- Następnym razem gdy Kaśka będzie miała problemy to ty jej pomagasz! - warknęłam, zdenerwowana jeszcze bardziej tym, że nie mogłam zdjąć buta.
- Dlaczego się tak ubrałaś? - spytał, zdejmując mi czarną czapkę z daszkiem. - I skąd masz liście we włosach?
- A no nie wiem.. - wzruszyłam ramionami, siadając na podłodze. Syknęłam z bólu bo zapomniałam, że potłukłam sobie tyłek. - Może dlatego, że Kaśka jest nienormalna. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, ściągając w końcu czarnego trampka. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam wyciągać liście z włosów. - Stwierdziła, że musi sprawdzić czy Wojtek ją okłamał, mówiąc, że będzie pisał pracę magisterską. Przyszła, żebym poszła z nią i kazała mi się tak ubrać bo musiałyśmy wchodzić przez ogrodzenie z którego spadłam prosto w wielką górę liści. Potem się okazało, że Wojtek wypuścił psa, który zaczął nas gonić i szczekać.. Musiałyśmy się chować, a potem było już coraz gorzej bo jakiś sąsiad myślał, że chcemy się włamać i wezwał policję. Potem musiałyśmy się tłumaczyć, że nie przyszłyśmy tam nikogo okraść.. A to wszystko po to, żeby zobaczyć przez okno jak biedny Wojtek siedzi zawalony książkami. - westchnęłam.
- Włamałyście się do domu Wojtka?! - spytał zaszokowany.
- Nie do domu tylko na podwórko.. - poprawiłam go. - Poza tym nie włamałyśmy się..
- No tak.. Zawsze wchodzi się do kogoś przez płot. - przewrócił oczami, wyciągając mi listka z włosów.
- Przecież ja tego nie wymyśliłam! - warknęłam.
- Wojtek was widział?
- Wyszedł gdy zobaczył policję. Powiedział, że Kaśka to jego dziewczyna. - powiedziałam, a oni zaczęli się śmiać.
- A dlaczego się tak ubrałaś? - spytał teraz już rozbawiony.
- Bo Kaśka stwierdziła, że w ten sposób się zamaskujemy. - odpowiedziałam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jakie to było głupie. Sama zaczęłam chichotać. - Idę się kąpać.. A ty mi zrób coś do jedzenia. - zwróciłam się do Tomka.
- Czy ja wyglądam jak służący? - spytał, przewracając oczami.
- A czy ja wyglądam na włamywacza? Pewnie dlatego Kaśka przyszła do mnie, a nie do ciebie.
- Racja. Ja bym jej ten pomysł wybił z głowy. - powiedział rozbawiony, a ja spiorunowałam go wzrokiem. - Dobra już dobra.. Naleśniki mogą być?
- Mogą. - odpowiedziałam i weszłam do pokoju po ubrania.
Po prysznicu moje obolałe ciało wydawało mi się być w odrobinę lepszym stanie ale gdy tylko usiadłam w kuchni na krześle mój tyłek dał o sobie znać. Skrzywiłam się mimowolnie i z salonu przyniosłam sobie poduszkę na której z westchnieniem ulgi usiadłam.
- Potłukłaś sobie tyłek? - zaśmiał się Tomek, podstawiając mi talerz z trzema naleśnikami. Mniam.
- Na to wygląda.. Tak właściwie to co ty tutaj robisz? - spytałam.
- Przyszedłem porozmawiać o Kaście i zapytać co z nią robimy. No ale widzę, że poradziłaś sobie z tym sama. - powiedział, próbując się nie roześmiać. - Pogodzili się?
- Niby tak.. - zmarszczyłam brwi. - Choć miałam wrażenie, że nie bardzo ją ten fakt cieszy..
- To znaczy?
- Wydaje mi się, że przez ten cały czas miała nadzieję, że przyłapiemy go na zdradzie.. Nie wiem może mi się wydawało bo to w sumie bez sensu..
- Znam Kaśkę wystarczająco długo i wiem, że to co dla nas jest kompletnie bez sensu dla niej może mieć kluczowe znaczenie.. Porozmawiam z nią. - stwierdził po chwili namysłu.
- Powodzenia. - odpowiedziałam.
- Nie mów z pełną buzią. - upomniał mnie, a ja pokazałam mu język gdy tylko przełknęłam.
- Tomek! - usłyszałam krzyk Pauli dobiegający z salonu. - Chodź, już jest!
- Oglądamy Top Model. - wyjaśnił i wyszedł. Dokończyłam jeść naleśniki i włożyłam naczynia do zmywarki.Nie miałam ochoty oglądać tego badziewia więc postanowiłam się trochę pouczyć.
- Oglądasz z nami? - spytała Paula, gdy przechodziłam obok salonu.
- Nie.. Pouczę się. - odpowiedziałam.
