleźliśmy się w jego sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku, nie przerywając nawet na sekundę pocałunku. Nie całowaliśmy się tak jak zawsze. Nasze usta lekko się muskały przez co, przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Chciałam więcej. Wsunęłam dłonie pod jego koszulę i poczułam idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Oderwał się ode mnie i szybko ściągnął koszulę przez głowę. Wrócił do moich ust, a następnie zsunął się niżej, całując moją szyję i dekolt. Zmienił pozycję tak szybko, że nawet nie zorientowałam się kiedy znalazłam się na jego nogach, siedząc na nim okrakiem. Ściągnęłam szybko bluzkę, ułatwiając mu dostęp do piersi, a on zaczął się nimi zajmować w taki sposób, że odchyliłam głowę do tyłu delektując się tymi przyjemnymi chwilami. Gdy skończył byłam już bez biustonosza. Uniosłam się lekko pozwalając mu tym samym zsunąć czarne koronkowe figami na których widok uśmiechnął się, mrużąc oczy. Znów zmieniliśmy pozycję i teraz leżałam pod nim, a on całował każdy centymetr mojego ciała schodząc coraz niżej i niżej, aż doszedł do najwrażliwszej części. Jęknęłam głośno, gdy dotknął jej językiem. O mój.. Zaczerpnęłam głośno powietrza, a on nadal doprowadzał mnie do szaleństwa i chwilę później fala orgazmu zalała moje ciało. Nie zdążyłam nawet dojść do siebie, gdy on ponownie wpił się w moje usta, a zręcznymi palcami drażnił sutki. Chwyciłam za sprzączkę od jego paska i mocno pociągnęłam. O dziwo, udało mi się go rozpiąć i teraz męczyłam się z guzikiem. Wykrzywił usta w uśmiech i sam zsunął je z siebie razem z bokserkami. Wszedł we mnie powoli i równie powoli zaczął się we mnie poruszać. Czułam jego usta na mojej szyi, wędrujące w górę przez linię żuchwy do ust.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo za tobą szaleję. - wymruczał mi tuż przy ustach.
- Proszę cię, szybciej. - jęknęłam, chcąc więcej. Ponownie zmienił pozycję tak, że siedziałam na nim okrakiem.
- Jestem cały do twojej dyspozycji. - powiedział, mrużąc oczy. Cholera. Przestałam nad sobą panować. Zaczęłam się poruszać, nadając tempo. Wplotłam palce w jego włosy i zacisnęłam je tak mocno, że z jego gardła wydobył się seksowny pomruk. Nawet nie wiem kiedy znów wylądowałam na plecach. No tak, nie pozwolił mi długo rządzić. Uniósł moje biodra tak, że teraz z każdym ruchem docierał do mojego najczulszego punktu. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, a on warknął i natarł na moje usta z taką siłą, że gdy się oderwał musiałam niemal walczyć o oddech. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi, ssąc i liżąc ją na zmianę, a ja po chwili szczytowałam z głośnym jękiem. Doszedł zaraz po mnie krzycząc moje imię.
- Zbyszek.. - mruknęłam w jego tors zaraz po tym jak się do niego przytuliłam.
- Hmm?
- Pójdziemy na pasterkę? - spytałam, zerkając na niego. Otworzył oczy i popatrzył na mnie zaskoczony - Co roku chodzę..
- No to mamy niecałe pół godziny. - powiedział, całując mnie we włosy.
- Mhm. - mruknęłam już z zamkniętymi oczami. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że byłam tak zmęczona.
- Wiesz, że jeśli chcemy zdążyć powinniśmy już wyjść? - spytał rozbawiony, gdy ja byłam już na granicy jawy i snu.
- Wiesz co? Może sobie odpuśćmy. - szepnęłam, wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- O nie, nie.. Skoro chodzisz zawsze to nie pozwolę Ci przeze mnie przestać. Wstawaj. - powiedział ale jego głos słyszałam gdzieś w oddali. - Lena bo wsadzę cię pod prysznic. - zagroził, a ja wiedziałam, że tego nie zrobi więc nawet nie drgnęłam. Wygramolił się z moich objęć i wziął mnie na ręce. Od razu się przebudziłam.
- Dobrze! - pisnęłam, gdy niósł mnie w stronę łazienki. - Postaw mnie na ziemi! Ubiorę się i idziemy. - powiedziałam, lekko zawstydzona. Wciąż byłam naga! Hmm.. On w sumie też. Postawił mnie na podłodze, a ja szybko złapałam koc, którym się owinęłam i zaczęłam zbierać swoją bieliznę. Zbyszek w ogóle nieskrępowany rozglądał się za bokserkami. Jak ja bym chciała mieć tyle pewności siebie. Właśnie podnosiłam koszulkę, gdy objął mnie od tyłu.
- Nie rozumiem dlaczego się tak krępujesz skoro przed chwilą.. - zaczął, a ja zamarłam.
- Po prostu nie każdy został pobłogosławiony taką pewnością siebie jak ty. - przerwałam mu, czując, że robię się czerwona jak burak. Odwrócił mnie do siebie przodem i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Jesteś przepiękna i nie musisz się zakrywać. - mruknął, a ja jęknęłam w duchu. Dlaczego on się tak nade mną pastwił? Jeśli wcześniej byłam czerwona jak burak to teraz kolor mojej twarzy musiał być bordowy.
- Pośpieszmy się. - powiedziałam, prawie wbiegając do łazienki. Popatrzyłam na siebie w lustrze i rzeczywiście byłam cała czerwona. Cholera. Ubrałam się w ciuchy, które na szczęście zdążyły wyschnąć i uczesałam włosy bo wyglądały tak jakby walnął w nie piorun. Nie mogłam się pomalować bo nie miałam ze sobą żadnych kosmetyków. Trudno. Będę musiała zadowolić się tymi resztkami makijażu, które mi zostały. Gdy wyszłam Zbyszek czekał już gotowy przy drzwiach trzymając mój płaszcz.
- Załóż czapkę, szalik i rękawiczki bo jest zimno - odezwał się, gdy zapinałam guziki.
- Dobrze mamo. - odpowiedziałam, przewracając oczami, a on z uśmiechem pocałował mnie w czoło. Na dworze rzeczywiście było chłodno i całe szczęście, że samochód Zbyszka był zaparkowany tak blisko.
- Pewnie fajnie jest prowadzić twój samochód.. - powiedziałam, mając nadzieję, że dobry humor sprawi to, że się zgodzi.
- Bardzo fajnie. - odparł z szerokim uśmiechem. - Ale nawet o tym nie myśl.
- Dlaczego? - jęknęłam, robiąc nadąsaną minę, tak słodką jak jeszcze nigdy.
- Nie. - odpowiedział stanowczo i odwrócił ode mnie wzrok. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i czekał, aż wsiądę.
- Ale dlaczego? Ja bym ci pozwoliła prowadzić moje auto. - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. Chociaż mój Citroen prawdę mówiąc był już staruszkiem w porównaniu z jego nowiutkim, niezarysowanym Audi.
- W takim przypadku nie byłoby ryzyka..
- Uważasz, że jestem złym kierowcą? - spytałam zbulwersowana, marszcząc brwi.
- Nie.. Jesteś po prostu kobietą. - opowiedział spokojnie, wzruszając ramionami.
- Szowinista. - mruknęłam pod nosem i opadłam na siedzenie.

