Wybiegłam na zewnątrz i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Byłam wściekła na matkę, na siebie, na Kubę.. Zaraz.. Gdzie on się tak właściwie podziewał? Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam do niego numer. Oczywiście, nie odebrał. Włączyła się poczta głosowa, a ja zniecierpliwiona czekałam na sygnał.
- Gdzie jesteś? - syknęłam. - Byłabym wdzięczna gdybyś choć raz odebrał ode mnie ten pieprzony telefon. Wracaj do domu, natychmiast. - warknęłam i się rozłączyłam. Wrzuciłam telefon ponownie do torebki i zacisnęłam usta. Nie miałam bladego pojęcia co mam robić. Na pewno tam nie wrócę. Matka będzie spała pewnie do rana, a ja nie miałam zamiaru przebywać w jednym pomieszczeniu z jej wymiocinami. - Możemy się przejść? - zwróciłam się do Zbyszka, który stał obok mnie, zdezorientowany. Skinął głową, chyba bojąc się odezwać przez co mi zrobiło się jeszcze gorzej. Ruszyliśmy chodnikiem przed siebie. - Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam. - westchnęłam. - Nie powinnam była.
- Nie przejmuj się tym. - odpowiedział.
- Cóż.. Jak sam widzisz moja mama nie jest w stanie świętować, więc jeśli chcesz możesz wrócić. - powiedziałam, nie patrząc na niego. Było mi tak cholernie wstyd, że miałam ochotę zapaść się pod ziemie. Nie chciałam, żeby tutaj był i widział moją matkę w takim stanie. Pewnie myśli, że jesteśmy jakąś patologią. Jezu.. A jego rodzina? Jest idealna. Zrobiło mi się gorąco.
- Lena nie chce zostawiać cie samej ale.. - zaczął.
- Tylko się nade mną nie lituj. - westchnęłam. - Boże.. - zamknęłam oczy. - Nic mi nie jest. Uwierz, że wiem jak postępować z pijaną osobą. Chociaż teraz myślę, że jednak nie wiem skoro znów zaczęła pić. Nieważne. - pokręciłam głową. - Na prawdę nie musisz zostawać. - zatrzymałam się, a on popatrzył na mnie z.. troską. Cudownie.
- Nie lituję się. Chce z tobą zostać ale jeśli wolisz, żebym wracał to wrócę. - powiedział zdecydowanym głosem. Dał mi wybór. Świetnie. Przecież nie powiem mu, żeby jechał. Na szczęście wybawił mnie dźwięk smsa. Wyciągnęłam telefon z torebki i wyświetliłam wiadomość od Kuby "Jestem u dziadka.".
- Jedziemy po młodego. - odparłam i ruszyłam z powrotem w stronę bloku.
- Gdzie jest? - spytał, idąc za mną.
- U dziadka. - odpowiedziałam. - To jest jakieś 12 kilometrów stąd.
Szliśmy w milczeniu do samochodu. Nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć, a zresztą chyba wolałam o tym nie rozmawiać. Czułam się okropnie. Nie przez wstyd bo z tym mogłam sobie jakoś poradzić. Chodziło bardziej o to, że ten koszmar znowu wrócił. Moja matka znów zaczęła pić. A może nigdy nie przestała? Chociaż.. Nie byłaby przecież zdolna, aż tak bardzo mnie okłamywać.. Przysięgała, że więcej nie weźmie alkoholu do ręki. Spotkania AA, psychologowie.. I to wszystko na nic. - Nie znasz drogi.. Może ja poprowadzę? - spytałam cicho.
- Podaj mi adres, wpiszę w nawigację i dojedziemy. - odpowiedział, otwierając mi drzwi. Opadłam na siedzenie.
- Chroberz, ulica akacjowa 11. - mruknęłam, gdy usiadł obok mnie i wbiłam wzrok przed siebie. Nie mogłam zmusić się do tego, żeby na niego spojrzeć. Wiedziałam, że nie powinnam się wstydzić bo alkoholizm to choroba ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie po tym jak poznałam jego idealną rodzinę. Pewnie rodzina Pauli też do takich należy skoro jej ojciec jest sponsorem klubu Zbyszka.
Nie miał większych problemów z dojazdem i po kilkunastu minutach zaparkowaliśmy pod domem mojego dziadka. Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam gotowa na konfrontację z moim młodym. Zbyszek nadal siedział w samochodzie chyba nie bardzo wiedząc co ma ze sobą zrobić.
- Chcesz, żebym wszedł z tobą? - spytał, pochylając się tak, żeby mnie widzieć.
- Tak. - odpowiedziałam zanim zdążyłam się zastanowić. Nie będzie przecież siedział w samochodzie. Wysiadł i wszedł przez bramę za mną. W tym samym momencie z domu wyszedł dziadek, a za nim Kuba, który głowę miał spuszczoną czując, że zaraz mu się oberwie. I dobrze.
- Lenka. - odezwał się pierwszy mój dziadek, idąc w moim kierunku. - Tak dawno cię nie widziałem, laleczko. - westchnął i przytulił mnie mocno, unosząc lekko do góry. Jak na swój wiek trzymał się zaskakująco dobrze. Nic się nie zmienił od czasu, gdy ostatnio go widziałam. No może miał trochę więcej zmarszczek i mnie włosów na głowie. - Chodź. Zrobię ci herbatę i opowiesz mi jak ci tam jest w tej Warszawie. Jesteś głodna? Może zrobię ci coś do jedzenia.
- Nie trzeba. Najpierw muszę porozmawiać z Kubą. - krzyknęłam mu do ucha. Z pozoru wyglądał na dużo młodszego ale mimo to miał duże problemy ze słuchem i wzrokiem. Nigdy nie spodziewałabym się, że jeden człowiek może mieć w sobie zarówno zaćmę jak i jaskrę, a jednak było to możliwe. - Dziadku. To jest Zbyszek, mój kolega. - wskazałam na mojego towarzysza, który stał uśmiechając się do niego przyjaźnie.
- Miło mi pana poznać. - Zbyszek podszedł do niego i wyciągnął rękę. Dziadek był na początku lekko zdezorientowany ale uścisnął ją i odpowiedział równie przyjaznym uśmiechem. Wiedziałam, że nie usłyszał ale oczywiście nie mógł się do tego przyznać.
- Miło mi cię poznać, chłopcze. - odparł, a ja mimowolnie zachichotałam. Uwielbiałam go. - Tak się cieszę, że moja Lenka znalazła sobie kogoś. Może doczekam się jeszcze prawnuków. - zagwizdał, szczerząc się. Zmarszczyłam brwi.
- Dziadku to jest tylko kolega. - krzyknęłam mu do ucha, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Przecież słyszałem. - wywrócił oczami. - Chodźcie na herbatę. - powiedział i ruszył w stronę domu.
- Tak w wielkim skrócie.. - zwróciłam się szybko do Zbyszka, gdy szliśmy za dziadkiem. - On nie dosłyszy i z tego co widzę to jest coraz gorzej. Trzeba krzyczeć mu do ucha bo nie nosi aparatu słuchowego. Uważa, że nie ma najmniejszego problemu ze słuchem i aparat leży w szafce, a jest tak uparty, że nie da sobie tego wytłumaczyć.
- To już wiem po kim to masz. - zaśmiał się, a ja popatrzyłam na niego z uśmiechem, czując jakieś ciepło, które zalało moje ciało. Ożesz. Co to było? Nie miałam czasu o tym myśleć. Musiałam porozmawiać z młodym, który na mnie jak dotąd nawet nie popatrzył.
- Dziadku muszę porozmawiać z Kubą. Zrób herbatę, a my zaraz wrócimy. - krzyknęłam. - Zostaniesz z dziadkiem na chwile? - zwróciłam się do Zbyszka, który usiadł właśnie przy stole.
- Pewnie. - wzruszył ramionami, mając taką minę jakby wpadł na genialny pomysł. Popatrzyłam na niego mrużąc oczy, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej. Pokręciłam tylko głową i niechętnie przeniosłam spojrzenie na Kubę.
- Chodź. - syknęłam, wychodząc znów. Słyszałam, że odsuwa krzesło i idzie za mną. Zatrzymałam się dopiero w sadzie. - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że mama znowu pije? - mówiłam spokojnie, patrząc na niego obojętnie. Wiedziałam, że przez to będzie czuł się jeszcze gorzej. I dobrze.
- Chciałem ci powiedzieć ale.. - urwał i głośno westchnął. - Za każdym razem obiecywała, że to ostatni raz. Mówiła, że jeśli się o tym dowiesz to wrócisz i zmarnujesz sobie życie, przerywając studia. Błagała, żebym ci o tym nie mówił. - jęknął, patrząc na mnie tak jakby prosił o zrozumienie.
- Od jak dawna pije? - spytałam, siadając na drewnianej ławce.
- Zaczęła na kilka dni przed tym jak przyjechałaś wtedy z Tomkiem. - odpowiedział, opadając obok mnie. - Jak do ciebie dzwoniła była pijana. Następnego dnia tego nie pamiętała. Potem obiecała mi, że więcej nie sięgnie po alkohol i do dnia w którym przyjechałaś więcej się nie napiła. Myślałem, że był to jednorazowy wyskok ale kilka dni potem znów się upiła. - westchnął cicho.
- To dlatego tak latwo poszło.. Wiedziałam, że coś jest nie tak.. - mruknęłam.
- Lena przepraszam, że ci nie powiedziałem. Głupio zrobiłem, wiem. - wbił wzrok w splecione dłonie, które trzymał na nogach. - Ona płakała i błagała, żebym ci o tym nie mówił. Wiedziałem, że powinienem ale wiesz jaka ona jest..
- Dobra. - przerwałam mu. - Jestem na ciebie zła ale teraz musimy zastanowić się co dalej.
- Masz jakiś pomysł? - spytał cicho. Ukryłam twarz w dłoniach, próbując zebrać myśli.
- Cóż.. - wzięłam głęboki oddech. - Nie zostawię cię z nią samego.. Nie mogę też tutaj wrócić bo dziekankę już wzięłam. Muszę kiedyś skończyć te studia. Myślę, że najlepiej będzie jeśli przeprowadzicie się do Warszawy. - stwierdziłam. - Wiem, że to będzie dla ciebie problem. Masz tu znajomych..
- Lena dam radę. - przerwał mi. - Nie ma innej opcji. Znajdę liceum w Warszawie i będzie wszystko w porządku. Przecież szkoła trwa dopiero miesiąc.. Nie będzie chyba, aż tak źle. A tak właściwie to gdzie będziemy mieszkać? - spytał.
- Musimy wam coś wynająć. - westchnęłam. - Poszukam jakiejś kawalerki. Najwyżej wezmę kredyt.
- Mogę iść do pracy. - powiedział. - Roznosić ulotki albo..
- Nie. - przerwałam mu. - Nie ma mowy. Musisz skupić się na nauce, a ja z pieniędzmi dam sobie radę.
- Myślisz, że mama się na to zgodzi?
- Szczerze to mnie to nie obchodzi. Nie mam zamiaru dawać jej jakiegokolwiek wyboru. Załatwię jej jakiś ośrodek dla uzależnionych od alkoholu, a potem jak z tego wyjdzie, znajdziemy dla niej pracę. W Warszawie jest pełno kancelarii.. Na pewno coś znajdziemy. Będzie dobrze. - powiedziałam, przekonując bardziej siebie, niż jego. - Dopóki nie znajdziemy mieszkania zatrzymacie się u Tomka. Jutro wraca i myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. Musimy załatwić to jak najszybciej. W poniedziałek znajdziemy ci szkołę, a potem wypiszemy cię z tej tutaj. Potem trzeba przewieźć wszystkie rzeczy do Tomka, a to mieszkanie sprzedamy i zaczniemy szukać kawalerki.
- W porządku. - przytaknął. - Damy radę, spokojnie. Zbyszek widział mamę?
- Niestety.. - mruknęłam. - Widział nie tylko ją ale nawet to co zjadła.. - skrzywiłam się.
- Nie mówiłaś, że jesteście razem..
- Bo nie jesteśmy. - odparłam szybko. - Przyjaźnimy się.
- Nie sądzę, żeby dla Zbyszka to była tylko przyjaźń.