- No co ty. - oburzył się Tomek. - Po takim dniu należy ci się odpoczynek. Chodź, to pierwszy odcinek nowego sezonu. Występują też modele. - dodał. Wiedział jak mnie przekonać. Usiadłam obok niego na podłodze, najpierw podkładając sobie pod tyłek poduszkę i oparłam się o kanapę na której siedział Zbyszek z Paulą. Właśnie przed "jury" stała dziewczyna o pełniejszych kształtach, a Ci dwaj mężczyźni zaczęli jej docinać.
- Jakie chamy. - powiedziałam oburzona. - Przecież ona nie jest gruba!
- Ale nie ma figury modelki. - odpowiedziała Paula.
- No i co z tego? To nie znaczy, że muszą się z niej śmiać.
- Przychodząc z taką figurą do takiego programu chyba nie spodziewała się komplementów.
- Z taką figurą czyli jaką? - zmarszczyłam brwi. - Normalna kobieta jakich pełno na ulicach.
- A modelki nie są normalnymi kobietami. - odezwał się Tomek. - Gdyby tak było każda mogłaby być modelką, a żeby nią być trzeba mieć perfekcyjną figurę.
- Chyba.. - .. trzeba wyglądać jak wieszak, dodałam w myślach bo przypomniałam sobie, że Paula siedzi tuż za mną.
- To nie znaczy, że muszą się z niej śmiać na wizji. - powiedział Zbyszek.
- Dokładnie. - przytaknęłam.
- Dobra już nieważne. - westchnął Tomek. - Oo.. Lena ktoś dla ciebie. - dodał, żeby odwrócić moją uwagę. Udało mu się bo właśnie na wybiegu stał przystojny mężczyzna z kaloryferem.
- Zdecydowanie dla mnie. - mruknęłam, patrząc na jego ładną buźkę. Nagle zaczął dzwonić mi telefon. - Weź skocz po niego. - rzuciłam nie odrywając wzroku od przystojniaka na ekranie.
- Przynieś, podaj, pozamiataj.. - westchnął, wstając.
- A mi przynieś kapcie. - odezwał się Zbyszek za co dostał poduszką. Wyszedł, a to ciacho po sesji zdjęciowej na której wyglądał bosko przeszło do kolejnego etapu.
- O cześć Sebastian. - usłyszałam głos Tomka. - Nie martw się nie jestem jej chłopakiem. Jest wolna i potrzebuje faceta więc macie moje pełne błogosławieńst..
- Tomek! - krzyknęłam i zerwałam się z podłogi. - Dawaj to! - warknęłam, wyrywając mu telefon z ręki. - Cześć. - powiedziałam już łagodniejszym tonem. - Przepraszam za niego. Nie ma swojego życia prywatnego dlatego za bardzo interesuje się moim. - dodałam, pokazując język Tomkowi.
- Nie szkodzi. - zaśmiał się. - Możesz wyjść na balkon?
- Po co? - spytałam, marszcząc brwi.
- Zobaczysz. - odpowiedział. Ruszyłam w tamtą stronę, czując na sobie spojrzenie całej trójki. Wyszłam na balkon ubrana w spodenki i bokserkę, a zderzyłam się z takim zimnem, że na ciele od razu pojawiła mi się gęsia skórka. Wyjrzałam za barierkę i zauważyłam go, stojącego na chodniku obok samochodu. - Skończyłem dyżur i pomyślałem sobie, że po tak ciężkim dniu przyda mi się odrobina przyjemności i od razu pomyślałem o tobie. - powiedział z zadartą głową do góry.
- Wow. - zaśmiałam się. - Gdy ja wracam do domu i marzę o jakiejś przyjemności to wybieram gorącą kąpiel ale cieszę się, że z nią wygrałam. - powiedziałam. - Wejdź na górę właśnie oglądamy Top model. Jak dla mnie to te modelki są przeciętne ale Tomek uważa, że mają perfekcyjną figurę.
- Nie wszystkie! - usłyszałam jego głos z salonu.
- Tak właściwie to wolałbym sobie popatrzeć tylko na ciebie i dlatego proponuje spacer. - odpowiedział, a ja czułam, że się rumienie. Ależ on bezpośredni. - Tylko się ubierz ciepło.
- Będę za 5 minut. - odparłam i się rozłączyłam. Wróciłam do salonu, gdzie cała trójka widocznie przysłuchiwała się mojej rozmowie.
- Jakie rumieńce. - zaśmiała się Paula.
- Ubierz się ciepło! - krzyknął Tomek.
- Czy ja wyglądam na dziecko? - spytałam, stając w progu. - Najpierw on teraz ty.. Brakuje tu jeszcze mojej mamy. Ubiorę się ciepło. - westchnęłam i ruszyłam do pokoju.
- Kazał ci się ciepło ubrać? Już go lubię! - usłyszałam głos Tomka i mimowolnie przewróciłam oczami. - Nie denerwuj się po prostu się o ciebie martwimy.
- Doceniam to. - odpowiedziałam w drodze do łazienki. Związałam włosy i się pomalowałam. Przypomniał mi się mój pierwszy dzień w mieszkaniu kiedy obiecałam sobie, że nigdy nie pokażę się Zbyszkowi i Pauli bez makijażu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Zbyszek będzie widział mnie nagą, a brak makijażu nie będzie największym problemem. Ubrana w ciemne jeansy i szeroki brązowy sweter wyszłam na przedpokój.