Dojechaliśmy na ostatnią chwilę i staliśmy przy drzwiach w takim ścisku, że najmniejszy ruch ręką sprawiał trudności. W sumie to mi się to nawet podobało bo byliśmy ze Zbyszkiem tak blisko, że czułam jego oddech na skórze. Złapał mnie za rękę co mi się bardzo podobało dopóki nie spieprzył nastroju.
- Dlaczego nie masz rękawiczek? - warknął mi do ucha, a ja przewróciłam mimowolnie oczami.
Po godzinie wyszliśmy, a ja zaczerpnęłam głośno powietrza, którego w środku zaczynało mi brakować. - Co teraz? - spytał, otwierając mi drzwi.
- Powinnam wrócić do mamy.. - westchnęłam bo na prawdę nie chciałam się z nim rozstawać.
- Mogłabyś też jechać do mnie zamiast cisnąć się razem z Kubą na jednym łóżku.. - powiedział, unosząc brwi.
- Nie śpię z Kubą. - odparłam z uśmiechem. - Śpię z dziadkiem. - sprostowałam, a on zaczął się śmiać.
- To trudny rywal ale żeby cię przekonać powiem, że ze mną na pewno będzie ci cieplej. - stwierdził, a w jego oczach zauważyłam wesołe iskierki.
- Nie sądzę. Z dziadkiem śpię pod mega grubą kołdrą bo jemu jest wiecznie zimno. - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Ja nie chrapię.
- Dziadek też nie..
- Wiesz.. Jest jedna rzecz, a w sumie kilka, które możesz robić wyłącznie ze mną.. - podszedł do mnie i objął w pasie, pocierając swój nos o mój.
- Jakich na przykład? - spytałam, unosząc brwi.
- Takich o których głupio mi mówić, gdy stoję na kościelnym parkingu. To jak? - spytał, unosząc brwi.

                                                                                    ~*~

Jest tak długo wyczekiwany rozdział. Spóźniłam się 32 minuty, wybaczcie. A teraz kilka słów..
Wiem, że tak długie czekanie na rozdział jest irytujące. Nie zdziwię się też jeśli któraś z Was po prostu sobie odpuściła czytanie. Przepraszam za to ale ja na prawdę robię co mogę. Zaczęłam pisać, gdy miałam wakacje. Teraz można powiedzieć, że zaczęłam nowe życie i muszę to po prostu wszystko ogarnąć.. Rozplanować czas i poukładać sobie to wszystko. A ostatni tydzień był strasznie intensywny i nie miałam czasu się za to zabrać. Oczywiście, że schlebia mi to, że tak oczekujecie na kolejny rozdział i tym bardziej mi jest głupio z powodu tego opóźnienia.
Zrozumcie też, że nie chcę pisać na siłę. Pisanie na określony termin nie jest przyjemne ani też efektywne. Piszę bo lubię i nie jest to moja praca, czy obowiązek. Jeśli nie mam weny to nie napiszę nic. Serio. Czasami jest tak, że mam czas, a najzwyczajniej w świecie otwieram Worda i mam pustkę w głowie. Musicie mi to wybaczyć.
Nie chcę podawać konkretnego terminu w jakim opublikuję następny rozdział bo po prostu nie wiem kiedy to będzie, a nie chce kolejny raz nawalić. Postaram się dodać w ciągu tygodnia.
Mam nadzieję, że wciąż tutaj jesteście.

niedziela, 12 października 2014

Informacja.

NIE ZAWIESZAM BLOGA! Jejku nie martwcie się nie planuję kończyć! Wiem, że czekacie i na prawdę, gdybym mogła pisałabym i pisałabym ale nie mam jak. W Krakowie przez ostatnie dni tygodnia miałam zajęcia rozrzucone po całym dniu i byłam cały czas w biegu. Do domu wróciłam w piątek wieczorem i sami rozumiecie, że chciałam ten czas spędzić z rodziną i przyjaciółmi. Wczoraj zakupy, osiemnastka kolegi, a teraz próbuję po niej dojść do siebie (15 chłopaków i 5 dziewczyn, możecie sobie wyobrazić ile się wytańczyłam i wypiłam). Gdy tylko dojdę do siebie od razu zacznę pisać. Zostało mi na prawdę nie dużo bo mam już połowę. Proszę o odrobinę cierpliwości. Rozdział dodam najpóźniej jutro wieczorem. :)