- To znaczy? - zmarszczyłam brwi.
- Widzę jak na ciebie patrzy. Mówię ci.. On się w tobie zakochał. - powiedział, patrząc na mnie intensywnie. - Teraz rozumiem jego zachowanie w klubie. Był po prostu zazdrosny.
- Nic nie rozumiesz. Nasza sytuacja jest dość skomplikowana - odpowiedziałam wymijająco i wstałam. - Wracajmy.
- Jesteście już. - usłyszałam głos dziadka, gdy weszliśmy do kuchni. - Twój przyjaciel prosił mnie o to, żebym mu opowiedział o tobie, gdy byłaś mała. Opowiedziałem mu tą historię ze Skarpetką i tym chłopczykiem z którym całowałaś się na wozie w stodole. - wypalił, bardzo z siebie dumny. Popatrzyłam na Zbyszka, który szczerzył się do mnie jak głupek. Zmrużyłam oczy i usiadłam między nimi.
- Jak się czujesz?! - krzyknęłam mu do ucha.
- Wszystko w porządku nie martw się. - odpowiedział. - Mówiłam ci chłopcze, że zawsze była opiekunką. Cały czas się mną opiekuje.. Normalnie jak moja żona.. - pokręcił głową, łapiąc mnie za rękę i patrząc z czułością.
- Lena to oczko w głowie dziadka.. Wiesz.. Pierwsza wnuczka i te sprawy. - zaśmiał się Kuba. - Świata poza nią nie widzi.
- Zazdrośnik. - pokazałam mu język.
- Zostajecie na noc? - spytał mój staruszek. Popatrzyłam na resztę, która chyba czekała na to, aż ja zdecyduje.
- Jeśli mam wybierać między spędzeniem nocy tutaj, a w domu w którym śmierdzi alkoholem, papierosami i wymiocinami to chyba wolę zostać tutaj. Pojedziemy jutro rano. - odpowiedziałam, a oni skinęli głowami. - Zostajemy! - krzyknęłam do dziadka, który uśmiechnął się szeroko.
- Pościele wam łóżka. - powiedział i wstał.
- Ja to zrobię, siedź. - krzyknęłam. - Kuba możesz spać ze mną? A Zbyszek zajmie pokój obok. - zwróciłam się do młodego.
- Jasne. - przytaknął. Ruszyłam w stronę korytarza, widząc jeszcze zawiedzioną minę Zbyszka.
Gdy wróciłam po 20 minutach, ku mojemu zdziwieniu cała trójka grała w karty. Zaśmiałam się mimowolnie na ten widok. Wyglądali tak jakby spotykali się co wieczór. Z tego co zauważyłam grali w tysiąca. Usiadłam na moim wcześniejszym miejscu i oparłam się o ścianę.
- Chcesz dołączyć? - spytał Zbyszek, a ja pokręciłam przecząco głową, nie mówiąc już tego, że wolę na niego popatrzeć.
- I bardzo dobrze. Wystarczy, że dziadek oszukuje. - odezwał się Kuba, a ja się zaśmiałam.
- My po prostu umiemy grać. - wzruszyłam ramionami.
- Jasne. Dziadek nauczył cię oszukiwać bo w końcu jesteś jego wnuczusią. - mruknął, oburzony.
- Nie martw się... Ciebie na pewno też choć trochę kocha. - uśmiechnęłam się do niego słodko, a on spiorunował mnie spojrzeniem. Wzięłam do ręki kubek letniej już herbaty i obserwowałam ich grę. Musiałam na prawdę się wysilić, żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdy zauważyłam, że dziadek rzuca dwie karty w taki sposób, że tego nie widać. Kuba miał oczywiście rację bo dziadek był mistrzem w oszukiwaniu i pokazał mi kilka sztuczek dzięki którym nigdy na studiach nie stawiałam alkoholu. Oczywiście dziadek wygrał i do z dużą przewagą.
- Ja idę spać, dzieciaki. - wstał i pocałował mnie w policzek. - Strasznie się cieszę, że tutaj jesteś. - uśmiechnął się i wyszedł. Pozbierałam wszystkie kubki i zaczęłam je myć.
- Pójdę do samochodu po nasze rzeczy. - usłyszałam głos Zbyszka.
- Ok. - rzuciłam przez ramie, nie przerywając zmywania.
- Zachorujesz. - usłyszałam głos Zbyszka i spojrzałam w tamtym kierunku. Nie mogłam spać dlatego wyszłam się przewietrzyć. Nie pomyślałam jednak o tym, że jest listopad i nie wzięłam ze sobą żadnego okrycia. Szedł w moją stronę, ubrany w spodnie od piżamy i klubową bluzę. Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego kładąc nogi na jego kolanach. Przytulił mnie jeszcze mocniej, a ja wciągnęłam jego nieziemski zapach. - Gdzie pochowałaś Skarpetkę? - spytał, nieudolnie próbując ukryć rozbawienie.
- Pod tamtym drzewem. - wskazałam na wielką gruszę, która stała przy płocie. Chodziło o psa, którego znalazłam gdy miałam może z 10 lat w rowie obok naszego domu. Samochód go potrącił i miał złamaną nogę, która jako jedyna była biała i dlatego właśnie nazwałam go Skarpetką. Opiekowałam się nim jak dzieckiem ale zdechł tydzień później, a ja urządziłam mu pogrzeb, błagając dziadka o to, żeby zrobił mu tablicę z imieniem i datą śmierci.
- Masz bardzo fajnego dziadka. - mruknął.
- Najlepszego. - stwierdziłam. - Nie sądzę, żeby ktoś kochał i pokochał mnie równie mocno jak on. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Dlaczego nie śpisz?
- Spałem ale obudziłaś mnie wychodząc. - odpowiedział. - Potłukłaś ten ładny wazon z przedpokoju?
- Zapomniałam, że tam stoi. - zmarszczyłam brwi.
- Jak poszła rozmowa z Kubą?
- Nadal jestem na niego zła, że mi nie powiedział ale w sumie go rozumiem. Postanowiliśmy, że razem z mamą przeprowadzą się do Warszawy. Wtedy będę mogła się nią zająć. Znajdziemy jakiś ośrodek dla anonimowych alkoholików. - urwałam i westchnęłam. Nie mogłam udawać, że moja matka do nich nie należy. - A gdy już wyjdzie z tego, pomogę jej znaleźć pracę. - dokończyłam szybko.
- Chcesz o niej porozmawiać? - spytał cicho.
- Nie wiem czy jest o czym... Sam widziałeś w jakim jest stanie. Nie chcę, żebyś miał o niej, aż tak złe zdanie. Wiem, że dzisiaj nie pokazała się od najlepszej strony ale..
- Lena. - przerwał mi, oburzony. - Cały czas martwiłaś się o to, że będę miał złe zdanie o twojej mamie?
- A nie masz?
- Nie. - powiedział stanowczo. - Alkoholizm to choroba. To tak jakbym miał złe zdanie o twoim dziadku bo nie dosłyszy.
- To dwie różne rzeczy ale z tym, że alkoholizm to choroba się zgodzę. Już raz przez to przechodziliśmy i to było potworne, a gdy myślałam, że wszystko wróciło do normy.. - urwałam i zamknęłam oczy. - To wszystko moja wina..
- Że co? - spytał, zaskoczony. - Niby dlaczego?
- Gdybym nie wyjechała to ona by nie zaczęła znowu pić. - odpowiedziałam. - Widocznie mnie potrzebowała, a ja wybrałam studia..
- Boże.. Nie możesz patrzeć na to w ten sposób. Masz swoje życie, a ona musi po prostu sama sobie z tym poradzić. Nie możesz jej od siebie uzależnić bo nigdy nie stanie o własnych nogach. Potrzebuje pomocy ale nie całodobowej opieki. Jest dorosła.
- Wiem ale chodzi mi o to, że może wyjechałam zbyt wcześnie. Może gdybym została jeszcze przez ten rok w domu..
- To co? - przerwał mi, zdenerwowany. - Zawaliłabyś dwa lata, a ona po tych dwóch latach zaczęłaby znowu pić. Nie masz o co się obwiniać i przestać to robić. - powiedział stanowczym tonem.- Zaczęła pić po śmierci twojego taty?- spytał już łagodniej.
- Ona prowadziła. Jak już ci wcześniej mówiłam nie wiem dokładnie co się stało. Wydaje mi się, że po prostu nie zauważyła tego samochodu. Może to on jechał zbyt szybko. Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Po tym wszystkim liczyło się dla mnie jedynie to, że tata nie żyje i nie miałam ochoty roztrząsać tego co się właściwie stało i czyja to była wina. Oczywiście w przeciwieństwie do mamy, która wbiła sobie do głowy, że to jej wina i to przez nią tata nie żyje. Próbowaliśmy ją przekonać z Kubą, że obwinianie siebie jest bez sensu ale ona jest strasznie uparta. Przeszła załamanie nerwowe. Przestała chodzić do pracy. Ja musiałam wtedy wziąć dziekankę i znaleźć sobie coś, żeby opłacić rachunki i utrzymać całą naszą trójkę. Znaleźliśmy świetnego psychologa i myśleliśmy, że to on jej pomaga. Nigdy nie spodziewałabym się, że moja matka, która do tamtej pory nie piła nawet wina, sięgnie po alkohol. Na początku w ogóle tego nie zauważyłam. Nie wiem jak to możliwe ale po prostu tego nie widziałam. Zaczęła wracać do domu kompletnie zalana. Obiecywała, że więcej się nie napije ale obietnica alkoholika jest warta tyle co nic. Pewnego dnia wróciła taka, że ledwo stała na nogach. Coś jej się nie spodobało i zaczęłyśmy się strasznie kłócić i w końcu mnie uderzyła. Ma dość ciętą rękę wiec bolało i to bardzo. No i wtedy coś we mnie pękło. Razem z Kubą zabraliśmy rzeczy i wyprowadziliśmy się do dziadka. Gdy wytrzeźwiała chyba zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. Przepraszała mnie i błagała żebyśmy wrócili. Postawiłam jej ultimatum - albo skończy pić i zapiszesię na terapię albo my zostaniemy u dziadka, a ona sama. Zgodziła się i wszystko powoli wracało do normy, więc postanowiłam wrócić do Warszawy. Mówiła, że da sobie radę. - skończyłam i zagryzłam wargę powstrzymując łzy. Nie mogłam płakać. Przytulił mnie mocniej i pocałował we włosy.
- Przestała chodzić na terapię?
- Mówiła, że wszystko jest już w porządku. Jestem głupia, że jej uwierzyłam..
- Nie jesteś głupia. Po prostu jej zaufałaś. Teraz przynajmniej będziesz wiedziała jak z nią postępować. Jeśli będę mógł ci jakoś pomóc.. Lena, serio możesz prosić mnie o wszystko. - oderwałam głowę od jego klatki piersiowej i popatrzyłam na niego. Wiedziałam, że mówi to szczerze. Cmoknęłam go w policzek i uśmiechnęłam się lekko. Założył mi kosmyk włosów za ucho i pocałował mnie najpierw w czoło, potem w nos, a na końcu w usta. Rozchyliłam je lekko i zaczęliśmy się całować tak delikatnie jak nigdy dotąd. Czułam, że coś się zmieniło. I chociaż wiedziałam co to było, nie chciałam się do tego przyznać. Ale jak długo mogłam udawać, że wcale się w nim nie zakochałam?
~*~
Rozdział taki trochę informacyjny.. Chciałam wyjaśnić całą historię z matką Leny. No cóż.. Teraz mogę Wam powiedzieć, że Lena będzie miała pod górkę. Alkoholizmu nie można wyleczyć w ciągu jednej godziny, czy jednego dnia. W życiu nie zawsze jest pięknie. Wraca Paula, Zbyszek się nie określił, matka i Kuba w Warszawie.. No cóż.. Będzie się działo :)
Kolejny w poniedziałek :)
Miłego weekendu :)
Matko jedyna i co ja zrobię do poniedziałku... Resztę dopisze jak włacze kompa ;)
OdpowiedzUsuńno tak. Lena, oczywiście, musi poważnie zająć się swoją matka, wiadome, że sama jej nie pomoże ale, wydaje mi się, że ludzie z takimi problemami potrzebują wstrząsu i braku pola manewru, nie mogą mieć możliwości tłumaczeń i odkładania "nowego startu" na jutro. Nie wiem czy napisałam to poprzednio ale to jak opisałaś stan jej matki sprawiło, że miałam ciary na plecach...
UsuńCo do Kuby, chłopakowi nie ma co się dziwić, że nic jej nie powiedział, pewnie większość z nas też by uległa. Okazuje się, że wcale nie jest taki rozpieszczony i samolubny na jakiego wygląda i ... ogromny plusior za to. Mam nadzieje, że Lena doceni jego i jego starania, tak jak on docenia jej zaangażowanie i poświęcenie dla nich ...
No a Lena i Zbyszek? Matko sama nie wiem... W sumie to cholernie jej współczuje, dziewczyna wbrew pozorom nie ma łatwego życia, a tu jeszcze ta zagmatwana sytuacja z ZB9/11 i Paulą. Gdyby jeszcze Paula była wrednym, nieprzystępnym pustakiem, to taki stan rzeczy byłby znośny... A teraz.... sama nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Kocha go, on ją też, no nie ukrywajmy widać to na kilometry... Cholernie ciężko mają... No, ale popatrzmy na to z innej strony, to co trudne do zdobycia, gdy już zostanie zdobyte jest bliższe sercu... Więc, liczę na to, że zło obróci się w dobro... W końcu równowaga w przyrodzie musi być!! :D
Czekam z niecierpliwością na next :D :D
Rany po prostu super, mam nadzieję że mimo tych wszystkich zawiłości jakoś uda się to rozwiązać. No i widzę że lena i zbyszek powoli się w sobie zakochuje
OdpowiedzUsuńNie było mnie kilka dni i niestety ominęły mnie dwa rozdziały :D
OdpowiedzUsuńSytuacja w domu Leny staje się bardzo ciężka. Ciekawe czy jej matka będzie skora do współpracy z psychologami. Często alkoholicy myślą, że w każdej porze mogą zerwać z nałogiem. Niestety rzeczywistość jest zbyt brutalna. Nie zdają sobie spraw, że brnąc w to dalej ranią swoich bliskich.
Dodatkowo wracająca Paula i niezdecydowany Zbyszek nie będą jej ułatwiać życia. Nie dziwiłabym się jeżeli postanowi wyprowadzić się z mieszkania, aby zamieszkać ze swoim bratem i pomóc matce. Oby tylko ten horror dla niej się skończył.
Udanego tygodnia ;)
Pozdrawiam Kasia :D
Noo napewno bd sie dzialo, zreszta u Ciebir zawsze sie duzo dzieje;) do nastepnego!
OdpowiedzUsuńŁoo.. teraz to sie dopiero zrobi ciekawie :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kiedy poruszą temat związku Zbyszka z Paulą. Biedna Lena, współczuję jej, musiało być jej głupio przed Bartmanem. Każesz nam tak długo czekać na rozdział? :(
OdpowiedzUsuńwspolczuje Lenie i Kubie :c Zbysiu taki kochany owww :3
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam, czytam i kurcze czekam na kolejny rozdział. Nie ukrywam, że Lena jest w coraz gorszej sytuacji, bo ewidentnie widać, że zakochuje się w Panu ZB9, a jego obecna dziewczyna nawet nie wzbudza krzty negatywnych emocji...czekam na ciąg dalszy i nie przejmuj się ilością komentarzy:) Nie liczy się ilość, a jakość :)
OdpowiedzUsuńŚciskam
Perła
No... będzie się działo . Lena będzie musiała zająć się matką, przeprowadzką i jeszcze przyjeżdża Paula . Mam nadzieje, że Zbyszek jej we wszystkim pomoże. :D fajny rozdział, do następnego ! :)
OdpowiedzUsuńkażdy kolejny rozdział nie po prostu zaskakuje !!! szapo ba moja droga. Czytałam miliony opowiadań ale to bije na głowę wszystkie inne !!!! Podziwiam cie,bo jestem z tobą od pierwszego opowiadania !!! Dziękuję ci za to co dla mnie robisz i za to że mogę się delektować tym dziełem.
OdpowiedzUsuń