- Tylko grzecznie. - odezwał się Tomek, szczerząc się do mnie. - Ej.. Wasze dzieci to będą mali Einsteini.. W końcu matka prawnik, ojciec lekarz..
- Jesteś głupi, to po pierwsze.. A po drugie idę na spacer, a nie robić małych geniuszy.. - odpowiedziałam, wkładając płaszcz.
- Załóż czapkę. - rozkazał.
- Nie jest aż tak zimno. - powiedziałam zbierając torebkę i klucze. - No to idę. Cześć.
- To porządny facet! Nie spieprz tego! - usłyszałam jeszcze krzyk Tomka i zamknęłam drzwi.
Sebastian stał nadal oparty o swój samochód i na mój widok uśmiechnął się szeroko.
- Twój przyjaciel wybaczy mi, że cię zabieram? - spytał, całując mnie w policzek na powitanie.
- Wydaje mi się, że cię lubi. Poza tym nie zostawiłam go samego. - odpowiedziałam. - Gdzie idziemy?
- Myślałem o spacerze ale nie znam okolicy..
- Możemy iść do parku, który jest niedaleko. - zaproponowałam.
- Prowadź. - machnął ręką w prawo, a ja z szerokim uśmiechem poszłam w lewo. - Jak ci minął dzień?
- Intensywnie. - odpowiedziałam. - Włamywałam się dzisiaj.
- Co? - spytał, zaskoczony. Zaczęłam mu opowiadać całą historię. I tak zaczęliśmy dwugodzinną rozmowę o wszystkim i o niczym. Bardzo dużo mówił o swojej pracy ale tak to już jest, gdy rozmawia się z kimś dla kogo praca to równocześnie pasja. I mimo tego, że starał się mnie nie zanudzić po pewnym czasie miałam dość słuchania o kardiologii. - Dobra.. Mnie już nawet nudzi ten temat. - zaśmiał się, a mi w duchu ulżyło, że nie będę musiała już słuchać o wadach serca.
- To jest bardzo ciekawe. - skłamałam.
- Wiem ale na prawdę nie chcę cie zanudzać. - pokręcił głową. - Wiesz co musimy przełożyć nasze spotkanie z soboty bo wypadł mi dyżur.
- Nie ma sprawy.. - odpowiedziałam szybko. - Spotkamy się w jakimś innym dniu.
- Super. - odparł z szerokim uśmiechem. - No to do zobaczenia. - powiedział i zaczął się zbliżać. O cholera. Czy on chce mnie pocałować?
- Pa. - rzuciłam, całując go w policzek. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam szybkim krokiem w stronę bloku nawet się za siebie nie oglądając.Weszłam cicho do domu, nie chcąc budzić reszty ale ku mojemu zaskoczeniu w kuchni światło nadal było włączone. Rozebrałam się i ruszyłam w tamtym kierunku bo od tej całej rozmowy zaschło mi w gardle. Tak jak się spodziewałam przy stole siedział Zbyszek ze szklanką wody.
- O cześć. - przywitałam się lekko zakłopotana. - Nie możesz spać?
- Nie. - odpowiedział smętnie. - Jak było na spacerze? - spytał, a ja wiedziałam, że dlatego miał tak ponury humor i zrobiło mi się głupio. Chociaż z drugiej strony nie miałam do tego żadnego powodu. Przecież on ma dziewczynę!
- W porządku. - powiedziałam, wzruszając ramionami. Wzięłam sobie szklankę i nalałam do niej wody mineralnej, która leżała na stole. - Paula mówiła, że jutro jedziecie do Kielc.
- Mhm. - przytaknął. - Lubisz go? - spytał, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. O cholera.
- Jest miły, dojrzały.. - odparłam, a on się skrzywił jakby ta odpowiedź nie bardzo mu wystarczała. - Ma pasję, poczucie humoru.. - dodałam, nie wspominając o tym, że nie jest kompletnie w moim typie bo jest nudny jak flaki z olejem.
- Jesteście razem?
- A gdybym z nim była? - spytałam, patrząc na niego uważnie. Nie odpowiadał przez chwilę, a potem głośno westchnął i wstał. Obserwowałam jak wkłada szklankę do zmywarki i staje przede mną.
- To byłby cholernym szczęściarzem. - powiedział, uśmiechając się smutno. - Dobranoc.
Rzucił przez ramię i wyszedł zostawiając mnie samą w kuchni z lekko otwartą buzią. Nie chce być z Sebastianem! Chce być z tobą, durniu!
