niedziela, 24 sierpnia 2014

XVIII. Mówi się, że miłość pot­ra­fi po­konać wszys­tkie przeszko­dy. Szko­da, że ja mam przed sobą Mount Eve­rest, z które­go zsu­wa się lawina...

- O czym? - spytałam, nie patrząc na niego. Całe szczęście, że byliśmy tak blisko brzegu. Zawsze mogłam wyskoczyć. Wyjrzałam lekko za ponton oceniając jak bardzo byłoby to ryzykowane.
- Nie teraz więc nie myśl o wyskoczeniu. - powiedział, nie mogąc ukryć rozbawienia. Usiadłam prosto i popatrzyłam na niego, mrużąc oczy. Spoważniał. - Chce ci to wszystko wytłumaczyć.
- A ja nie chcę tego słuchać. Wystarczy mi to co usłyszałam. - odpowiedziałam, oglądając się za siebie i sprawdzając czy Paula i Tomek dają sobie rade ale oni pogrążeni byli w rozmowie. Żadnego ratunku. 
- Ty jeszcze nic nie usłyszałaś. - syknął. - Proszę cię daj mi to wszystko wytłumaczyć. - popatrzył na mnie intensywnie, a ja głośno westchnęłam. Dlaczego chciał mnie bardziej upokorzyć? Nie wystarcza mu to co zrobił do tej pory?
- Dobrze. - mruknęłam
- Wyjdziesz przed hotel gdy Tomek zaśnie? - spytał, takim głosem jakby mu właśnie ulżyło. Czy on mi właśnie zaproponował nocną schadzkę? W sumie to było nawet ekscytujące. Skinęłam lekko głową, a on się uśmiechnął z ulgą. Dopłynęliśmy do brzegu chwilę potem. Oczywiście gdy próbowałam wyjść z pontonu potknęłam się o sznurek zawieszony z boku i wpadłam do wody. - Nic ci nie jest? - usłyszałam głos Zbyszka.  Zacisnął mocno usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Nie śmiej się ze mnie. - warknęłam, chlapiąc go wodą. On wyszedł z pontonu z większą gracją. Zostawiliśmy go na brzegu i ruszyliśmy w stronę miejsca, w którym się rozłożyliśmy. Było niezręcznie bo nie odzywaliśmy się do siebie, a ja udawałam, że jestem niesamowicie wciągnięta w wycieranie się ręcznikiem. Na szczęście Paula z Tomkiem mieli niezłe tempo i dołączyli do nas po kilkunastu minutach.
- Machanie wiosłami to przecież żadna filozofia. Wyluzuj. - zaczął mnie przedrzeźniać gdy tylko znalazł się wystarczająco blisko mnie.
- Spadaj. - mruknęłam, wydymając usta. Na ten widok wszyscy zaczęli się śmiać, włączenie ze mną.
- Nie dąsaj się. - powiedział, przytulając mnie. - Wiesz, że cię uwielbiam. Bez ciebie..
- Twoje życie byłoby nudne jak flaki z olejem. - dokończyłam. - Cieszę się, że dzięki moim wpadkom i wypadkom twoje życie jest tak barwne.
- O tak. - przytulił mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Jedzenie gotowe. - oznajmił Zbyszek, a Tomek jak na rozkaz puścił mnie i podszedł do grilla. Rozłożyliśmy się pod zadaszeniem. Nie wiem jak chłopakom udało się ogarnąć to miejsce bo nam z Paulą szykowanie się zajęło więcej czasu i gdy przyszłyśmy oni już tutaj byli.
- Ja dziękuję. - powiedziałam siadając na ławce i patrząc na to pyszne jedzenie, które właśnie lądowało na ich talerzach.
- Odchudzasz się? - spytał Tomek, marszcząc brwi. 
- Nie, skąd. - odparłam szybko.
- Kłamiesz. - zaśmiał się. - Zawsze gdy kłamiesz odpowiadasz to samo.
- No chyba żartujesz. - Paula usiadła obok Zbyszka. Ona oczywiście nie jadła. - Masz świetną figurę.
- Po prostu nie jestem głodna. - przewróciłam oczami. Nie wyobrażałam sobie jeść tych tłustych pyszności w jej obecności, gdy obie byłyśmy w bikini, a ona prezentowała się w nim nieporównywalnie lepiej, niż ja w swoim. - Idę popływać. - stwierdziłam, wstając.
- Pontonem? - mruknął Zbyszek pod nosem, a Tomek zaczął się śmiać.  Zmrużyłam oczy, patrząc na niego.
- Bez wioseł pływam lepiej. - odpowiedziałam dumnie i odwróciłam się na pięcie. Szłam w stronę wody rozglądając się po plażowiczach. Takiej mieszanki kulturowej jeszcze w życiu nie widziałam. I tylu przystojniaków w sumie tez nie. Szkoda tylko, że w głowie miałam jedynie obraz Zbyszka, który miał dziewczynę. Weszłam do wody, ciesząc się promieniami słońca na twarzy. Tak, tego potrzebowałam po tym wszystkim.

Stałam przed lustrem poprawiając po raz setny sukienkę. Tomek spał od dwudziestu minut, a ja zastanawiałam się nad tym czy wyjść, czy nie. Było to bez sensu bo wiedziałam, że i tak wyjdę ale chyba chciałam odwlec to w czasie tak bardzo jak się tylko da. Do czego miałam się śpieszyć? Wiedziałam co chce mi powiedzieć i nie byłam pewna czy w ogóle chce tego słuchać. Już słyszałam jak mówi, że mu przykro. Potem powie, że to była chwila słabości i tak na prawdę kocha Paulę i nie chce jej stracić. A ja jeszcze wymykałam się z pokoju, żeby to usłyszeć. Samobójstwo Stankiewicz, samobójstwo.
 Zamknęłam za sobą cicho drzwi i ruszyłam do windy. Miałam czas, żeby wrócić ale z niego oczywiście nie skorzystałam. Widocznie sama chciałam zostać upokorzona przez Zbyszka, który będzie mnie przepraszał za to, że chce być ze swoją dziewczyną. Wzięłam głęboki oddech gdy szlam przez hol i jeszcze jeden przed szklanym drzwiami za którymi siedział. Dasz rade. Wyszłam na zewnątrz, a on automatycznie się odwrócił.
- Bałem się, że zasnęłaś. - odezwał się, wstając. Włożył ręce do kieszeni jeansów i patrzył prosto na mnie. - Ładnie wyglądasz. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem.
- Tomek zbyt głośno chrapie, żebym mogła zasnąć tak szybko. - odpowiedziałam cicho, przestępując z nogi na nogę.
- Przejdziemy się? - spytał, a ja tylko skinęłam głową. Dlaczego ja się tak denerwuję? Ruszyliśmy w stronę plaży w milczeniu. Czekałam, aż coś powie ale chyba zaniemówił. Nagle usiadł na piasku. Zaskoczona usiadłam obok niego nadal czekając, aż się odezwie. - Pytałaś mnie czy z nią zerwę, a ja odpowiedziałem ci, że to nie jest takie proste. Dlaczego nie czekałaś na wyjaśnienia? - spytał, a ja zamarłam. Nie spodziewałam się, że będzie mi zadawał pytania. Byłam nastawiona na jego monolog. Ja miałam rzucić teatralne kilka słów, odwrócić się i wrócić do hotelu. To nie tak miało być!
- Nie wiem. - mruknęłam. Boże, świetna odpowiedź pani prawnik. - Po prostu oczekiwałam konkretnej odpowiedzi tak lub nie. Gdy otrzymałam twoją zinterpretowałam ją jako nie.
- I nie interesowało cię dlaczego?
- Wiem dlaczego. - odparłam. - Tylko nie bardzo wiem co chcesz mi wyjaśniać. Rozumiem, że ją kochasz i rozumiem też, że możesz uważać tamten tydzień za..
- Najlepszy w swoim życiu? - wszedł mi w słowo. Zmarszczyłam brwi bo nie to chciałam powiedzieć. Popatrzyłam na niego i napotkałam intensywne spojrzenie zielonych tęczówek.
- Chciałam powiedzieć za pomyłkę. - szepnęłam.
- Myślisz, że żałuje tego co się między nami stało? - spytał oburzony, zaskoczony.. Sama już nie wiedziałam.
- A nie? - odwróciłam głowę i popatrzyłam na morze, które wyglądało o tej porze cudownie.
- Nie. - powiedział tak stanowczo, że musiałam na niego spojrzeć. - To jest bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje i nie chodzi o to, że ją kocham, bo to nie prawda. Gdybym ją kochał na pewno bym jej nie zdradził. Tydzień z tobą był najlepszy jaki miałem do tej pory i gdybym tylko mógł chciałbym spędzać tak resztę dni ale nie mogę. Na razie nie mogę. Poznałaś ojca Pauli..
- Miałam tę przyjemność. - mruknęłam.
- Jak wiesz jest głównym sponsorem naszego klubu. To przez niego poznałem Paulę i wtedy wydawała mi się idealna, dopóki nie poznałem ciebie ale to nie o to teraz chodzi. Nasz klub nie przynosi odpowiednich zysków i pan Wesołowski sponsoruje go tylko ze względu na mnie.. chłopaka jego córki. Zanim weszłaś do gabinetu dał mi jasno do zrozumienia, że gdyby nie to, wycofał by się bez mrugnięcia okiem.
- A co to ma wspólnego z nami? - spytałam, nie rozumiejąc.
- Nie mogę zostawić Pauli bo wtedy jej ojciec przestanie sponsorować nasz klub, a wtedy zbankrutujemy. - powiedział cicho. - Jeśli chodziłoby tylko o mnie to nie byłoby problemu ale nie mogę pozwolić na to, żeby moi koledzy stracili pracę. - dodał, a ja czułam, że uchodzi ze mnie całe powietrze. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
- Twój klub się nie zabezpieczył? Żadną karą za zerwanie umowy? - zmarszczyłam brwi. - Przecież w umowie musi być wzmianka o tym, że w razie wycofania sponsor ponosi odpowiedzialność pieniężną.
- Widziałaś jego biuro? On zarabia tyle, że ta grzywna to dla niego nic. To też mi powiedział.
- Czekaj bo ja jednak nie bardzo rozumiem.. On chce żebyście byli razem? To znaczy.. A co jeśli to ona z tobą zerwie?
- Nie obchodzi go kto kogo zostawi tylko to czy jesteśmy razem. Interes z moim klubem mu się totalnie nie opłaca ale nie chce żeby chłopak jej córki był bezrobotny.
- To nielogiczne. Przecież jest mnóstwo klubów do których mógłbyś się przenieść.
- Lena siatkarz to nie prawnik, który może w dowolnym momencie zmienić kancelarie. Jest środek sezonu, a okres transferów już dawno minął i każdy klub ma swoich atakujących. Mało który stać na kolejnego. Poza tym muszę myśleć o innych, którzy stracą pracę gdy klub zbankrutuje. Nie tylko zawodnicy ale też zarząd i cała administracja.
- Rozumiem. - odpowiedziałam, chociaż musiałam to sobie na spokojnie poukładać. - Zerwiesz z Paulą po sezonie? A co jeśli się w tobie zakocha?
- Paula to wspaniała dziewczyna, a sezon skończy się dopiero za kilka miesięcy. Mam nadzieję, że do tego czasu się w niej zakocham i nigdy nie będę musiał jej mówić, że był okres w którym byłem z nią tylko dlatego, że jej ojciec groził, że pozbawi pracy moich przyjaciół. - powiedział. Podciągnęłam kolana pod brodę i zagryzłam wargę. To koniec. To definitywny koniec i nic nie mogłam z tym zrobić. Nic. - Wiem, że może powinienem cię przeprosić za to, że nie powiedziałem ci o tym od razu i za to, że w ogóle to zacząłem ale wtedy wyszłoby na to, że tego żałuję. A tak nie jest. - dodał, a ja zamknęłam oczy. Przynajmniej tyle. Szkoda tylko, że zdążyłam się w nim zakochać, a teraz musiałam o nim zapomnieć. Do oczu napłynęły mi łzy, ale zagryzłam mocno wargę i jakimś cudem udało mi się je powstrzymać.
- Możemy zostać przyjaciółmi. - szepnęłam i odchrząknęłam.
- Zawsze się bałem, że usłyszę to od kobiety, którą.. - urwał. Którą co? - .. będę znał. - dokończył szybko. Zbyt szybko. - Jesteś na mnie zła? - spytał, a ja czułam, że na mnie patrzy.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Ja zrobiłabym pewnie to samo na twoim miejscu. W sumie mogłeś trafić gorzej. Paula to świetna dziewczyna. - powiedziałam z nieszczerym uśmiechem.
- Ta.. - mruknął.Milczeliśmy dłuższą chwilę, a ja próbowałam sobie to wszystko poukładać. - Jak się czuje twoja mama?
- Lepiej. - odparłam, ciesząc się, że przeszliśmy na inny temat. - Tak mi się przynajmniej wydaje. Chodzi na terapie. Teraz musimy poszukać jakiegoś mieszkania. Na początku myślałam o kawalerce dla nich ale teraz wydaje mi się, że lepszym wyjściem będzie wynajęcie czegoś większego dla całej naszej trójki.
- Chcesz wyprowadzić się od Pauli? - spytał zaskoczony. - Wtedy już w ogóle nie będziemy się widzieć.
- Nie wydaje ci się, że w tej sytuacji to będzie najlepsze rozwiązanie? Poza tym zawsze mogę wpaść na twój mecz. Może nawet kupię koszulkę z twoim nazwiskiem. - uśmiechnęłam się, wycierając szybko łzy, które zaczęły płynąć po policzkach. Odwróciłam głowę, żeby Zbyszek tego nie widział.
- Płaczesz? - usłyszałam jego pytanie ale nie odwróciłam głowy.
- Nie, skąd. - odparłam szybko i ugryzłam się w język. Cholerny Tomek. Podniósł się i kucnął na przeciwko mnie. Dotknął delikatnie mojej twarzy, zmuszając mnie, żebym na niego popatrzyła. Westchnął głośno i wytarł kciukiem łzę z mojego policzka.
- Przepraszam, Lena. - szepnął. - Przepraszam.
- Przecież się nie gniewam. - mruknęłam. - W sumie to wyobrażałam sobie gorszy scenariusz, więc chyba powinnam się cieszyć.
- Jaki sobie wyobrażałaś? - spytał, patrząc na mnie ciepło. Wzięłam głęboki oddech i zmarszczyłam brwi, a on lekko się uśmiechnął. - Nawet nie wiesz jak słodko wyglądasz w tym momencie. - powiedział, a ja czułam, że się rumienie.
- Tylko w tym momencie? - uniosłam brwi, a on się cicho zaśmiał.
- Zawsze. - poprawił się. - Co myślałaś przed moimi wyjaśnieniami? - powtórzył pytanie.
- Myślałam, że chcesz mi powiedzieć, że kochasz Paulę, a to co było między nami było pomyłką o której powinniśmy zapomnieć. - wypaliłam.
- Nigdy o tym nie zapomnę. - powiedział, patrząc mi w oczy. Chciałam, żeby mnie pocałował. Ostatni raz. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. - Chce cię pocałować. - szepnął, a ja zamiast odpowiedzieć musnęłam go ustami. Całowaliśmy się tak delikatnie, że ledwo czułam jego usta na swoich ale właśnie ten niepozorny dotyk sprawiał, że mrowiło mnie całe ciało. Odsunął się ode mnie i popatrzył mi w oczy, a mi znów zaczęły płynąć łzy. Boże, dlaczego ja się tak czuję? Zbyszek wyglądał jakby coś w nim pękło. Pierwszy raz widziałam u niego taki wyraz twarzy. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja uniosłam dłoń do jego policzka.
- Będzie mi tego brakowało. - szepnęłam, uśmiechając się lekko przez łzy. Zanim zdążyłam zareagować już leżałam pod nim na piasku. Scałował łzy z moich policzków a potem natarł na moje usta, calujac mnie tak desperacko jak nigdy dotąd. Wplotłam palce w jego włosy, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie i odwzajemniając pocałunek z równą desperacją. Szorstka dłonią gładził moja skórę ud, a ja włożyłam ręce pod jego koszulkę i sunęłam nimi po jego pokaźnych mięśniach. Nieświadomie ściągnęłam mu koszulkę i zanim się obejrzałam siedziałam na nim okrakiem pozbawiona sukienki. Odchyliłam głowę do tyłu, czując jego usta, które zaczynały swoją wędrówkę w dół od linii mojej żuchwy. Odpiął mi biustonosz i zaczął ssać brodawki przez co moje ciało wygięło się w łuk. - Jakim cudem robisz to tak.. ojee.. dobrze. - wydyszałam. Dotknął mnie przez koronkowe figi, patrząc jak wciągam głośno powietrze. Następne co pamiętam to jedynie dźwięk rozdzieranego materiału, a potem jego palce sprawnie poruszające się we mnie. Jęczałam, miażdżąc mu usta gwałtownym pocałunkiem. Szczytowałam chowając głowę w zagłębieniu jego obojczyka. Zanim zdążyłam dojść do siebie już leżałam pod nim, a on zwinnym ruchem pozbawił się spodni i bielizny. Całował mnie czekając, aż mój puls choć trochę się ustabilizuję, a potem wszedł we mnie powoli. Zaczął się poruszać ale pierwszy raz robił to tak delikatnie, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Patrzyliśmy sobie w oczy i uświadomiłam sobie, że była to najbardziej erotyczna i
romantyczna chwila w moim życiu. Kwiliłam cichutko za każdym razem, gdy zanurzał się we mnie całkowicie, a on pomrukiwał gdy zaciskałam się wtedy wokół niego. Muskał dłońmi moje piersi, a ustami delikatnie całował. Zamknęłam oczy rozkoszując się tak wieloma doznaniami. Było mi tak cholernie dobrze, że chciałam więcej. - Szybciej. - szepnęłam, a on się uśmiechnął i wbił we mnie tak gwałtownie, że aż krzyknęłam. Powtórzył to parę razy doprowadzając mnie do nieziemskiego orgazmu, który trwał i trwał. On doszedł chwilę po mnie krzycząc moje imię w takiej agonii, że patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Opadł obok mnie ciężko dysząc, a ja dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, że zrobiliśmy to na plaży! Boże, a jak nas ktoś widział? Podniosłam się na łokciach i zaczęłam się rozglądać ale było tak ciemno, że nie widziałam nic. Za to doskonale słyszałam śmiech Zbyszka.
- Po wszystkim sprawdzasz czy nikogo tutaj nie ma? - spytał rozbawiony, siadając i zakładając na siebie bokserki. Usiadłam i włożyłam biustonosz, a potem narzuciłam sukienkę.
- Wracamy?
Nie chciałam wracać ale byłam tak zmęczona, że bałam się tego, że zasnę na stojąco. Chwycił mnie za rękę i w milczeniu szliśmy w stronę hotelu. Puściliśmy się dopiero przy drzwiach wejściowych, w których mnie przepuścił. Stanęłam przy drzwiach do pokoju i popatrzyłam na niego. Założył mi kosmyk włosów za ucho i pocałował w czoło.
- W czoło? - spytałam, nie ukrywając rozczarowania i odwróciłam się, a on chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie wpijając w usta. Zanim zdążyłam zareagować już stałam przyparta do ściany, a jego język penetrował wnętrze moich ust. Gdy odsunął się ode mnie musiałam zaczerpnąć głośno powietrza, którego brakowało mi w płucach. Cmoknął mnie w nos i szepnął do ucha dobranoc. Potem odwrócił się i wszedł po cichu do swojego pokoju zostawiając mnie z nierównym oddechem przy ścianie. Boże, jak ja go kochałam.


Weszłam do pokoju na palcach, modląc się żeby nie obudzić Tomka. Chciałam się wykąpać bo czułam, że mam pełno piasku we włosach.
- Gdzie byłaś? - usłyszałam jego głos, a potem zostałam oślepiona przez lampkę nocną, którą włączył. - I dlaczego wyglądasz tak jakby przed chwilą cię ktoś przeleciał? - zmarszczył brwi, siedząc na łóżku z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Byłam na plaży. - odpowiedziałam, czując się jak nastolatka przyłapana na gorącym uczynku. Przecież nie muszę mu się tłumaczyć, do cholery! - Idę się kąpać. - powiedziałam, odwracając się na pięcie.
- Kąpałaś się już dzisiaj. - przypomniał. Westchnęłam i ponownie na niego popatrzyłam. - Byłaś z nim?
- Z nim to znaczy z kim? - spytałam, przewracając oczami.
- Wiesz dobrze o kim mówię. - syknął. - Lena na prawdę myślisz, że zostawi dla ciebie Paulę? Gdyby miał to zrobić to zrobiłby to po naszym powrocie.
- Wiem, że jej nie zostawi. Powiedział mi to dzisiaj i zakończyliśmy nasz.. - urwałam, zastanawiając się jak to określić. - .. nasze relacje.
- A dlaczego zrobiłaś tu małą piaskownice? - spytał, wskazując na piasek, które znajdował się na podłodze.
- Leżałam na piasku. - wzruszyłam ramionami.
- Spałaś z nim, a potem ten dupek powiedział ci, że to koniec? - warknął, podnosząc się.
- Nie. - odparłam szybko. - Najpierw mi powiedział, a potem to zrobiliśmy. - zmarszczyłam brwi, słysząc jak to brzmi. - Tomek to jest na prawdę popieprzone i sama jeszcze tego nie ogarnęłam. Jestem padnięta. Pogadamy jutro. - powiedziałam, wchodząc do łazienki i zamykając za sobą drzwi.
Weszłam pod prysznic i pozwoliłam, żeby gorąca woda spływała po moim ciele. Nie wiedziałam co mam czuć? Smutek bo to już koniec, czy ulgę bo mój scenariusz się nie sprawdził, a za wszystko odpowiedzialny był podstarzały, bogaty dupek, który nie liczył się z ludźmi? Chyba czułam to wszystko jednocześnie. W sumie nie wyobrażałam sobie lepszego pożegnania od naszego ale to nie zmienia faktu, że to wciąż było pożegnanie. Może nie dosłowne bo w końcu zostaliśmy przyjaciółmi. Przyjaciółmi.. Będę musiała na nich patrzeć, codziennie. Będę musiała słuchać opowieści Pauli jak to im się dobrze układa. Będę musiała widywać go codziennie i udawać jego przyjaciółkę. Cóż.. Będę musiała się wyprowadzić i o nim zapomnieć.

Tomek obudził mnie bardzo wcześnie bo mieliśmy jechać zwiedzać Bangkok, a on jest tak perfekcyjny, że wszystko rozplanował co do minuty. Pośpieszana przez niego w biegu szykowałam się do wyjścia. Związałam włosy, pozostając bez makijażu. Był taki upał, że wszystko spłynęłoby ze mnie jeszcze zanim wystawiłabym nogę przed hotel. Założyłam jeansowe shorty, białą lnianą koszulę
i sandały. Gdy zeszliśmy na śniadanie Pauli i Zbyszka jeszcze nie było. Wzięłam całą górę jedzenia ze szwedzkiego stołu bo byłam niesamowicie głodna. Wczoraj ze stresu nie mogłam jeść, więc mój żołądek dawał o sobie znać.
- Powiesz mi co się dzieje? - spytał, gdy usiedliśmy przy stoliku.
- A co ma się dziać? - mruknęłam, zaczynając jajecznicę. Jęknął sfrustrowany.
- Rozstaliście się ze Zbyszkiem?
- Nigdy ze sobą nie byliśmy więc nie mogliśmy się rozstać. - wzruszyłam ramionami. - Tomek na prawdę nie chce o tym rozmaw..
- Cześć. - przerwał mi radosny głos Pauli. Usiadła obok mnie z talerzem, na którym znajdowała się jedynie sałatka. Czy ona jada coś innego? Zbyszek zajął miejsca na przeciwko mnie. Zerknęłam na niego w tym samym momencie gdy on na mnie i z przerażeniem stwierdziłam, że reaguję na niego jeszcze bardziej, niż przed naszą rozmową. O tak, na pewno uda nam się ta cała przyjaźń. Tomek przedstawił nam cały plan podróży i gdy wszyscy się najedli wyszliśmy z hotelu. Trzymałam się kurczowo Tomka, starając się ignorować Zbyszka. Po kilku godzinach stwierdziłam, że ta sytuacja jest nie do zniesienia i długo tak nie pociągnę. Na prawdę postarałam się i zaczęłam rozmawiać ze Zbyszkiem tak jakby był moim najlepszym kolegą, choć za każdym razem gdy niechcący nasze ciała się stykały moje serce chciało wyskoczyć, tak szybko biło. Po tym jak zobaczyliśmy cztery budynki, które zaczynały się od Wat i z których zapamiętałam tylko Wat Tham Seua bo pokryta była fotografiami ludzkich wnętrzności, dotarliśmy do Złotego Buddy.
- Ciekawe co on zrobił, że tak go czczą. - zaczął się zastanawiać Tomek, patrząc na wielki złoty posąg. - Lena. - popatrzył na mnie, a ja się zaśmiałam.
- Jego prawdziwe nazwisko to Siddhartha Gautama. Żył jakieś 500 lat przed naszą erą. Był księciem i w wieku.. nie wiem ile on miał.. jakoś koło trzydziestki chyba porzucił to całe bogactwo i stał się ascetą, który zaczął praktykować medytację dzięki której sformułował cztery prawdy, które są podstawą buddyzmu. Nie pamiętam wszystkich ale jedna mówi, że nikt nie może uciec od cierpienia i trzeba szukać jakiejś drogi do jego uniknięcia. Te posągi się czci bo sam Budda nie jest uznawany za boga. Ten jego kok symbolizuje mądrość i światło wewnętrzne. Gdy dotyka ziemi to przypomina, że walczył ze złem, a gdy jest w pozycji leżącej to przedstawia ten czas przed jego śmiercią bo podobno taką pozycję przejął. - powiedziałam tyle ile pamiętałam z lekcji WOSu.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - spytała Paula.
- Ze szkoły. - wzruszyłam ramionami. Przecież oni też musieli się o tym uczyć.
- Tak uczyła się w szkole, że istnieje coś takiego jak buddyzm, a w internecie i książkach dowiedziała się na jego temat tych szczegółów. - zaśmiał się Tomek. No dobra. Miał trochę racji.
- Gdzie teraz? - spytał Zbyszek, gdy wyszliśmy ze świątyni.
- Możemy iść.. - zaczęłam.
- O nie. Nie idę do żadnej świątyni. Naoglądałam się ich wystarczająco. - przerwała mi Paula, robiąc nadąsaną minę.
- Chciałam powiedzieć, że możemy iść coś zjeść, a potem wrócić na plażę. - powiedziałam, a ona wróciła do normalnego wyrazu twarzy.
- Mi pasuje. - odparła. - Co robimy wieczorem? Idziemy do jakiegoś klubu?
- Myślałem o Pattaya Walking Street. - odezwał się Tomek, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Co to za ulica? - Zbyszek zmarszczył brwi, widząc mój głupkowaty uśmiech.
- Tomkowi marzy się tajska ulica rozpusty. - zaśmiałam się. - Nie słyszeliście o niej? Kluby, kabarety, panie lekkich obyczajów i te sprawy.. - wyjaśniłam.
- Idziemy tam? - spytała zaciekawiona Paula.
- Ja bym z chęcią to zobaczył. Może być fajnie. - wzruszył ramionami od niechcenia, a ja zaczęłam się śmiać.
- Niech wam będzie. - westchnęłam, kręcąc głową. - Ale teraz idziemy coś zjeść. - zarządziłam, odwracając się na pięcie i ruszając przed siebie, choć nie bardzo wiedziałam nawet gdzie idę.

Leżałam na kocu obok Pauli. Słońce było cudowne, więc gdy tylko wróciłyśmy do hotelu przebrałyśmy się w bikini i postanowiłyśmy się opalać. Chłopcy cały czas byli w wodzie lub na pontonie. Zastanawiałam się czy na prawdę jestem tak wielką suką, że nie czuję wyrzutów sumienia będąc w towarzystwie mojej współlokatorki. Przecież w nocy robiłam to z jej chłopakiem. Nie mogłam jednak mieć wyrzutów sumienia z powodu czegoś, czego wcale nie żałowałam. Czas w ich towarzystwie znosiłam lepiej niż się tego spodziewałam. Może dlatego, że nie zachowywali się zbyt ostentacyjnie. I całe szczęście bo wystarczyło mi to okropne uczucie gdy patrzyłam na Zbyszka i zdawałam sobie sprawę, że nigdy więcej mnie już nawet nie pocałuje.
- Chodźcie do wody. - usłyszałam głos Tomka i cicho westchnęłam. Żegnaj, odpoczynku.
- Później. - mruknęłam. Przekręciłam się na plecy i otworzyłam oczy. Stali nade mną, a ja zaniemówiłam. Dwa ciacha z sześciopakiem i kapiącą z nich wodą. Umarłam i jestem w raju.
- Teraz. - odparł Tomek i zaczął się trząść, żeby mnie ochlapać.
- Przestań. - syknęłam, siadając. Na wodzie zobaczyłam dwa skutery wodne i uśmiechnęłam się pod nosem. Tomek chyba zobaczył na co patrzę bo na jego twarzy pojawił się taki sam uśmiech. - Myślisz o tym co ja? - spytałam, choć dobrze znałam odpowiedź. Czasami potrafiliśmy porozumieć się bez słów. Wyciągnął rękę, żeby mi pomóc, wstałam i aż mnie nosiło, żeby iść do wypożyczalni.
- Idziecie z nami? - zwrócił się do Zbyszka zapominając, że on nie potrafi czytać w myślach.
- Na skutery wodne. - dodałam.
- Pewnie. - odpowiedział wyraźnie podekscytowany. Cała nasza trójka popatrzyła na Paulę.
- Nie ma mowy. Nie wypływam już dalej niż kilka metrów od brzegu. - powiedziała stanowczo i odwróciła się na brzuch.
Wypożyczyliśmy 3 skutery wodne i przeszliśmy małe szkolenie jak z nich nie spaść.
- Jesteś pewna, że poradzisz sobie sama? - spytał Tomek, gdy ubieraliśmy kapoki.
- Nie zaczynaj. - przewróciłam oczami, gdy sprawdzał czy dobrze zapięłam swój kapok.
- Jeśli chcesz to możesz siąść z którymś z nas. - odezwał się Zbyszek, który wyglądał na równie zaniepokojonego.
- Mam was dość. - szepnęłam, kręcąc głową. Wsiadłam na swój skuter i czekałam, aż oni raczą usiąść na swoich. Wymienili ze sobą krótkie spojrzenia i w końcu zajęli swoje miejsca. - No to w drogę. - pisnęłam, odpalając. Poczułam gwałtowne szarpnięcie i już po chwili mknęłam po wodzie. O mój Boże, jakie to fajne! Popatrzyłam do tyłu i zauważyłam, że są za mną. No tak, chcą być w pobliżu. Cóż.. Widocznie nie wiedzą na co mnie stać. Zwolniłam i gdy byłam wystarczająco blisko nich ostro zawróciłam, powodując to, że wielka fala wody uderzyła prosto w nich. Zaczęłam się śmiać, widząc ich zdezorientowane miny. Dodałam gazu i pomknęłam jak najdalej od nich.

Pattaya Walking Street okazała się być taką jaką sobie wyobrażałam. Wielka mieszanka kulturowa, kluby z kolorowymi szyldami oraz główna atrakcja - panie ubrane w kuse stroje zapraszające do klubów go go. Wybraliśmy jeden z tych spokojniejszych klubów i w czwórkę szaleliśmy na parkiecie. Po jakimś czasie miałam dość i samotnie ruszyłam w stronę baru. Zamówiłam pierwszego z brzegu drinka i właśnie gdy go kończyłam podszedł do mnie jakiś facet.
- Cześć śliczna. - przywitał się kalecząc angielski i obejmując mnie w pasie. - Może postawić ci jeszcze jednego drinka?
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam, próbując zabrać jego rękę z moich pleców.
- Nie daj się prosić. A może.. - nachylił się do mnie, a ja próbowałam go odepchnąć. Nagle jego uścisk zelżał. Gdy w końcu zorientowałam się, że to Zbyszek z Tomkiem odciągnęli go ode mnie leżał już na podłodze z przerażoną miną, patrząc na moich obrońców. Bałam się, że dojdzie do bójki więc szybko stanęłam między nimi i pozwoliłam, żeby ten natręt uciekł. Nikt nawet nie zauważył tej całej sytuacji i uświadomiłam sobie, że pewnie to już tutaj nikogo nie dziwi.
- Wracam do hotelu. - krzyknęłam.
- Idę z tobą.
Paula złapała mnie za rękę i razem ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Na ulicy okazało się, że cała nasza czwórka wyszła z klubu.
- Możecie zostać. - powiedziałam szybko.
- Daj spokój.. - Tomek pokręcił głową, obejmując mnie ramieniem. - Nikogo wartościowego w tym klubie nie widziałem, a panie lekkich obyczajów mnie nie interesują. - dodał stanowczo i wszyscy razem ruszyliśmy w stronę hotelu.

                                                                                  ~*~


Wyrobiłam się! Uf. Obiecałam, że dodam do końca tygodnia i jest! Chociaż ostatnie 3 godziny pisałam jak szalona haha :) Cieszę się, że podobała Wam się sytuacja z pontonem :) Z życia wzięta, choć trochę szkoda, że na pontonie byłam sama, nie w Tajlandii tylko nad jeziorem, a na materacu nie płynął mi na ratunek Zibi tylko mój tata hahaha :) Ale policjanci najgorsi nie byli, fakt :) Następny postaram się dodać w czwartek :) Miłego ostatniego tygodnia wakacji! :)

Bardzo ale to bardzo proszę o komentarze.

10 komentarzy:

  1. Szybko, bo na telefonie... Cholernie mnie zaskoczyłas wyjaśnieniami Zibiego. Matko chyba się starzeje bo miałam łzy w oczach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial jest super! Chcialabym zobaczyc miny chlopakow po tym jak Lena ich woda ochlapala :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciuuuuu rozdzial przeczytany w drodze do pracy i coz moge powiedziec...zycie...czasem podejmujemy wybory by inni nie stracili nawet kosztem naszego szczescia... czekam z niecierpliwoscia na czwartek

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku cudowny ! Nie wierze, że to się tak skończy, nie może ! Czekam aż się wszystko ułoży. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogłam się doczekać rozdziału i ciągle sprawdzałam, czy jest;) ale wynagrodziłaś mi czekanie takim długim i ciekawym rozdziałem;D do następnego!!;)

    OdpowiedzUsuń
  6. wow, dużo się dzieje :) do czwartku!

    OdpowiedzUsuń
  7. a się dzieję! :D Zibi mnie zaskoczył..
    pozdrawiam, do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie spodziewałam się takich wyjaśnień Zbycha. Wszystko jest jeszcze do odratowania w ich.. związku?
    Też chcę sobie podróżować po Tajlandiach, Australiach i takich innych, pięknych krajach. :(
    Pozdrawiam gorąco i do zobaczenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. łoo super rozdział, chociaż myślałam że troche inaczej sie to potoczy no ale jeszcze wszystko sie może zmienić :D

    "w czoło?" - to też skądś znam ;o xdd

    OdpowiedzUsuń
  10. Uhuhu, ile się wydarzyło. Wiedziałam, że ojciec Pauli to szumowina! Też chce sobie podróżować, a moja przygoda ostatnia na skuterach wodnych skończyła się ogromnym sińcem na udzie. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń