W Warszawie wylądowaliśmy około 2 w nocy. Byłam tak zmęczona, że nawet nie pamiętam jak znalazłam się w łóżku. Budzik obudził mnie o 7, a ja jęknęłam w duchu na samą myśl o wstaniu i całym dniu pracy, przeplatanej wykładami. Wyłączyłam go z myślą "Jeszcze 5 minut" i zamknęłam oczy.
- Lena. - usłyszałam męski głos, gdzieś daleko. - Lena, wstawaj.
- 5 minut. - mruknęłam w poduszkę.
- Za 5 minut wychodzę na trening, a ty będziesz spóźniona do pracy jeszcze bardziej, niż jesteś teraz. - powiedział, a ja otworzyłam oczy. Uniosłam się na łokciach i sprawdziłam godzinę.
- Cholera. - syknęłam, wyskakując z łózka. Wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania, szukając.. czegokolwiek. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w samej bieliźnie, a Zbyszek cały czas stoi obok mnie. - Mógłbyś się odwrócić? - spytałam, oblewając się rumieńcem. Wiem, że widział mnie już bez niczego ale to jednak było trochę krępujące.
- Śniadanie na stole. - rzucił przez ramie, wciąż się śmiejąc i wyszedł z pokoju. No tak, bo ja mam czas na jedzenie. Ubrałam na siebie czarną sukienkę przed kolano i wbiegłam do łazienki. Umyłam zęby i przeczesałam włosy. Pomaluję się w pracy.
- Cześć! - krzyknęłam, będąc już przy drzwiach wyjściowych i nie czekając na odpowiedź zamknęłam je za sobą.
Do pracy dotarłam spóźniona ponad 30 minut. Gdy wpadłam na gabinetu mecenasa właśnie zbierał swoje rzeczy z biurka.
- Przepraszam. - powiedziałam od razu. - Wiem, że się spóźniłam ale wczoraj wróciliśmy..
- Nie ma sprawy. - przerwał mi, uśmiechając się szeroko. Nie zasługiwałam na tak wyrozumiałego szefa. - Po twojej opaleniźnie wnioskuję, że słońce dopisało. Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dziękuję. - odparłam. - Idzie pan do sądu? - spytałam, a on skinął głową.
- Tak, mam sprawę. - odpowiedział, wkładając telefon do kieszeni marynarki. - Przez ten tydzień zrobiłem ci listę rzeczy, które musisz zrobić. Proszę. - wyciągnął w moją stronę kartkę A4, która była zapisana co do milimetra. - Wiem, że sporo ale mam coraz więcej klientów. Będę musiał pomyśleć o zatrudnieniu kogoś do pomocy. - westchnął. - Jak się czujesz? Z głową wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję. Odpoczęłam w ten weekend i jestem gotowa do pracy. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
- I tak trzymać. - zaśmiał się, otwierając mi drzwi. - Będę za jakieś dwie godziny. - rzucił przez ramie i wyszedł z kancelarii. Usiadłam za biurkiem i włączyłam komputer. Wyglądało na to, że będę miała jeszcze bardziej pracowity dzień, niż myślałam wcześniej.
O 17 zaparkowałam pod blokiem Tomka. Przez cały dzień czekałam na to, żeby w końcu spotkać się z Kubą i mamą. Musiałam dowiedzieć się jak mojemu młodemu minął pierwszy dzień w szkole i jak mama radziła sobie na terapii. Co prawda humor mi się popsuł, gdy koleżanka od której pożyczałam notatki przypomniała mi o poniedziałkowym egzaminie z prawa karnego. Pierwszy raz miałam takie zaległości i bałam się, że obleje. Postanowiłam zajrzeć do nich tylko na chwilę, a potem wrócić do domu i zakuwać. Weszłam bez pukania, otwierając sobie drzwi kluczami. Cała trójka siedziała w salonie na kanapie i oglądała film.
- Nie za dobrze wam? - spytałam drwiąco, lekko zdezorientowana. Takiego widoku się nie spodziewałam.
- Lenka. - odezwała się mama, która zareagowała jako pierwsza. Wstała i podeszła, żeby mnie przytulić. - Jak się czujesz? Wyglądasz fantastycznie, taka opalona. - powiedziała, mierząc mnie wzrokiem.
- W porządku. A ty? - zmarszczyłam brwi, patrząc na nią uważnie.
- Nie martw się. Jestem pod stałą obserwacją. - westchnęła.
- Jak terapia?
- Świetnie. Grzesiek jest świetnym facetem i potrafi rozmawiać z człowiekiem. Powinnaś go poznać. Z tego co wiem to jest wolny i na prawdę przystojny. - uśmiechnęła się do mnie konspiracyjnie. Tak, brakowała tylko tego, żeby moja matka zaczęła mnie swatać.
- Nie mam czasu na facetów. - odpowiedziałam wymijająco. - Kuba jak w szkole? - zwróciłam się do mojego młodego, który siedział obok Tomka i obaj wpatrywali się w ekran jedząc popcorn garściami.
- Spoko. - odpowiedział nawet na mnie nie zerkając.
- Nie musisz się uczyć? - uniosłam brwi.
- Zrobiłem już to co miałem zrobić. Bądź ciszej bo oglądamy zajeb.. bardzo fajny film. - poprawił się szybko. Przewróciłam jedynie oczami.
- Jesteś głodna? Może odgrzać ci pierogów? - spytała mama. Byłam głodna ale nie miałam czasu na jedzenie.
- Mamuś z chęcią bym została ale w poniedziałek mam egzamin i muszę się uczyć. - jęknęłam. Wpadnę do was jutro może będziecie bardziej rozmowni. - powiedziałam, kładąc nacisk na cztery ostatnie słowa i patrząc na chłopaków ale oni nawet nie zwrócili na to uwagi. Pożegnałam się z mamą i wyszłam. Miałam nadzieję, że wszystko jest w takim porządku jaki zastałam i będzie on trwał jak najdłużej.
W dordze od mieszkania wstąpiłam do restaruacji z fast foodami i kupiłam sobie kebaba. Wiedziałam, że nie powinnam jeść takich rzeczy jeśli myślę o utrzymaniu względnie dobrej sylwetki ale potrzebowałam coś czym się najem, co podadzą mi szybko i na wynos. Gdy zaprakowałam obok białego Audi jedynie głośnie westchnęłam. Przecież to było wiadome od samego początku, że będę go spotykać codziennie. Po poniedziałkowym egzaminie zaczynam szukać mieszkania. Gdy otworzyłam drzwi poczułam smród spalenizny. Skrzywiona weszłam do kuchni, gdzie Paula i Zbyszek krzątali się probując uratować coś co było na patelni.
- Cześć. - przywitała się, niepewnie.
- O hej. - jęknęła. - Przepraszam za ten smród. Próbowałam zrobić Zbyszkowi kolację i sama widzisz. - wskazała na to coś, co próbowała odratować.