Gdy obudził mnie budzik miałam wrażenie, że w ogóle nie zmrużyłam oczu. Paula i Zbyszek jeszcze spali. I całe szczęście bo nie chciałam się teraz na niego natknąć musiałam sobie to wszystko poukładać, a to że wyjeżdża na 3 dni do Kielc na mecz jest do tego idealną okazją. W pracy jednak nie miałam na to czasu bo tonęłam w aktach. Mecenas szukał kogoś do pomocy ale chyba nie mógł znaleźć nikogo odpowiedniego. Jakby w Warszawie było mało prawników bez pracy. Nie chciałam się jednak wtrącać i robiłam to co mi kazał bo w końcu za takie pieniądze jakie dostawałam powinnam harować tutaj 12 godzin. W mieszkaniu zastałam pakującą się Paulę. Na początku się przestraszyłam, że dowiedziała się o mnie i Zbyszku, a teraz pakuje moje rzeczy. Okazało się na szczęście, że to jej ubrania bo wyjeżdża na kilka dni do Szczecina, żeby odwiedzić mamę. Byłam na prawdę ciekawa kobiety, która zgodziła się wyjść za ojca Pauli. Może chodziło o pieniądze? Albo jest taka sama jak on. Mniejsza z tym, najważniejsze, że Paula wyjeżdża, a ja będę miała kilka dni tylko dla siebie. I tak się stało. Przez kilka dni gdy tylko wracałam z pracy, wyłączałam telefon oczywiście wcześniej poinformowałam wszystkich, że chce pobyć odrobinę sama bo inaczej od razu by do mnie przybiegli i zakłócili mój odpoczynek. Poukładałam sobie wszystko i miałam ułożony w głowie plan działania. Postanowiłam, że zacznę szukać mieszkania tylko jakoś cholernie trudno mi było się za to wziąć i odkładałam to jak tylko mogłam ale ważne, że już to postanowiłam. Zbyszka miałam zamiar traktować jak kolegę. Będę się do niego odzywać ale bez żadnych nadziei, podtekstów i co najważniejsze bez ZBLIŻANIA SIĘ DO NIEGO. Nie mogłam pozwolić na sytuację w której zostalibyśmy sam na sam bo już zdążyłam się zorientować, że to zawsze się źle kończy. Działamy na siebie jak magnesy. I to wcale nie jest przesada. To tak jakby między nami było jakieś pole magnetyczne, które powodowało, że nas do siebie ciągnie. Przynajmniej z mojej strony to przyciąganie występuje, a biorąc pod uwagę fakt, że on też nie potrafi trzymać rąk przy sobie byłam pewna, że jakieś fale do niego też dochodzą.
Sobotni dzień w pracy to był koszmar. Szef kazał mi zostać dłużej i segregować jakieś dokumenty. Nie planowałam niczego ciekawszego więc nawet się nie odezwałam, gdy mnie o to "prosił". Skończyłam dopiero o 18 i ledwo co widziałam na oczy. Kolejnym plusem wyprowadzki będzie na pewno fakt, że nie będę musiała wspinać się na czwarte piętro po tak męczącym dniu. Po dziesięciominutowym szukaniu kluczy w zbyt dużej torebce w końcu dostałam się do środka. Zaczęłam się rozbierać, marząc wyłącznie o gorącej kąpieli i śnie. Właśnie szłam do łazienki, gdy nagle usłyszałam krzyk.
- Wszystkiego najlepszego!
Przestraszona, aż podskoczyłam na dźwięk krzyku kilkunastu osób. W salonie było pełno ludzi. Kaśka, Wojtek, Tomek, Zbyszek, Kuba, Sebastian (on nie ma dzisiaj dyżuru?), mecenas, moja mama, kilka osób z roku i..
- Dziadek! - pisnęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Boże jak ja się cieszyłam, że on tu jest! U mnie! W moim mieszkaniu!
- Skarbie, wszystkiego najlepszego. - powiedział, całując mnie w policzek i wręczając małą torebkę na prezenty. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc. Zaraz.. O cholera.
- Ja mam dzisiaj urodziny. - odezwałam się cicho.
- Wiedziałem, że zapomniała! - krzyknął Tomek. - Dawaj dwadzieścia złotych. - zwrócił się do Kuby, który z grymasem na twarzy wręczył mu pieniądze. Po chwili byłam otoczona ludźmi, którzy składali mi życzenia i dawali prezenty. Gdy wyszłam z lekkiego szoku i w końcu uwolniłam się od nich wszystkich dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje.
- Chwilunia. - powiedziałam tak, żeby wszyscy mnie słyszeli. - Skoro tak dużo osób było w to zamieszanych to nie mogliście mnie zająć w ciekawszy sposób, niż nadgodziny?
- Wybacz skarbie ale każdy miał przydzielone zadanie i nie starczyło osób do zajęcia ciebie. - Tomek, wzruszył przepraszająco ramionami. W tym samym momencie do pokoju weszła mama z wielkim tortem i zapalonymi świeczkami. Postawiła go przede mną, a wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Nienawidziłam tego momentu bo wszyscy patrzyli na mnie, a ja nie wiedziałam co robić. Czułam, że robię się czerwona jak burak i modliłam się o to, żeby jak najszybciej skończyli. Gdy po trzech bisach (Zabiję Tomka i Zbyszka) w końcu umilkli przyszedł czas na życzenie. Z doświadczenia wiedziałam, że moje życzenia urodzinowe, noworoczne, gwiazdkowe i wszystkie inne się nie spełniają dlatego też postanowiłam w ogóle się nad tym nie zastanawiać ale gdy już pochylałam się na tortem przez głowę przebiegła mi jedna myśl. Chcę być ze Zbyszkiem, pomyślałam i zdmuchnęłam dwie świeczki w kształcie cyfry 24. Może dlatego żadne poprzednie mi się nie spełniło? Trudno o spełnienie nierealnego życzenia. Dopiero teraz rozejrzałam się po salonie i byłam pewna, że to Kaśka odpowiadała za jego dekorację. Było w nim pełno balonów i serpentyn. Nie było w ogóle mebli tylko długi stół wzdłuż dwóch ścian na którym było pełno jedzenia przygotowanego pewnie przez moją mamę. Po przeciwnej stronie stał laptop do którego podłączone były głośniki, a środek salonu był zupełnie pusty i miał chyba robić za parkiet. Pokroiłam tort i wszyscy zasiedliśmy przy stole, oczywiście ja na samym szczycie jako gość honorowy. Zamarłam gdy zobaczyłam na stole alkohol. Rozejrzałam się szybko szukając mamy ale ta była całkowicie pochłonięta rozmową ze Zbyszkiem. To chyba zbyt wielkie kuszenie losu.
- Nie martw się. - szepnął Tomek, który siedział po mojej prawej stronie. - Obiecała, że nawet na niego nie spojrzy. Uwierz mi, że radzi sobie świetnie. Wiem co mówię w końcu z nią mieszkam.
- Tak szczerze to wydaje mi się, że przyjazd tutaj był najlepszym co mogliśmy dla niej zrobić. Widać, że odżyła. Tam wszystko kojarzyło jej się z tatą, a tu może zacząć wszystko od początku. Mówię ci jest coraz lepiej. - odezwał się Kuba, siedzący obok Tomka nachylając się w naszą stronę.
- Mam nadzieję. - mruknęłam nadal zaniepokojona.
- Co to za konspiracje? - spytała roześmiana Kaśka, która siedziała między Wojtkiem, a Michałem i chyba lepiej dogadywała się z tym drugim. Wszyscy popatrzyli na nas, a ja zamarłam z kawałkiem tortu przy ustach.
- Zastanawiamy się czy ktoś jeszcze mógł wpaść na pomysł włamania się do domu swojego chłopaka. - odpowiedział jej Tomek ze złośliwym uśmiechem, a ona spiorunowała go wzrokiem i już otwierała usta z zamiarem ciętej riposty ale ja byłam pierwsza.
- Pyszny ten tort. - powiedziałam.
- To prawda. - zgodził się ze mną mecenas. - Jest pani świetną kucharką. - zwrócił się do mamy, obok której siedział.
- Dziękuję. - odpowiedziała, lekko zarumieniona. Mamo! On ma żonę! Wiedziałam, że mój szef należał do przystojnych mężczyzn ale wolałam żeby mama trzymała się od niego z daleka. Tomek wziął dwa szampany i jednego podał Zbyszkowi. Oczywiście zaczęli nimi trząść i gdy w końcu otworzyli, wszyscy chowali się przed latającymi korkami. Napełnili kieliszki leżące na tacy i rozdali każdemu oczywiście, oprócz mojej mamy.
- Sto lat, sto lat. - zaczął Zbyszek, a reszta do niego dołączyła. Zabiję go. Ponownie stałam cała zarumieniona i czekałam, aż skończą. Na prawdę mogłoby się odbyć bez tego. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby oszczędzili sobie tej śpiewki. Gdy ponownie usiedliśmy Tomek już włączał muzykę i od razu podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.
- Chodź pokażemy im jak się tańczy. - powiedział z szerokim uśmiechem. Wstałam i już po chwili wywijaliśmy razem na parkiecie do piosenki chyba zespołu Enej. Zaraz potem dołączył do nas Zbyszek z moją mamą i Wojtek z Kaśką. Popatrzyłam szybko na stół ale ku mojemu zaskoczeniu nikt nie siedział sam. Do Sebastiana dosiadł się Kuba i o czymś żywo rozmawiali, a Misiek próbował dogadać się z moim dziadkiem, który krzyczał, że przez muzykę nic nie słyszy. Jasne.. Przez muzykę, zaśmiałam się w duchu. Grupka moich znajomych z roku siedziała razem i chyba rozmawiali o Zbyszku bo co chwile, któreś z nich rzucało na niego ukradkowe spojrzenia. W sumie się im nie dziwiłam, szczególnie dziewczynom bo dzisiaj wyglądał mega seksownie. Ubrany był w czarne jeansowe spodnie i białą koszulę z rozpiętymi dwoma górnymi guzikami i podwiniętymi rękawkami, a na nadgarstku miał wielki czarny zegarek, który musiał być cholernie ciężki. Tańczył z moją mamą i z czegoś się śmiali. Chyba się polubili.
- Ty to wymyśliłeś? - spytałam Tomka.
- Niezupełnie. - odpowiedział. - Stwierdziłem, że trzeba coś wymyślić, a to Paula wpadła na pomysł z przyjęciem niespodzianką. Strasznie żałowała, że jej tutaj nie będzie ale wypadło jej coś z rodziną. - wyjaśnił.
- Lubisz ją. - stwierdziłam, mrużąc oczy i wtedy przez głowę przemknęłam mi pewna myśl ale szybko ją od siebie odsunęłam.
- Jest fajna. - wzruszył ramionami, nie patrząc mi w oczy. - Sebastian to na prawdę świetny facet. Pomagał mi dzisiaj wynosić meble z salonu. Lubi cię.
- Też go lubię. - odpowiedziałam.
- Jako kolegę, czy jak kogoś z kim mogłabyś być? - spytał, unosząc brwi.
- Jest miły. - westchnęłam. - Jest ambitny, ma poczucie humoru ale.. - urwałam, nie wiedząc jak to powiedzieć.
- Ale jest zbyt porządny?
- Nie o to chodzi. - odparłam oburzona. - Po prostu nie zaiskrzyło chyba.
- Nie skreślaj go tak od razu. - powiedział, gdy piosenka się skończyła. Wróciliśmy do stołu, gdzie Tomek zaczął rozlewać wszystkim alkohol włącznie z moim młodym.
- Kuba! - krzyknęłyśmy obie z mamą, robiąc taką samą minę. Reszta widząc to wybuchnęła głośnym śmiechem. Po chwili jednak stwierdziłyśmy, że w sumie nic się nie stanie jeśli troszkę się napije. Impreza powoli się rozkręcała. Dwie kolejne piosenki tańczyłam z Kubą, który opowiadał mi o nowej szkole, a potem znalazłam się w ramionach Sebastiana.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - powiedział, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - Słyszałam, że pomagałeś wynosić meble..
- O tak. - przytaknął. - Pracowaliśmy od rana, gdy tylko wyszłaś do pracy.
- A co z twoim dyżurem?
- Kłamałem, przepraszam.. - westchnął, udając skruszonego. - Tomek zadzwonił do mnie tego samego dnia tylko wcześniej i powiedział co planują. Przy okazji mnie zaprosił. Mam nadzieję, że się nie gniewasz..
- No co ty.. - przewróciłam oczami. O co miałabym się niby gniewać? Rozejrzałam się ponownie, nie wiedząc co powiedzieć. Obok nas Kaśka tańczyła z Miśkiem i wyglądała na dużo szczęśliwszą, niż podczas tańca z Wojtkiem. Będę musiała z nią porozmawiać. Mecenas rozmawiał przy stole z moją mamą, a ludzie z roku dopadli Zbyszka. Gdy tylko piosenka się skończyła ruszyłam na poszukiwanie reszty i oczywiście znalazłam ich w kuchni. Kuba i Tomek siedzieli z dziadkiem rozmawiając o Warszawie.
- Za duży tu ruch! - narzekał mój dziadek. - O Lenka.
- Nie podoba ci się Warszawa? - spytałam, siadając obok niego.
- Za tłoczno tu. - mruknął. - Nie wierzę, że masz już 24 lata! Jeszcze nie tak dawno nosiłem cię na rękach. - pokręcił głową.
- Oj teraz proszę nawet nie próbować w trosce o kręgosłup. - zaśmiał się Tomek, a ja go walnęłam.
- Cieszę się, że przyjechałeś. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko. - Tak właściwie to jak się tutaj znalazłeś? - spytałam, marszcząc brwi. Jakoś trudno było mi sobie wyobrazić dziadka jadącego tak wiele kilometrów autobusem.
- Twój przyjaciel przyjechał po mnie dzisiaj razem z Kubą. - odpowiedział, a ja od razu przestałam się złościć na Tomka.
- Dziękuję. - zwróciłam się do niego.
- Ale to nie ja.. - pokręcił głową. - Zbyszek wpadł na pomysł, żeby przywieźć twojego dziadka. Wiedział, że się ucieszysz. - wyjaśnił, a ja zaniemówiłam.
- Pojechaliśmy dzisiaj po niego rano, a dziadek opowiedział Zbyszkowi kilka ciekawych historii, więc jak się będzie z ciebie śmiał to już wiesz dlaczego. - odezwał się Kuba.
- Dziadku! - krzyknęłam oburzona. - Co mu naopowiadałeś?
- Nic takiego. - wzruszył ramionami, rozbawiony. - Kilka historii z czasów gdy byłaś mała.
- Takich jak ta ze Skarpetką?
- Gorszych. - zaśmiał się Kuba i wyszedł z kuchni, a zaraz za nim Tomek. Popatrzyłam ponownie na dziadka, który uśmiechał się do mnie szeroko.
- Chyba mnie ktoś woła. - powiedział, wstając. Zaczęłam się śmiać. Był niemożliwy.
Po tym jak w łazience się trochę ogarnęłam bo w końcu byłam po 10 godzinach pracy wróciłam do salonu gdzie impreza trwała w najlepsze. Ktoś włączył typowe piosenki disco polo i teraz większość gości znajdowała się na parkiecie. Nawet mój dziadek wywijał z Kaśką. Dziadek był po prostu niesamowity. Jak w tym wieku można, aż tak dobrze funkcjonować? Usiadłam obok ludzi z roku, którzy byli przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. Jak przystało na prawników rozmawialiśmy o nauce dopóki jeden z moich kolegów nie poprosił mnie do tańca. Gdy wróciłam na swoje miejsce dorwał mnie Tomek, który był duszą imprezy i rozlewał alkohol. Wypiłam z nim dwie kolejki, a potem poszliśmy tańczyć.
- Co to za blondynka? - spytał, wskazując lekko głową w stronę stołu.
- Ola, moja koleżanka z roku. - odpowiedziałam.
- Jest wolna?
- Nie spotyka się z nikim. - odparłam, a on uśmiechnął się zadowolony. - Tomek to na prawdę fajna dziewczyna, a nie laska na jedną noc.
- A kto powiedział, że ja chce z nią spać? - spytał oburzony. - Po prostu się z nią zapoznam, a to co się stanie później to jedna wielka niewiadoma. - dodał z szerokim uśmiechem i ruszył w jej kierunku bo piosenka właśnie się skończyła. Patrzyłam jak się do niej dosiada i proponuje napełnienie kieliszka.
- Zatańczysz ze mną zanim znów ktoś cię porwie? - usłyszałam za sobą głos Zbyszka i gdy tylko się odwróciłam spotkałam się z jego zielonymi tęczówkami.
- Pewnie. - opowiedziałam z lekkim uśmiechem. Z głośników właśnie zaczęła lecieć jakaś szybka biesiada. - Kto zajmował się playlistą?
- Tomek. - zaśmiał się i zaczęliśmy tańczyć równie szybko w rytm muzyki. Gdy dobiegła końca nieźle kręciło mi się w głowie. Zbyszek wyobracał mnie we wszystkie strony i siebie przy okazji też tylko o połowę mniej. - Tak szybko cię nie puszczę. - powiedział, nadal trzymając mnie w ramionach. Kolejna piosenka była znacznie wolniejsza i mogliśmy złapać trochę oddechu.
- Dziękuję. - odezwałam się uśmiechając nieśmiało.
- Za co?
- Za to, że przywiozłeś tutaj dziadka. - wyjaśniłam.
- Oh, nie ma sprawy. - wzruszył ramionami.
- Podobno ci coś o mnie opowiadał... - zaczęłam, a on się zaśmiał.
- Nie powiem ci nic, a nic. - pokręcił głową, a ja zrobiłam naburmuszoną minę. - Byłaś na prawdę uroczym i zabawnym dzieckiem. - stwierdził z szerokim uśmiechem.
- Wiem. - powiedziałam, a on się lekko zaśmiał.
- I nawet jedynka ci odrosła. - dodał, a ja zamarłam.
- Powiedział ci o tym jak wybiłam sobie zęba?! - spytałam przerażona, a on jedynie skinął głową rozbawiony.
- Chyba jednak nie chce wiedzieć co jeszcze ci opowiadał. - westchnęłam, kręcąc głową. - Moja mama cię polubiła.
- Wiem. - odparł, a ja się zaśmiałam. - Też ją polubiłem. Z nikim mi się tak dobrze nie tańczy jak z nią. Taniec to chyba wasz rodzinny talent. - powiedział, wskazując głową na coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam dziadka tańczącego z moją mamą.
- Zdecydowanie. - zaśmiałam się.
Piosenka dobiegła końca, a my wróciliśmy do stołu. Impreza była na prawdę świetna i chyba wszyscy dobrze się bawili. Na pewno wszyscy się zintegrowali bo około północy spotkałam w kuchni moich znajomych z roku rozmawiających z dziadkiem o czasach komunizmu. To nic, że wszyscy byli pijani, a mojemu dziadkowi chyba lata się pomyliły bo to raczej niemożliwe, żeby Józef Piłsudski brał udział w obradach Okrągłego Stołu. Sebastiana w pewnym momencie dopadła moja mama, która chciała zrobić na nim dobre wrażenie i z zainteresowaniem słuchała, gdy szczegółowo relacjonował jej kolejne fazy przeszczepu serca. Tomek, Wojtek, Misiek i mój młody poważnie uszkodzili mi bębenki, gdy wpadli na genialny pomysł zabawy w karaoke. Szkoda tylko że brali w niej udział tylko oni i śpiewali wszyscy jednocześnie coś o witaminach i polskich dziewczynach. W pewnym momencie usiedliśmy ze Zbyszkiem jako jedyne trzeźwe osoby w tym pomieszczeniu, oczywiście z wyjątkiem mamy i postanowiliśmy się napić razem. Wszyscy zajęli się rozmową, za to my wytańczyliśmy się za wszystkie czasy i w końcu stwierdził, że tańczę lepiej, niż moja mama. Ludzie zaczęli rozchodzić się około 3. Próbowałam przekonać mamę, żeby dziadek został u mnie ale w sumie pokój Pauli był zawalony meblami z salonu i nawet nie miałby gdzie spać. Swoją drogą dziadek był w takim stanie, że chyba było mu to obojętne gdzie się położy. Współczułam mamie, że musi zajmować się trzema pijanymi mężczyznami ale na szczęście każdy z nich był na tyle zmęczony, że nawet się nie odzywali. Ludzie z uczelni okrzyknęli tę imprezę "najlepszą domówką roku". Kaśka wyszła z mieszkania boso, a kochany Wojtek niósł za nią jej buty i torebkę, choć on był w jeszcze gorszym stanie, niż ona. Mecenas stwierdził, że w poniedziałek nie otwieramy kancelarii i z okazji urodzin mam wolne. Wiedziałam, że jego żona jest dość nerwową kobietą więc nawet nie chciałam myśleć o awanturze, którą mu urządzi. Misiek wyszedł razem z nimi zapominając o Zbyszku. O cholera. Zamknęłam za nimi drzwi i zdałam sobie sprawę z tego, że w mieszkaniu zostałam sama ze Zbyszkiem. A miałam do tego nie dopuścić.
~*~
Rozdział z lekkim opóźnieniem ale za to długi i raczej pogodny :) Wydaje mi się, że Lena powinna przestać planować haha :)
Kolejny około czwartku :)
Zajrzyjcie do zakładki "Bohaterowie" :)
Oglądałyście mecz Polska - Iran? Emocje niesamowite i pierwszy raz słyszałam, żeby moja mama w ciągu trzech godzin wyrzuciła z siebie tyle przekleństw haha :) Dzisiaj trzymamy kciuki jeszcze mocniej w meczu z Francją!
Miłego tygodnia!
Bardzo ale to bardzo proszę o komentarze :)
Rozdział meega długi, a to cieszy. Biedną Lenę zawalili pracą, ale ważne, że impreza była przednia. W poniedziałek se odpocznie :) Seba to chyba lekki nudziarz :/ I na końcu Lena została sam na sam z Bartmanem!
OdpowiedzUsuńA no mecz niesamowity. Myślałam, że kilka razy zejdę na zawał. Biedny Winiar :( Mój tata chyba wyrzucił tyle przekleństw co Twoja mama :) Krzyczał, darł się, wyzywał wszystkich. Moja mama położyła się spać jak było 2:0 dla nas, a obudziła się jak wygrali 3:2 i powiedziała, że dobrze, że tego nie oglądała.
Ja teraz jak komentuję to już wiem, że awansowaliśmy, bo Argentyna wygrała! :D Walec jedzie dalej !
Chyba się nie oprze Zibiemu ? :D fajny rozdział. Ps. Mam to samo, podczas meczu mój tata staje się ekspertem od każdego zagrania. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam tylko tyle to powiedzenia: świetny rozdział;DDD i wracam do meczu z Francją;D do następnego;)
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział! :D ciekawe co wyniknie z tego że Lena zostanie sama ze Zbyszkiem :P czekam na następny. ;*
OdpowiedzUsuńCzyżby Tomkowi podobała się Paula? To dlatego nie odpowiedział Lenie na pytanie patrząc w oczy? :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam Sebastiana ale jeżeli ma Lenę to chcę aby sprawy między nią a Zibim wróciły do normy :D
No i czy tylko ja węszę tu jakiś romansik między Kubim i Kaśką?
A co do meczy to awwwww <33
A pomyśleć, że emocji jeszcze będziemy mieć pod dostatkiem. Mecz z Iranem i nawet z Francją(mimo, że wiedziałam o awansie) oglądałam z lekkim stanem przedzawałowym :D
A co wgl sądzisz o losowaniu grup? Jak dla mnie to dobrze się stało, że spotykamy się teraz z Rosją i Brazylią, zwłaszcza, że lekko ucierpieli(z reszta tak jak my) pod wpływem kontuzji.
Pozdrawiam Kasia :)
No cóż nie mogliśmy trafić gorzej i chyba tego najbardziej się bałam. Może to dobrze ale co będzie jeśli odpadniemy na tym etapie?
UsuńPo tym co powiedział Spiridonov, nazywając na "peszkami" cokolwiek to znaczy chyba zedrę gardło na meczu z Rosją. A o kontuzjach nie słyszałam ale to może nam pomóc :)
Peszki to popularne w Rosji określenie Polaków. Według nich nasz język jest świszczący i słychać tylko sz i cz. Nie muszę chyba dodawać, że określenie posiada wydźwięk negatywny :)
Usuńtakie rozdziały to ja mogę czytać codziennie <3 hmm..coś mi się wydaję, że plan Leny nie wypali.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, do następnego :))
Natknęłam się na Twoje opowiadanie zupełnie przypadkiem i muszę Ci powiedzieć, że jest świetne. Piszesz bardzo dojrzale, sceny erotyczne są prawie majstersztykiem :) Bardzo mi się podoba, ponieważ odróżnia się od innych opowiadań formą, językiem i bogactwem słownictwa :) Pozdrawia tegoroczna maturzystka ( 95% z rozszerzonego polskiego, więc wiem co piszę o Tobie ) :)
OdpowiedzUsuńw koncu sie doczekalam xd świetny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuń