niedziela, 10 sierpnia 2014

XV. I znów wstanę ra­no. Po­ciągając tuszem rzęsy, po­wiem do siebie: Jes­tem go­towa, by po­now­nie się rozczarować.

Obudziłam się, a raczej otworzyłam oczy bo chyba nie można nazwać tej drzemki snem. Przez całą noc myślałam o tym co powinnam teraz zrobić i ułożyłam sobie plan działania. Sytuacja była skomplikowana i to nawet bardzo ale musiałam być silna i stawić temu czoła. Dam radę. Jeśli chodzi o Zbyszka to chciałam utrzymać między nami dystans. Dopóki się nie określi nie będę się angażować. Wzięłam głęboki wdech i się podniosłam. Kuba spał obok mnie jak zabity. W sumie obudzę go na śniadanie. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki, zgarniając po drodze wszystko co było mi potrzebne. Ubrałam się w czarne spodnie i kremową koszulę. Związałam włosy w kucyk i zrobiłam lekki makijaż. Obudziłam Kubę, który podniósł się po jakichś 10 minut mojego budzenia. Gdy on jakimś cudem trafił do łazienki zapukałam do drzwi Zbyszka. Myślałam, że będę musiała walić w nie, żeby go obudzić dlatego zdziwiłam się, gdy usłyszałam jego głos.
- Proszę. - krzyknął, a ja lekko uchyliłam drzwi. - Dzień dobry. - uśmiechnął się szeroko na mój widok. Miał na sobie już ubrania i wyglądało na to, że właśnie chciał wychodzić.
- Cześć. - odpowiedziałam i z jakiegoś powodu czułam się zakłopotana. Po tym jak wczoraj siedzieliśmy w sadzie, przytulając się, rozmawiając i całując w taki sposób jak jeszcze nigdy czułam się skrępowana. Może dlatego, że dotarło do mnie w końcu jak ważny jest dla mnie? - Jesteś gotowy?
- Tak, tak.. - przytaknął. - Wstałem jakąś godzinę temu i zdążyłem się już ogarnąć. Zbieramy się?
- Kuba jest jeszcze w łazience i podejrzewam, że dziadek nie wypuści nas z domu bez śniadania. - odparłam.
- Jak się czujesz? - spytał, podchodząc do mnie i wciągając do pokoju. Zamknął drzwi i przyciągnął mnie do siebie. Wstrzymałam na chwilę oddech. Oddychaj, kretynko.
- Dobrze. - powiedziałam, zachrypniętym głosem. - Nie spałam całą noc i ułożyłam sobie plan działania według którego mam zamiar postępować. - dodałam, a on uśmiechnął się szeroko i mnie pocałował. Tak jak wczoraj. Delikatnie i zmysłowo. Tak, że ugięły się pode mną nogi. Odsunął się ode mnie, a ja musiałam wesprzeć się na jego ramieniu, żeby nie zemdleć. O tak, jeśli z matką pójdzie mi tak jak z nim to jestem w ciemnej dupie. - Dziękuję.
- Za co? - uniósł brwi. Za ten tydzień, weekend, wczorajszą rozmowę, obecność..
- Za wszystko. - szepnęłam, wtulając się w niego. Boże, nie poznawałam samej siebie. Weź się w garść. Oderwałam się od niego i wzięłam głęboki oddech. - Chodź, dziadek pewnie czeka już na nas ze śniadaniem. - powiedziałam rzeczowym tonem i wyszłam z pokoju.
Tak jak myślałam dziadek urządził dla nas prawdziwą ucztę. Jedliśmy w ciszy. Kuba był zestresowany całą sytuacją, co zauważyłam od razu. Ja wciąż poprawiałam w głowie swój plan, zastanawiając się czy nie przeoczyłam jakiegoś lepszego rozwiązania. Zbyszek chyba wyczuł, że nie jesteśmy w nastroju do rozmowy bo milczał jak zaklęty, a dziadek był z natury małomówny. Pożegnaliśmy się z nim i w trójkę wpakowaliśmy się do auta Zbyszka.

- Myślicie, że już wstała? - spytał Kuba, gdy zaparkowaliśmy przed blokiem.
- Kac pewnie nie pozwolił jej dłużej spać. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Może ja tutaj poczekam.. - usłyszałam niepewny głos Zbyszka i zatrzymałam się w drodze do klatki schodowej.
- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.
- Nie chce wam przeszkadzać. Pewnie chcecie porozmawiać z mamą. Poczekam tutaj.
- Nie wygłupiaj się tylko chodź do środka. - rzuciłam przez ramię. - To ja będę z nią rozmawiała, a ty poczekasz z Kubą. - dodałam, czekając na jego reakcję. Popatrzył na mnie i w końcu ruszył w moim kierunku. Zatrzymałam się przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Dam radę. Weszłam pierwsza i usłyszałam, że jest w salonie. Gdy stanęłam na progu zauważyłam, że właśnie sprzątała ze stołu. Odór wymiocin był ledwo wyczuwalny bo wpadła na to, żeby przewietrzyć mieszkanie. Właśnie wkładała ostatnią butelkę po wódce do worka na śmieci, gdy podniosła wzrok i mnie zauważyła. Na jej twarzy od razu pojawiło się przerażenie.
- Lena.. - odezwała się zachrypniętym głosem. - Co ty.. - urwała, patrząc na butelkę, która trzymała w dłoniach. - Skarbie to nie tak..
- A jak? - spytałam, patrząc na nią beznamiętnie. - Byłam tu wczoraj. Nie brałam pod uwagę opcji, że nie będziesz tego pamiętała.. Musimy porozmawiać. - powiedziałam, a on zaczerpnęła głośno powietrza i szybko dokończyła sprzątanie.
- Tylko to wyrzucę.. - mruknęła i chciała przejść właśnie koło mnie, gdy zauważyła Zbyszka. Stanęła jak wryta patrząc na niego z lekko rozchylonymi ustami.
- Mamo to jest Zbyszek mój kolega. Zbyszek to moja mama. - przedstawiłam ich.
- Dzień dobry, miło mi panią poznać. - uśmiechnął się do niej tak jakby wczorajszego zdarzenie w ogóle nie było. Zdezorientowana niemrawo uścisnęła jego dłoń.
- Dzień dobry. - przywitała się, zawstydzona.
- Idź to wyrzucić, a wy do pokoju Kuby. - zarządziłam, wchodząc do salonu. Po chwili wróciła i usiadła na przeciwko mnie.
- To od ciebie ten zegarek i kwiaty? - spytała cicho, patrząc na swoje kolana.
- Zegarek ode mnie, a kwiaty od Zbyszka. - odpowiedziałam.
- On.. Widział mnie wczoraj?
- Niestety.. - westchnęłam. - Ciebie i to co zwróciłaś na podłogę. - dodałam, a ona ukryła twarz w dłoniach.
- Lena przepraszam.. - jęknęła.
- Za co? Za to, że niszczysz życie sobie, mi i Kubie? Za to, że narobiłaś mi wczoraj wstydu? Za to, że okłamywałaś mnie przez ten cały czas, gdy byłam w Warszawie i zmuszałaś do tego Kubę? Nie sądzisz, że nie wystarczy zwykłe przepraszam za to co zrobiłaś? - zmarszczyłam brwi, patrząc na nią jak na duże dziecko, które coś przeskrobało. Powinno być na odwrót. To ona powinna tak na mnie patrzeć. To ona jest moją matką, do cholery! - Wiesz o tym, że masz problem, tak? Sprzątałaś dzisiaj swoje wymiociny i pozostałości po tym melanżu. Wiesz, że to co było wcześniej wróciło?
- To już nie jest to samo.. Kiedyś nie mogłam przestać, a teraz wiem, że potrafię.
- Nie potrafisz bo gdybyś potrafiła to byś nie piła. Powiesz mi dlaczego zaczęłaś? Czułaś się samotna? Organizm domagał się alkoholu?
- Nie wiem.. Po prostu się napiłam i potem.. - urwała.
- I potem już nie mogłaś przestać. - dokończyłam za nią. - Nie będę ci prawić kazań ani kłócić się z tobą. Pomogę ci i razem sobie z tym poradzimy.
- Nie musisz mi pomagać. Sama sobie poradzę. - powiedziała, podnosząc wzrok na mnie. - Lenka.. Na prawdę zajmij się sobą i swoim życiem.
- Zrobimy tak. - wstałam i skrzyżowałam ręce na piersi. - Razem z Kubą uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie wasza przeprowadzka do Warszawy. - zaczęłam, a ona popatrzyła na mnie przerażona. - Nie patrz tak na mnie. Nie zostawię cię z Kubą bo on ma dopiero 17 lat i nie może zajmować się matką alkoholiczką. - wyjaśniłam, a ona wzdrygnęła się słysząc to określenie. - Ja też nie przerwę ponownie studiów, żeby się tobą zajmować. Przeprowadzicie się najpierw do Tomka, a potem wynajmiemy kawalerkę. Wezmę kredyt, który ty będziesz spłacać. Zapiszę cię na terapię a potem znajdziesz sobie pracę. Ty, nie ja.
- Lena ja nie chcę się przeprowadzać.. - jęknęła i zaczęła płakać. O nie, nie.. Nie pozwalaj jej na to.
- Nie masz wyjścia. - popatrzyłam na nią beznamiętnie. - Kubę zabieram ze sobą. Jeśli nie chcesz zostać tutaj zupełnie sama to musisz przeprowadzić się z nami. Sama doprowadziłaś do takiej sytuacji.
- Ale tutaj mieszkał twój ojciec, tutaj jest jego grób.. Nie mogę go zostawić. - zaszlochała.
- Myślę, że nowe środowisko dobrze ci zrobi. - powiedziałam, spokojnie. - Jego grób będziesz mogła odwiedzać kiedy będziesz chciała. Nie przeprowadzamy się na koniec świata. Zrozumiałaś wszystko?
- Lena..
- Nie, mamo. Żadna Lena. Zbyt długo byłam naiwna i pobłażliwa. Zrobisz to co mówię i tyle. Sama zgotowałaś sobie taki los. I radzę ci się wziąć za siebie bo w Warszawie będziesz musiała płacić za wszystko. Pomogę ci ale tylko na początku, a potem będziesz musiała radzić sobie sama.  Przecież wiesz dobrze, że sama sobie nie poradzisz. Nie rozumiem dlaczego nie dociera do ciebie, że krzywdzisz nas wszystkich. Zasłaniasz się ojcem ale pomyśl co on by zrobił gdyby zobaczył cię w takim stanie. Myślisz, że byłby zadowolony z tego, że opłakujesz go w taki sposób? - spytałam, a ona wciągnęła głośno powietrze.
- Jest mi ciężko.. - zaszlochała, a ja poczułam, że wzbiera we mnie wściekłość. Spokojnie, tylko spokojnie.
- Może cię to zaskoczy ale nam też nie jest lekko. I co? Pijemy z tego powodu? Myślisz, że nas śmierć taty w ogóle nie obeszła?
- Ale to nie przez was on nie żyje.. - szepnęła, a ja wypuściłam powietrze z płuc. Za co ja płaciłam tym cholernym psychologom?
- Mamo.. - westchnęłam i usiadłam przy niej. - Nie możesz tak myśleć. Nie możesz się obwiniać. Widocznie tak musiało być i nie możesz już tego zmienić. Równie dobrze mógł prowadzić tata i wtedy to on by z nami został. Myślisz, że by się poddał i załamał? Myślisz, że doprowadziłby do takiego stanu? Tyle razy ci to powtarzałam.
- Jesteś taka jak on. - mruknęła, pociągając żałośnie nosem i uśmiechając się przez łzy.
- I całe szczęście bo ktoś musi się tobą opiekować. - powiedziałam, przytulając ją. Usłyszałam chrząknięcie i odwróciłam się w kierunku drzwi, w których stał Kuba, a zza niego nieśmiało wyglądał Zbyszek.
- Mogę się przyłączyć? - spytał mój młody, idąc w naszym kierunku. Objął nas tak mocno, że nie mogłam się ruszyć. Dobra, ta scena była żenująca.
- Dobra. Koniec tego. - powiedziałam, próbując się uwolnić. Wstałam i złapałam się pod boki. - Ja dzisiaj wracam do Warszawy. Jutro znajdę jakieś dobre liceum i wtedy do was zadzwonię i wypiszesz mamo Kubę z tego tutaj. - zwróciłam się do niej. - We wtorek przyślę samochód po wasze rzeczy i przyjedziecie do mieszkania Tomka, a potem to już wszystko ogarniemy na miejscu. Może być? - spytałam.
- Zgadzam się. - przytaknął Kuba, a mama jedynie skinęła głową. Wiedziałam, że nie chce się przeprowadzać ale nie było innego wyjścia.
- No to już dzisiaj radziłabym wam zacząć się pakować. Dość sporo tego będzie. - machnęłam ręką. - Poza tym zajmiecie się czymś. - to skierowałam głównie do mamy. - Dacie sobie radę? Zostałabym ale muszę pozałatwiać wszystko na miejscu.
- Jedź. Będę miał wszystko pod kontrolą. - odezwał się Kuba.
- Zbieracie się już? - spytała cicho mama, patrząc nieśmiało na Zbyszka. - Dziękuję za kwiaty, moje ulubione.
- Nie ma za co. Wszystkiego najlepszego z okazji wczorajszych urodzin. - powiedział, uśmiechając się do niej szeroko. Popatrzyłam na niego zafascynowana. Zachowywał się tak jakby nic nie się stało. Zachowywał się idealnie.
- Dziękuję. Cieszę się, że Lena nie jest sama. - odparła, uśmiechając się blado, a ja zamarłam.
- Mamo, my nie jesteśmy razem. - wyjaśniłam szybko. - Zbyszek to mój kolega i chłopak mojej współlokatorki. - dodałam. - Musimy się zbierać bo Paula wraca dzisiaj razem z Tomkiem, chociaż nawet nie wiem o której..
- O 16 wylądują. - wszedł mi w słowo Zbyszek, a ja poczułam dziwne ukłucie zazdrości. Skoro wie, o której lądują to muszą ze sobą rozmawiać. Oczywiście, że z nią rozmawia.. W końcu to jego dziewczyna. Popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam, że mamy jeszcze 4 godziny.
- Może coś zjecie najpierw?
- Najadłam się u dziadka. Zbyszek? - popatrzyłam na niego, a on pokręcił głową. - Lecimy. Na pewno dacie sobie radę? - spytałam, chcąc się upewnić.
- Lena. - westchnął mój młody. - Jedź. Zajmę się wszystkim tutaj. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Jak to możliwe, że w tym wieku jest tak odpowiedzialny. Ja w liceum miałam w głowie tylko chłopaków.
- Do zobaczenia w środę. - rzuciłam przez ramię i niechętnie wyszłam. Bałam się zostawiać ich samych.
- Do widzenia. Miło było panią poznać. Na razie Kuba. - usłyszałam jeszcze głos Zbyszka, gdy żegnał się z nimi, a po chwili dołączył do mnie na klatce schodowej. Chyba po mojej minie poznał, że się martwię bo złapał mnie za rękę i lekko ją uścisnął. - Będzie dobrze. Dadzą sobie radę. - popatrzyłam na niego i zaczerpnęłam głośno powietrza. Miałam taką nadzieję.
- Podrzucisz mnie jeszcze na cmentarz? - spytałam cicho.
- Jasne. - odpowiedział z uśmiechem i otworzył mi drzwi do swojego Audi.

Wracaliśmy do Warszawy w milczeniu, słuchając jedynie cichych dźwięków dochodzących z radia. Po wizycie na cmentarzu czułam się lepiej. Zresztą zawsze po 'rozmowie' z tatą czułam się tak jakbym zrzuciła z siebie jakiś ciężar. Zbyszek czekał na mnie cierpliwie, a gdy wróciłam bez słowa odpalił samochód i ruszył w stronę Warszawy. Zachowywał się idealnie i to mnie chyba najbardziej przerażało. Nie próbował mnie na siłę rozbawić lub wciągnąć w jakąś bezsensowną rozmowę. Rozumiał, że potrzebuję się zastanowić nad tym wszystkim. Był takim moim perfekcyjnym.. partnerem. Popatrzyłam na niego i zauważyłam, że on również nad czymś się zastanawia. Skoncentrowany był na drodze, ale miał lekko zmarszczone brwi.
- O czym myślisz? - spytałam, gdy mijaliśmy tabliczkę oznajmiającą, że jesteśmy na miejscu.
- O niczym ważnym. - odpowiedział, a ja wiedziałam, że kłamał. Nie chciałam naciskać więc ponownie wbiłam wzrok w okno. - Jedziemy do mnie. Zjemy coś, a potem odwiozę cię do mieszkania. - usłyszałam jego głos. No tak. Potem mnie odwiezie bo wraca Paula. Odstawi mnie na półkę i zajmie się swoją prawdziwą dziewczyną. A może nie? Może chce z nią zerwać? Dlaczego to wszystko musi być tak popieprzone?
Zaparkowaliśmy pod jego blokiem. Wysiadłam sama, nie czekając na to, aż mi otworzy. Jego współlokatora nie było w mieszkaniu. Zbyszek zdjął bluzę i rzucił ją w kąt, a ja stanęłam przy kuchennym blacie obserwując jak krząta się po kuchni.
- Masz ochotę na coś specjalnego? Nie gotuje tak dobrze jak ty al..
- Zerwiesz z nią? - przerwałam mu. Jedzenie było teraz ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Wciągnął głośno powietrze.
- Lena to nie jest takie proste.. - powiedział cicho, a ja zamarłam. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. A czego się spodziewałaś idiotko, mruknęła moja podświadomość. Nagle poczułam, że mam wszystkiego dość. Za dużo tego wszystkiego. Wstałam i z całych sił próbując się nie rozpłakać, popatrzyłam na niego.
- Rozumiem. - szepnęłam, zagryzając wargę.
- Lena to..
- Nic nie mów. - warknęłam. - Jesteś pieprzonym egoistą! Mam nadzieję, że świetnie się bawiłeś przez ten tydzień. Rozumiem, że potrzebowałeś odskoczni od idealnej dziewczyny i idealnego życia w blasku sławy. Boże.. Jak mogłam być taką kretynką?! Żałuję, że cię w ogóle poznałam. Jesteś.. - urwałam nawet nie wiedząc co chce dokładnie powiedzieć. Pokręciłam tylko głową i odwróciłam się w stronę drzwi.
- Lena poczek..
- Odpieprz się! - krzyknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku. Wybiegłam z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi z takim impetem, że sama byłam zaskoczona bo nie sądziłam, że mam tyle siły. Zbiegłam szybko po schodach, słysząc za sobą jego kroki. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie chciałam go znać. Niemal wyleciałam z klatki schodowej i pobiegłam przed siebie, opadając na pierwszą ławkę w pobliskim parku. Byłam pewna, że zgubiłam Zbyszka dlatego mogłam w końcu usiąść i się rozpłakać. Podciągnęłam nogi pod brodę i płakałam. Nie, to nie był płacz. To było wycie z bezsilności, rozpaczy i żalu..
- Przepraszam..  - usłyszałam męski głos i niechętnie podniosłam głowę. Przede mną stał wysoki mężczyzna, około trzydziestki. Miał czarne kręcone włosy i ciemnobrązowe oczy. Nie widziałam go dobrze bo oczy zasłaniała mi mgła, spowodowana łzami. - Wszystko w porządku?
- A czy wyglądam jakby wszystko było w porządku? - warknęłam. Po co zadawał mi takie bezsensowne pytania.
- Nie. - odpowiedział, a kąciki jego ust powędrowały ku górze. - Z całą pewnością nic nie jest w porządku. Mogę jakoś pomóc? Nie lubię gdy kobieta płacze.
- Nie, nie może pan pomóc. - syknęłam. Czego ten człowiek ode mnie chciał? Nie mógł po prostu zostawić mnie samej i pozwolić mi dalej płakać?
- Po pani nastawieniu do mnie wnioskuję, że płaczę pani przez mężczyznę. Tak to już jest. Jakiś palant narozrabia, a mi jako istocie z tego samego gatunku się obrywa. - westchnął i usiadł obok mnie. A jak to jakiś psychopata? Mam w życiu takiego pecha, że wcale nie zdziwiłabym się, gdybym na takiego wpadła w parku i to w środku dnia. - Zgadłem? - uśmiechnął się, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona. Psychol. Wstałam i zarzuciłam torebkę na ramie.
- Nie pański interes. - wycedziłam i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie. Z tego wszystkiego, aż odechciało mi się płakać. Boże. Dlaczego moje życie musi być tak skomplikowane? Dlaczego teraz nie mogę wracać pierwszą klasą z Mediolanu do cudownego faceta, nie martwiąc się o to, że mój bogaty tatuś niszczy sobie życie? Dlaczego to wszystko jest tak niesprawiedliwe? 

                                                                                                 ~*~

Rozdział jest i wszystko co chciałam, żeby w nim było też jest. Mimo to jakoś nie jestem z niego zadowolona. Ale obiecuje, że następny będzie lepszy :) Następny w czwartek lub piątek. :)

Bardzo proszę o komentarze

9 komentarzy:

  1. No bo jest za krótki, ale do reszty nie mogę się doczepić;) jak zwykle idealnie;D do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie za krótki. Szkoda, że Lena nie dała Zbyszkowi dojść do słowa. Jestem ciekawa, jak teraz będą wyglądać ich relacje, bo w końcu ma z Paulą to samo mieszkanie.
    Czekam z niecierpliwością na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, jestem pod wrażeniem, jednak zgadzam sie z innymi ze rozdzial byl troche za krotki, mam nadzieje ze kolejny bedzie dłuższy i w CZWARTEK

    OdpowiedzUsuń
  4. Za krótki! Tak jak przeczuwałam Zbyszek z Leną pokłócą się o Paulę. Szkoda, że nie dała mu się wytłumaczyć. Ciekawe czy teraz wyprowadzi si od dziewczyny Bartmana. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze... a miało być tak pięknie. :(
    Lena pewnie w najbliższej przyszłości wyprowadzi się od Pauli. Strasznie jej współczuję. Do dupy tak zakochać się w zajętym facecie. Musi być jej ciężko (już sama sprawa z jej matką jest trudna), ja bym się chyba załamała, chociaż na co dzień mam trudny, nieustępliwy i dość silny charakter. Czekam oczywiście na następny rozdział.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i się spieprzyło, wszystko naraz . Sytuacja nie była ciekawa, a teraz nawet Zbyszek nie jest jej wsparciem . No, sytuacja nie do pozazdroszczenia mam nadzieję, że wszystko się ułoży . :) do następnego, pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. czemu taki krótki :( ale za to bardzo ciekawy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. zawiodłam się troszku na ZB9... wiadome, że to nie jest prosta sytuacja ale decyzji nie można przeciągać w nieskończoność. Prawda jest taka, że gdyby naprawdę kochał Paulę nie zwróciłby uwagi na Lenę... Ciężko jest się rozstać w takim wypadku jak ten ale chyba przeciąganie podobnego stanu rzeczy nie jest dobre ani dla niego ani dla dziewczyn... Lenka zostaje teraz sama ze wszystkim... z chorą matką, z młodszym bratem i... niespełnioną miłością. Wracaj szybko z tego urlopu, mała, bo czekam na cd. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zawsze w życiu jest łatwo,ale trzeba próbować radzić sobie z problemami. Lena tez ma przed sobą długą drogę, ale dobrze, że chociaż jej mama już postanowiła spróbować dostosować się do jej planu :)
    A jak będzie ze Zbyszkiem?? Już nie mogę się doczekać następnych części :)
    Kasia ;)

    OdpowiedzUsuń