Staliśmy przez chwile patrząc na siebie w milczeniu. On widocznie też mnie poznał bo na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ja w przeciwieństwie do niego miałam na twarzy grymas.
- Ty musisz być Lena. - powiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej. Dopiero teraz zauważyłam, że w rękach trzyma trzy małe bukieciki kwiatków. - Jestem Grzesiek, terapeuta twojej mamy. Zaprosiła mnie na obiad. - przedstawił się, a ja otworzyłam lekko buzię. Nie sądziłam, że mężczyzna, którego tak wychwalała jest taki młody. - To dla ciebie. - wyciągnął rękę z jednym bukiecikiem w moim kierunku.
- Dziękuję. Proszę.. - odpowiedziałam, zapraszając go do środka.
- Grzesiek! - krzyknęła moja mama cała w skowronkach. Zmarszczyłam brwi widząc jej reakcję. Oni chyba nie.. O Boże.
- Pani Stankiewicz.. - przywitał się, całując jej rękę i wręczając drugi bukiecik. Uff.. Gdyby sprawdziły się moje obawy z całą pewnością nie zwracałby się do niej per pani.
- Mówiłam ci, żebyś mówił mi po imieniu. - upomniała go, kręcąc głową. - Poznałeś już moją córkę Lenę? - spytała, gdy nadal staliśmy na przedpokoju. Pozostali obserwowali nas zza stołu.
- Miałem już tę przyjemność. - powiedział, uśmiechając się do mnie. Zmusiłam swoje usta, żeby wykrzywiły się w coś na kształt uśmiechu i wróciłam do salonu. Wyglądało na to, że ten obiad stanie się prawdziwą katorgą. Moja mama zapoznała go z całą czwórką. Paula oczywiście dostała trzeci bukiecik więc mama musiała mu powiedzieć kto będzie na obiedzie.
- Podać ci pierwsze danie? - zwróciła się ponownie do niego, gdy usiedliśmy przy stole.
- Nie, dziękuję nie przepadam za zupami. Tak właściwie to przepraszam za spóźnienie ale pacjent chciał ze mną porozmawiać i trochę się przedłużyło. - usprawiedliwił się.
- Przyjmujesz pacjentów w niedziele? - zdziwił się Kuba.
- Jeśli tego potrzebują. - odpowiedział, a ja przewróciłam oczami. Dlaczego on mnie tak irytował? Możliwe, że to ze względu na Zbyszka denerwował mnie każdy mężczyzna w tym pomieszczeniu. Chwila. A który dzisiaj jest? Uh, nie tylko ze względu na Zbyszka. Jutro zaczynała mi się kobieca męczarnia. Zachciało mi się śmiać. To dlatego Tomek się do mnie nie odzywał. Dobrze wiedział, że jestem tykającą bombą wybuchową.
- A wiesz Lena, że Grzesiek też kiedyś studiował prawo? - zagadnęła moja mama, gdy przyniosła ostatnie dwa talerze i zajęła miejsce na szczycie stołu.
- Dlaczego przerwałeś? - spytałam, udając zainteresowaną.
- To było marzenie moich rodziców.. Dopiero na trzecim roku zdałem sobie sprawę, że wolę pomagać ludziom.. - wzruszył ramionami, uśmiechając się nieśmiało.
- Jako prawnik też pomagałbyś ludziom. - powiedziałam, patrząc na niego.
- Pomaganie ludziom jako terapeuta to zupełnie inny rodzaj pomocy. Jako prawnik pomagasz ludziom się bronić, żeby dostali mniejszy wyrok lub żeby w ogóle go nie dostali bo zrobili coś niezgodnego z prawem...
- Nie zawsze. - przerwałam mu.
- W większości przypadków bo z tego co wiem chcesz zajmować się właśnie tego typu sprawami, a nie rozwodami, adopcjami i tym podobnymi sprawami. A nawet jeśli pomagasz ludziom się rozwieść traktujesz ich jak klienta, który ci płaci, a ty..
- O tak.. - ponownie mu przerwałam jeszcze bardziej oburzona. - Bo ty jesteś miłosiernym terapeutą, który pomaga ludziom za darmo. Akurat to ja ci płacę i wiem, że wcale mało sobie nie liczysz.. - warknęłam, patrząc na niego wyzywająco.
- Z czegoś muszę żyć. - uśmiechnął się, a ja czułam, że zaraz zacznę kipieć ze złości. - Chodzi mi o to, że do każdej sprawy adwokat podchodzi rutynowo. Zbierasz dokumenty, idziesz na rozprawę, na której przedstawiasz argumenty i modlisz się, żeby sędzia rozpatrzył wszystko na twoją korzyść. Terapeuta podchodzi do każdej sprawy indywidualnie. Każdy jest inny i na pewno ich relacje są bliższe, niż prawnika i klienta dlatego masz poczucie, że robisz coś dla kogoś, a nie dla kasy za następną rozprawę. - dokończył, w ogóle nieświadomy, że pogrąża się w moich oczach jeszcze bardziej.
- Nie każdy prawnik pomaga ludziom dla kasy! Nie sądzę, żebym domagała się pieniędzy na przykład od staruszka, którego chcą wywalić z mieszkania.. - warknęłam, podniesionym głosem.
- Nie rozmawiajmy o pracy. - wtrąciła się mama, która na pewno nie spodziewała się, że swoim pytaniem wywoła, aż taką burzę. - Paula, Tomek.. Jak bawiliście się na bankiecie? - spytała, chcąc wejść na jakiś neutralny temat. Najlepiej taki w którym ja nie będę mogła się udzielać.
- Było świetnie. - odpowiedziała jej Paula. - Na początku było trochę sztywno ale z Tomkiem nie można się nudzić. Szkoda, że nie było tam Leny i Zbyszka.. Wtedy byłoby jeszcze fajniej. - dodała.
- A właśnie... Oglądałam wczoraj twój mecz Zbyszku.. - zwróciła się tym razem do siatkarza. - Na prawdę masz talent.
- Dziękuję. Interesuje się pani siatkówką? - spytał, a ja zaczęłam dzióbać widelcem mięso. Co za bezsensowna i sztuczna rozmowa. Zerknęłam kątem oka na Zbyszka, który gawędził z moją mamą jakby byli starymi znajomymi. Czy to możliwe, żeby był, aż tak podły? Niemożliwe. Okłamał Igłę, żeby dał mu spokój. Tylko dlaczego ton jego głosu brzmiał tak jakby był święcie przekonany, że to co mówi to prawda? Poza tym nie musiał się wcale, aż tak z tym rozwodzić mógł wyjść z kuchni lub po prostu powiedzieć, że nie jest mną zainteresowany. To co mówił o Pauli.. "Po prostu ładna Lena". No tak.. Jestem po prostu ładna i dlatego ze mną sypiał. Nie było Pauli, a ładna Lena sama była chętna i skorzystał z okazji. Przecież nigdy nie powiedział mi nawet, że mnie lubi.. To dlatego tak późno powiedział mi o ojcu Pauli. Miał dużo czasu, żeby wymyślić tak genialne wytłumaczenie bo przecież nie mogłam o to nikogo spytać. Może nawet wymyślił to wtedy w gabinecie. Boże! Jaka ja byłam głupia!
- Lena - usłyszałam zaniepokojony głos mamy i popatrzyłam na nią lekko zdezorientowana. - Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada.
- Zapomniałaś jakiejś formułki na jutrzejszy egzamin? - zaśmiał się Kuba, a ja obrzuciłam go tak jadowitym spojrzeniem, że śmiech uwiązł mu w gardle. Syknął z bólu zaraz po odgłosie kopnięcia pod stołem.
- Lena! - krzyknęła mama, piorunując mnie wzrokiem.
- Co? - spytałam, rozkładając ręce. - Przecież nic nie zrobiłam.. - powiedziałam oburzona.
- To ja.. - Tomek uniósł ręce. - Przez przypadek, przepraszam. - zwrócił się do Kuby, a ja miałam ochotę uśmiechnąć się do niego z wdzięcznością. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Mama jedynie głośno westchnęła i wstała, zabierając swój talerz.
- Lena pomożesz mi? - popatrzyła na mnie tak jak wtedy gdy chciała, żebym jej pytanie rozumiała jako rozkaz.
- Pewnie. - mruknęłam, wstając i zbierając talerze. Idealna Paula również zaoferowała swoją pomoc ale mama chyba dostałaby zawału gdyby gość sprzątał naczynia. Poza tym wiedziałam, że gdy tylko przekroczę próg kuchni zaraz mi się oberwie. I nie myliłam się.
- Możesz powiedzieć mi co się z tobą dzieje? - syknęła, gdy tylko odstawiła talerze. - Nie sądzę, żeby chodziło o egzamin.
- Nic się nie dzieję. - odpowiedziałam jej szeptem, nie patrząc w oczy.
- Możesz mnie nie okłamywać? Wiesz, że tego nie toleruję!
- Szkoda tylko, że nie tolerujesz kłamstw innych, a ze swoimi nie masz problemu! - warknęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Chyba przegięłam.. Po tym jak mama głośno wciągnęła powietrze i poczerwieniała miałam pewność. - Przepraszam. - westchnęłam. - Mam teraz kompletny mętlik w głowie, a poza tym jestem przed miesiączką. Wiesz jaka wtedy potrafię być nieznośna..
- Nie gniewam się, skarbie. - powiedziała, przytulając mnie. - Chciałam, żeby było miło.
- Wiem. Postaram się. - obiecałam. - Co jest na deser?
- Czekoladowe naleśniki z lodami. - odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Moje ulubione. Wróciłyśmy do salonu kładąc przed każdym talerz. - Ulubiony deser Leny. Mam nadzieję, że będzie wam smakował.
- Teraz wiem po kim Lena odziedziczyła talent do gotowania. - odezwał się Zbyszek.
- Do Leny jeszcze mi daleko. - zaśmiała się mama.
- Nie przesadzaj. Gotujesz o niebo lepiej.. - uśmiechnęłam się do niej. Popatrzyłam na Grześka z zamiarem przeproszenia go za to, że się uniosłam ale z trudem przychodziło mi przepraszanie, gdy wiedziałam, że nie mam za co przepraszać. Zamiast tego zajęłam się jedzeniem. Nie tylko dlatego, że nie chciałam okazać się złą córką, znowu.. Ale też dlatego, że gdy byłam przybita pochłaniałam słodycze w zdecydowanie zbyt dużej ilości. Pewnie dlatego z każdej depresji wychodziłam cięższa o jakieś dwa kilo.
- Jak się pani mieszka w Warszawie? - spytała Paula. - Pamiętam, że mi było bardzo trudno przystosować się do życia tutaj.
- Myślałam, że będzie gorzej ale dzięki Kubie, Lenie, Tomkowi, a teraz jeszcze Grześkowi jest na prawdę dobrze. Co prawda gubię się jeszcze w tych tramwajach i zawsze wysiądę na innym przystanku, niż powinnam ale myślę, że wkrótce to ogarnę. - odpowiedziała. Zaczęły rozmowę o Warszawie do której po chwili włączyła się reszta i teraz wszyscy dyskutowali o tym czy życie w stolicy jest łatwe. Za jakie grzechy ja muszę tutaj siedzieć? Jeść skończyłam już dawno i jedyne na co miałam w tej chwili ochotę to dokładka. Nie chciałam im przerywać, a przez samo podniesienie się z miejsca zwróciłabym na siebie uwagę. Siedziałam więc jak na skazaniu przysłuchując się tej nudnej rozmowie. W końcu Tomek wpadł na pomysł, żebyśmy wybrali się do kina. Wszyscy się zgodzili, więc ja nie miałam wyjścia bo przecież nie wypadało odmówić i zostawić Paulę i Zbyszka samych z moją rodziną. Wybraliśmy Atrium Promenadę bo z mieszkania Tomka do niej było kilkanaście minut pieszo. Tomek jeszcze w domu przez internet szybko zarezerwował bilety i mieliśmy godzinę do rozpoczęcia seansu. W drodze do galerii szłam razem z Tomkiem na końcu.
- Rozmawiałaś z Kaśką?
- Nie. Wyszła zanim się obudziłam. - odpowiedziałam.
- Myślisz, że Wojtek na prawdę ją zdradził?
- No co ty.. - westchnęłam. - Wiesz dobrze jaka jest Kaśka.. I dobrze wiesz jaki jest Wojtek. W życiu by jej nie zdradził.
- Musimy z nią porozmawiać. - powiedział. - U ciebie wszystko w porządku?
- Mhm. - mruknęłam szybko. - A co u ciebie? Jak się wczoraj bawiłeś?
- Wiesz na takich bankietach trudno mówić o zabawie. Wszyscy chodzą jakby połknęli kije od szczotki ale było całkiem znośnie, chyba tylko dzięki Pauli. - odpowiedział, a ja mimowolnie przewróciłam oczami. Znów ta zabawna, miła, pełna życia Paula. Dotarliśmy do galerii i właśnie przechodziliśmy obok sklepu z bielizną, gdy nagle moja współlokatorka się zatrzymała.
- Przypomniałam sobie, że muszę coś kupić. Lena skoczysz ze mną? - spytała. Nie! Nie! Nie!
- Pewnie. - wzruszyłam ramionami.
- Idźcie po bilety. Zaraz do was dołączymy. - zwróciła się do reszty, która bez słowa na to przystała i wróciła do rozmowy. - Musisz mi pomóc. - powiedziała, wciągając mnie do sklepu, który jak udało mi się przeczytać nosił nazwę "Triumph" i był jednym z największych sklepów z bielizną jakie do tej pory widziałam. - Potrzebuję czegoś seksownego. - mruknęłam jakby do siebie, rozglądając się. - Słuchaj.. Trochę głupio mi o tym mówić ale między mną i Zbyszkiem.. Układa się ogólnie cudownie ale.. - urwała, zakłopotana.
- Ale? - spytałam, marszcząc brwi.
- Ale w łóżku jest.. No nie wiem.. Coś się wypaliło.. Mam wrażenie, że już go nie pociągam. Rozumiesz? - westchnęła. Nie rozumiałam. No bo czy to w ogóle możliwe, żeby jakiegoś mężczyzny nie pociągała? Tym bardziej zakochanego w niej mężczyzny?
- Jestem pewna, że tylko ci się wydaje. - odpowiedziałam.
- Nigdy dotąd nie odmawiał mi seksu, a teraz.. - szepnęła, żeby inne kobiety wokół nas jej nie słyszały. - A teraz wykręca się, że jest zmęczony, że jutro, że nie ma siły..
- Może na prawdę jest zmęczony? W końcu to sportowiec..
- Nie znasz Zbyszka.. On.. - odchrząknęła, zarumieniona. - .. jest wytrzymały.. - dopowiedziała, uciekając wzrokiem. - W każdym bądź razie.. - powiedziała już głośniej. - Muszę znaleźć coś seksownego.
Zaczęłyśmy krążyć po sklepie, szukając gorsetu bo podobno Zbyszka to bardzo kręci. Cóż, wiedziałam to z doświadczenia. O, ironio. Pomagać kobiecie mężczyzny w którym jestem zakochana kupować seksowny strój na upojną noc z nim. Chyba tylko ja mogłam wpakować się w takie coś. Żeby się od niej trochę oderwać udałam, że szukam czegoś dla siebie i o dziwo znalazłam. Czerwony, koronkowy komplet, który od razu rzucił mi się w oczach leżał idealnie. Paula wybrała czarny gorset podobny do mojego. Byłam okropna ale z satysfakcją stwierdziłam, że ja wyglądałam w nim seksowniej ze względu na większe piersi. Dołączyliśmy do reszty gdy już wchodzili do sali kinowej. Oczywiście narobiliśmy dużego zamieszania bo każdy szukał swojego miejsca, chociaż i tak mieliśmy wszystkie obok siebie. W końcu udało mi się przecisnąć do siedzenia z numerem 9. Jak na złość siedziałam między Zbyszkiem, a Grześkiem. Cudownie. Zaczęłam jeść popcorn zanim zaczęły się reklamy. Musiałam się po prostu czymś zająć.
- Przepraszam. - szepnęłam w końcu, zwracając się do Grześka. - Nie za to co powiedziałam bo nadal uważam, że to ja miałam rację ale za to, że się uniosłam.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział mi z tym swoim specyficznym uśmiechem. - Gdy wyszłaś z mamą do kuchni Tomek powiedział nam, że zawsze jesteś podenerwowana, gdy mają zacząć ci się te dni.. - dodał, a ja zamarłam. Słyszałam, że Zbyszek śmieje się cicho. Popatrzyłam na niego szybko, a on przestał się nawet uśmiechać. Zabiję Tomka. Zrobiło mi się gorąco i byłam pewna, że moja twarz jest czerwona jak cegła ale na całe szczęście właśnie światło zgasło, a na ekranie pojawiły się reklamy. Po chwili usłyszałam, że ktoś za mną właśnie otwiera paczkę chipsów, a potem chrupie nimi tak, że ciśnienie od razu mi się podniosło. Czekałam, aż skończy ale widocznie kupił jakąś wielką paczkę bo jadł i jadł. Rozejrzałam się ale każdy skupiony był na filmie więc nie zareagowałam. Nie chciałam znów zachowywać się jak kretynka. Rozsiadłam się wygodnie i jak na złość położyłam rękę na ręce Zbyszka, który zajmował całe oparcie. Cofnęłam ją szybko i wsadziłam pod nogi. Nie chciałam tego powtórzyć więc do końca filmu siedziałam z ręką pod nogą.
Do domu wróciliśmy jakieś 3 godziny potem i było już dobrze po 21. Otworzyłam jeszcze książki, żeby powtórzyć cały materiał ale im więcej czytałam tym miałam wrażenie, że mniej umiem. Zrezygnowana i prawie pogodzona z myślą, że obleję położyłam się spać.
Nie mogłam spać dlatego obudziłam się już o 5. Leżałam bez ruchu ze wzrokiem wbitym w sufit. Pierwszy raz szłam na jakikolwiek egzamin tak nieprzygotowana. Dlaczego nie siedziałam w domu i się nie uczyłam? Dlaczego odpuściłam sobie ten weekend? W sumie uczyłam się cały tydzień ale przecież to i tak za mało. Wstałam godzinę później kompletnie załamana. Ubrałam białą koszulę z rękawkami 3/4 i czarną rozkloszowaną spódnicę przed kolano. Związałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Zjadłam śniadanie i właśnie czytałam notatki, popijając kawę, gdy do kuchni wszedł zaspany Zbyszek. Oczywiście w samych bokserkach. Zerknęłam na niego jedynie odruchowo i po chwili znów skupiłam się na notatkach. Nie sądziłam, że przyjdzie taki czas, gdy nie będę chciała nawet na niego patrzeć.
- Dzień dobry. - przywitał się siadając na przeciwko. - Założę się, że nie śpisz od kilku godzin.
- Bez przesady. - mruknęłam, nie patrząc na niego.
- Zobaczysz, że będzie dobrze. O której masz ten egzamin?
- O dziesiątej. Przepraszam ale chciałabym dokończyć te notatki. - powiedziałam tak lodowatym głosem, że aż sama byłam tym zdumiona.
- Lena czy coś się stało? - spytał, a ja zacisnęłam usta w wąską linie i w końcu na niego popatrzyłam.
- Próbuję się skupić. - warknęłam, wstając. - Ale widocznie tutaj to nie jest możliwe. - dodałam, wychodząc. Zebrałam wszystkie rzeczy i wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Dziecinnie? Trudno.
Wróciłam do domu o 17. Nie odbierałam telefonów bo wiedziałam, że każdy dzwoni po to, aby zapytać jak mi poszło. Sama nie mogłam w to uwierzyć i jedynie czekałam na telefon z uczelni z informacją, że zaszła jakaś pomyłka ale nikt nie dzwonił więc chyba to była prawda. Weszłam do domu i od razu usłyszałam głos Tomka.
- Wiecie co będzie jeśli dostanie 3? - spytał. Stanęłam w przedpokoju ciekawa tego co usłyszę.
- Nie zdziwiłbym się gdyby rzuciła studia, twierdząc, że się do tego nie nadaje. - zaśmiał się Kuba.
- No już bez przesady.. - upomniała go mama. Dziękuję, mamo. - Lena jest ambitna ale nawet ona rozumie, że od czasu do czasu można dostać niższą ocenę.
- A pamiętasz jak w trzeciej klasie liceum dostała czwórkę ze sprawdzianu z którego cała klasa dostała jedynki, a ona była tym faktem tak załamana, że nie odzywała się do nikogo przez dwa dni? - przypomniał jej. Przewróciłam oczami bo poświęciłam nauce na ten sprawdzian tyle czasu, że na prawdę ta czwórka była dla mnie wtedy życiową porażką. Dobra. Nasłuchałam się wystarczająco. Weszłam do kuchni, a wszyscy zamilkli. Tak jak się spodziewałam była tutaj cała moja rodzina wraz z Tomkiem, Paulą i Zbyszkiem.
- Jesteś. - westchnęła mama. - I jak? Czwórka? - spytała z nadzieją w głosie, a ja pokręciłam przecząco głową z neutralnym wyrazem twarzy.
- Trójka? - odezwał się Tomek z lekkim grymasem. Wiedział, że w tym wypadku będzie musiał słuchać moich żali przez następnych kilka dni. Pokręciłam przecząco głową i westchnęłam, a oni zamarli.
- Kochanie nic się nie stało. - moja mama podeszła do mnie i mnie przytuliła. - Zdasz w drugim terminie. - dodała, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę.
- Zdałam na piątkę.. - powiedziałam, rozkładając ręce z wielkim uśmiechem na twarzy. - Przepraszam, że nie odbierałam ale sama nie mogłam w to uwierzyć.
- Wiedziałem! - krzyknął Kuba. - Takie zamieszanie, a ona zdała na 5.. - uniósł ręce.
- Gratuluję! - powiedzieli wszyscy jednocześnie z szerokimi uśmiechami, a zaraz potem zaczęliśmy się śmiać. Tylko Zbyszek uśmiechał się niepewnie.
- Dziękuję. - westchnęłam z ulgą. - Obiecuję, a wy jesteście świadkami, że nigdy w życiu nie narobię sobie takich zaległości. Jeszcze w życiu tak się nie stresowałam jak dziś..
- Ale widzisz kujonku nawet z zaległościami i tak jesteś najlepsza. - powiedział Kuba. - Skoro już wiem, że nie rzucisz studiów i nie wpadniesz w depresję to wychodzę. Umówiłem się..
- Z dziewczyną? - spytałam, szczerząc się do niego.
- Porozmawiamy o takich rzeczach, gdy znajdziesz mi kandydata na szwagra. - odpowiedział i zaczął zakładać buty.
- Znajdę, spokojnie. - pokazałam mu język.
- A myślałam, że coś będzie między tobą i Grześkiem. Nie spodziewałam się, że pokłócicie się jeszcze zanim się dobrze poznacie.. - westchnęła mama. Pewnie całą noc ubolewała nad stratą takiego zięcia. Weszła na przedpokój za Kubą i też zaczęła zakładać szpilki.
- Jeśli będziesz jej szukać faceta to nie szukaj wśród tych porządnych.. Ona takich nie lubi. - zaśmiał się Tomek, będąc już na przedpokoju. Przeszli na ty? - Pamiętacie tego lekarza? Jak go spławiłaś? - spytał, unosząc brwi. Cholera.
- Zapomniałam o nim. - powiedziałam, przerażona. Czy ja się nie miałam do niego przypadkiem odezwać?
- Spotykałaś się z lekarzem? - moja mama stanęła jak wryta.
- Kardiologiem. - dodał Tomek, szczerząc się.
- Chyba mam zawał. - jęknęła. - Może zadzwoń do niego. Powiedź, że miałaś dużo na głowie..
- Mamo! - przerwałam jej. - Po pierwsze on jest jeszcze studentem, a po drugie mam dopiero 24 lata i zdążę znaleźć sobie męża.
- Dobrze już dobrze ale nie zaszkodzi do niego zadzwonić.. - powiedziała, całując mnie w policzek. W sumie to cieszyłam się, że wraca dawna "mama". - Idę już bo mam terapię. Na razie! - pożegnała się z Paulą i Zbyszkiem, którzy do tej pory jedynie przysłuchiwali się tej rozmowie.
- Do widzenia. - odpowiedzieli jej oboje.
- My też się będziemy zbierać. - odezwała się moja współlokatorka. - Jedziemy na lotnisko po Mimi.
- Mimi? - powtórzyłam, marszcząc brwi.
- Mojego psa. Poznałaś go. - wyjaśniła z uśmiechem. Mimi? Co to w ogóle za imię? - Przylatuje dzisiaj z Nowego Jorku. - dodała, a ja patrzyłam na nią czekając, aż wybuchnie śmiechem i powie, że żartowała. Nic takiego jednak się nie stało. Jedynie Zbyszek, patrzył na mnie próbując powstrzymać wybuch śmiechu ale to chyba z powodu mojej miny.
- Twój pies wraca samolotem z Nowego Jorku? - powtórzyłam ponownie.
- Ze spa dla psów. Tam jest najlepsze bo te w Polsce.. Szkoda mówić. - machnęła ręką, mijając mnie.
- No tak. - odpowiedziałam. Razem ze Zbyszkiem zaczęliśmy się śmiać gdy tylko zamknęła za sobą drzwi łazienki. Cały czas chichocząc ruszyłam do lodówki i wyjęłam z niej jajka. Miałam doskonały humor. Czułam, że razem ze stresem związanym z egzaminem odpłynęło całe rozdrażnienie. Przynajmniej do momentu w którym Zbyszek zatarasował mi drogę do kuchenki.
- Możesz mi powiedzieć co się dzieję? Zrobiłem coś nie tak? - spytał, patrząc intensywnie w moje oczy, a mój dobry humor znów ustąpił miejsca rozdrażnieniu. Już miałam odpowiadać, gdy usłyszałam głos Pauli dobiegający z przedpokoju.
- Kochanie chodź już bo ona zaraz ląduje! Lena potem pójdziemy na spacer i może coś zjeść więc masz cały dom wolny. Jeśli chcesz zaprosić tego lekarza. - zaczęła.
- Zastanowię się. - odpowiedziałam.
Zbyszek z wyraźnym grymasem na twarzy odwrócił się na pięcie i po chwili oboje wyszli z mieszkania. Czy zrobił coś nie tak? Wszystko robił nie tak! Po co ja zawracam sobie głowę takim dupkiem? Byłam młoda, niezależna i mogłam robić co tylko chciałam i z kim chciałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie poprosił mnie o to, żebym na niego zaczekała. Nie powiedział "Musimy poczekać do końca sezonu. Potem zerwę z Paulą i będziemy mogli być razem". Zamiast tego postanowił "spróbować się w niej zakochać".. Jestem idiotką, że się na to nabrałam. Cóż, skoro woli modelkę z psem, który jeździ do spa w Nowym Jorku to tylko i wyłącznie jego sprawa. Nie będę po nim płakać bo na to nie zasługuję. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Sebastiana. A jeśli ma już kogoś? Albo po prostu się obraził bo się nie odzywałam? Hmm.. Nie dowiem się dopóki nie zadzwonię. Wzięłam dwa głębokie wdechy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po trzech sygnałach.
- No nie wierzę, że dzwonisz.. - usłyszałam jego zadowolony głos i cicho westchnęłam. Nie gniewał się.
- Przepraszam, że do tej pory się nie odzywałam ale miałam na prawdę dużo na głowie i nie miałam czasu na nic. - powiedziałam.
- Nie gniewam się. - odpowiedział i wiedziałam, że się uśmiecha. - Właściwie to sądziłem, że nie jesteś zainteresowana dlatego się nie odzywałem. Mam rozumieć, że się myliłem?
- Możliwe. - odparłam, przygryzając wargę. - Dzwonię zapytać czy jadłeś już kolację.
- Właśnie zastanawiam się czy zrobić sobie kanapki z szynką czy z serem. Coś mi się jednak wydaje, że masz lepsze propozycję..
- No nie wiem, czy meksykańskie tacos będzie lepszą propozycją.. Kanapki z szynką to przecież klasyka i..
- Gdzie? - przerwał mi, śmiejąc się.
- U mnie? - spytałam, ponownie przygryzając wargę.
- Oo.. - odpowiedział wyraźnie zaskoczony. - Ty będziesz gotować?
- Boisz się? - zaśmiałam się.
- Nie, nie. - odparł szybko. - O której?
- Dasz radę być tutaj za godzinę?
- Tutaj, czyli gdzie? spytał, rozbawiony.
- Belgradzka 12/10. - powiedziałam szybko.
- Do zobaczenia. - pożegnał się i rozłączył. No to chyba mam randkę.
~*~
Jest kolejny rozdział. Pisałam go wers po wersie ale w końcu jest całość :) Jak minął pierwszy tydzień w szkole?
Następny około wtorku :)
wczeeeeeeeśniej następny.! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny!;) a rozdział jak zwykle świetny, zresztą co ja mogę więcej napisac?;)
OdpowiedzUsuńWcześniej Następny!! ;))
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ze to będzie ten terapeuta! Boski rozdział i do akcji znów wkracza Seba. Coraz mniej lubię Zbyszka, udaje, ze nic się nie stało...
OdpowiedzUsuńa pierwszy tydzień w szkole to jakaś masakra. Nie mam nawet czasu oglądać tv. Nawet na pierwszych lekcjach normalnie tematy mieliśmy.
Co sądzisz o decyzji Igły, że po MŚ kończy z reprezentacją?
Ty to potrafisz namieszać xD czekam z niecierpliwością na to co będzie się działo kiedy On przyjdzie. ^^ ale oczywiście wolałabym Zbyszka
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam! :))
no wiedziałam że ten Grzesiek to ten terapeuta! :D
OdpowiedzUsuńrozdział świetny ;))
Czy mówiłam już, ze polubiłam Sebastiana? Chyba tak :D Chociaż już trochę minęło od tego kiedy to napisałam i powoli już przyzwyczajałam się do Zbyszka to jakoś ostatnio zaczyna mnie w tym opowiadaniu denerwować :P Ale może każdy zasługuje na drugą szansę :) No zobaczymy wkrótce jaki im los zgotujesz :P
OdpowiedzUsuńSzkoły już mam dość! Sprawdzian na drugiej lekcji i przygotowania do niego sprawiły że się już zmęczyłam. Jeju i mowie to dopiero po pierwszym tygodniu :D No ale pociesza mnie myśl, ze ten rok zleci bardzo szybko i będę odpoczywała na takich długich wakacjach jak ty miałaś w tym roku ;)
Pozdrawiam Kasia :)
Mogłaby być z Sebastianem, a nie przejmować się Bartmanem. Miło się czytało i mam nadzieje że na tej kolacji coś zaiskrzy. Do następnego . :)
OdpowiedzUsuńtak wiem, że jestem najgorszą czytelniczką na świecie! mea culpa! Ale do meritum! Lenka wydaje mi się trochę przesadza, za bardzo wszystkim się przejmuje, a najbardziej to widać po wynikach egzaminu.... Tyle narzekań a, no cóż, wynik więcej niż zadowalający... Tak samo z Zibim. To oczywiste, że okłamał Igłę, nie Lenę. Nie powinna się na niego wściekać, ale też bez sensu, żeby czekała z założonymi rękoma, aż ZB9 się zdecyduje czy pokochać Paulę, czy jednak ulec uczuciu do Leny. Także, no cóż, kibicuje jej związkowi z Sebastianem! Mam nadzieję, że będzie gorąco :D
OdpowiedzUsuńPochłonęłam Twoje dotychczasowe wpisy na tym blogu za jednym zamachem. Niesamowicie się wciągnęłam i straciłam rachubę czasu. Mimo, iż nie jestem tu od początku to w ciągu chwil tutaj spędzonych cholernie polubiłam Lenę i Zbyszka....ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia, ale czy to nie jest właśnie miłość? Gesty, słowa przez nich wypowiadane, wszystko na to wskazuje. Mam ogormną nadzieję, że z Sebastianem jednak do niczego nie dojdzie i okaże się on tylo epizodem w życiu Leny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :*
http://zagubieni-po-raz-pierwszy.blogspot.com/ -zostawiam także link do czegoś nowego u mnie