- Z tego to już chyba nic nie będzie. - powiedziałam, podchodząc bliżej. - To był kurczak? - zmarszczyłam brwi.
- Był. - westchnęła, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco. Ważne, że się starała.
- Jedyna nadzieja w tobie. - odezwał się Zbyszek, patrząc na mnie.
- O nie, wybacz ale ja nie mam czasu gotować dlatego kupiłam sobie kebaba. - uniosłam lekko reklamówkę z jedzeniem zawiniętym w sreberko. - Idę się uczyć bo w poniedziałek mam egzamin. - rzuciłam przez ramie wychodząc i po drodze zgarniając z szuflady widelec. Przebralam się w dresy i starą, rozciągniętą bluzkę i z kebabem w ręce zaczęłam czytać notatki, które widziałam po raz pierwszy.
Oderwałam się od nich dopiero po kilku godzinach. Byłam tak zmęczona, ze ledow co widziałam na oczy. Wstałam niezgrabnie z łóżka i ruszyłam do kuchni bo zaschło mi w gardle. W lodówce znalazłam tylko wodę. Gdy wyjmowałam szklankę z szafki, aż podskoczyłam przestraszona widokiem Zbyszka, który siedział przy stole. Jak mogłam go nie zauwazyć?
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział, rozbawiony chyba moją miną. - Jak tam nauka?
- Beznadziejnie. - odpowiedziałam, opadając na krzesełko obok niego. Wypiłam wszystko za jednym razem i głośno westchnęłam. - Pierwszy raz mam takie zaległości.. Pierwszy raz mam w ogóle jakieś zaległości ale jak miałam ich nie mieć jak tyle się teraz dzieje? - spytałam, chowając twarz w dłoniach. - Obleję. - jęknęłam.
- Nie oblejesz.. Masz jeszcze tydzień. - powiedział, a ja jęknęłam. Jeszcze? Chyba tylko.
- Wiesz ile jest materiału? Teraz nie dziwię się dlaczego tak dużo osób nie kończy tych studiów. - westchnęłam. - A ty dlaczego jeszcze nie śpisz? - spytałam, patrząc na niego.
- Nie mogę zasnąć. - odpowiedział, upijając łyk wody.
- Dziękuję, że mnie dzisiaj obudziłeś.
- Zdążyłaś?
- Nie ale mam bardzo wyrozumiałego szefa i nie było problemu. - wzruszyłam ramionami i wstałam. Włożyłam szklankę do zmywarki i oparłam się o blat kredensu. Ta rozmowa była tak normalna jak przed tym wszystkim co się między nami zdarzyło. Chciałam wykorzystać tę możliwość skoro już niedługo miałam go nie widywać. - Jak tam kolacja? - spytałam, uśmiechając się szeroko.
- Naleśniki już sobie sam zrobiłem. - zaśmiał się. - Byłaś u mamy?
- Byłam. - skinęłam głową. - W szkole Kuby było "spoko" - unioslam lekko brwi. - A mama z terapii i terapeuty jest zadowolona nawet bardzo. I rozpieszcza Tomka tak, że jeśli nie przybierze parę kilko na wadze przez ten czas to będzie cud. - zaśmiałam się i ziewnęłam. Boże ale byłam zmęczona. - Lecę się kąpać i spać. Dobranoc. - powiedziałam, wychodząc.
- Dobranoc. - usłyszałam jego głos i zamknęłam drzwi do łazienki.
Reszta tygodnia minęła mi dokładnie tak samo. Pracy miałam ogrom i mecenas zaczął poważnie zastanawiać się nad tym czy nie zatrudnić jeszcze jednego adwokata do pomocy. Namawiałam go i to bardzo bo czasem sama nie wiedziałam w co mam ręce włożyć i często robiłam to co powinien robić prawnik. Na wykładach skupiałam sie jeszcze bardziej, niż do tej pory bo nie chcialam narobić sobie zaległości z innych przedmiotów. Uczyłam sie każdego wieczora po kilka godzin ale czułam, że to i tak za mało. Moja mama była zafascynowana swoim terapeutą, który chyba do niej jakimś cudem dotarł. Kuba za każdym razem, gdy pytałam odpowiadał, że jest spoko, a Tomek był w siódmym niebie, mieszkając z moją mamą. Ze Zbyszkiem i Paulą widziałam się tylko wtedy gdy robilam sobie krótkie przerwy w nauce, które im bliżej poniedziałku stawały coraz krótsze.
Dopiero w czwartek wydarzyło się coś co przerwało tę rutynę. Właśnie kończyłam jeść kolację w kuchni gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Oczywiście nikt się nie ruszył do drzwi bo Paula i Zbyszek oglądali jakiś film. Westchnęłam i ruszyłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu na progu stał pan Wesołowski. Nie wiedziałam dlaczego na jego widok poczułam taką złość. Miałam ochotę udusić tego przebrzydłego, starego snoba, uważającego się za niewiadomo kogo.
- Dzień dobry, panno Stankiewicz. - skinął lekko głową. Był dobry do tej pory. - Zastałem Paulę?
- Tak. - powiedziałam, przepuszczajc go. Wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi. Paula wyszła na przedpokój i przywitała się z nim, calując w policzek. - Tato, poznałeś już Lenę?
- Mieliśmy już okazję się spotkać. - odpowiedział, zerkając na mnie przelotem.
- O tak. - przytaknęłam. - Czy pani Urszula na prawdę straciła tę pracę? - spytałam, marszcząc brwi.
- O czym mówisz? - zainteresowała się Paula.
- Szukałam twojego taty, żeby podpisał dokumenty. Byłam u niego w biurze i zapytałam jego sekretarki o to gdzie jest, a twój tata zwolnił ją bo mi powiedziała. - wzruszyłam ramionami.
- Tato! - krzyknęła, oburzona. - Zwolniłeś panią Ulę?!
- Miała wyraźne polecenie, żeby.. - zaczął się tłumaczyć.
- Żeby co? Nie mówić gdzie jesteś?! Przecież Lena chciała tylko podpis! - wciąż krzyczała, a ja patrzyłam na nią zafascynowana. Takiej wściekłej jej jeszcze nie widziałam. I dobrze mu tak! - Masz ją przeprosić i przyjąć znowu do pracy!
- Ale..
- Żadnego ale jeśli jej nie zatrudnisz ponownie to możesz się do mnie nie odzywać! - burknęła, krzyżując ręce na piersiach i wracając do salonu.
- Ja na miejscu paniu Urszuli bym nie wróciła więc powinien od razu pan jej zaproponować podwyżkę i to dość poważną. - mruknęłam konspiracyjnie, a potem zamknęłam się w pokoju, uśmiechając z satysfakcją. Jak się potem okazało ten stary dziad przyszedł zaprosić Paulę i Zbyszka na jakiś sobotni bankiet. Jednak w sobotę był mecz więc Paula zaprosiła Tomka bo podobno ma być dużo ludzi "z branży".
W piątek zestresowana siedziałam nad notatkami. Właśnie wertowałam kolejne artykuły kodeksu karnego, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Po chwili usłyszałam głos kobiecy i byłam pewna, ze skądś go kojarzę. Zaciekawiona wyszałam na przedpokój z kodeksem w ręku. Nie myliłam się bo zaraz potem zauwazyłam rodziców Zbyszka.
- O, dzień dobry. - przywitałam się z szerokim uśmiechem.
- Cześć Lenka. - odpowiedziala mi pani Bartman. - Przyszliśmy zaprosić Paulę i Zbyszka do teatru na świetny spektakl. Może masz ochotę dołączyć? - spytała.
- Moja żona stwierdziła, że nie uczestniczymy w życiu kulturowym wystarczająco i od dzisiaj postanowiła przynajmniej raz w tygodniu chodzić do teatru. - przewrócił oczami, a ja wiedziałam, że ten pomysł w ogóle mu się nie podoba.
- Przykro mi ale muszę odmówić. - westchnęłam. - W poniedziałek mam egzamin i musze się uczyć. - wyjaśniłam, wskazując na kodeks. Nagle ponownie ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam zapłakaną Kaśkę. Zaraz potem już wisiała mi na szyi.
- Zdradził mnie. - zaszlochała, pociągając żałosnie nosem.
- Kto? - spytałam, nie rozumiejąc.
- Wojtek! - jęknęła. - Zdradził mnie z jakąś szmatą! - syknęła, a ja zamarłam. Odunęłam ją od siebie, zerkając na rodziców Bartmana. Cała czwórka stała i obserwowała sytuację. Kaśka dopiero teraz ich zauważyła. - Dzień dobry.
- Dzień dobry. - odpowiedziała jej pani Bartman, lekko się uśmiechając.
- Chodź do mnie. - otworzyłam drzwi i wpuścilam ją do środku. - Przepraszam. - mruknęłam w stronę całej czwórki i zamknęłam za sobą. - Co się stało?
- Zdradził mnie ze swoją byłą! - jęknęła, rzucając się na łóżko i na moje notatki. Super.
- Kasia, tak mi przykro. - powiedziałam cicho. Usiadlam obok niej, a ona się we mnie wtuliła i totalnie rozsypała. Siedziałyśmy tak przez jakieś dwadzieścia minut, a ja zaczęłam zastanawiać się jak dużo łez może wylać człowiek za jednym razem. Byłam pewna, że Kaśka pobiła właśnie jakiś rekord. Nie wiedziałam co powiedzieć. To jasne, że czuła się beznadziejnie. Próbowałam postawić siebie w jej sytuacji i doszłam do wniosku, że ostatnie czego bym chciała to pocieszanie. Siedziałam więc cicho, jedynie głaszcząc ją po głowie. W końcu uniosła głowę i wytarła nos o rękaw. Klasa.
- Możemy obejrzeć coś durnego i głupiego, żebym przestała o nim myśleć? - spytała, patrząc na mnie błagalnie załzawionymi oczami. Ja się muszę uczyć, jęknęłam w duchu.
- Pewnie. - odpowiedziałam. Wstałyśmy razem, a ja po drodze zebrałam ze sobą notatki i kodeks, próbując to przed nią ukryć. Podeszła do pokaźnej kolekcji płyt Pauli i wyjęła pierwszą lepszą komedie. Włączyła, a ja w tym czasie schowałam wszystko pod poduszką. Może wciągnie się tak, że nie zauważy tego, że się uczę. W ogóle nie mogłam się skupić na filmie. Musiałam się uczyć, do cholery! Obleję, obleję ten egzamin. Gdzieś w połowie Kaśka zasnęła niespodziewanie opadając na moje nogi. Nie chciałam jej budzić więc siedząc w tej pozycji, wyjęłam notatki i zaczęłam się uczyć. Po dwudziestu minutach do salonu wszedł Zbyszek razem z Paulą i popatrzyli zaskoczeni na mnie, wgapiającą się w kodeks karny, a potem na Kaśkę chrapiącą cicho na moich kolanach.
- Cii! - szepnęłam. - Bo się obudzi i znów zacznie płakać.
- Zostaje u nas na noc? - spytała cicho Paula.
- Tak. Obudzę ją jak skończę się uczyć. - odpowiedziałam najciszej jak potrafiłam. Skinęła jedynie głową i wyszła. Zbyszek patrzył na mnie rozbawiony ale wyszedł zaraz po niej. Wróciłam do kodeksu, nawet nie próbując się domyślić o co mogło mu chodzić.
Obudził mnie budzik, który szybko wyłączyłam. Nie chciałam, żeby Kaśka się obudziła. Wyszłam po cichu, zabierając ze sobą ubrania. W kuchni zastałam Zbyszka, któremu jedynie pomachałam i weszłam szybko do łazienki. Ubrałam kremową sukienkę na grubych ramiączkach. Związałam włosy w małego koczka, specjalnie wypuszczając kilka loków. Zrobiłam makijaż, który podkreślił mi oczy i z zadowoleniem stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle, a mina Zbyszka, gdy wyszłam jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziła.
- Dostanę trochę kawy? - spytałam, uśmiechając się słodko. Stał jakby go ktoś zamurował ale w końcu się ogarnął. Aż tak ładnie wyglądałam?
- Pewnie. - odpowiedział, chrząkając. - Jak tam Kaśka?
- Kompletnie załamana. - westchnęłam, siadając na przeciwko niego. - Nie wierzę, że Wojtek mógł zrobić jej coś takiego. - pokręciłam głową, aż gotując się ze złości. - Wczoraj przestałam wierzyć w miłość. - warknęłam. - Taki zakochany był, a wystarczyło, że pojawiła się jego ex i przeleciał ją w łóżku Kaśki!
- Nie każdy facet jest taki. - powiedział, a ja wstałam bo ze złości odechciało mi się jeść.
- Tak. Są jeszcze geje. - odparłam, a on się lekko zaśmiał. - Idę do pracy.
- Będziesz na meczu? - spytał, gdy zakładałam buty na przedpokoju.
- Przyjdziemy z Kaśką. - odpowiedziałam. - Powodzenia. - rzuciłam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Po pracy poszłam z Kaśka na zakupy bo nic nie poprawia jej humoru tak bardzo jak nowa kiecka, czy buty. Obładowane siatkami zjadłyśmy mega kaloryczne lody i postanowiłyśmy po meczu wybrać się na kluby i poczuć się jak nastolatki. Kaśka po jakimś czasie sama stwierdziła, że jest młoda, piekna i nie ma zamiaru opłakiwać skończonego dupka, który nie potrafił jej docienić. To w niej lubiłam najbardziej. Zawsze patrzyła na świat optymistycznie i tak jak to było teraz sama siebie pocieszała. Ja musiałam tylko przy niej być i potakiwać, żeby wiedziała, że to co mówi ma sens.
Zajęłyśmy miejsca na hali i obserwowaliśmy warszawiaków i zawodników z Rzeszowa. Zbyszek chyba się z nimi znał bo bez przerwy rozmawiał z libero (po tylu meczach w końcu załapałam dlaczego jeden zawodnik ma zawsze koszulkę w innym kolorze) przeciwnej drużyny. Mecz się zaczął i był na prawdę zacięty. Ostatecznie wygraliśmy w tie-break'u. Współlokator Zbyszka został MVP meczu, chociaż mogłabym się kłócić, że to Zbyszek na nie zasługiwał. Kaśka pobiegła do łazienki, a ja podeszłam do band w kierunku w którym zmierzał Bartman.
- Cześć. - przywitałam się z szerokim uśmiechem. - Jak to jest wygrać fuksem? - spytałam ze złośliwym uśmiechem. Przy mnie stała już spora grupka dziewczyn ale utrzymywała pewien dystans.
- Fuksem? - oburzył się. - Byliśmy lepsi.
- Czy ja wiem.. - uniosłam brwi. - Mi to wyglądało na wielkiego farta. No ale ja się nie znam.. - wzruszyłam ramionami, patrząc jak się bulwersuje i już ma mi odpowiadać. - Żartuję. - zaśmiałam się. - Gratuluję.
- Złośliwiec. - pokręcił głową. - Idziemy małą grupką na imprezę. Macie ochotę dołączyć?
- Nie.. My też idziemy do klubu ale Kaśka chce zapomnieć o facecie, a impreza z tobą i twoimi kolegami jej tego nie ułatwi.. Sam rozumiesz.. - odpowiedziałam, krzywiąc się. W tym momencie podszedł do nas Misiek i Kaśka.
- Cześć Lenka. - powiedział z szerokim uśmiechem. - Michał. - wyciągnął rękę w stronę Kaśki, która niemrawo ją uścisnęła.
- Kaśka. - mruknęła.
- Idziemy do klubu. Może dołączycie? - spytał Kubiak, patrząc to na nią, to na mnie.
- Też idziemy ale chcemy wyrywać facetów, a z taką obstawą to będzie raczej niemożliwe. - wypaliła prosto z mostu. Zbyszek od razu popatrzył na mnie, a ja czułam, że się rumienie.
- To jest drugi powód. - powiedziałam, szybko. - Kaśka na nas już pora. Fanki na was czekają. - rzuciłam przez ramię, wskazując na tłum, który zajął juz nasze miejsce. Uf.
Szykowałyśmy się przy głośnej muzyce, sącząc własnoręcznie zrobione drinki, które miały nas wprawić w odpowiedni nastrój przed imprezą. Założyłam małą czarną, która była cała pokryta koronką i moje piersi wyglądały w niej na większe o co najmniej dwa rozmiary. Wyprostowałam włosy i zrobiłam odważny makijaż. Kobaltowe wysokie szpilki i dodatki w tym samym kolorze dopełniły tylko całokształt, sprawiając, że widok w lustrze jeszcze bardziej mi się podobal. Nagle obok mnie stanęła Kaśka też ubrana w małą czarną ale bez ramiączek, a nie tak jak ja z rękawkami 3/4. Jej była cała gładka i dobrała do tego złote dodatki. Włosy związała przez co wielki naszyjnik na jej szyi prezentował się rewelacyjnie. Patrzyłyśmy tak na siebie w lustrze przez chwilę.
- Jesteśmy wolne, piękne i cholernie seksowne. - powiedziała do naszych odbić. - Dzisiaj musimy wrócić z seksownym facetem do domu i przelecieć go na jak najwięcej sposobów. - dodała, a ja wybuchnęłam śmiechem. Ona i jej bezpośredniość. Ale w sumie co mi szkodzi? Jestem wolna. A skoro już olewam naukę to powinnam mieć z tego coś więcej, niż ogromnego kaca jutro rano.
- Zgoda. - skinęłam głową. Niech się dzieje co chce.
~*~
Nawet nie wiecie ile miałam problemów z tym rozdziałem. Wiem, że jest krótszy ale nie mogłam dodać nic więcej bo wtedy musiałabym uciąć w połowie akcji, a to byłoby totalnie bez sensu. Dlatego przepraszam za długość i obiecuje, że kolejny, który już w połowie mam będzie i dłuższy i zabawniejszy. Postaram się go wrzucić w niedziele lub w poniedziałek a to zależy od komentarzy bo chciałabym wiedzieć czy wszystkie moje stałe czytelniczki ( :D ) zdążyły przeczytać ten. :) No to życzę odanego ostatniego weekendu wakacji :) Jak tam gotowe na powrót do szkoły? :) Ja mam na szczęście jeszcze miesiąc wakacji, a potem Witaj Krakowie! :D
PS. Przepraszam za literówki jeśli takie są bo mi coś Mozilla nawaliła i musiałam sprawdzać sama czy gdzieś nie poprzestawiałam literek. :)
- Lena. - usłyszałam męski głos, gdzieś daleko. - Lena, wstawaj.
- 5 minut. - mruknęłam w poduszkę.
- Za 5 minut wychodzę na trening, a ty będziesz spóźniona do pracy jeszcze bardziej, niż jesteś teraz. - powiedział, a ja otworzyłam oczy. Uniosłam się na łokciach i sprawdziłam godzinę.
- Cholera. - syknęłam, wyskakując z łózka. Wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania, szukając.. czegokolwiek. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w samej bieliźnie, a Zbyszek cały czas stoi obok mnie. - Mógłbyś się odwrócić? - spytałam, oblewając się rumieńcem. Wiem, że widział mnie już bez niczego ale to jednak było trochę krępujące.
- Śniadanie na stole. - rzucił przez ramie, wciąż się śmiejąc i wyszedł z pokoju. No tak, bo ja mam czas na jedzenie. Ubrałam na siebie czarną sukienkę przed kolano i wbiegłam do łazienki. Umyłam zęby i przeczesałam włosy. Pomaluję się w pracy.
- Cześć! - krzyknęłam, będąc już przy drzwiach wyjściowych i nie czekając na odpowiedź zamknęłam je za sobą.
Do pracy dotarłam spóźniona ponad 30 minut. Gdy wpadłam na gabinetu mecenasa właśnie zbierał swoje rzeczy z biurka.
- Przepraszam. - powiedziałam od razu. - Wiem, że się spóźniłam ale wczoraj wróciliśmy..
- Nie ma sprawy. - przerwał mi, uśmiechając się szeroko. Nie zasługiwałam na tak wyrozumiałego szefa. - Po twojej opaleniźnie wnioskuję, że słońce dopisało. Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dziękuję. - odparłam. - Idzie pan do sądu? - spytałam, a on skinął głową.
