piątek, 25 lipca 2014

X. Mój ideal­ny mężczyz­na - może być wszędzie, ale wo­li być przy mnie, bo wte­dy czuję się najlepiej... Czy na pewno Twój?

- Jak tu wszedłeś? - spytałam zbulwersowana. Zmierzyłam go wzrokiem, widząc, że ma na sobie przetarte, jasne jeansy i granatową koszulę
- Mam klucze. - odpowiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie sądzisz, że nie masz prawa ich używać gdy Pauli tutaj nie ma? - syknęłam.
- Jesteś na mnie zła? - uniósł brwi.
- O co miałabym być na ciebie zła? - powtórzyłam dokładnie to samo pytanie jakie on zadał mi wczoraj w klubie.
- No nie wiem.. - wzruszył ramionami. - No chyba nie chodzi ci o moje wczorajsze zachowanie.. - powiedział, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Jesteś facetem.. - mruknęłam, wymijając go. - Takie zachowania są dla was typowe..
- Takie zachowania? - uniósł brwi.
- Oburzanie się nie wiadomo o co, uciekanie bez podania powodu.. - zaczęłam wymieniać, wykładając zakupy z reklamówki. - Tak właściwie to dlaczego tutaj jesteś? - popatrzyłam na niego. - Chciałeś sprawdzić czy przypadkiem nie będę się uczyć anatomii z Sebastianem? - zmarszczyłam brwi.
- Nie. Nie myślałem o tym, gdy zdecydowałem się na to, żeby tutaj przyjść. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi do cholery? - powoli traciłam cierpliwość i podniosłam głos. - Masz rozdwojenie jaźni? To ja powinnam być na ciebie zła o to jak zachowałeś się..
Nie pozwolił mi dokończyć bo ujął moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta tak gwałtownie, że przestałam oddychać. Zarzuciłam mu ręce na szyję i stanęłam na palcach, żeby choć odrobinę zniwelować naszą różnice wzrostu. Uniósł mnie do góry, a ja oplotłam go kurczowo nogami. Byłam tak pochłonięta jego zachłannymi ustami, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, że się przemieściliśmy. Po chwili leżałam już pod nim na moim łóżku, a on rozpinał mi guziki koszuli nie odrywając się ode mnie. Delikatnie skubnął moją szczękę po czym przesunął usta na moje piersi. Objął nimi sutek i zaczął drażnić go językiem, a moje podniecenia potęgował fakt, że istniało między nami jakieś nieporozumienie, które nie była do końca wyjaśnione. Krążył językiem wokół mojego drugiego sutka, drażniąc go, aż do bólu. Nadal miałam na sobie spódnicę i bieliznę, a on wsadził we mnie kciuk i już po chwili poczułam ruch jego palców we mnie. Z każdym kółeczkiem, które zataczał moje ciało skręcało się coraz bardziej, a jęki stawały się coraz głośniejsze. Przygryzł moją wargę i popatrzył mi prosto w oczy podczas gdy jego palce nadal sprawiały mi przyjemność.
- Oszaleję przez ciebie. - mruknął, a dźwięk jego seksownego głosu sprawił, że orgazm, który był już blisko wstrząsnął moim ciałem. Wygięłam się w łuk, czując to nieziemskie uczucie.
- Myślę, że to ja jestem bliżej obłędu. - wydyszałam, próbując się skoncentrować. Uśmiechnął się z satysfakcją i jedną ręką zsunął ze mnie spódnice i bieliznę. - Rozbierz się. - rozkazałam, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jest kompletnie ubrany.
- Myślałem, że ty to będziesz chciała zrobić. - wymruczał, przygryzając lekko płatek mojego ucha. Uśmiechnęłam się na myśl o tym i spróbowałam zmienić naszą pozycję ale oczywiście bez jego pomocy się nie obeszło. Usiadłam na nim i pociągnęłam za koszulę, przyciągając go do siebie. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam całować linie jego żuchwy, schodząc coraz niżej. Ściągnęłam mu koszulę, sunąc ustami za każdym kolejnym guzikiem. Uśmiechnął się i zamknął oczy, delektując się dotykiem moich ust na swojej klatce piersiowej. Odpięłam pasek od spodni cały czas patrząc w jego zielone tęczówki. Zsunęłam je razem z bokserkami i rzuciłam wszystko na podłogę. Ujęłam w dłoń jego męskość i zaczęłam nią sunąć w górę i w dół, patrząc jak odchyla głowę do tyłu i głośno dyszy.
- Lena. - wymruczał, tak seksowny głosem, że marzyłam o tym, żeby znalazł się we mnie. Chyba myślał o tym samym bo zanim się zorientowałam przekręcił nas i leżał nade mną. Wszedł we mnie gwałtownie i zastygł, a ja wydałam z siebie stłumiony okrzyk. Zacisnęłam się wokół niego delektując się jego obecnością wokół mnie. Wysunął się, pozostając we mnie tylko koniuszkiem i ponownie wszedł gwałtownie. Krzyknęłam głośno, a z jego piersi wydostał się seksowny pomruk.
- Tak dobrze mi w tobie. - jęknął i zaczął się poruszać. Wbijał moje biodra w materac wściekłymi, dzikimi uderzeniami, a ja krzyczałam jak opętana. W życiu nie było mi tak dobrze jak teraz. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i zaczął wyrzucać z siebie przepełnione erotyzmem słowa, wzmagające moje podniecenie. Wbiłam paznokcie w jego poruszające się biodra. Nachylił się nade mną, a ja bezskutecznie próbowałam dotknąć jego ust. Spływał z nas pot i z trudem łapaliśmy powietrze. Wszystko we mnie się napinało, prężyło i zaciskało rytmicznie. Szczytowałam gwałtownie. Ścisnął mnie mocno, a jego biodra uderzały o mnie z furią, gdy dochodził długo i z impetem.
- Wykończysz mnie. - szepnął, opadając obok mnie.
- Ja? - uniosłam brwi, wciąż z nierównym oddechem. - To było.. - zaczęłam ale urwałam bo w sumie sama nie wiedziałam co dalej powiedzieć.
- Zgadzam się. - odpowiedział. Wziął głęboki oddech i odwrócił się na bok, kładąc głowę na zgiętym ramieniu. - Jesteś piękna. - powiedział, całując mnie w nos, który mimowolnie zmarszczyłam. Czułam, że na twarzy kwitną mi rumieńce. - I uwielbiam gdy się rumienisz. - dodał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Za to ty jesteś nienormalny. - odparłam, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie.
- Nie powiesz mi o co chodziło? - spytałam, a on pokręcił przecząco głową.
- To głupie. - powiedział cicho. - Idziemy się kąpać?
- Napuść wody do wanny. - uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie szybko w usta i wstał. Szedł nagi dlatego mogłam podziwiać jego umięśnione ciało z tyłu. Wpatrywałam się w nie zafascynowana, Popatrzył na mnie przez ramie i gdy tylko zobaczył moją minę uśmiechnął się z satysfakcją.

Po wspólnej kąpieli podczas której powtórzyliśmy to co zrobiliśmy w łóżku postanowiłam zrobić nam coś do jedzenia. Ubrana jedynie w koszulę Zbyszka właśnie robiłam wielki stos kanapek będąc tak szczęśliwą, że miałam ochotę skakać z radości.
- Masz jakieś propozycje? - usłyszałam jego głos z pokoju.
- Nie! - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał. - Zaskocz mnie!
- Gatunek też ci obojętny?
- Tylko nie horror!
- Boisz się? - nawet z tej odległości usłyszałam rozbawienie w jego głosie.
- Nie. Po prostu nie przepadam za takimi filmami! - skłamałam. Położyłam na tacy dwa kubki herbaty oraz talerz kanapek i ruszyłam w stronę salonu. Zbyszek leżał w samych bokserkach na kanapie z laptopem na nogach i przeglądał kolejne strony na filmwebie.
- Połączenie melodramatu i kryminału może być? - spytał, sprawdzając czy jest dostępny online.
- Idealnie. - przytaknęłam, kładąc tace na stoliku obok której po chwili znalazł się laptop. Zgasiłam światło i skulona zatopiłam się w ramionach Zbyszka. Film był wciągający dlatego nie odezwaliśmy się do siebie nawet słowem przez całe 2 godziny, które trwał. Gdy się skończył zaczęłam ocierać łzy, których nie byłam nawet świadoma.
- Płaczesz? - spytał z niedowierzaniem, przechylając głowę.
- Zabili go. - szepnęłam.
- Maleńka.. - powiedział cicho. Wytarł kciukiem łzę, spływającą po moim policzku i uśmiechnął się lekko. - To tylko film.. - dodał takim tonem jakby rozmawiał z dzieckiem.
- Wiem.. - pociągnęłam żałośnie nosem i objęłam go jeszcze mocniej. Pocałował mnie w czoło i oparł się podbródkiem o moją głowę. - Lubię gdy mówisz do mnie maleńka.. - mruknęłam w jego tors i wiedziałam, że na jego twarzy właśnie pojawił się uśmiech. - Zostaniesz na noc? - spytałam bezskutecznie próbując ukryć nadzieję w głosie.
- A chcesz, żebym został?
- Bardzo. - popatrzyłam na niego, a mój wzrok mimowolnie przeniósł się na jego usta. Wykrzywił je w seksowny uśmiech, a potem nachylił się i przywarł nimi do moich...
                                                                              *
- Zróbmy jutro coś razem.. - powiedział, opadając obok mnie. Razem próbowaliśmy unormować swoje oddechy.
- Cały czas robimy coś razem. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
- Nie o to mi chodziło ale to też możemy powtórzyć. Wybierzemy się na spacer albo na kręgle..
- Tak właściwie to jutro planowałam iść poszukać jakiegoś prezentu dla mamy. Jeśli chcesz możesz iść ze mną, a potem możemy iść na kręgle.
- Co planujesz jej kupić?
- Nie mam bladego pojęcia.. - wzruszyłam ramionami. - Na początku planowałam kupić jej książkę ale podsunęłam ten pomysł Kubie więc nie będę kupować jej tego samego. - skrzywiłam się. - Kupię jej coś z biżuterii. - dodałam po chwili namysłu.
- Znajdziemy coś. - powiedział po czym ziewnął, zatykając usta dłonią. - Idziemy spać?
- Mhm. - mruknęłam i zamknęłam oczy, wtulając się w jego ramiona.

Obudził mnie budzik. Otworzyłam niechętnie oczy i z rozczarowaniem stwierdziłam, że jestem w łóżku sama. Niezgrabnie z niego zeszłam i okryłam się kołdrą. Dopiero teraz zauważyłam, że na drugiej poduszce leżała kartka. "Musiałem jechać do siebie, żeby się przebrać. Nie chciałem Cię budzić bo tak słodko spałaś. Przyjadę po ciebie do kancelarii i pojedziemy do galerii. Do zobaczenia, maleńka". Uśmiechnęłam się pod nosem i  wysłałam mu adres. Zaczęłam się krzątać po całym mieszkaniu szykując się do pracy. Długo zastanawiałam się nad tym co założyć ale w końcu zdecydowałam się na łososiową rozkloszowaną sukienkę przed kolano na grubych ramiączkach. Założyłam po raz pierwszy chyba od śmierci taty zegarek, który od niego dostałam i kilka bransoletek. Pokręciłam włosy, które kaskadą opadły mi na ramiona i zrobiłam makijaż, który idealnie pasował do mojej sukienki. Zadowolona z całokształtu wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę kancelarii. Nie wiedziałam co powodowało to, że mój nastrój był, aż tak dobry. Dobra, wiedziałam ale nie chciałam się do tego przyznać. W kancelarii byłam punktualnie i pierwszy raz w życiu miałam tyle pracy. Nie miałam bladego pojęcia od czego to zależało ale dzisiaj wszyscy dzwonili, szef miał umówione po dwa spotkania na jedną godzinę, a ja biegałam od biurka do jego gabinetu. Odpuściłam wszystkie dzisiejsze wykłady, a i tak brakowało mi na wszystko czasu. Właśnie rozmawiałam z klientką przez telefon, gdy w drzwiach kancelarii zobaczyłam Zbyszka. Uśmiechnęłam się do niego i wskazałam na kanapę.
- Przykro mi ale mecenas ma wszystkie wcześniejsze terminy zajęte. - powiedziałam do kobiety, która nie potrafiła zrozumieć, że tak to już jest jak dzwoni się na ostatnią chwilę. - Pierwszy wolny termin mamy za miesiąc.
- Niech będzie. - westchnęła.
- Proszę podać.. Przepraszam na chwilę. - rzuciłam do słuchawki, zasłaniając głośnik bo w tej chwili do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna. - Pan Kalinowski? - spytałam z formalnym uśmiechem, zarezerwowanym dla wszystkich klientów.
- Tak. - skinął głową.
- Proszę chwilę poczekać. Mecenasowi przedłużyło się jedno spotkanie. Napije się pan czegoś?
- Nie, dziękuję. - odparł, siadając na kanapie obok Zbyszka. Przyłożyłam ponownie słuchawkę do ucha.
- Proszę podać mi swoje dane.. - powiedziałam i włożyłam słuchawkę między ucho a ramie, żeby móc wszystko zapisać. - Dziękuję. W razie jakichkolwiek komplikacji odezwiemy się do pani. Do usłyszenia. - rzuciłam i odłożyłam słuchawkę. W tym samym momencie z gabinetu wyszedł mój szef w towarzystwie dwóch mężczyzn. Pożegnał się z nimi i zaprosił pana Kalinowskiego do środka.
- Miło mi pana poznać. - zwrócił się do Zbyszka i wyciągnął w jego stronę rękę. - Piotr Garlicki.
- Zbyszek Bartman. - wstał i uścisnął mu dłoń.
- Pan do mnie? - spytał, wyraźnie zaskoczony. Nie mogłam dalej przysłuchiwać się tej rozmowie bo miałam jeszcze sprawdzić dzisiejszą pocztę, czego nie miałam czasu zrobić do tej pory. - Lena masz dla mnie akta tej sprawy z poniedziałku? - zwrócił się do mnie akurat wtedy, gdy kończyłam.
- Tak. - powiedziałam, przekręciłam się na krześle i wstałam. Wyjęłam z szafki odpowiednią teczkę i podałam mu ją razem z pocztą. Znów usłyszałam dźwięk telefonu. - Kancelaria prawnicza Garliccy, słucham. - odebrałam, mówiąc wyuczoną formułkę.
- Witaj, Leno. Mogłabyś połączyć mnie z moim mężem? Może w ten sposób w końcu się z nim skontaktuje. - głos żony mojego szefa wskazywał na to, że była nieźle zdenerwowana.
- Oczywiście. Już łącze. - odparłam, wciskając odpowiedni guzik. Odłożyłam słuchawkę i opadłam ponownie na krzesełko. - Wyłączę wszystko i możemy jechać. - zwróciłam się do Zbyszka, który patrzył na mnie z uśmiechem.
- Masz jeszcze na to siłę? - uniósł brwi.
- Nie ale nie chcę zostawić tego na ostatnią chwile. - powiedziałam, wyłączając komputer.

Zaparkowaliśmy na parkingu pod galerią Mokotów. Nie byłam przekonana do tej biżuterii. Ostatnio nie widziałam, żeby nosiła na sobie cokolwiek poza ubraniem. Przestała dbać o wygląd. Chociaż z drugiej strony skoro szukała nowej pracy to kilka nowych świecidełek na pewno jej się przyda.
- Gdzie najpierw idziemy? - spytał gdy znaleźliśmy się w centrum galerii.
- Idziemy coś zjeść bo od śniadanie nie widziałam jedzenia na oczy. - odpowiedziałam i nie czekając na niego ruszyłam w stronę restauracji.
- Spodziewałem się tego dlatego też nic nie jadłem. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam z uśmiechem. - Jak ci minął dzień?
- Intensywnie. - odparł. - To dopiero początek sezonu więc każdy daje z siebie wszystko, żeby osiągnąć jak najlepszą formę. - wzruszył ramionami. Zajęliśmy miejsca przy jednym ze stolików. - Na co masz ochotę?
- Wezmę chyba sałatę Cezar. - odpowiedziałam.
- Pojesz sobie sałatką? - spytał, uśmiechając się do mnie szeroko. Spiorunowałam go wzrokiem i powróciłam do przeglądania menu. - Mają tu świetne spaghetti.
- Fuj. - skrzywiłam się na samą myśl, że mogłabym to jeść.
- Nie lubisz? - zdziwił się.
- Nigdy nie jadłam ale mam uraz do tego długiego makaronu.. - powiedziałam, zamykając kartę dań.
- A co on ci takiego zrobił? - uniósł brwi, nieskutecznie próbując ukryć rozbawienie.
- Nie powiem ci bo to głupie. - odparłam, czując, że się rumienie.
- Nawet nie masz pojęcia co ja sobie teraz myślę. Jeśli mi nie powiesz to uznam za prawdziwą jedną z moich teorii i dopiero wtedy będziesz miała powód do tego, żeby się zarumienić. - powiedział z uśmiechem. - Przemyśl to sobie, a ja idę zamówić. Co chcesz do picia?
- Sok pomarańczowy. - odpowiedziałam zrezygnowana. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i wstał. Obserwowałam go jak staje grzecznie w kolejce i rzuca mi łobuzerskie spojrzenie, widząc, że na niego patrzę. Dwie młode dziewczyny, stojące przed nim zaczęły nerwowo chichotać, gdy zobaczyły kto za nimi stoi. W końcu odważyły się poprosić go o zdjęcie i po chwili Zbyszek pozował z każdą po kolei. Zakryłam usta dłonią, żeby ukryć rozbawienie. Zaraz po tych dziewczynach wokół Zbyszka zebrało się kilkanaście osób z wyciągniętymi aparatami i telefonami. Oparłam głowę na dłoniach i obserwowałam całą sytuację z szerokim uśmiechem. Popatrzył na mnie szukając pomocy ale tylko wzruszyłam ramionami. Przyniesiono nasze zamówienie i zaczęłam jeść sama. Gdy wszyscy odeszli od niego w końcu wrócił do stolika.
- Nic nie mów. - powiedział szybko, widząc mój głupkowaty uśmieszek.
- Nie zamierzałam nic mówić. - odparłam oburzona.
- Oczywiście. - prychnął, kręcąc głową.
- Przecież rozumiem, że każdy mieszkaniec Warszawy chce mieć pamiątkę po spotkaniu z ich nadzieją na mistrzostwo. Ja to mam dopiero szczęście, że jem z tobą przy jednym stoliku! - powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać. - No nie patrz tak mnie. - zaśmiałam się. - Już nic nie mówię.
- Zamiast śmiać się ze mnie to powiedź co ci zrobił makaron do spaghetti?
- Nie powiem ci. - mruknęłam, upijając łyk soku. - To jest na prawdę głupie. Nikt o tym nie wie i ty też się nie dowiesz. - dodałam. - Porozmawiajmy o czymś poważniejszym bo tak właściwie to nie wiem o tobie za dużo. W sumie.. Wiem tyle ile wyczytałam kiedyś na Wikipedii w przerwie na lunch.
- Nie lubię mówić o sobie. - odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Jasne. Masz wysoką samoocenę i nie mów mi, że nie.
- Nie zaprzeczę. - zaśmiał się. - Dobrze. Co chcesz wiedzieć?
- Na początek.. - przymrużyłam lekko oczy. - Powiedz mi czego się boisz.
- Hmm.. Utraty zdrowia. Tego chyba najbardziej. Jeśli to stracę to cała moja kariera pójdzie się pieprzyć, a poza tym myślę, że to jest w życiu najważniejsze.
- A gdybyś nie został siatkarzem to kim byś był?
- Na pewno sportowcem. Może koszykarzem? Kiedyś trenowałem ale ostatecznie stanęło na siatkówce.
- Żałujesz?
- Nie.
- Nie miałeś nigdy chwili zwątpienia? Serio, gdybym to ja miała cały dzień skakać i przebywać na hali to bym chyba padła po tygodniu.
- Pod tym względem nie miałem nigdy chwili zwątpienia. Idzie się przyzwyczaić. Jeśli robisz to co kochasz to wytrzymujesz bez problemu. Chwilę zwątpienia miałem jako nastolatek.
- Dlaczego?
- Dużo rzeczy mnie omijało. Wiesz koledzy urządzali domówki, imprezy, czy wspólne wypady, a ja nie mogłem bo trenowałem. Nigdy tez nie byłem na zielonej szkole bo akurat wtedy miałem mecz kadetów albo ważny trening. Przepadły mi takie chwile, które pamięta się do końca życia.
- O tak. - przytaknęłam, przypominając sobie każdą zieloną szkołę na jakiej byłam.
- Co ci się przypomniało?  - spytał, patrząc na mnie z zainteresowaniem.
- Akcje z wycieczek. - wzruszyłam ramionami. - Gra w butelkę, pierwsze pocałunki, pierwszy alkohol z nauczycielami za ścianą. - powiedziałam, kręcąc głową. - Sporo cię ominęło.
- Wiem.
- Nie bałeś się, że to wszystko na nic? - zmarszczyłam brwi. - No dobra.. Grałeś w siatkę i chciałeś to robić w życiu ale przecież takich ludzi są tysiące. Poświęciłeś tyle, a potem mogłoby się okazać, że to na nic.
- Od początku mówiłem, że będę grał w reprezentacji. To, że moje szanse były małe mobilizowało mnie jeszcze bardziej. Wychodziłem z założenia i w sumie nadal tak uważam, że jeśli nie jestem w czymś wystarczająco dobry to albo się powinienem bardziej starać albo przestać. A to drugie w przypadku siatkówki nie wchodziło w grę. - powiedział, wzruszając ramionami i patrząc na zegarek. - Jeśli chcesz to dzisiaj kupić to powinniśmy się już zbierać.
- Siedzimy tutaj już godzinę? - spytałam, przerażona.
- Też zastanawiam się jak to się dzieje, że w twoim towarzystwie czas płynie dwa razy szybciej. - zaśmiał się i wstał. - Od czego zaczynamy?
- Od jubilerów. - odparłam i ruszyliśmy do kasy, żeby uregulować rachunek, gdzie przez dobre kilka minut sprzeczaliśmy się o to kto ma zapłacić za moją część zamówienia i jak zwykle stanęło na moim.

                                                                                         ~*~

Dopiero 10 rozdział, a już tyle się wydarzyło haha :) Z tego co widzę komentarzy jest coraz mniej i zastanawiam się czym to jest spowodowane. Wiem, że to uciążliwe i wkurzające, że ciągle o tym piszę ale na prawdę poświęcam temu sporo czasu i zaangażowania. Miło widzieć, że nie robię tego tylko dla siebie i ktoś to w ogóle czyta. Wiem, że mam stałe czytelniczki i ogromnie mnie to motywuje. Tak więc jeszcze raz proszę o komentarze :) Nawet jedno słowo a i tak na mojej twarzy pojawi się uśmiech :) Nawet nie wiecie jak lubię czytać Wasze komentarze :) No to chyba tyle :) Nie mam dużo do przodu więc kolejny rozdział nie będzie, aż tak szybko. Postaram się go wrzucić we wtorek lub środę :) Miłego weekendu :)

PS. W zakładce "Bohaterowie" pojawiło się zdjęcie Kuby :)

12 komentarzy:

  1. Nie przejmuj się ilością komentarzy, bo na pewno dużo osób czyta :) Po prostu może nie komentują, a w dodatku są wakacje.. To może też być z tym spowodowane. A w rozdziale jak zwykle dużo się dzieje. Czekam na to aż Lena spyta Zbyszka o to czemu jest z Paulą skoro ją zdradza. Mam nadzieję, że kolejny we wtorek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniejsza ilość komentarzy jest może spowodowana wyjazdami wakacyjnymi, hmm ? :) Nie wiem, czemu, ale przez cały rozdział sobie wyobrażałam reakcję na to, jakby Paula wróciła szybciej i zastała ich w łóżku. :D Mam przeczucie, że może się coś pokazać w gazetach, jakieś ich wspólne zdjęcie czy coś.
    Czekam z niecierpliwością na następny. :*
    /Cassie

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie i zawsze z niecierpliwością czekam na nowy rozdział ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupiłaś mnie! Zostaje tutaj na dłużej! :)
    Kolejnym rozdziałem zachęciłaś mnie do czytania twojego bloga. Chociaż zdążyłam polubić już Sebastiana to przyznam, że ciekawa jestem dalszej relacji Zbyszka i Leny :) O komentarze się nie martw, sama zastanawiałam się czy w ogóle to zrobić, ale myślę, że dobrze zrobiłam. Niby mały komentarz a może cieszyć i motywować do dalszej pracy :)
    Również życzę udanego weekendu i jak najbardziej słonecznego! :)
    Pozdrawiam Kasia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawde super, jak ci sie uda to wstawiaj kolejne rozdzialy czesciej, ale tak jest tez dobrze

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, do następnego . ;) pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie, nie każ mi tak długo czekać na rozdział:( dziś pierwsze co zrobiłam zasiadając do komputera to sprawdziłam czy jest nowy rozdział;D uwielbiam Twoje opowiadanie!!! i nie zniechęcaj się jeśli masz mało komentarzy, bo masz wierne czytelniczki, które zawsze z niecierpliwością czekają na kolejne rozdziały;) do następnego!;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze jestem zadowolona :3
    Pozdrawiam, do następnego. :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam to opowiadanie :D Chociaż poprzedniego nie czytałam, ale może jak mi się będzie nudziło to do niego wrócę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam :) I mam nadzieję, że nie będziesz żałowała :)

      Usuń
  10. Nie martw się o czytelników, bo ich na pewno nie brakuje. :)
    Często tak jest (a przynajmniej ja tak mam), że czytamy, ale nie zawsze wystarczy nam czasu na skomentowanie.
    Pisz, bo naprawdę jest mi miło czytać coś dobrego.
    Do następnego! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń