piątek, 11 lipca 2014

V. Alkohol wchodzący w człowieka jest jak tygrys wchodzący do lasu.

- Na którym roku studiów jesteś? - spytał, przerywając wasze milczenie.
- Na czwartym. - odpowiedziałam. - I już pracujesz w kancelarii? - nie udało mu się ukryć zdziwienia.
- Mężczyzna u którego pracuję był przyjacielem mojego ojca. - wzruszyłam ramionami. - Dlatego mój grafik jest podporządkowany pod wykłady, a pensja jest dwa razy większa, niż ta, na którą zasługuję. - skrzywiłam się. Nie podobało mi się to ale nie miałam wyjścia biorąc pod uwagę fakt, że  i tak połowę wysyłałam do domu.
- Twój ojciec też jest prawnikiem?
- Był. - poprawiłam go.
- A teraz czym się zajmuje? - nie ustępował. Po co mu to wiedzieć?
- Nie żyje. - powiedziałam i usiadłam na ławce obok, której przechodziliśmy. Nie dam rady więcej iść w tych cholernym szpilkach.
- Przepraszam, ja.. - zaczął ale uciszyłam go gestem ręki. Zdjęłam buty i wstałam. Westchnęłam, gdy poczułam tak wielką ulgę.
- Spokojnie. To było jakiś czas temu. - odpowiedziałam. - A twój ojciec czym się zajmuje?
- Jest trenerem. - wzruszył ramionami.
- Ty też masz takie plany po tym jak skończysz grać?
- Nie wiem jeszcze co chce robić.
- O to i jest. - powiedziałam, patrząc z błogością na budynek przed nami. Założyłam buty wspierając się na jego ramieniu i weszliśmy do środka. Tylko jeden stolik był zajęty. Siedziało przy nim kilku młodych mężczyzn. Podejrzewałam, że też wracali z jakiegoś klubu. Podeszłam szybko do lady i złożyłam spore zamówienie.
- Razem trzydzieści sześć złotych i pięćdziesiąt groszy. - zwróciła się do mnie czarnowłosa kobieta, patrząc jednak na Zbyszka, który szybko podał jej kartę kredytową.
- O nie! - krzyknęłam chyba za głośno. - Nie będziesz za mnie płacił. - powiedziałam z takim przerażeniem, że aż zaczęłam się śmiać. - Proszę. - wyciągnęłam z portfela 50 zł i podałam je kobiecie.
- Jeszcze żadna kobieta przy mnie nie płaciła. - zwrócił się do mnie stanowczo.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Jakie on ma cudowne oczy. Skup się.
- Nie koniecznie. - pokręcił głową. - Proszę. - zwrócił się tym razem do kasjerki.
- Proszę panią to ja złożyłam zamówienie, a tego pana nie znam, więc proszę przyjąć ode mnie pieniądze. - uśmiechnęłam się do niej słodko. No dalej.. Chyba słyszałaś o czymś takim jak solidarność kobiet. Pokręciła głową ze śmiechem i przyjęła ode mnie banknot. Zerknęłam na Zbyszka, który wyglądał na wściekłego. Nie przejęłam się tym jednak w ogóle. Poza tym gdy był wściekły wyglądał jeszcze seksowniej. Niech płaci za Paulę, a nie za mnie. - Ty nie jesteś głodny? - spytałam, uśmiechając się do niego. Popatrzył na mnie i jego wyraz twarzy zmienił się na łagodniejszy.
- Wezmę sobie frytki. - mruknął, kręcąc głową.
- Niech pani doliczy jeszcze frytki. - zwróciłam się do kasjerki. - Nie patrz tak na mnie. Bez sensu, żebyś płacił kartą za głupie frytki. Narobisz pani tylko dodatkowego problemu. - powiedziałam, widząc jak na jego twarzy znów pojawia się zdenerwowanie. - A i jeszcze jedną pepsi bo swojej mu nie dam. - rzuciłam do dziewczyny z szerokim uśmiechem.
- W życiu. Niech pani to wykasuje!
- Zbyszek. - zrugałam go. - Po pierwsze nie krzycz, a po drugie powiedz mi kto płacił za moje drinki?
- Faceci, których wyrwałaś. - odpowiedział automatycznie.
- Nie za te.. Chodzi mi o te w loży. - przewróciłam oczami.
- Ja albo Tomek. - mruknął, krzywiąc się.
- Widzisz. - przekrzywiłam lekko głowę. - Jesteśmy kwita. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem i odebrałam od kasjerki drobne. Wrzuciłam je do portfela, a Zbyszek wziął tace z naszym zamówieniem. Zajęliśmy miejsce przy stoliku w kącie. - Nareszcie. - westchnęłam, patrząc na całą tacę jedzenia. Wziął swoje frytki i patrzył na mnie nadal wściekły. - Chociaż nie.. Najpierw muszę skorzystać z toalety. - mruknęłam i wstałam szybko. - Przepraszam na chwilę. - uśmiechnęłam się do niego słodko. Widziałam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze.
Wróciłam po 5 minutach, a mężczyźni siedzący przy stoliku obok odprowadzili mnie wzrokiem. Zbyszek to zauważył i uśmiechnął się pod nosem. Na mnie nie zrobiło to, aż takiego wrażenia. Byłam prawie naga. Każdy normalny facet by się za mną odwrócił. Wzięłam na początek cheeseburgera, o którym marzyłam już po wyjściu z klubu. Boże jak on był pyszny. Zaczęłam jeść, a Zbyszek chyba nie chcąc mi przeszkadzać skubał frytki.
- Tak właściwie to jak poznaliście się z Paulą? - spytałam. Po alkoholu tak łatwo  mi się z nim rozmawiało.
- Jej ojciec mnie z nią poznał. Jest głównym sponsorem mojego klubu. - odpowiedział wzruszając ramionami. To dlatego Paulę stać było na takie mieszkanie. Bogaty tatuś i wszystko jasne.
- .. Który w ciebie zainwestował. W ciebie i tego twojego kolegę. Musisz grać pod niezłą presją. - zmarszczyłam brwi i włożyłam do buzi frytkę.
- Paula ci mówiła?
- Nie.. Mój szef.
- Rozmawiałaś ze swoim szefem o mnie? - uniósł brwi zdziwiony.
- Z okna mam widok na plakat z tobą i twoim kolegą. - wzruszyłam ramionami. - Z tego co wiem kiedyś tu graliście i teraz wróciliście dzięki jakiemuś sponsorowi.. Teraz wiem jakiemu.. Jesteście nadzieją na mistrzostwo. - wyszczerzyłam się do niego.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz? - spytał, mrużąc oczy.
- Nie, skąd.. - pokręciłam głową i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Jeden z nich tak się na ciebie patrzy, że zaraz wywierci w tobie dziurę. - szepnął, nachylając się ku mnie. Niedyskretnie sprawdziłam, o którego mu chodzi. Rzeczywiście patrzył na mnie i nie speszył się nawet wtedy, gdy zorientował się, że to widzę. Zmarszczyłam brwi, trzymając słomkę w buzi. Uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam tak, że byłam bardzo ale to bardzo blisko twarzy Zbyszka.
- Może sobie patrzeć. - mruknęłam i oparłam się z powrotem. - Możemy w sumie iść. Więcej w siebie nie wcisnę. - powiedziałam, wstając i biorąc tacę do ręki. Pojemnik stał koło stolika tych mężczyzn, więc wyprostowałam się i kręcąc biodrami podeszłam do niego. Wyrzuciłam wszystko z tacy, a ją położyłam u góry. Czułam na sobie ich spojrzenie i uśmiechnęłam się pod nosem. Muszę częściej pić i wychodzić tak ubraną. Ruszyłam w stronę Zbyszka, który stał przy wejściu i śmiał się pod nosem.
- Nieźle. - powiedział z uznaniem.
- Dziękuję. - skinęłam głową i wyszłam przez drzwi, w których mi ustąpił. Przed budynkiem był przystanek więc podeszłam tam i sprawdziłam rozkład tramwajów. - Za.. - spojrzałam na zegarek. - .. minutę mamy nocny. Jedziemy czy zamawiamy taksówkę?
- Możemy poczekać. - wzruszył ramionami. Chyba źle popatrzyła bo tramwaj w tej chwili znalazł się obok nas. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca. Był prawie pusty. Nie licząc dwóch pijanych nastolatek, które spały na sobie i czterech chłopaków, którzy mieli około dwudziestu lat. Jeden z nich popatrzył w naszą stronę i szturchnął chłopaka, stojącego obok niego.
- Mhm, kolejni adoratorzy. - mruknął Zbyszek. W tym samym momencie ta czwórka ruszyła w naszym kierunku. A jak to jacyś bandyci?
- Zbyszek Bartman, prawda? - spytał jeden i przywitał się ze Zbyszkiem. - Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie?
- Chyba nie moi. - szepnęłam tak, że tylko on mnie usłyszał. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się szeroko. - Zrobię wam miejsce. - powiedziałam i wstałam. Jak na złość w tym momencie tramwaj skręcał i straciłam równowagę. Zanim się zorientowałam wylądowałam Zbyszkowi na kolanach. Wszyscy włącznie ze mną zaczęli się śmiać. - Przepraszam. - mruknęłam, wciąż się śmiejąc. Wstałam i usiadłam na przeciwko nich. Jeden z chłopaków zrobił zdjęcie pozostałej trójce ze Zbyszkiem w środku.
- Szacun za dziewczynę. - powiedział brunet i wymienił z nim uścisk.
- Nie jestem jego dziewczyną. - odparłam szybko.
- To może dasz się gdzieś zaprosić? - spytał z nadzieją w głosie.
- Wydaję mi się, że jestem dla ciebie trochę za stara. - uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.
- Niemożliwe. Wyglądasz na osiemnaście lat.. - przyjrzał mi się uważnie, a ja się zarumieniłam. Alkohol widocznie przestawał działać.
- Niestety mam trochę więcej.. - wzruszyłam ramionami.
- Wysiadamy. - usłyszałam rozbawiony głos Zbyszka. Wstałam i ruszyłam do wyjścia, machając chłopakom na pożegnanie. Byłam strasznie zmęczona, a nóg już nie czułam. - Jesteś w całkiem dobrym stanie. - powiedział, a w jego głosie było słychać zdumienie.
- To znaczy? - uniosłam brwi zdziwiona.
- Po takiej ilości alkoholu myślałem, że będę musiał cię zanosić do domu.
- Mam dość mocną głowę. - wzruszyłam ramionami, wchodząc na klatkę schodową. Westchnęłam głośno zdając sobie sprawę z tego, że muszę wejść na czwarte piętro. Wchodziliśmy w milczeniu, a gdy otworzyłam drzwi i weszłam do środka czułam się jak w raju. Nie miałam siły się ruszać. Chciałam zdjąć te cholerne buty i żeby to zrobić usiadłam w przedpokoju na podłodze. Zbyszek wszedł za mną i zaświecił światło. Zdjął marynarkę i rzucił ją do Pauli pokoju. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy.
- Tylko mi tu nie uśnij. - usłyszałam jego głos i otworzyłam oczy. Kucnął przy mnie i patrzył mi w oczy, wyraźnie rozbawiony. - Mam cię zanieść?
- Nie. - odpowiedziałam szybko. Wstał i wyciągnął ręce. Próbowałam utrzymać równowagę ale w tak wysokich szpilkach było to na prawdę trudne zadanie. Przytrzymał mnie mocno. Popatrzyłam na niego i wciągnęłam powietrze. Staliśmy tak blisko siebie, że na twarzy czułam jego oddech. Przesunął dłonie z moich ramion na biodra cały czas na mnie patrząc. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i zamarłam. Serce biło mu tak samo jak mi. O cholera. Nie tylko on na mnie tak działa. Widocznie ja też nie jestem mu obojętna. Przyciągnął mnie do siebie tak, że oplótł mnie ramionami a ja przeniosłam wzrok na jego pełne usta. W tej chwili marzyłam wyłącznie o tym, żeby mnie pocałował. Jednak zamiast tego usłyszałam dźwięk kluczy w zamku. Odepchnęłam go od siebie i opierając się na komodzie zaczęłam zdejmować buty. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Paula z Tomkiem. Próbowałam uspokoić oddech, który nadal miałam przyśpieszony. Co to kurwa było?!
- Cześć. - pisnęła i rzuciła się Zbyszkowi na szyję, wpijając w jego usta. Odwróciłam wzrok, wiedząc, że gdyby przyszli 5 minut później to ja bym tonęła w jego objęciach. Było mi strasznie głupio. Przecież to moja współlokatorka, jęknęłam w duchu. Co ja wyprawiam?
- Tak jak Ci obiecałem odprowadziłem ją całą i zdrową do domu. - odchrząknął Tomek, lekko zawstydzony. - A teraz wybaczcie bo w taksówce czeka koleżanka. - wyszczerzył się do mnie, a ja odpowiedziałam bladym uśmiechem.
- Dzięki. - wymamrotał odrywając się od Pauli i wymieniając z nim  uścisk dłoni.
- Przyjadę po ciebie o 11. Może być? - spytał, a ja skinęłam jedynie głową. Gdy tylko zamknęły się drzwi za Tomkiem odwróciłam się na pięcie i weszłam do pokoju. Widziałam, że Paula znów wpiła się w jego usta. Czułam się okropnie. Nie wiedziałam tylko z jakiego powodu. Dlatego, że chciałam go pocałować i byliśmy tego bliscy, czy dlatego, że nam się to nie udało. Westchnęłam głośno. Całe szczęście, że nam przerwali. Nie spojrzałabym w lustro gdybym go pocałowała. Mam wystarczająco dużo problemów w domu, żeby jeszcze dokładać do nich relacje ze Zbyszkiem. Jezu.. To już jutro, a raczej dziś. Wyszłam z pokoju ale nie było ich już na przedpokoju. Drzwi do Pauli sypialni były zamknięte i wolałam nie myśleć co dzieje się za nimi. Wzięłam prysznic i wskoczyłam szybko do łóżka. Byłam strasznie zmęczona, wiec gdy tylko zamknęłam oczy od razu odpłynęłam.

- Lenka. - usłyszałam męski głos i zakryłam głowę poduszką. Czułam, że ktoś mną lekko potrząsa ale nie wyobrażałam sobie teraz wstać. Czułam, że znów odpływam. - Lena jest już 11. - rozpoznałam rozbawiony głos Tomka.
- Mhm. - mruknęłam w poduszkę i nawet nie otworzyłam oczu. Niech on sobie stąd pójdzie.
- Lena musimy się zbierać. - powiedział stanowczo. Wyobrażałam sobie jak stoi przy moim łóżku z rękami na biodrach. Wiedziałam, że mi nie odpuści. Jęknęłam załamana. Byłam tak śpiąca, że nadal nie otworzyłam oczu.
- Pięć minut. - wymruczałam, trzymając wciąż głowę pod poduszką. 
- Już ja znam twoje pięć minut. - zaśmiał się i ściągnął ze mnie kołdrę. Wszedł na łóżko i zaczął mnie łaskotać. Pisnęłam i zaczęłam wierzgać nogami. Wiedział jak ma ze mną postępować żebym wstała w ekspresowym tempie. Od razu się rozbudziłam. Śmiałam się tak, że z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Czułam, że więcej nie wytrzymam.
- Wstaję, już wstaję! - krzyknęłam, cały czas się śmiejąc. Wstał i patrzył na mnie wyczekująco. Leżałam próbując się opanować. Dopiero teraz poczułam jak bardzo boli mnie głowa i jak mnie suszy. Usiadłam i oparłam głowę na kolanach. - Umieram. - westchnęłam. - Przynieś mi pić.
- Proszę. - usłyszałam głos Zbyszka i zamarłam w tej pozycji w której siedziałam. Po chwili dopiero podniosłam głowę z kolan i zauważyłam, że stoi i trzyma butelkę wody.
- Dzięki. - odpowiedziałam unikając jego spojrzenia. Wypiłam chyba większa połowę i opadłam z powrotem na poduszki. - Może pojedziemy jutro?
- Jutro idziesz do pracy i masz wykłady. Jeśli nie pojedziemy dzisiaj to dopiero za tydzień dlatego wstawaj. - powiedział, patrząc na mnie z góry. Jęknęłam i zamknęłam oczy. Tak bardzo mi się nie chciało. - No to ci pomogę. - wzruszył ramionami i zanim zdążyłam zareagować już niósł mnie na rękach do łazienki. Zaczęłam się wiercić ale efekt był podobny do tego gdybym chciała przesunąć ścianę.
- Puść mnie! - krzyknęłam. Co on wyprawiał?
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - zaśmiał się i położył mnie w wannie.
- Dobra.. Obudziłam się. - uniosłam ręce do góry. - Teraz wyjdź bo chce się wykąpać. Będę gotowa za 20 minut. - powiedziałam szybko, widząc, że chce odkręcać kurek z zimną wodą. Popatrzył na zegarek i wyszedł z łazienki. Westchnęłam zrezygnowana ale zaczęłam się rozbierać. Głowa tak mnie bolała, że nie mogłam myśleć o niczym. Musiałam się wziąć jednak w garść bo miałam misję do spełnienia u mnie w domu i wiedziałam, że nie mogę tego spieprzyć.
Wykąpana, ubrana, uczesana i pomalowana weszłam do kuchni, gdzie chłopcy rozmawiali o piłce nożnej. Cóż, widocznie Tomek znalazł sobie w końcu przyjaciela z którym mógł porozmawiać na męskie tematy. Usiadłam obok niego i nalałam sobie kawy. Zbyszka postanowiłam ignorować i zapomnieć o wczorajszej nocy, choć i tak mało co pamiętałam. Nie mogłam sobie pozwolić na bliższe relacje z nim. Był chłopakiem mojej współlokatorki i był po prostu nie do ruszenia. Nie powinnam nawet o nim myśleć. Poczułam się jeszcze gorzej, gdy uświadomiłam sobie, że wcale nie będzie to takie proste. Tym bardziej, że doskonale pamiętałam to jak biło mu serce gdy o mały włos się nie pocałowaliśmy. A co on potem zrobił? Poszedł z Paulą do łóżka. W sumie nie powinnam być o to zła. W końcu była jego dziewczyną i miał do tego prawo. Nie zmieniało to jednak faktu, że byłam na niego zła. Wszystko mi się mieszało. Czułam się okropnie i nie tylko dlatego, że miałam takiego kaca jak nigdy dotąd. A na dodatek musiałam się zmierzyć z moją rodziną. Gorzej już chyba nie mogło być.
- Ziemia do Leny. - usłyszałam głos Tomka i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że siedzę z głową opartą na dłoni i bezmyślnie wpatruje się w okno. - Tak intensywnie myślisz o którymś z tych facetów, których wczoraj wyrwałaś? - spytał, unosząc brwi.
- A wyrwałam? - zdziwiłam się. - Nie pamiętam nic z klubu.. Nic.. - pokręciłam głową i westchnęłam.
- Pamiętasz chociaż jak wróciłaś do domu? - zaśmiał się, a ja zamarłam. Ostatnie o czym chciałam teraz rozmawiać to mój powrót do domu.
- To już tak. - odpowiedziałam szybko. - Jedziemy?
- Najpierw coś zjedz. - powiedział, podsuwając mi talerz z tostami.
- Nie jestem głodna. - odparłam, wstając. Złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że znów opadłam na krzesło.
- Nie wyjdę dopóki czegoś nie zjesz. - pokręcił głową i upił łyk soku pomarańczowego. Skrzywiłam się ale wzięłam sobie jednego tosta i zaczęłam go żuć.
- Jak tam wczorajsza laska? - spytałam. Próbowałam z całych sił ignorować Zbyszka. Zastanawiałam się tylko dlaczego mnie to spotyka.
- Cóż.. - mruknął z szerokim uśmiechem. - Bardzo ale to bardzo pozytywnie.
- Jak miała na imię? - popatrzyłam na niego rozbawiona.
- Mówiłem do niej słoneczko. - wzruszył ramionami, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Jesteś okropny..
- Ona tak nie uważała.. - wyszczerzył się, a ja zmarszczyłam brwi. Naprawdę nie musiałam tego słuchać. - A jak Paula?
- Od razu zasnęła.. - odpowiedział mu Zbyszek, który do tej pory jedynie przysłuchiwał się naszej rozmowie. Zaczęłam zastanawiać się czy zasnęła przed seksem czy już po.  Moje głupie myśli przerwał dźwięk telefonu. Wygrzebałam go z torebki i odebrałam.
- Słucham.
- Cześć z tej strony Sebastian. - usłyszałam męski, seksowny głos i zmarszczyłam brwi bo go nie rozpoznałam. - Poznaliśmy się wczoraj. Pamiętasz mnie?
- Pewnie. - odpowiedziałam automatycznie. - Poczekaj chwilkę. - rzuciłam i zakryłam głośnik dłonią. - Poznałam wczoraj jakiegoś Sebastiana? - zwróciłam się do Tomka.
- Dawałaś komuś numer z tego co widzieliśmy ale nie wiem jak miał na imię. Zapytaj czy jest wysokim blondynem z którym piłaś drinka przy barze. Jeśli to ten to nie spieprz tego. - mruknął konspiracyjnie i przysunął sie do mnie bliżej. Wiedziałam, że lubił takie sytuacje.
- A jak to nie on, a ja go o to zapytam? - szepnęłam.
- To nic nie stracisz. Reszta była przeciętna. - odparł zniecierpliwiony.
- Już jestem. - powiedziałam do telefonu. - Oczywiście, że cię pamiętam jesteś wysokim blondynem i piliśmy razem drinka przy barze. - zamknęłam oczy, modląc się, żeby to był ten.
- Tak, twój kolega dobrze zapamiętał. - zaśmiał się. - Chyba zakryłaś nie tam gdzie trzeba. - dodał, a ja oparłam głowę na ręce. Ja i moje cholerne szczęście.
- Wczoraj dużo się działo.. - powiedziałam cicho.
- Dzwonię, żeby zaprosić cię na kolację. Może gdy mnie zobaczysz to sobie przypomnisz. - usłyszałam jego łagodny głos. Widocznie nie miał mi tego za złe.
- Kiedy? - spytałam.
- Możemy w tygodniu się kiedyś wybrać albo nawet dziś.
- Dzisiaj nie mogę. - odpowiedziałam przepraszająco. - Ale we wtorek koło 18 mam czas więc jeśli ci pasuje to możemy się spotkać.
- Pasuje. Zadzwonię do ciebie jutro i umówimy się dokładnie, dobra? - wydawał się być na prawdę zadowolony z faktu, że się zgodziłam.
- Dobrze. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Z czego się śmialiście? - spytał od razu Tomek, a ja skrzyżowałam ręce na stole i oparłam na nich głowę.
- Zakryłam nie ten głośnik co trzeba i wszystko słyszał.. - jęknęłam, a oni obaj wybuchnęli śmiechem.
- Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że urodziłaś się pod jakąś pechową gwiazdą. Serio stary jeśli ktoś w pomieszczeniu ma mieć pecha to zawsze to będzie ona. - zwrócił się do Zbyszka i zaczęli się jeszcze głośniej śmiać. Podniosłam głowę zbulwersowana i spiorunowałam go wzrokiem.
- Bardzo śmieszne. Chodź bo nigdy nie wyjdziemy. - wstałam, wyszłam na przedpokój i założyłam trampki. Otworzyłam drzwi czekając, aż się zbierze.
- Przez kogo? Przez ciebie. Ja tu byłem przed czasem. - odpowiedział i wyszedł za mną.

Jechaliśmy słuchając muzyki. Nadal czułam się okropnie zarówno fizycznie jak i psychicznie. Próbowałam się zastanowić i ułożyć w głowie to co mam powiedzieć mojej mamie ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i zamknęłam oczy.
- Mogę cię o coś zapytać? - usłyszałam głos Tomka, kiedy ściszył muzykę. Wiedziałam, że jak tylko postanowię się zrelaksować to on mi w tym przeszkodzi.
- Skoro musisz. - mruknęłam, nie otwierając oczu.
- Zaszło coś między tobą a Zbyszkiem? - spytał, a ja zamarłam. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego.
- Nie. - odpowiedziałam, automatycznie. - Dlaczego tak myślisz? - zmarszczyłam brwi, wciąż bacznie go obserwując. Popatrzył na mnie i uniósł brwi.
- No teraz to jestem pewny, że coś między wami zaszło. - powiedział, zmieniając bieg. - Unikałaś jego spojrzenia jak ognia, a gdy tylko się odezwał na twojej twarzy pojawiał się rumieniec. Z drugiej strony on patrzył na ciebie tak jakbyś zrobiła mu dobrze co najmniej kilka razy.  Zrobiliście to?
- Co? Nie! - odpowiedziałam zbulwersowana. - Nie zrobiliśmy nic.. Po prostu.. - westchnęłam. - Było blisko.. Gdybyście wrócili 5 minut później pewnie przerwalibyście nam pocałunek..
- Albo i coś więcej. - dodał. - Widać, że was do siebie ciągnie.. - pokręcił głową z uśmiechem.
- Oszalałeś.. - mruknęłam. - Prawie go nie znam..
- Ja nie mówię, że jesteście w sobie zakochani po uszy. Mówię, że was do siebie ciągnie pod względem seksualnym, a do tego nie trzeba wieloletniej znajomości. - wyszczerzył się. - Po dzisiejszym wieczorze jestem tego pewien. - dodał.
- Wydaję mi się, że zapomniałeś o bardzo istotnym fakcie. - warknęłam. - On ma Paulę. Nie potrzebuję słuchać o tym jak bardzo ciągnie go do mnie. Spotkam się z tym Sebastianem i może coś z tego wyjdzie, a wtedy Zbyszek przejdzie do historii. Koniec tematu. - powiedziałam stanowczo i znów oparłam się wygodnie.
- W sumie.. - zaczął, a ja westchnęłam. Wiedziałam, że tak łatwo mi nie odpuści. - .. to mu się trochę dziwie. Gdybym był facetem Pauli to nie spojrzałbym na żadną inną laskę. Tym bardziej na jej przeciwieństwo.. - zmarszczył brwi, widocznie zastanawiając się nad sposobem myślenia Zbyszka.
- Dzięki.. - syknęłam.
- To nie chodzi o to, że jesteś gorsza. Jesteś po prostu całkowicie inna...
- Daj mi już spokój. Nie chcę o tym myśleć.. Tym bardziej teraz kiedy czeka mnie konfrontacja z moją niezrównoważoną psychicznie matką i nieodpowiedzialnym bratem. - warknęłam i podkręciłam muzykę, mając nadzieję, że ona go uciszy.

Dojechaliśmy na miejsce po dwóch godzinach. Przez ten czas mój stan się poprawił i czułam się dużo lepiej, niż w czasie wyjazdu. Wysiadłam i wzięłam głęboki oddech. Boże.. Przecież to moja matka. Dlaczego ja się stresuję? Muszę być silna, żeby w końcu przemówić jej do rozsądku. Weszłam do mieszkania i od razu ją zobaczyłam. Siedziała przed telewizorem i bezmyślnie się w niego gapiła. Gdy zorientowała się, że nie jest w mieszkaniu sama w końcu na nas popatrzyła. Na jej twarzy pojawiła się błoga radość.
- Lenka. - powiedziała, wstając. Zanim się obejrzałam już tonęłam w jej objęciach. No tak, tego się spodziewałam.
- Mamo udusisz mnie. - mruknęłam. Puściła mnie ale uśmiech nie zszedł z jej twarzy.  Uściskała Tomka i zaczęła proponować nam jedzenie. Kuba wyszedł na przedpokój ale tylko się do mnie uśmiechnął i rzucił "cześć" w stronę Tomka. - Musimy porozmawiać. - zwróciłam się do mamy, a ona westchnęła. Dobrze wiedziała po co przyjechałam. Weszłam za nią do salonu, podczas gdy mój przyjaciel wszedł do pokoju Kuby.
- Na pewno nie jesteś głodna? - spytała, siadając na kanapie.
- Nie. - odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersiach. - Powiesz mi co się dzieje?
- Nie radzę sobie z niczym.. Kuba wagaruje i się nie uczy.. - patrzyła na swoje splecione dłonie. - Wszystko zaczęło się walić odkąd wyjechałaś.. Zostawiłaś mnie z tym samą.. Najpierw twój ojciec..
- Mamo to było kilka lat temu. Ojciec odszedł i już z tym nic nie zrobisz. Jesteś dorosła i masz syna, który potrzebuje matki. Nie możesz wiecznie użalać się nad sobą. Musisz się wziąć w garść.
- Ja nie potrafię.. - szepnęła i wiedziałam, że zaraz zacznie płakać.
- Wydaję mi się, że w ogóle nie próbujesz. Chodzisz do psychologa?
- Oczywiście ale to mi nie pomaga..
- Dlatego znalazłam ci innego. - sięgnęłam do kieszeni jeansów i wyjęłam z niej wizytówkę. - Tu są namiary do niego. Zadzwoń i umów się na dzień który będzie ci pasował.
- To i tak na nic..
- To nie wszystko. Chcę, żebyś zaczęła pracować. - powiedziałam stanowczo. Już dawno powinna wrócić do pracy. - Nie będę was dłużej utrzymywać. Masz świetne wykształcenie i doświadczenie. Znajdziesz pracę bez problemów. - dodałam. Popatrzyła na mnie przerażona. Wyglądała tak niewinnie, że przez krótką chwilę się zawahałam. Nie, nie mogę jej ulec.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, mamo. Rozumiem, że jest ci ciężko samej ale to nie zmienia faktu, że życie biegnie dalej i nie możesz nadal stać w miejscu. Popełniłam błąd, że ci na to pozwoliłam. Musisz wziąć się w garść. Widziałaś się w lustrze? Wyglądasz jak wrak człowieka. Tak nie może być. Tata na na pewno by nie chciał, żebyś z jego powodu zmarnowała sobie życie. Porozmawiam z Kubą i postaram mu się przemówić do rozsądku ale to nie ja jestem jego matką. On musi widzieć w tobie autorytet, a nie kobietę, która wymaga opieki! Na miłość boską, mamo.. Musisz się wziąć za siebie bo powtarzam, że nie będę was utrzymywać. Wiesz ile kobiet traci mężów? I jakoś sobie z tym radzą. Jestem pewna, że jeśli tylko wykażesz odrobinę chęci to tobie też to się uda. - skończyłam swój wywód i obserwowałam jej reakcje. Wydawała mi się zawstydzona. Nadal na mnie nie patrzyła. - Obiecaj mi, że spróbujesz. - powiedziałam, a ona w końcu podniosła głowę. Popatrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłam cierpienie pomieszanie ze wstydem. Była w kompletnej rozsypce.
- Spróbuję. - szepnęła, a do oczu napłynęły jej łzy. - Przepraszam Lena. Obarczam cię tym wszystkim, a ty masz przecież swoje życie. Spróbuję, obiecuję.
- Mamo wiesz, że ci nie odpuszczę. Jeśli ty nie znajdziesz pracy to ja to zrobię za ciebie. - nadal stałam nad nią. Musiałam być pewna, że dotarło do niej wszystko co powiedziałam.
- Wiem. - przytaknęła. - Od jutra zacznę szukać. Masz rację powinnam się wziąć za siebie. - mruknęła załamana.
- Oj mamo.. - pokręciłam głową i usiadłam obok niej. Przytuliłam ją mocno. Jakby ktoś widział tą scenę to nigdy by nie zgadł, że to ja jestem jej córką.
- Jesteś taka silna.. - szepnęła mi we włosy.
- Nie mam wyjścia mamo. Życie toczy się dalej. Nie możemy żyć przeszłością. - odpowiedziałam i wstałam, czując, że jeszcze chwila i ja też zacznę płakać. - Idę do Kuby.
Zapukałam do jego pokoju i otworzyłam drzwi niepewnie. Chłopcy właśnie skończyli grać w Fifę.
- Możemy porozmawiać? - spytałam go. Wiedziałam, że z nim nie pójdzie mi tak łatwo.
- Skoro musimy.. - wzruszył ramionami.
- Zostawię was samych. - powiedział Tomek, po czym minął mnie i zamknął za sobą drzwi.
- Rozmawiałam z mamą. Obiecała mi, że znajdzie pracę. Zmieniłam jej psychologa. Powiedziała, że się postara. - zaczęłam.
- Już to widzę. - mruknął.
- Dajmy jej szansę, dobra? Powiesz mi dlaczego wagarujesz? - usiadłam na rogu łóżka i uniosłam brwi, czekając na odpowiedź. Nie usłyszałam jej jednak. Wzruszył jedynie ramionami i wbił wzrok w ścianę. - Dobra, czyli jest tak jak przypuszczałam.. Słuchaj nie możesz się tak zachowywać. Sam widzisz, że nawet nie masz do tego powodu. Rozumiem, że to taki wiek ale musisz stać się bardziej odpowiedzialny. Mama będzie próbować ale będzie potrzebowała twojej pomocy. Nie może wziąć się za swoje życie, gdy ty pieprzysz swoje. Bez powodu! - uniosłam głos. -  Jeśli masz jakiś problem to wiesz dobrze, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Do mnie albo do Tomka. I nie mówię tu tylko o nauce.
- Wiem. - szepnął. I co? Żadnej kłótni? - Przepraszam. Wiem, że zachowuję się nieodpowiedzialnie. Będę się uczył i przestanę wagarować. - dodał, a ja zaczęłam patrzeć na niego podejrzliwie. To wszystko idzie za prosto. Coś musi być na rzeczy.
- Kuba czy ja o czymś nie wiem? - zmarszczyłam brwi, patrząc na niego badawczo. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać.
- Lena wszystko jest w porządku. Poprawię się i postaram pomóc mamie. - odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Przytulisz mnie? - spytałam z lekkim uśmiechem. Wstał i rozłożył ramiona. Przytuliłam się do niego i westchnęłam.
- Jesteś z Tomkiem? - mruknął w moje włosy. - W sumie fajny byłby z niego szwagier. - odsunęłam się od niego i zaczęłam się śmiać.
- Nie, nie jestem z nim i nigdy nie będę.  Ale nie martw się postaram się znaleźć kogoś równie fajnego. A co z moją szwagierką? Jest jakaś na horyzoncie? - uniosłam brwi. Widziałam jak na jego twarzy pojawiają się rumieńce. To było u nas rodzinne.
- Nie będę o tym z tobą rozmawiał. - pokręcił głową i opadł znowu na łóżko.
- Mój młodszy braciszek się zakochał! - powiedziałam z udawanym przerażeniem. - Kim jest ta biedaczka?
- Nic ci nie powiem. - syknął, rzucając we mnie poduszką. Zaczęłam się śmiać. - Masz jej zdjęcie na tapecie? Albo jej imię na okładkach zeszytów? - rozejrzałam się, szukając jakiegoś.
- Jesteś nienormalna. - zaczął się śmiać.
- Tylko pamiętaj o zabezpieczeniu! - upomniałam go. - Nawet jak dziewczyna mówi, że bierze tabletki. Jeśli to nie ta jedyna to lepiej dmuchać na zimne. Chcę być ciocią i będę na prawdę świetną ciotką ale wolałabym, żeby moja bratanica nie była wpadką.
- Jezu. Najpierw Tomek teraz ty.. - przewrócił oczami. - Nie będę z tobą o tym rozmawiać. Zapomnij. - otworzył drzwi. - Chodź sprawdzimy czy mama go jeszcze nie zamęczyła. - skinął głową. Wyszłam z jego pokoju nadal z wielkim uśmiechem na twarzy. Jak się okazało Tomek siedział w kuchni i jadł wszystko co mama podstawiła mu pod nos. Sama skusiłam się na naleśniki z truskawkami. Najedzeni pożegnaliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie robiło się już chłodno.
- Jak poszło? - spytał mój przyjaciel, gdy tylko wsiedliśmy do samochodu.
- Zaskakująco dobrze.. - odpowiedziałam. - Coś mi jednak nie pasuje.. Za dobrze poszło.. - mruknęłam, marszcząc brwi.
- Lena nie każda rozmowa z twoją rodziną musi kończyć się kłótnią. Może po prostu przemyśleli w końcu wszystko i postanowili się wziąć w garść?
- Mam nadzieję.. - westchnęłam. - Podrzucisz mnie jeszcze na cmentarz?
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się i ruszył z piskiem opon.
Na cmentarz szłam samotnie. Zresztą jak zawsze. Tomek czekał na mnie w samochodzie. Już nawet nie pytał czy chce, żeby mi towarzyszył. Znał dobrze odpowiedź. W rękach trzymałam dużego białego znicza ze srebrnym aniołkiem. Zawsze takie kupowałam bo wiedziałam, że spodobałby się tacie. Wyciągnęłam z kieszeni zapałki i po kilkunastu nieudanych próbach w końcu go zapaliłam. Postawiłam go w centrum obok wiązanki kwiatów, którą na pewno przyniosła tutaj mama. Usiadłam na ławce i popatrzyłam na małe zdjęcie, które widniało w rogu. Był bardzo podobny do Kuby. Te same oczy, nos, usta.. Przeniosłam wzrok na napis, który sama wybrałam "Można odejść na zawsze, by stale być blisko.".
- Cześć. - powiedziałam z uśmiechem. Wyobraziłam sobie właśnie, że siedzi obok mnie na ławce i również patrzy na małego srebrnego aniołka. - Właśnie wracam z domu... - zaczęłam swoją opowieść.

                                                                                      ~*~

Nie wiem jak to możliwe, że rozdział jest taki długi. Mam nadzieję, że udało Wam się dotrwać do końca :) To opowiadanie pisze mi się tak dobrze, że w mojej głowie co 5 sekund pojawia się nowy pomysł. Nie mogę się doczekać, aż wrzucę kolejne rozdziały, w których będzie na prawdę gorąco, a zdjęcia, które widnieją u góry nabiorą sensu :) Czasami moja wyobraźnia zadziwia mnie samą. Następny we wtorek! :) No chyba, że będzie dużo komentarzy to pojawi się on w poniedziałek :)
PS. Czy to już szantaż? :)


13 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz! :)
    Pozdrawiam, Nan :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę czytać to bez końca:)
    Długość rozdziału idealna, czekam na następny z niecierpliwością:)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Nie za długi :) Już myślałam, ze dojdzie do tego pocałunku Leny ze Zbyszkiem a tu nie :( Ale niedługo pewnie to nastąpi! Tomek chyba przeprowadził porządną, męską rozmowę z Kubą, dobry z niego przyjaciel to widać. Czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie on w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super, nie mogę doczekać się kolejnego więc wstaw w poniedziałek!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, to nie szantaż, tylko transakcja wiązana;DD ja też się nie mogę doczekać aż wrzucisz następny rozdział;) świetne opowiadanie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to . :D ludzie komentarzy ! Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że będzie tak jak piszesz. :) pozdrawiam ! : ))

    OdpowiedzUsuń
  7. ej świetne!! strasznie mi sie podoba to opowiadanie :D
    PS. wystarczy Ci tyle komentarzy zeby dodac w poniedzialek? xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie. :) Nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję, że pojawi się w poniedziałek. Szkoda, że ze Zbyszkiem nie wyszło..Ale mamy jeszcze na to caaałe opowiadanie! xD
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. taki delikatny ale już szantaż... czyli w poniedziałek nowy rozdział??? :D
    PS Nienawidzę Bartmana ale u Ciebie jest wyjątkowo znośny :)
    Pozdrawiam- Nettix

    OdpowiedzUsuń
  10. uwielbiam to opowiadanie :) piszesz bardzo ciekawie ! rozdziały są długie i to jest super :)
    PS. W wolnej chwili zapraszam do zapoznania się z bohaterami u mnie :) http://ja-lubie-ogorki-kiszone.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. AAAAA świetne. Ja chce nowy rozdział. Nawet krótkiego muśnięcia nie było!! CUDOOO. Chcę nowy rozdział juz w niedziele:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Awww, świetne!

    OdpowiedzUsuń