- Tak, mam sprawę. - odpowiedział, wkładając telefon do kieszeni marynarki. - Przez ten tydzień zrobiłem ci listę rzeczy, które musisz zrobić. Proszę. - wyciągnął w moją stronę kartkę A4, która była zapisana co do milimetra. - Wiem, że sporo ale mam coraz więcej klientów. Będę musiał pomyśleć o zatrudnieniu kogoś do pomocy. - westchnął. - Jak się czujesz? Z głową wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję. Odpoczęłam w ten weekend i jestem gotowa do pracy. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
- I tak trzymać. - zaśmiał się, otwierając mi drzwi. - Będę za jakieś dwie godziny. - rzucił przez ramie i wyszedł z kancelarii. Usiadłam za biurkiem i włączyłam komputer. Wyglądało na to, że będę miała jeszcze bardziej pracowity dzień, niż myślałam wcześniej.
O 17 zaparkowałam pod blokiem Tomka. Przez cały dzień czekałam na to, żeby w końcu spotkać się z Kubą i mamą. Musiałam dowiedzieć się jak mojemu młodemu minął pierwszy dzień w szkole i jak mama radziła sobie na terapii. Co prawda humor mi się popsuł, gdy koleżanka od której pożyczałam notatki przypomniała mi o poniedziałkowym egzaminie z prawa karnego. Pierwszy raz miałam takie zaległości i bałam się, że obleje. Postanowiłam zajrzeć do nich tylko na chwilę, a potem wrócić do domu i zakuwać. Weszłam bez pukania, otwierając sobie drzwi kluczami. Cała trójka siedziała w salonie na kanapie i oglądała film.
- Nie za dobrze wam? - spytałam drwiąco, lekko zdezorientowana. Takiego widoku się nie spodziewałam.
- Lenka. - odezwała się mama, która zareagowała jako pierwsza. Wstała i podeszła, żeby mnie przytulić. - Jak się czujesz? Wyglądasz fantastycznie, taka opalona. - powiedziała, mierząc mnie wzrokiem.
- W porządku. A ty? - zmarszczyłam brwi, patrząc na nią uważnie.
- Nie martw się. Jestem pod stałą obserwacją. - westchnęła.
- Jak terapia?
- Świetnie. Grzesiek jest świetnym facetem i potrafi rozmawiać z człowiekiem. Powinnaś go poznać. Z tego co wiem to jest wolny i na prawdę przystojny. - uśmiechnęła się do mnie konspiracyjnie. Tak, brakowała tylko tego, żeby moja matka zaczęła mnie swatać.
- Nie mam czasu na facetów. - odpowiedziałam wymijająco. - Kuba jak w szkole? - zwróciłam się do mojego młodego, który siedział obok Tomka i obaj wpatrywali się w ekran jedząc popcorn garściami.
- Spoko. - odpowiedział nawet na mnie nie zerkając.
- Nie musisz się uczyć? - uniosłam brwi.
- Zrobiłem już to co miałem zrobić. Bądź ciszej bo oglądamy zajeb.. bardzo fajny film. - poprawił się szybko. Przewróciłam jedynie oczami.
- Jesteś głodna? Może odgrzać ci pierogów? - spytała mama. Byłam głodna ale nie miałam czasu na jedzenie.
- Mamuś z chęcią bym została ale w poniedziałek mam egzamin i muszę się uczyć. - jęknęłam. Wpadnę do was jutro może będziecie bardziej rozmowni. - powiedziałam, kładąc nacisk na cztery ostatnie słowa i patrząc na chłopaków ale oni nawet nie zwrócili na to uwagi. Pożegnałam się z mamą i wyszłam. Miałam nadzieję, że wszystko jest w takim porządku jaki zastałam i będzie on trwał jak najdłużej.
W dordze od mieszkania wstąpiłam do restaruacji z fast foodami i kupiłam sobie kebaba. Wiedziałam, że nie powinnam jeść takich rzeczy jeśli myślę o utrzymaniu względnie dobrej sylwetki ale potrzebowałam coś czym się najem, co podadzą mi szybko i na wynos. Gdy zaprakowałam obok białego Audi jedynie głośnie westchnęłam. Przecież to było wiadome od samego początku, że będę go spotykać codziennie. Po poniedziałkowym egzaminie zaczynam szukać mieszkania. Gdy otworzyłam drzwi poczułam smród spalenizny. Skrzywiona weszłam do kuchni, gdzie Paula i Zbyszek krzątali się probując uratować coś co było na patelni.
- Cześć. - przywitała się, niepewnie.
- O hej. - jęknęła. - Przepraszam za ten smród. Próbowałam zrobić Zbyszkowi kolację i sama widzisz. - wskazała na to coś, co próbowała odratować.
- Z tego to już chyba nic nie będzie. - powiedziałam, podchodząc bliżej. - To był kurczak? - zmarszczyłam brwi.
- Był. - westchnęła, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco. Ważne, że się starała.
- Jedyna nadzieja w tobie. - odezwał się Zbyszek, patrząc na mnie.
- O nie, wybacz ale ja nie mam czasu gotować dlatego kupiłam sobie kebaba. - uniosłam lekko reklamówkę z jedzeniem zawiniętym w sreberko. - Idę się uczyć bo w poniedziałek mam egzamin. - rzuciłam przez ramie wychodząc i po drodze zgarniając z szuflady widelec. Przebralam się w dresy i starą, rozciągniętą bluzkę i z kebabem w ręce zaczęłam czytać notatki, które widziałam po raz pierwszy.
Oderwałam się od nich dopiero po kilku godzinach. Byłam tak zmęczona, ze ledow co widziałam na oczy. Wstałam niezgrabnie z łóżka i ruszyłam do kuchni bo zaschło mi w gardle. W lodówce znalazłam tylko wodę. Gdy wyjmowałam szklankę z szafki, aż podskoczyłam przestraszona widokiem Zbyszka, który siedział przy stole. Jak mogłam go nie zauwazyć?
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział, rozbawiony chyba moją miną. - Jak tam nauka?
- Beznadziejnie. - odpowiedziałam, opadając na krzesełko obok niego. Wypiłam wszystko za jednym razem i głośno westchnęłam. - Pierwszy raz mam takie zaległości.. Pierwszy raz mam w ogóle jakieś zaległości ale jak miałam ich nie mieć jak tyle się teraz dzieje? - spytałam, chowając twarz w dłoniach. - Obleję. - jęknęłam.
- Nie oblejesz.. Masz jeszcze tydzień. - powiedział, a ja jęknęłam. Jeszcze? Chyba tylko.
- Wiesz ile jest materiału? Teraz nie dziwię się dlaczego tak dużo osób nie kończy tych studiów. - westchnęłam. - A ty dlaczego jeszcze nie śpisz? - spytałam, patrząc na niego.
- Nie mogę zasnąć. - odpowiedział, upijając łyk wody.
- Dziękuję, że mnie dzisiaj obudziłeś.
- Zdążyłaś?
- Nie ale mam bardzo wyrozumiałego szefa i nie było problemu. - wzruszyłam ramionami i wstałam. Włożyłam szklankę do zmywarki i oparłam się o blat kredensu. Ta rozmowa była tak normalna jak przed tym wszystkim co się między nami zdarzyło. Chciałam wykorzystać tę możliwość skoro już niedługo miałam go nie widywać. - Jak tam kolacja? - spytałam, uśmiechając się szeroko.
- Naleśniki już sobie sam zrobiłem. - zaśmiał się. - Byłaś u mamy?
- Byłam. - skinęłam głową. - W szkole Kuby było "spoko" - unioslam lekko brwi. - A mama z terapii i terapeuty jest zadowolona nawet bardzo. I rozpieszcza Tomka tak, że jeśli nie przybierze parę kilko na wadze przez ten czas to będzie cud. - zaśmiałam się i ziewnęłam. Boże ale byłam zmęczona. - Lecę się kąpać i spać. Dobranoc. - powiedziałam, wychodząc.
- Dobranoc. - usłyszałam jego głos i zamknęłam drzwi do łazienki.
Reszta tygodnia minęła mi dokładnie tak samo. Pracy miałam ogrom i mecenas zaczął poważnie zastanawiać się nad tym czy nie zatrudnić jeszcze jednego adwokata do pomocy. Namawiałam go i to bardzo bo czasem sama nie wiedziałam w co mam ręce włożyć i często robiłam to co powinien robić prawnik. Na wykładach skupiałam sie jeszcze bardziej, niż do tej pory bo nie chcialam narobić sobie zaległości z innych przedmiotów. Uczyłam sie każdego wieczora po kilka godzin ale czułam, że to i tak za mało. Moja mama była zafascynowana swoim terapeutą, który chyba do niej jakimś cudem dotarł. Kuba za każdym razem, gdy pytałam odpowiadał, że jest spoko, a Tomek był w siódmym niebie, mieszkając z moją mamą. Ze Zbyszkiem i Paulą widziałam się tylko wtedy gdy robilam sobie krótkie przerwy w nauce, które im bliżej poniedziałku stawały coraz krótsze.
Dopiero w czwartek wydarzyło się coś co przerwało tę rutynę. Właśnie kończyłam jeść kolację w kuchni gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Oczywiście nikt się nie ruszył do drzwi bo Paula i Zbyszek oglądali jakiś film. Westchnęłam i ruszyłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu na progu stał pan Wesołowski. Nie wiedziałam dlaczego na jego widok poczułam taką złość. Miałam ochotę udusić tego przebrzydłego, starego snoba, uważającego się za niewiadomo kogo.
- Dzień dobry, panno Stankiewicz. - skinął lekko głową. Był dobry do tej pory. - Zastałem Paulę?
- Tak. - powiedziałam, przepuszczajc go. Wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi. Paula wyszła na przedpokój i przywitała się z nim, calując w policzek. - Tato, poznałeś już Lenę?
- Mieliśmy już okazję się spotkać. - odpowiedział, zerkając na mnie przelotem.
- O tak. - przytaknęłam. - Czy pani Urszula na prawdę straciła tę pracę? - spytałam, marszcząc brwi.
- O czym mówisz? - zainteresowała się Paula.
- Szukałam twojego taty, żeby podpisał dokumenty. Byłam u niego w biurze i zapytałam jego sekretarki o to gdzie jest, a twój tata zwolnił ją bo mi powiedziała. - wzruszyłam ramionami.
- Tato! - krzyknęła, oburzona. - Zwolniłeś panią Ulę?!
- Miała wyraźne polecenie, żeby.. - zaczął się tłumaczyć.
- Żeby co? Nie mówić gdzie jesteś?! Przecież Lena chciała tylko podpis! - wciąż krzyczała, a ja patrzyłam na nią zafascynowana. Takiej wściekłej jej jeszcze nie widziałam. I dobrze mu tak! - Masz ją przeprosić i przyjąć znowu do pracy!
- Ale..
- Żadnego ale jeśli jej nie zatrudnisz ponownie to możesz się do mnie nie odzywać! - burknęła, krzyżując ręce na piersiach i wracając do salonu.
- Ja na miejscu paniu Urszuli bym nie wróciła więc powinien od razu pan jej zaproponować podwyżkę i to dość poważną. - mruknęłam konspiracyjnie, a potem zamknęłam się w pokoju, uśmiechając z satysfakcją. Jak się potem okazało ten stary dziad przyszedł zaprosić Paulę i Zbyszka na jakiś sobotni bankiet. Jednak w sobotę był mecz więc Paula zaprosiła Tomka bo podobno ma być dużo ludzi "z branży".
W piątek zestresowana siedziałam nad notatkami. Właśnie wertowałam kolejne artykuły kodeksu karnego, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Po chwili usłyszałam głos kobiecy i byłam pewna, ze skądś go kojarzę. Zaciekawiona wyszałam na przedpokój z kodeksem w ręku. Nie myliłam się bo zaraz potem zauwazyłam rodziców Zbyszka.
- O, dzień dobry. - przywitałam się z szerokim uśmiechem.
- Cześć Lenka. - odpowiedziala mi pani Bartman. - Przyszliśmy zaprosić Paulę i Zbyszka do teatru na świetny spektakl. Może masz ochotę dołączyć? - spytała.
- Moja żona stwierdziła, że nie uczestniczymy w życiu kulturowym wystarczająco i od dzisiaj postanowiła przynajmniej raz w tygodniu chodzić do teatru. - przewrócił oczami, a ja wiedziałam, że ten pomysł w ogóle mu się nie podoba.
- Przykro mi ale muszę odmówić. - westchnęłam. - W poniedziałek mam egzamin i musze się uczyć. - wyjaśniłam, wskazując na kodeks. Nagle ponownie ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam zapłakaną Kaśkę. Zaraz potem już wisiała mi na szyi.
- Zdradził mnie. - zaszlochała, pociągając żałosnie nosem.
- Kto? - spytałam, nie rozumiejąc.
- Wojtek! - jęknęła. - Zdradził mnie z jakąś szmatą! - syknęła, a ja zamarłam. Odunęłam ją od siebie, zerkając na rodziców Bartmana. Cała czwórka stała i obserwowała sytuację. Kaśka dopiero teraz ich zauważyła. - Dzień dobry.
- Dzień dobry. - odpowiedziała jej pani Bartman, lekko się uśmiechając.
- Chodź do mnie. - otworzyłam drzwi i wpuścilam ją do środku. - Przepraszam. - mruknęłam w stronę całej czwórki i zamknęłam za sobą. - Co się stało?
- Zdradził mnie ze swoją byłą! - jęknęła, rzucając się na łóżko i na moje notatki. Super.
- Kasia, tak mi przykro. - powiedziałam cicho. Usiadlam obok niej, a ona się we mnie wtuliła i totalnie rozsypała. Siedziałyśmy tak przez jakieś dwadzieścia minut, a ja zaczęłam zastanawiać się jak dużo łez może wylać człowiek za jednym razem. Byłam pewna, że Kaśka pobiła właśnie jakiś rekord. Nie wiedziałam co powiedzieć. To jasne, że czuła się beznadziejnie. Próbowałam postawić siebie w jej sytuacji i doszłam do wniosku, że ostatnie czego bym chciała to pocieszanie. Siedziałam więc cicho, jedynie głaszcząc ją po głowie. W końcu uniosła głowę i wytarła nos o rękaw. Klasa.
- Możemy obejrzeć coś durnego i głupiego, żebym przestała o nim myśleć? - spytała, patrząc na mnie błagalnie załzawionymi oczami. Ja się muszę uczyć, jęknęłam w duchu.
- Pewnie. - odpowiedziałam. Wstałyśmy razem, a ja po drodze zebrałam ze sobą notatki i kodeks, próbując to przed nią ukryć. Podeszła do pokaźnej kolekcji płyt Pauli i wyjęła pierwszą lepszą komedie. Włączyła, a ja w tym czasie schowałam wszystko pod poduszką. Może wciągnie się tak, że nie zauważy tego, że się uczę. W ogóle nie mogłam się skupić na filmie. Musiałam się uczyć, do cholery! Obleję, obleję ten egzamin. Gdzieś w połowie Kaśka zasnęła niespodziewanie opadając na moje nogi. Nie chciałam jej budzić więc siedząc w tej pozycji, wyjęłam notatki i zaczęłam się uczyć. Po dwudziestu minutach do salonu wszedł Zbyszek razem z Paulą i popatrzyli zaskoczeni na mnie, wgapiającą się w kodeks karny, a potem na Kaśkę chrapiącą cicho na moich kolanach.
- Cii! - szepnęłam. - Bo się obudzi i znów zacznie płakać.
- Zostaje u nas na noc? - spytała cicho Paula.
- Tak. Obudzę ją jak skończę się uczyć. - odpowiedziałam najciszej jak potrafiłam. Skinęła jedynie głową i wyszła. Zbyszek patrzył na mnie rozbawiony ale wyszedł zaraz po niej. Wróciłam do kodeksu, nawet nie próbując się domyślić o co mogło mu chodzić.
Obudził mnie budzik, który szybko wyłączyłam. Nie chciałam, żeby Kaśka się obudziła. Wyszłam po cichu, zabierając ze sobą ubrania. W kuchni zastałam Zbyszka, któremu jedynie pomachałam i weszłam szybko do łazienki. Ubrałam kremową sukienkę na grubych ramiączkach. Związałam włosy w małego koczka, specjalnie wypuszczając kilka loków. Zrobiłam makijaż, który podkreślił mi oczy i z zadowoleniem stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle, a mina Zbyszka, gdy wyszłam jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziła.
- Dostanę trochę kawy? - spytałam, uśmiechając się słodko. Stał jakby go ktoś zamurował ale w końcu się ogarnął. Aż tak ładnie wyglądałam?
- Pewnie. - odpowiedział, chrząkając. - Jak tam Kaśka?
- Kompletnie załamana. - westchnęłam, siadając na przeciwko niego. - Nie wierzę, że Wojtek mógł zrobić jej coś takiego. - pokręciłam głową, aż gotując się ze złości. - Wczoraj przestałam wierzyć w miłość. - warknęłam. - Taki zakochany był, a wystarczyło, że pojawiła się jego ex i przeleciał ją w łóżku Kaśki!
- Nie każdy facet jest taki. - powiedział, a ja wstałam bo ze złości odechciało mi się jeść.
- Tak. Są jeszcze geje. - odparłam, a on się lekko zaśmiał. - Idę do pracy.
- Będziesz na meczu? - spytał, gdy zakładałam buty na przedpokoju.
- Przyjdziemy z Kaśką. - odpowiedziałam. - Powodzenia. - rzuciłam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Po pracy poszłam z Kaśka na zakupy bo nic nie poprawia jej humoru tak bardzo jak nowa kiecka, czy buty. Obładowane siatkami zjadłyśmy mega kaloryczne lody i postanowiłyśmy po meczu wybrać się na kluby i poczuć się jak nastolatki. Kaśka po jakimś czasie sama stwierdziła, że jest młoda, piekna i nie ma zamiaru opłakiwać skończonego dupka, który nie potrafił jej docienić. To w niej lubiłam najbardziej. Zawsze patrzyła na świat optymistycznie i tak jak to było teraz sama siebie pocieszała. Ja musiałam tylko przy niej być i potakiwać, żeby wiedziała, że to co mówi ma sens.
Zajęłyśmy miejsca na hali i obserwowaliśmy warszawiaków i zawodników z Rzeszowa. Zbyszek chyba się z nimi znał bo bez przerwy rozmawiał z libero (po tylu meczach w końcu załapałam dlaczego jeden zawodnik ma zawsze koszulkę w innym kolorze) przeciwnej drużyny. Mecz się zaczął i był na prawdę zacięty. Ostatecznie wygraliśmy w tie-break'u. Współlokator Zbyszka został MVP meczu, chociaż mogłabym się kłócić, że to Zbyszek na nie zasługiwał. Kaśka pobiegła do łazienki, a ja podeszłam do band w kierunku w którym zmierzał Bartman.
- Cześć. - przywitałam się z szerokim uśmiechem. - Jak to jest wygrać fuksem? - spytałam ze złośliwym uśmiechem. Przy mnie stała już spora grupka dziewczyn ale utrzymywała pewien dystans.
- Fuksem? - oburzył się. - Byliśmy lepsi.
- Czy ja wiem.. - uniosłam brwi. - Mi to wyglądało na wielkiego farta. No ale ja się nie znam.. - wzruszyłam ramionami, patrząc jak się bulwersuje i już ma mi odpowiadać. - Żartuję. - zaśmiałam się. - Gratuluję.
- Złośliwiec. - pokręcił głową. - Idziemy małą grupką na imprezę. Macie ochotę dołączyć?
- Nie.. My też idziemy do klubu ale Kaśka chce zapomnieć o facecie, a impreza z tobą i twoimi kolegami jej tego nie ułatwi.. Sam rozumiesz.. - odpowiedziałam, krzywiąc się. W tym momencie podszedł do nas Misiek i Kaśka.
- Cześć Lenka. - powiedział z szerokim uśmiechem. - Michał. - wyciągnął rękę w stronę Kaśki, która niemrawo ją uścisnęła.
- Kaśka. - mruknęła.
- Idziemy do klubu. Może dołączycie? - spytał Kubiak, patrząc to na nią, to na mnie.
- Też idziemy ale chcemy wyrywać facetów, a z taką obstawą to będzie raczej niemożliwe. - wypaliła prosto z mostu. Zbyszek od razu popatrzył na mnie, a ja czułam, że się rumienie.
- To jest drugi powód. - powiedziałam, szybko. - Kaśka na nas już pora. Fanki na was czekają. - rzuciłam przez ramię, wskazując na tłum, który zajął juz nasze miejsce. Uf.
Szykowałyśmy się przy głośnej muzyce, sącząc własnoręcznie zrobione drinki, które miały nas wprawić w odpowiedni nastrój przed imprezą. Założyłam małą czarną, która była cała pokryta koronką i moje piersi wyglądały w niej na większe o co najmniej dwa rozmiary. Wyprostowałam włosy i zrobiłam odważny makijaż. Kobaltowe wysokie szpilki i dodatki w tym samym kolorze dopełniły tylko całokształt, sprawiając, że widok w lustrze jeszcze bardziej mi się podobal. Nagle obok mnie stanęła Kaśka też ubrana w małą czarną ale bez ramiączek, a nie tak jak ja z rękawkami 3/4. Jej była cała gładka i dobrała do tego złote dodatki. Włosy związała przez co wielki naszyjnik na jej szyi prezentował się rewelacyjnie. Patrzyłyśmy tak na siebie w lustrze przez chwilę.
- Jesteśmy wolne, piękne i cholernie seksowne. - powiedziała do naszych odbić. - Dzisiaj musimy wrócić z seksownym facetem do domu i przelecieć go na jak najwięcej sposobów. - dodała, a ja wybuchnęłam śmiechem. Ona i jej bezpośredniość. Ale w sumie co mi szkodzi? Jestem wolna. A skoro już olewam naukę to powinnam mieć z tego coś więcej, niż ogromnego kaca jutro rano.
- Zgoda. - skinęłam głową. Niech się dzieje co chce.
~*~
Nawet nie wiecie ile miałam problemów z tym rozdziałem. Wiem, że jest krótszy ale nie mogłam dodać nic więcej bo wtedy musiałabym uciąć w połowie akcji, a to byłoby totalnie bez sensu. Dlatego przepraszam za długość i obiecuje, że kolejny, który już w połowie mam będzie i dłuższy i zabawniejszy. Postaram się go wrzucić w niedziele lub w poniedziałek a to zależy od komentarzy bo chciałabym wiedzieć czy wszystkie moje stałe czytelniczki ( :D ) zdążyły przeczytać ten. :) No to życzę odanego ostatniego weekendu wakacji :) Jak tam gotowe na powrót do szkoły? :) Ja mam na szczęście jeszcze miesiąc wakacji, a potem Witaj Krakowie! :D
PS. Przepraszam za literówki jeśli takie są bo mi coś Mozilla nawaliła i musiałam sprawdzać sama czy gdzieś nie poprzestawiałam literek. :)
Przeczytane i czekam z niecierpliwością na następny!!! Jak zwykle rewelacja, ale co Ci tu będę słodzić, jak to doskonale wiesz;DD do następnego!!;)
OdpowiedzUsuńMówisz, że w połowie akcji? No..coś czuję, że będzie się działo :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam ;)
W następnym będzie się działo i chyba będzie ostro. Lena nie obleje tego egzaminu! Ona da radę. Masz szczęście, że jeszcze miesiąc wakacji. Ja już w poniedziałek na początek roku, który oleje i nie pójdę na niego. To w sumie dopiero we wtorek mi się wakacje skończą. A co będziesz studiować w Krakowie?
OdpowiedzUsuńAdministracja ze specjalizacją e-administracja :) Miałam iść na fizjoterapie ale po tym jak już się dostałam stwierdziłam jednak, że to nie jest to :)
UsuńA to powodzenia. Ja dopiero 2 LO, a jestem na bio-chem-mat.
UsuńPo tej ważnej rozmowie mieli wrócić do "normalności" a i tak ich myśli wciąż krążą wokół siebie. Zarówno Zbyszek jak i Lena nie mogą przejść obok siebie obojętnie, mimo ze Lena bardzo się stara :D
OdpowiedzUsuńCoś tak czuje, ze los będzie chciał aby wylądowali razem w klubie. No i mam nadzieje, że on też popchnie Kaśkę w kierunku Michała. No i Lenę do... Zbyszka :D
Zazdroszczę ci strasznie jeszcze jednego miesiąca wakacji. Za rok jednak ja też będę mogła się tym cieszyć ;). A Kraków jest po prostu cudowny <3 Byłam tam zaledwie tydzień w tym roku i się w nim zakochałam. Życzę wiec Ci potem miłego mieszkania tam ;)
Pozdrawiam Kasia :)
Cos czuje, ze Lena i Zbyszek jeszcze sie spotkaja razem w klubie :D Rozdzial jak zawsze cudowny i juz nie moge sie doczekac nastepnego. Zazdroszcze ci miesiaca wolnego, ja niestety wkraczam w wiekszy swiat i ide do Poznania do liceum (jak zauwazycie dziewczyne blakajaca sie po ulicac , to zapewne bede nia ja, gdyz sie zgubie)
OdpowiedzUsuńMiło się czytało, fajny, lekki. Mam nadzieje, że będzie tak jak mówiła Kaśka haha. :D Czyli coś się będzie działo... mam kilka opcji, ale czekam z niecierpliwością na kolejny cudowny rozdział i serdecznie pozdrawiam ! :)
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację! Nie lubię dzielenia jednej akcji na części.
OdpowiedzUsuńBardzo bym się cieszyła, gdybyś dodała rozdział w niedzielę. Zdołałabym się trochę odstresować przed pierwszym dniem szkoły (i moimi urodzinami :) ). Te wakacje dla nas, licealistów, zleciały bardzo szybko. Za szybko.
Kraków to piękne miasto. Fajnie Ci. Bardzo bym chciała tam studiować (myślę też o Rzeszowie lub Lublinie, bo troszkę bliżej).
Standardowo: czekam na następny rozdział i pozdrawiam gorąco! Miłego wypoczywania :)
rozdział krótki ale jak zwykle bardzo ciekawy, a coś czuje że następny bedzie jeszcze ciekawszy :D nie moge sie doczekać :D
OdpowiedzUsuńZnów pytanie nieco prywatne :) wybierasz się na studia do Krakowa?? A można wiedzieć która uczelnia ?? Rozdział jak zwykle fantastyczny ;) Pozdrawiam- Aneta
OdpowiedzUsuńUP :)
UsuńO to fajnie ;) życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie- Aneta
UsuńSpoko ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twojego bloga w sumie przez przypadek. Ale nie żałuję;) Blog jest genialny. Bardzo nie lubię takich opowiadań, że dziewczyna poznaje siatkarza i od razu są ze sobą. I wielka miłość, oh eh ah... A u ciebie ciągle się cos dzieje i to jest najlepsze. Mam nadzieję, że Zbyszek się ogarnie bo widać że kocha Lenę. Także zyskałaś nową czytelniczkę;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;p
Bardzo się cieszę :) Też nie lubię takich opowiadań i miło mi, że moje pozytywnie Cię zaskoczyło :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
coraz bardziej mnie to wszystko zaskakuje :D Czekam na następny i melduję, iż zostanę tu do końca. :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń