Zatrzymałam się gwałtownie widząc białe Audi z durną rejestracją ZIBI. Jęknęłam w duchu. Ma klucze do mieszkania więc pewnie czeka tam na mnie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Upokorzył mnie już wystarczająco. Zawróciłam i ruszyłam w przeciwnym kierunku za cel obierając sobie mieszkanie Tomka. Chwila. Na nogach dojdę tam w nocy. Usiadłam na przystanku bo tramwaj miałam za cztery minuty, a i tak dojeżdżał dwie ulice dalej. Oparłam głowę o ścianę przystanku i co chwila zerkałam w stronę swojego bloku. Jak mogłam uważać, że mieszkanie koło przystanku jest świetnym pomysłem? Zbyszek chyba miał zamiar czekać tam dopóki nie wrócę bo nie wyszedł. W tramwaju było pełno ludzi. Zajęłam miejsce w kącie, żeby nie uniknąć ciekawskich spojrzeń. Na przeciwko mnie siedziała para, która pogrążona była w namiętnym pocałunku. Było tak ciasno, że nie mogłam się odwrócić. Jak można tak bezwstydnie obściskiwać się w miejscu publicznym? Wstydu nie mają? Nie każdy ma takie szczęście i może ktoś, na przykład ja, nie ma ochoty oglądać ich obściskiwania się. Świat jest pełen debili. Dlaczego ja nie urodziłam się w średniowieczu? Tam takie rzeczy na pewno się nie działy. Nie miałabym takich problemów miłosnych. Ojciec wydałby mnie za jakiegoś obcego mężczyznę, a w zamian dostałby krowę albo kawałek ziemi. Nie kochałabym może mojego męża ale w tamtych czasach wydaje mi się, że nie przywiązywano do tego tak wielkiej wagi. Ale nie.. Ja musiałam urodzić się w dwudziestym pierwszym wieku, gdzie miłość była najważniejsza, a zdrady były na porządku dziennym. Chociaż.. W średniowieczu na pewno zdarzały się zdrady.. W sumie gdybym nie kochała swojego męża to nawet by mnie to nie obeszło. No i wątpię, żeby kobiety popadały tam w alkoholizm, więc nie byłoby szansy na to, że moja matka zostałaby alkoholikiem. Tak, gdybym urodziła się w średniowieczu moje życie byłoby piękne.
Wysiadłam na przystanku i ruszyłam w stronę bloku Tomka. Czułam się paskudnie więc starałam się o niczym nie myśleć. Patrzyłam na sklepowe wystawy. Śmiać mi się chciało, że w połowie listopada już w niektórych był świąteczny wystrój. Ludzie, chcą zarobić na wszystkim. W końcu dotarłam na miejsce. Stanęłam przed jego drzwiami i zaczęłam szukać kluczy do jego mieszkania, których nie było! Nie, nie, nie! Cholera. A nie. Są. Westchnęłam z ulgą i weszłam do środka. Rzuciłam torebkę na komodę i zdjęłam szpilki. Dopiero teraz poczułam, że jestem cholernie głodna. Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami. No tak, przecież nie było go cały tydzień. Niechętnie ponownie ubrałam buty i chwyciłam torebkę. W drodze do sklepu wybrałam numer Tomka, który odebrał po trzech sygnałach.
- Lenka, myślałem, że będziesz na lotnisku. - powiedział z lekkim wyrzutem.
- Przepraszam. - mruknęłam. - Jestem u ciebie i mam zamiar zrobić kolację. Idę do sklepu bo w twojej lodówce oprócz kilku jajek i zepsutego mleka nie ma nic. Masz ochotę na coś specjalnego?
- Zaskocz mnie. - odpowiedział radośnie. - Tylko zrób 4 porcję bo..
- Spoko, spoko. - przerwałam mu. Ja też byłam niesamowicie głodna, więc i tak zamierzałam zrobić więcej jedzenia. - Do zobaczenia. - rzuciłam i się rozłączyłam.
Chodziłam po sklepie i sama nie bardzo wiedziałam czego szukam. Chciałam zrobić coś dobrego i szybkiego. Ryba. Mam ochotę na danie z rybą. Podjechałam wózkiem pod dział z rybami i kupiłam kilka filetów z łososia. Dobrałam dodatki takie jak czosnek, czy cytryna i ruszyłam do kasy, zgarniając po drodze dwie tabliczki truskawkowej czekolady i duże lody śmietankowe. Byłam zranioną kobietą, więc miałam prawo na duży zastrzyk kalorii.
Ubrana w szerokie, szare dresy i białą bokserkę kończyłam właśnie robić kolację. Całe szczęście, że miałam stare ciuchy u Tomka bo w nich czułam się o niebo lepiej. Siedziałam na kanapie i skakałam po kanałach, jedząc czekoladę jak batonika, gdy do salonu wszedł Tomek, a za nim, ku mojemu przerażeniu Paula ze Zbyszkiem. Zamarłam z tabliczką czekolady przy ustach. Wbiłam wzrok w Paulę, na której widok, aż zaschło mi w gardle. Albo mi się wydawało albo przez ten tydzień stała się jeszcze ładniejsza. Jak to w ogóle jest możliwe? Idealnie opalona uśmiechała się do mnie, ukazując rząd śnieżnobiałych, prostych zębów. Włosy miała jeszcze dłuższe, a na dodatek wyglądały jak z reklamy szamponu. Miała na sobie szpilki i sukienkę, która podkreślała to, że schudła jeszcze bardziej. Była perfekcyjna, a ja poczułam się okropnie. Dotarło do mnie, że między nami jest głęboka przepaść. To tak jakby porównać do siebie pięknego łabędzia i brzydkie kaczątko. I ja miałam nadzieję, że Zbyszek wybierze mnie? Śmiać mi się chciało z własnej głupoty.
- Słoneczko! - krzyknął Tomek, rozkładając ramiona i czekając, aż w nie wpadnę. Zeszłam niezgrabnie z kanapy i przytuliłam się do niego. - Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem. - odsunął mnie od siebie i zmarszczył brwi. - Stało się coś? - spytał, świdrując mnie wzrokiem.- Płakałaś?
- Nie. - odpowiedziałam chyba zbyt szybko. - Po prostu też się za tobą stęskniłam. - uśmiechnęłam się lekko.
- Zaprosiłem Zbyszka i Paulę na kolacje za to, że mnie podwieźli. - powiedział, nadal bacznie mnie obserwując.
- Chodźcie do kuchni bo wszystko jest już gotowe. - odparłam i podreptałam w tamtym kierunku pierwsza. Wyglądałam jak sto nieszczęść. Dlaczego zmyłam ten pieprzony makijaż i się przebrałam? Usiedli przy stole, ja zaczęłam nakładać jedzenie na talerze. Boże, co za niezręczna sytuacja. Zabiję Tomka, po prostu go uduszę.
- No to opowiadajcie co tutaj się działo jak nas nie było. - odezwała się jako pierwsza Paula. Wstrzymałam na chwilę oddech.
- Nic ciekawego. - wzruszyłam ramionami, kładąc talerze na stole. - Przynajmniej u mnie. - dodałam szybko. - Jestem pewna, że wy macie więcej do opowiadania. - opadłam na krzesełko obok Tomka i od razu zaczęłam jeść. Byłam tak głodna, że nawet Bartman nie mógł mnie od tego odciągnąć. Czułam na sobie jego wzrok przez cały czas, gdy Tomek i Paula opowiadali o swoich przygodach w Mediolanie. Nie słuchałam ich w ogóle. Wiedziałam, że Tomek powtórzy mi to jeszcze przynajmniej kilka razy, więc nic nie traciłam. Nie mogłam się skupić bo cały czas unikałam wzrokiem Zbyszka. Czy on musiał się nade mną tak pastwić? Nie wystarczająco mnie upokorzył? Jakbym bez niego miała mało problemów. Dlaczego się tak na mnie gapi? Może porównuje mnie z Paula. Cudownie, jęknęłam. Pewnie zastanawia się jak doszło do tego, że ogarnęła go, aż taka chwila słabości. Dziabałam widelcem w talerzu, trzymając głowę opartą na ręce, gdy usłyszałam wybawiające słowa Pauli.
- Powinniśmy się już zbierać. Robi się późno. Lena wracasz z nami? - zwróciła się do mnie, a ja podniosłam wzrok na nią. Nie mogłam spojrzeć jej prosto w oczy więc patrzyłam na jej czoło.
- Nie, zostanę u Tomka na noc. - odpowiedziałam.
- Ale ty jedziesz ze mną. - powiedziała, tuląc się do ramienia Zbyszka.
- Właściwie.. To jutro rano mam trening i.. - zaczął.
- A ja zapewnię ci rozgrzewkę. Chodźmy. - przerwała mu, wstając. Zrobiło mi się niedobrze na myśl, że będzie dzisiaj z nią spał. Nie, ta ryba była zbyt dobra, żebym mogła ją zwrócić przez takiego idiotę. Na dwa fronty chciał grać, cham jeden. Jak mogłam być taka głupia? Niech żyje rozsądek, pani prawnik.
- Nie wierzę. - westchnął. - Jak to możliwe, że nie było mnie tylko tydzień, a tyle się działo? - powiedział i włożył wielką porcję lodów do buzi. Siedzieliśmy na kanapie przed telewizorem, w którym leciał jakiś talent show. Opowiedziałam mu wszystkie rewelacje ze szczegółami.
- Tragedia, nie? - jęknęłam, zatapiając łyżeczkę w pudełku lodów. - Dlaczego to wszystko spotyka mnie? Ale w sumie to jest karma. Zachciało mi się zajętego faceta..
- Robiliście to jeszcze po naszej rozmowie? - spytał, wyraźnie zaciekawiony.
- Tomek.. Przez ten tydzień robiliśmy to jak króliki.. - odpowiedziałam i od razu się zarumieniłam.
- Jak to robią króliki? - zmarszczył brwi.
- Chodzi mi o ilość razy, a nie o sposób, kretynie. - zaśmiałam się, kręcąc głową. - Na pewno nie masz nic przeciwko temu, żeby zatrzymali się u ciebie? - spytałam cicho, opierając się o jego ramię. Najadłam się tak, że zaczął boleć mnie brzuch.
- No co ty. Lubię twoją mamę, a Kubę jeszcze bardziej. Tak właściwie to mogę zająć się szkołą Kuby. Moje liceum do którego chodziłem jest jednym z najlepszych w Warszawie, a tak się składa, że byłem ulubieńcem dyrektora więc mogę załatwić miejsce dla Kuby. - powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Pójdziemy tam razem jutro?
- Pewnie. - przytaknął i objął mnie ramieniem. - A jeśli chodzi o terapeutę to też mogę załatwić namiary na jednego z najlepszych w Warszawie. Słyszałem, że gość jest świetny.
- Dziękuję. - westchnęłam. - Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła.
- No widzę właśnie. Nie było mnie tylko tydzień, a ty masz więcej problemów, niż ja miałem przez całe życie. Spokojnie, skoro już tu jestem to sobie poradzimy ze wszystkim. - powiedział, uśmiechając się do mnie lekko. - Zastanawia mnie jedno. Skoro Zbyszek chce zostać z Paulą to dlaczego całą kolację patrzył na ciebie jak na obrazek?
- Może zastanawiał się jak mógł pozwolić sobie na taką chwilę słabości? - uniosłam brwi, czując się znowu tak jakby przejechał po mnie czołg. - Sam widziałeś jak wyglądała Paula, a jak wyglądałam ja. - dodałam cicho.
- Niby taka inteligentna, a jednak taka głupia. - westchnął. - Nie doceniasz sama siebie. Paula dzisiaj szykowała się dwie godziny, że podobać się Zbyszkowi. Ty przywitałaś go bez makijażu i w starych ciuchach. Dobra, wyglądałaś jak sierotka ale jak ładna sierotka. - powiedział, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Dzięki. - przewróciłam oczami. - Mówiła ci coś Paula o Zbyszku? Myślisz, że go kocha?
- Raz o nim rozmawialiśmy. Mówiła, że jest cudownym facetem i nie może wyobrazić sobie lepszego chłopaka. Podobno bardzo się o nią troszczy. Tylko ostatnio z nią nie sypiał.. W sensie, że wcześniej robili to bardzo często, a od jakiegoś czasu.. - urwał i zacisnął usta jakby walcząc sam ze sobą. - Miałem ci tego nie mówić ale mają takie problemy odkąd ty się wprowadziłaś. - dokończył. Zamarłam.
- Paula coś podejrzewa? - spytałam przerażona.
- Nie, nie. - odparł szybko. - Chodziło jej chyba o to, że Zbyszkowi może przeszkadzać w ich stosunkach to, że jesteś za ścianą.
- Po tym jak robiliśmy to w przymierzalni to raczej wątpię, żeby krępował go fakt obecności innych ludzi w pobliżu. - zmarszczyłam brwi.
- Robiliście to w przebieralni? - uniósł brwi, uśmiechając się szeroko. - Mega mi do siebie pasujecie. Serio. Wyobrażam sobie wasz seks.. Chociaż.. Jesteś strasznie niska w stosunku do niego.. Stajesz na krzesełku gdy się całujecie?
- Spadaj kretynie i mnie nie rozśmieszaj bo jestem załamana! - syknęłam, dając mu kuksańca w ramie.
- Lena.. Spokojnie. Mogło być dużo gorzej. Mogłaś się w nim zakochać albo mogliście wpaść. Spaliście ze sobą kila razy i tyle. - powiedział, a ja pobladłam. Fragment o zakochaniu pominęłam w mojej opowieści. - Dlaczego masz taką minę? O Boże! - krzyknął, patrząc na mnie uważnie. - Jesteś w ciąży?
- Nie! - odpowiedziałam szybko. - Boże. Wiesz dobrze, że się zabezpieczam.
- Zakochać się chyba nie zakochałaś, nie?
- Nie, no co ty. - powiedziałam, przełączając bo właśnie pojawiły się reklamy.
- O Boże. Zakochałaś się! - krzyknął. - Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem. - powtórzył, chyba dla lepszego efektu. - Ty zawsze musisz sobie narobić problemu. Nie możesz spać z zajętym facetem i sie dobrze przy tym bawić. Ty musisz się w nim zakochać. - wyrzucił z siebie, kręcąc głową. - Zbyszek to nie facet dla ciebie!
- Przed chwilą powiedziałeś, że do siebie mega pasujemy. - zmarszczyłam brwi.
- W seksie! - warknął. - Nie uważasz, że jesteś dla niego? Hmm.. Zbyt niewinna?
- Że co?
- Facet zdradza swoją dziewczynę! Nie sądzisz, że nie jest ciebie wart?
- Zdradzał ją przecież ze mną.
- Lena. - westchnął. - Zasługujesz na świetnego gościa, który będzie nosił cię na rękach. A Zbyszek.. Nie boisz się, że ciebie też może zdradzić?
- Nie rozumiem w ogóle dlaczego o tym rozmawiamy. On jest nadal z Paulą, a mnie traktował.. Jak odskocznie. Było minęło. Wyliżę rany i o nim zapomnę. Nie panikuj. - odparłam oburzona. - Idę spać. Dobranoc. - wstałam i ruszyłam do łazienki.
- Ja się po prostu o ciebie martwię. - krzyknął za mną.
- To przestań. - mruknęłam pod nosem, zamykając za sobą drzwi.
Obudził mnie budzik, który nastawiłam na 6. Musiałam jechać jeszcze do mieszkania, żeby się przebrać. Nie budziłam Tomka. Ogarnęłam się szybko i wyszłam. Nie byłam na niego zła o to co wczoraj powiedział. Wiedziałam, że się o mnie martwił. Zaspana, zajęłam miejsce w tramwaju i oparłam głowę o szybę. Nienawidziłam poniedziałków.. Wszystko zaczyna się od nowa. Chociaż teraz mam dwa razy więcej problemów, niż w zeszły poniedziałek. Takie myślenie na pewno nic nie da. Wbiłam wzrok w kobietę, która siedziała na ukos ode mnie. Czterdziestoletnia, elegancko ubrana i podenerwowana. W jednej ręce trzymała kawę, a drugą przerzucała kartki w segregatorze, szepcząc coś pod nosem. Szalony weekend z mężem? Nie. Nie miała obrączki. Czterdziestoletnia singielka, całkowicie oddana pracy. Boże, to ja za dwadzieścia lat.
Prawie wybiegłam z tramwaju, gdy tylko drzwi się rozsunęły. Moje życie jest do dupy. I na dodatek mam mieszkanie na czwartym piętrze. Na prawdę mam dość wszystkiego. A gdybym uciekła? Nigdy o tym nie myślałam ale gdyby tak po prostu wyjechać i gdzieś się zaszyć? Nie odbierać telefonu i po prostu sobie żyć? Tak. A moja matka stoczyłaby się, zostając marginesem społecznym. Kuba przestałby się uczyć i poszedł w jej ślady. Tomek by się na mnie śmiertelnie obraził, a o Kaśce już nie wspomnę. Dobra, to jednak zły pomysł. Cholera. Pewnie Zbyszek jest w środku. Nie chcę się z nim spotykać. Stałam z głową opartą o drzwi i z ręką na klamce. Muszę tam wejść i się przebrać. Nie chcę się z nim spotykać. Muszę wziąć porządną kąpiel. Nie chcę się z nim spotykać. Muszę coś zjeść. Nie chcę się z nim spotykać. Cholera. Nie mam wyjścia. Może śpi? Otworzyłam drzwi najciszej jak potrafiłam. Weszłam na palcach i ściągnęłam płaszczyk. Rozejrzałam się po mieszkaniu ale nigdzie go nie było. Stanęłam przy drzwiach do sypialni Pauli. Nie powinnam tam wchodzić. Idź do łazienki, idź do łazienki, słyszałam cichy głosik w głowie ale oczywiście go nie posłuchałam. Otworzyłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Paula spała sama. Zbyszka obok niej nie było. Zdziwiona zamknęłam za sobą i ruszyłam do łazienki. Dlaczego go nie było? Nie został na noc? Jasne. Pewnie wyszedł wcześniej na trening. Tak wcześnie? A może nie został tutaj na noc? Może z nią nie spał? Taa.. Jedyne co mi pozostaje to mieć nadzieje.
Do pracy dotarłam równo z czasem. Całe szczęście, że mam samochód. Tramwaje przewożą zdecydowanie zbyt dużo dziwnych ludzi. Nie chciałam się natknąć na samotną, zgorzkniałą, siedemdziesięciolatkę i uświadomić sobie, że ja mogę tak wyglądać za kilkadziesiąt lat. Mecenas był już u siebie, gdy weszłam się przywitać.
- Jesteś już. Świetnie. - powiedział, odrywając wzrok od dokumentów, które leżały przed nim.- Mam dla ciebie dzisiaj zadanie w terenie. Musisz odszukać pana Wesołowskiego. Tutaj na kartce masz adres jego firmy ale nie gwarantuje ci, że on tam będzie. Musisz go koniecznie znaleźć bo brakuje mi jego podpisu, a telefonu nie odbiera. - mruknął, zdenerwowany.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam, mając tylko nadzieję, że wyrobię się do 10. Byłam umówiona z Tomkiem. Postanowiłam olać dzisiejsze wykłady bo miałam ważniejsze sprawy na głowie, niż słuchanie o prawie konstytucyjnym.
Oczywiście nie zastałam tego całego Wesołowskiego w jego biurze ale po tym jak zaczęłam błagać jego sekretarkę i wiercić jej dziurę w brzuchu w końcu powiedziała mi gdzie jest. Co on robił na hali sportowej? Jego biuro mieści się w jednym z najwyższych i najbardziej ekskluzywnych budynków w Warszawie, więc może jest sponsorem.. Chwila. Wesołowski.. Sponsor. Cholera. Chodzi o ojca Pauli. Ja i moje cholerne szczęście. Jakby tego było mało musiałam jechać na halę, gdzie był Zbyszek. Dotarłam tam po 30 minutach i wcale nie zdziwiłabym się gdyby tego gościa już tam nie było. Weszłam do środka, choć sama nie wiedziałam gdzie dokładnie mam iść. Na szczęście jakaś uprzejma pani od razu mnie pokierowała. Stanęłam przed drzwiami z tabliczką "Biuro sponsorów" i wzięłam głęboki oddech. Dasz radę, Stankiewicz. Zapukałam cicho i słysząc zaproszenie uchyliłam lekko drzwi. Weszłam do środka i zamarłam, widząc tam Zbyszka. Stał na przeciwko wysokiego, eleganckiego mężczyzny, który mierzył mnie wzrokiem jakbym zabiła mu ukochane zwierzątko. Przecież nawet się jeszcze nie odezwałam.
- Panna Stankiewicz. - powiedział surowym tonem. - Cóż, za niespodzianka. - dodał. Chwila czy zazwyczaj nie mówi się, że to miła niespodzianka?
- Ee.. Dzień dobry. - przywitałam się, wchodząc niepewnie do środka. Czułam na sobie wzrok Zbyszka ale starałam się o nim nawet nie myśleć. - Mecenasowi Garlickiemu dla którego pracuję brakuje pańskiego podpisu. Próbował się z panem skontaktować ale niestety nie mógł się do pana dodzwonić i przysłał mnie. - wyrzuciłam z siebie rzeczowym tonem. To kolejny nadęty dupek. Takich jak on spotkasz jeszcze wielu. Nic mu nie zrobiłam dlatego nie zamierzałam się przed nim płaszczyć. Zamiast odpowiedzieć wystukał jakiś numer na telefonie, który leżał na biurku.
- Pani Urszulo skąd panna Stankiewicz wiedziała gdzie jestem? - spytał takim tonem, że wmurowało mnie w ziemie. Dlaczego ludzie dla niego pracują? Gdybym miała takiego szefa to bym chyba rzuciła się z mojego czwartego piętra. - Rozumiem. Dostała pani jasno do zrozumienia, gdy zaczynała pani pracę, żeby nie informować nikogo poza moją córką co robię i gdzie się znajduje bez mojej wcześniejszej zgody. Cóż.. Nie pozostaje mi nic innego jak pożegnać się z panią. Proszę się spakować i zniknąć zanim wrócę. - powiedział i odłożył słuchawkę, a ja zrobiłam oczy jak pięć złoty. Zwolnił ją? Za co? - Proszę dać mi te dokumenty. - zwrócił się do mnie, a ja nadal stałam bezruchu.
- Panie Wesołowski wiem, że to nie mój interes ale nie sądzę, żeby pani.. ee.. Urszula zasłużyła na zwolnienie. Tak na prawdę to nie chciała powiedzieć mi gdzie pan jest ale tak długo ją namawiałam, że każdy by uległ.
- Ma pani rację to nie pani interes. - odpowiedział. - Wydaje mi się, że miałem coś podpisać.
Mierzyliśmy się jeszcze przez chwilę wzrokiem. Zacisnęłam usta w cienką linię i niemal rzuciłam mu te papiery na biurko. Dopiero teraz zauważyłam, że leżały na nim zdjęcia moje i Zbyszka. O mój Boże.. Wbiłam w nie wzrok, zdezorientowana.
- Pewnie zastanawia się pani co to jest. - powiedział, widząc, że w końcu je zauważyłam. Nie dawaj mu żadnych oznak. Wzięłam wszystkie do ręki i zaczęłam przeglądać. Były to zdjęcia z każdego dnia, który spędziliśmy razem. Na szczęście najgorsze było to, na którym Zbyszek przytulał mnie pod blokiem mojej matki.
- Zapewne są to zdjęcia zrobione przez prywatnego detektywa, który miał śledzić mnie lub Zbyszka. Chociaż bardziej prawdopodobne jest to, że raczej Zbyszka. - wzruszyłam ramionami, rzucając zdjęcia ponownie na biurko.
- Chce pani coś powiedzieć? - uniósł brwi.
- Mecenasowi zależało na czasie dlatego chciałabym dostać dokumenty z powrotem. - powiedziałam, wyciągając po nie rękę. Patrzył na mnie tak jakby wyrosła mi druga głowa.
- Może pani wytłumaczyć dlaczego spotyka się pani z chłopakiem mojej córki za jej plecami?
- Zbyszek prawie u nas mieszka więc musiałabym się na prawdę wysilić, żeby się z nim nie spotykać. - odpowiedziałam bez okazywania żadnych emocji. Potrafiłam się bronić. W końcu miałam być adwokatem.
- Dlaczego nocował u was pod nieobecność mojej córki?
- A pytał pan o to Zbyszka? - spytałam, żeby wiedzieć jak bardzo mogę kłamać.
- Nie zdążyłem. - odparł, przeszywając mnie wzrokiem.
- Cóż.. Po pierwsze z naszego mieszkania jest dużo bliżej do hali. Poza tym u Zbyszka współlokatora była rodzina. To chyba logiczne, że wolał przenocować w wolnym pokoju Pauli, niż cisnąć się w kilka osób w jednym mieszkaniu
- Wiem, że pani nocowała u niego. - powiedział, uśmiechając się tak jakby zapędził mnie w kozi róg.
- Zbyszek zaprosił mnie do nich, gdy rodzina jego współlokatora wyjechała. Spędziliśmy ten czas w trójkę. Chłopcy nie chcieli, żebym wracała po nocy do domu i zaproponowali, żebym została u nich na noc. Spałam w łóżku Zbyszka, fakt. Ale jego w nim nie było bo spał w salonie na kanapie.
- Byłaś u jego rodziców. - stwierdził.
- Przed przyjściem jego współlokatora odwiedziła go mama. Rozmawiałyśmy ponad dwie godziny na temat gotowania. To bardzo sympatyczna kobieta z którą nawiązałam świetny kontakt. Ona widocznie tez mnie polubiła skoro zaprosiła mnie na obiad. Byłam tam jako koleżanka Zbyszka i tak tez byłam traktowana. Jeśli pan nie wierzy, proszę zadzwonić i zapytać.
- Był u ciebie w domu. I jak wytłumaczysz to zdjęcie? - spytał, wskazując na fotografię, na której Zbyszek mnie przytulał. Przełknęłam głośno ślinę, a on uśmiechnął się z satysfakcją.
- Zbyszek poznał mojego brata dlatego zaprosiłam go do siebie, żeby się spotkali. Moja matka obchodziła w ten dzień urodziny. Kiedyś była alkoholiczką i jak się okazało choroba wróciła. Zdjęcie było zrobione po tym jak oboje widzieliśmy ją pijaną i to jak wymiotuje. Byłam roztrzęsiona, a Zbyszek po prostu mnie pocieszał tak jak zrobiłby to każdy normalny człowiek, który ma w sobie, choć odrobinę współczucia. Z tego co widziałam.. - wskazałam na telefon. - Pojęcie to jest panu obce dlatego nawet nie oczekuję, że pan to zrozumie. Coś jeszcze? Jeśli nie to proszę podpisac te cholerne dokumenty i mi je oddać bo się trochę śpieszę. - popatrzyłam na niego wyzywająco. Mierzył mnie jeszcze przez chwilę wzrokiem, a potem podpisał i oddał mi wszystkie papiery.
- Będę was miał na oku. - powiedział ostrzegawczo, a ja posłałam mu lekki uśmiech.
- Mogę teraz ja o coś pana zapytać?
- Słucham.
- Na prawdę myśli pan, że Zbyszek okazałby się inny, niż wszyscy faceci i zostawiłby modelkę tak piękną jak pana córka dla zwykłej dziewczyny, która jest jej przeciwieństwem? - uniosłam brwi, a on popatrzył na mnie tak jakby mu ulżyło. - No właśnie. Nawet pan w to nie wierzy. Ale skoro ma pan tyle pieniędzy i nie szkoda panu ich wydawać na jakiegoś detektywa.. - rozłożyłam bezradnie ręce. - Proszę bardzo. Dopóki nie wejdzie mi do łazienki to nie mam nic przeciwko temu. A teraz proszę mi wybaczyć ale szef czeka na dokumenty. Mam nadzieję, że uspokoiłam pana, choć trochę. Do widzenia. - skinęłam w jego kierunku i wyszłam. Powinnam dostać Oskara.
O 10 spotkałam się z Tomkiem i razem pojechaliśmy do jego starego liceum. Cóż.. Na pierwszy rzut oka wydawało się być całkiem w porządku. Dyrektor też okazał się być życiowym człowiekiem i nie robił żadnych problemów. Kuba od poniedziałku mógł przyjść na pierwsze zajęcia. Dostałam numer od Tomka numer do terapeuty, który podobno był najlepszy w mieście ale postanowiłam zadzwonić do niego po pracy. W domu podobno też wszystko w porządku, więc byłam spokojniejsza. Powoli, powoli i ogarnę wszystko. Jechałam właśnie do domu i skręcałam w drogę, przy której znajdował się mój blok, gdy nagle poczułam, że coś we mnie uderza. Zanim się zorientowałam już moja głowa odbijała się kierownicy, a samochód mimowolnie przesuwał się w bok. Przed oczami pojawił mi się mroczki ale nie straciłam przytomności. Zamrugałam parę razy i rozejrzałam się dookoła. Z samochodu z rozwalonym tyłem wysiadła kobieta, która wyglądała na spanikowaną. Gdy mnie zobaczyła na jej twarzy panika zmieniała się w przerażenie.
- O Boże. - usłyszałam, gdy otwarłam drzwi. - Już wzywam pogotowie. Niech się pani nie rusza! - krzyknęła, grzebiąc w torebce.
- Nic mi nie jest. - odpowiedziałam szybko. - Nie ma potrzeby wzywania karetki. Spróbuję przestawić samochód i porozmawiamy. - zamknęłam drzwi i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Na szczęście odpalił i mogłam zaparkować obok auta tej kobiety.
- Na pewno wszystko w porządku? Nalegam, żeby zobaczył panią lekarz. - powiedziała, gdy tylko wysiadłam. - Krew pani leci.
- Nic mi nie jest. Mieszkam niedaleko. - odparłam.
- Tak strasznie mi przykro. Nie zauważyłam pani i chciałam wyjechać. Chce pani wezwać policję?
- Nie, nie. - pokręciłam szybko głową. - Spiszemy po prostu oświadczenie i pokryjemy wszystko z ubezpieczenia. - powiedziałam. Byłam zbyt zmęczona, żeby bawić się w "proszę opowiedzieć co tu się stało".
Po wszystkim dojechałam pod swój blok. Miałam wgnieciony bok ale poza tym samochód chodził tak jak wcześniej. Z trudem weszłam po schodach. Głowa dopiero teraz zaczęła mnie boleć. Gdy tylko znalazłam się w mieszkaniu usłyszałam głos Pauli. Świetnie, są tutaj oboje.
- Cześć. - rzuciłam, zerkając w stronę salonu, gdy ściągałam buty.
- O mój Boże. - pisnęła Paula, gdy tylko mnie zobaczyła. - Co ci się stało? - wstała i podeszła do mnie. Za nią ruszył Zbyszek, który wyglądał na przerażonego.
- Nic mi nie jest. - westchnęłam. - Miałam drobną stłuczkę. - wyjaśniłam, wchodząc do łazienki. Krew ciągle mi leciała i na prawdę wyglądało to tragicznie. Wzięłam wacik i wodę utlenioną powoli oczyszczając twarz z krwi.
- Chyba nie taką drobną. Co się stało? - nie dawała za wygraną.
- Wjechała we mnie kobieta, która wyjeżdżała z parkingu, a ja walnęłam w drzwi i rozwaliłam łuk brwiowy. - powiedziałam, krzywiąc się z bólu, gdy polałam ranę wodą utlenioną.
- Widział cię lekarz? - usłyszałam głos Zbyszka.
- Nie. - rzuciłam krótko. - Serio, nic mi nie jest. - powiedziałam już zdenerwowana. Zaczęłam szukać plastra w kosmetyczce, czując na sobie ich wzrok.
- Jedziemy do szpitala. - oznajmiła Paula, rozglądając się chyba w poszukiwaniu torebki.
- Nigdzie nie jadę! - warknęłam i o mało co nie tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. Przykleiłam plaster na ranie i związałam włosy. - I po wszystkim. - przewróciłam oczami, wychodząc.
- Nadal uważam, że powinien cię zobaczyć lekarz. - usłyszałam jeszcze jej głos, gdy wchodziłam do kuchni. - Możesz mieć wstrząs mózgu.
- Nie sądzę. - odpowiedziałam, nalewając sobie soku do szklanki. - Idę się pouczyć bo jak tak dalej pójdzie to nie zaliczę tego roku. - powiedziałam, mijając ich. Ostatnie na co miałam ochotę po takim dniu to przebywanie w ich towarzystwie.
Skończyłam dopiero wtedy gdy od nauki zaczęła boleć mnie głowa i przed oczami zaczęło mi się rozmazywać. Zamknęłam książki i posprzątałam notatki, które były porozrzucane po całym pokoju. Zbyt szybko wstałam z łóżka bo zakręciło mi się w głowie. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na przedpokój. Musiałam się napić. Stanęłam w progu widząc, że Zbyszek siedzi przy stole. Chwila. Dlaczego ich jest dwóch?
- Lena musimy porozmawiać. - usłyszałam głos jednego z nich. Wszystko zrobiło się rozmazane. Mrugnęłam ale nadal miałam problemy ze wzrokiem. - Wiem co sobie myślisz.. - mówił dalej ale do mnie to nie docierało bo czułam, że wszystko co dzisiaj zjadłam podchodzi mi do gardła. O Boże. Pobiegłam do łazienki i zaczęłam wymiotować. Nagle poczułam, że ktoś trzyma moje włosy. Niech on stąd idzie!
- Idź. - mruknęłam siadając na tyłku i opierając się o zimne kafelki.
- Chyba żartujesz. - powiedział spanikowany. - Poczekaj przyniosę ci wody. - dodał i wyszedł. O nie. Nie będzie się mną opiekował. Nic mi nie jest. Wstałam powoli, podtrzymując się umywalki i wyszłam na przedpokój. Zanim ogarnęła mnie totalna ciemność, a moja twarz niebezpiecznie zbliżała się do podłogi zdążyłam jeszcze zauważyć przerażoną minę Zbyszka.
~*~
Nie panikować. Nie umrze :) Nie wiem dlaczego zsyłam na nią same nieszczęścia. Jest moją ulubioną bohaterką, a co krok jej się coś przydarza. Haha :)
Na potwierdzenie tego, że czytam Wasze komentarze rozdział jest dłuższy :) I mam ogromną nadzieję, że Wam się podoba.
Następny w niedziele lub poniedziałek :)
MATKO JEDYNA I JAK TU KOMENTOWAĆ!! Cóż. Oczywiście, że chce najpierw się dowiedzieć co się będzie działo z Leną, ale może dasz jakoś znać czy Urszula też wróci do pracy... Właśnie odnośnie ojca Pauli, no to, hmmm, powiem tak, że dołączył czwarty do ich trójkąta, hehe. Dobrze, że detektyw nie złapał ich w przebieralni, bo ciężko byłoby to wytłumaczyć.. Nawet z jej umiejętnościami..
OdpowiedzUsuńNie wiem co mogę Ci więcej powiedzieć... Czekam na next z niecierpliwością. To raz. A dwa może być tak długi ale wolę dłuższe :D
O kurcze.
OdpowiedzUsuńNajpierw sprawa z detektywem, potem stłuczka, a na końcu Lena traci przytomność. Ty to potrafisz człowiekowi podnieść ciśnienie. Ciekawe czy to będzie wstrząs mózgu, czy może ciąża. Sama nie wiem. Po Tobie możemy się wszystkiego spodziewać :D
Nie mogę się już doczekać następnego :)
Pozdrawiam! :*
Ale dołujesz tą naszą Lenę :D Z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńAleż się zaczytałam :) Zsyłasz na tę biedną Lenę wszelkie plagi egipskie... Ciekawe jaka będzie następna :D
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona, świetny rozdział;DD przechodzisz samą siebie;) czekam z niecierpliwością na następny!!!;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie suuuper, ale dodawaj częściej jeśli możesz..!;)
OdpowiedzUsuńBiedna Lena! Nie dość, że ma teraz ciągle problemy, to z Kubą, mamą i Zbyszkiem. To teraz ten wypadek. Bartman zaczyna działać mi na nerwy, znaczy się bardziej to jego zachowanie. Lena będzie dobrym prawnikiem! Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPS Byłaś na "Drużynie"?
Byłam w niedziele :) Ogólnie mi się podobało, chociaż nie wiem dlaczego czuję lekki niedosyt. Spodziewałam się chyba więcej ciekawostek bo w sumie nie dowiedziałam się niczego, czego bym już wcześniej nie wiedziała. Ale nie żałuję, że poszłam :) A Ty? :)
UsuńJa w sobotę byłam. Mówiąc szczerze mam podobne odczucia do Twoich. Z jednej strony film mi się bardzo podobał, ale z drugiej zostało wielu siatkarzy pominiętych. No np.: nawet bohater tego opowiadania. Fajnie, że pokazano pracę fizjoterapeutów i sprzątaczek, albo tych pań z pralni. Ogólnie mogłabym iść na to drugi raz. Jak dla mnie najlepsza akcja jak Winiar podrzucał tą colę i słodycze dla Łukasza. A Tobie? :D Przemilczę to, że za mną siedziały dziewczyny, które non stop gadały o Winiarze :)
UsuńNo właśnie tych akcji było dla mnie za mało jednak i chyba żadna nie utkwiła mi w pamięci. Chociaż scena ze słodyczami i colą też mi się strasznie podobała :) Przed pójściem na film słyszałam, że jest zabawny, wzruszający i w ogóle. Przyznam szczerze, że nie wzruszyłam się ani razu, a u mnie o to nie jest trudno :) Co do pominiętych siatkarzy to się zgodzę bo praktycznie wypowiadali się głównie: Winiar, Możdżonek, Igła i Ziomek. Ja też mogłabym iść na to drugi raz :) Za mną siedziała grupka znajomych, którzy nie zachwycali się może Winiarem ale jeden chłopak irytował mnie strasznie. Nie słyszałam jeszcze, żeby ktoś tak głośno chrupał podczas jedzenia chipsów :) haha :)
UsuńHaha. U mnie na filmie może było z 10 osób, ale reszta się nie zachwycała Winiarem. Na szczęście. Współczuję Ci odgłosów chrupania. No ja też właśnie słyszałam, że film poruszający. Nawet chusteczki wzięłam, ale mi się nie przydały. Ogólnie to mi się zakończenie nie podobało i był za krótki. No, ale te 2 godziny jazdy do kina się opłaciły :D
UsuńZdecydowanie za krótki :) I zakończenie też mogło być dużo lepsze no ale i tak nie było źle :)
UsuńA no nie było. :)
UsuńPrzestraszyłam się strasznie! Tak się nie robi
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko będzie okej.
Przepraszam za zbyt długa nieobecność,nadrobiłam wszystko: ))
Pozdrawiam, do następnego: )
Te omdlenia są powodem tego wypadku albo ciąży. :D
OdpowiedzUsuńGdy czytałam fragment starcia z tatą Pauli miałam szeroki uśmiech na twarzy. :)
No w sumie... ciąża równie prawdopodobna! :D lily musiałaby jej naprawdę nienawidzić, żeby dołożyć jej kolejny "problem".
UsuńCo ta Lena ci zrobiła ? :D długość rozdziału - idealna . Rozdział świetny, tylko za dużo problemów jak na jednego śmiertelnika. :) Rozmowa z ojcem Pauli bezcenna ! :D Mam nadzieje, że naszej Lence nic nie będzie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńłooo.. czemu to aż tak mnie wciąga ;o mogłabym czytać i czytać i czytać i czytać! xd
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, mega ciekawy! z ogromną niecierpliwością czekam na następny :D