wtorek, 22 lipca 2014

IX. Życie jak skom­pli­kowa­ny la­birynt, z które­go nie można wyjść, a czym da­lej, tym trudniej.

Gdy weszłam do mieszkania usłyszałam, że jest w kuchni. Stanęłam w progu, patrząc jak wykłada zakupy z siatki. Stał do mnie tyłem i śpiewał pod nosem piosenkę, która leciała teraz w radiu. Gdy się odwrócił i mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wsadził ręce do kieszeni i zmierzył mnie wzrokiem.
- Zdecydowałaś się jednak na wagary? - uniósł brwi.
- Sprowadza mnie pan na złą drogę, panie Bartman. - powiedziałam z uśmiechem, podchodząc do niego. - Byłam bardzo ciekawa tych propozycji jakie masz wobec mnie. - przymrużyłam oczy. Usiadłam na kredensie i zaczęłam machać nogami. Wychyliłam się do przodu, złapałam go za róg koszulki i przyciągnęłam do siebie. Oplotłam go nogami w pasie i zarzuciłam ręce na szyję. Zerknął przez ramie i jego wzrok zatrzymał się na bukiecie kwiatów, który leżał przy drzwiach. Popatrzył na mnie, unosząc brwi.
- Od Sebastiana. - powiedziałam.
- Spotkaliście się?
- Nie. Przysłał mi je kurierem. - wzruszyłam ramionami, nie mogąc się doczekać, aż w końcu mnie pocałuje. Zmarszczył brwi, a ja mu się uważnie przyjrzałam. - No chyba nie jesteś zazdrosny. - zaśmiałam się.  
Nadal nie dał mi się pocałować, więc wplotłam palce w jego włosy, unieruchamiając mu tym samym głowę. Wpiłam się w jego usta z taką siłą, że sama byłam tym zaskoczona. Nie rozchylił ich jednak. Zachichotałam z powodu jego udawanego oporu i przygryzłam mu lekko dolną wargę. Poskutkowało. Nasz pocałunek stawał się coraz głębszy, a nasze oddechy były coraz bardziej przyśpieszone. Jedną ręką przyciągnął mnie bliżej siebie, a drugą wsunął pod moją bluzkę, koniuszkami palców pieszcząc moje plecy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. - Nie otwierajmy. - mruknął i wpił się ponownie w moje usta. Odwzajemniłam jego pocałunek ale natarczywy gość nie dawał za wygraną. - Spodziewasz się kogoś? - jęknął, odrywając się ode mnie.
- O cholera. - syknęłam i odepchnęłam go, zeskakując z blatu. Pobiegłam do drzwi i tak jak myślałam chwilę później zobaczyłam przed sobą Kubę. - Przepraszam, ja..
- Daj spokój.. - wszedł, ciągnąc za sobą wielką walizkę. - Przecież tylko stałem godzinę na dworcu, próbując się do ciebie dodzwonić. Już szybciej dodzwoniłem się do Mediolanu po adres! - mruknął, kręcąc głową. - Jeszcze myślałem, że cię nie zastałem i drugą godzinę spędzę, czekając na klatce.
- Byłam w pracy i wyciszyłam telefon bo cały czas ktoś do mnie dzwonił. - odpowiedziałam, próbując się usprawiedliwić. - Mama nie chciała przyjechać? - spytałam.
- Nie.. I to może dobrze bo wiesz jaka ona jest niecierpliwa. - westchnął. - Za to dała ci tyle jedzenia, że nie umrzesz z głodu przez najbliższy rok. Dlatego właśnie musiałem wziąć taką wielką walizkę.. - urwał. - Teraz rozumiem dlaczego o mnie zapomniałaś. - powiedział, patrząc gdzieś za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Zbyszek stał w progu i nas obserwował. - Kuba. - podszedł do niego i się przedstawił.
- Zbyszek. - uścisnął mu dłoń.
- Mówiłaś, że się nie spotykacie. - zwrócił się ponownie do mnie.
- Bo nie spotykamy. Zbyszek jest chłopakiem mojej współlokatorki. - powiedziałam i się zarumieniłam. Choćbym nie wiem jak bardzo starała się o tym zapomnieć to nie dało się tego pominąć. - Chodź wypakujemy to jedzenie. - dodałam szybko i razem z nimi ruszyłam do kuchni.
- Mieszkasz tu? - spytał, patrząc na Zbyszka.
- Nie. - pokręcił przecząco głową. - Przyszedłem tylko po ładowarkę. - dodał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Szkoda, że to było wczoraj.
- Umieram z głodu. - powiedziałam, wyjmując z torby pierogi.
- Ty zawsze jesteś głodna. - zaśmiał się Kuba. - Rozumiem dlaczego wynajęłaś mieszkanie na czwartym piętrze. Zanim zaczniesz jeść spalisz trochę kalorii wchodząc tu.
- Świnia. - mruknęłam, dając mu kuksańca w brzuch. - Dzisiaj nawet śniadania nie zjadłam.
- Czemu? - spytał Zbyszek, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Za dużo czasu spędziłam w wannie, w której było mi dzisiaj wyjątkowo dobrze. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Kuba popatrzył raz na mnie raz na niego i zmarszczył brwi.
- Co dzisiaj robimy? Może skoczymy do jakiegoś pubu na piwko albo coś? - zaproponował, a ja trzepnęłam go ścierką, którą akurat trzymałam w rękach.
- Ja ci dam piwko.. - powiedziałam.
- To prawo ci nie służy.. - pokręcił głową. - Poza tym to trochę hipokryzja z twojej strony bo ty w moim wieku nieźle szalałaś.
- Nie przypominam sobie. - zmroziłam go wzrokiem. - Jesteś niepełnoletni i przy mnie pił nie będziesz. - powiedziałam stanowczo.
- Taka sama jak matka. - zwrócił się do Zbyszka. - A w moim wieku robiła w domu takie imprezy, że ludzie chodzili prawie na czworakach. Tak sobie teraz myślę, że płaciłaś mi marne grosze za siedzenie cicho.
- Byłeś w podstawówce.. - przypomniałam mu. - Zachwycałeś się, gdy dałam ci 5 zł.. To był interes życia.
- Biorąc pod uwagę to ile razy musiałem siedzieć cicho albo cię kryć to uzbierałem całkiem niezłą sumkę. - wyszczerzył się do mnie.
- Nie przesadzajmy. - powiedziałam, nakładając sobie na talerz kilkanaście pierogów. - Macie ochotę? - spytałam, ale pokręcili przecząco głową. - Jak tam w szkole?
- Serio? Lena przyjechałem nastawiony na dobrą zabawę, a ty mi walisz takie smuty.. - westchnął.
- Pójdziemy gdzie będziesz chciał ale powiedź mi, że nadrobiłeś wszystko w szkole. - wycedziłam przez zęby. - Jeśli chcesz studiować prawo..
- Tak właściwe to nie chce.. - wszedł mi w słowo. Popatrzyłam na niego zaskoczona, trzymając widelec z nabitym pierogiem przy ustach. 
- Lena nie patrz tak na mnie nie każdy chce zostać prawnikiem. - ponownie westchnął. - Wiem, że to było marzenie taty ale ja nie chce tego robić w życiu.
- No dobrze.. A co w takim razie chcesz robić? - uniosłam brwi, w końcu wkładając sobie tego pieroga do ust.
- Rozmawiałem z Tomkiem.. - zaczął, a ja jęknęłam.
- No tak.. To jest najlepszy wybór do rozmowy na temat przyszłości. - pokręciłam głową. - I do jakich wniosków doszliście?
- Tomek stwierdził, że mam szanse zrobić karierę w modelingu. - powiedział, a ja zakrztusiłam się porcją jedzenia, którą właśnie miałam zamiar przełknąć. Zbyszek podał mi swoją szklankę i upiłam z niej szybko łyk soku.
- Chcesz zostać modelem? - spytałam, biorąc głęboki oddech. - A co ze studiami? Jaki kierunek?
- Po co mi studia? - zmarszczył brwi. - Tomek nie studiuje, a ma świetne życie i pieniędzy jak lodu.
- Ja rozumiem, że Tomek może cię w jakiś sposób fascynować bo to jest dziecko szczęścia, któremu wszystko w życiu wychodzi ale.. - urwałam, szukając pomocy w Zbyszku ale on patrzył na mnie wzruszając ramionami. - Kuba. - westchnęłam. - Modeling jest dość niepewny.. Wiesz jak mało osób się wybija? Nieliczni w nim robią karierę. Nie możesz olać nauki z tego powodu.
- Przecież się będę uczył. Jeśli mi nie wyjdzie to zacznę studia ale bardziej ścisłe.
- Medycyna? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Wiesz, że istnieją inne kierunki, niż prawo lub medycyna? - zmarszczył brwi. - Myślałem bardziej o ekonomii.
- Jesteś w pierwszej klasie liceum. - zaczerpnęłam głośno powietrza. - Zmienisz jeszcze zdanie i to nie jeden raz.
Wstałam i wsadziłam wszystkie brudne naczynia do zmywarki. Nie wiedziałam jak mam przyjąć to, że mój brat chce zostać modelem. Dobra, był wysoki i całkiem przystojny ale przecież.. Model? Nie każdy ma tyle szczęścia co Tomek. Większość ma wielkie ambicje z których nic nie wychodzi. Co jest złego w prawie? Dlaczego nie może tego studiować? Wyjęłam lekko zeschnięte kwiatki z wazonu i zastąpiłam je nowymi.
- Skąd masz taki bukiet? - usłyszałam głos Kuby. - Mam jakiegoś kandydata na szwagra?
- To tylko znajomy. - odpowiedziałam, opadając ponownie na krzesełko.
- Prawnik? - uniósł brwi.
- Lekarz, jeśli już musisz wiedzieć. - powiedziałam, piorunując go spojrzeniem, a on zaczął się śmiać. - Jeśli chcesz wyjść dzisiaj na miasto to siedź cicho. - syknęłam.
- Już nic nie mówię. - uniósł ręce. - Wychodzimy?
- Gdzie konkretnie chcesz iść?
- No nie wiem.. To ty tutaj mieszkasz. - wzruszył ramionami. - Idziesz z nami? - zwrócił się do Zbyszka.
- Nie, nie.. - odparł szybko. - Nie chce wam przeszkadzać.
- Nie będziesz nam przeszkadzał. Nie wytrzymam z nią sam na sam. - skinął na mnie głową. - Nawet nie wiesz jaka potrafi być upierdliwa. - westchnął. - Może przy tobie trochę przystopuje. - powiedział, a ja kopnęłam go pod stołem. - No nie daj się prosić.
- Dobra. Znam jeden klub w którym niezależnie od dnia jest tłum ludzi. Możemy iść tam. - odezwał się, a na twarzy Kuby pojawił się szeroki uśmiech.  

- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą? - spytał Kuba, gdy wyszłam z łazienki. Stał razem ze Zbyszkiem w przedpokoju i czekał, aż będę gotowa. Oboje zmierzyli mnie wzrokiem. Z tym wyjątkiem, że jeden patrzył na mnie ze zdziwieniem, a drugi z pożądaniem. Nie zrobiłam nic wielkiego. Poprawiłam swoje naturalne loki i zrobiłam dość odważny makijaż. Ubrałam się w limonkową, rozkloszowaną spódnicę i czarną bluzkę z rękawkami z koronki.
- Jakim cudem ty jesteś taki wysoki? - spytałam, stając obok niego. Wydawało mi się, że gdy go ostatnio widziałam był o głowę niższy.
- Zaskoczę cię może ale w przeciwieństwie do ciebie ludzie rosną. - wyszczerzył się, a ja dałam mu kuksańca w ramie. - Ile masz wzrostu? Metr pięćdziesiąt?
- Metr sześćdziesiąt pięć! - syknęłam, oburzona.
- W kilkunastocentymetrowych szpilkach? - uniósł brwi, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Może w końcu wyjdziemy? - spytałam, przechodząc przez drzwi, które w tym samym momencie otworzył przede mną Zbyszek. Zeszliśmy na parking i od razu podeszłam do swojego samochodu.
- Wsiadajcie. - powiedziałam, otwierając.
- Jedziemy moim. - usłyszałam głos Zbyszka, który stał przy swoim aucie, które zaparkowane było dwa miejsca dalej.
- Dlaczego? - spytałam, unosząc brwi.
- Bo tak. - odparł, stanowczo.
- Odpowiedź bo tak to żadna odpowiedź.
- W takim razie dlaczego mamy jechać twoim? - spytał, lekko zdenerwowany.
- Po pierwsze jedziemy z powodu mojego brata, a po drugie ostatnio jechaliśmy twoim samochodem. Sprawiedliwie będzie jeśli to ja będę dzisiaj prowadziła. Spójrz na to z tej strony, że będziesz mógł się dzisiaj napić. - odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Wsiadaj Zbyszek. Z nią i tak nie warto się kłócić. - Kuba pokręcił głową i usiadł na tylnym siedzeniu w moim samochodzie. Uśmiechnęłam się do niego z satysfakcją, a on wymruczał coś pod nosem o irytującym babsku i wsiadł do mojego auta. Zdjęłam szpilki i siedząc na bosaka odpaliłam samochód.

Podjechaliśmy pod jakiś klub, w którym wcześniej nie byłam. Nie było chyba ograniczeń wiekowych bo Kuba wszedł do niego bez problemu. Zajęliśmy miejsce przy stoliku i złożyliśmy zamówienie. Zbyszek prawdopodobnie dlatego, że chciał się na mnie zemścić za samochód wspaniałomyślnie kupił mojemu młodemu piwo. Zmroziłam go spojrzeniem ale tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Zatańczysz ze mną, ślicznotko? - usłyszałam za sobą męski głos, a gdy się odwróciłam zauważyłam Sebastiana, który stał i patrzył na mnie z uśmiechem. - Cześć.
- Cześć. - odpowiedziałam, zaskoczona. - Poczekaj.. To jest mój brat Kuba, a to.. mój znajomy Zbyszek. - przedstawiłam ich, a oni wymienili uścisk dłoni.
- To jak będzie z tym tańcem? - spytał, zwracając się ponownie w moim kierunku.
- Chodźmy. - zeskoczyłam z wysokiego krzesełka, na którym siedziałam i ruszyłam z nim na parkiet. - Dziękuję za kwiaty. Są piękne.
- Piękne kwiaty dla pięknej kobiety. - uśmiechnął się.
- Sam tutaj jesteś? - zmarszczyłam brwi.
- Z przyjaciółmi. Jutro wszyscy mamy wolne, więc postanowiliśmy się trochę rozerwać. To jeden z nielicznych klubów do którego nawet w tygodniu przychodzą tłumy ludzi. - odpowiedział. Doszliśmy właśnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Zerknęłam w stronę naszego stolika i zauważyłam, że zarówno Kuba jak i Zbyszek, patrzą na nas i o czymś rozmawiają. Byłam pewna, że ich rozmowa dotyczyła mnie. Sebastian zaczął się do mnie przybliżać w ten sposób, że zaczęliśmy się o siebie ocierać. Byłam trzeźwa, więc teraz odrobinę mnie to krępowało tym bardziej, że temu wszystkiemu przyglądał się Zbyszek. Nagle razem z Kubą zniknął mi z oczu. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam ich przy barze. Rozmawiali z jakimiś dziewczynami i już z daleka było widać, że je podrywają. Po chwili Zbyszek ze swoją ruszyli w stronę parkietu i zaczęli tańczyć kilka metrów ode mnie. Widziałam, że dziewczyna wychodzi ze skóry, żeby mu zaimponować, bezwstydnie się o niego ocierając. Tak się chcesz bawić Bartman? Przysunęłam się do Sebastiana bliżej i zaczęłam się ocierać o niego z dużo większą gracją i zmysłowością, niż ta jego wytapetowana laska.
- Świetnie tańczysz. - mruknęłam na ucho do Sebastiana, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej bo wiedziałam, że Zbyszek właśnie na nas patrzył. Byłam z siebie strasznie zadowolona, gdy zobaczyłam jego minę.
- Napijemy się czegoś? - spytał, przytulając mnie. Wciąż zerkałam na Zbyszka, który zacisnął usta w cienką linie i szepnął na ucho coś do swojej koleżanki po czym ruszył do baru.
- Wiesz co.. Przyszłam z młodszym bratem i to chyba nie jest najlepszy pomysł. Muszę mieć na niego oko. - zmarszczyłam brwi, mając w tej chwili ochotę jedynie na to, żeby dołączyć do Zbyszka. - Zadzwoń do mnie to się umówimy. - dodałam, a on przytaknął z lekko zawiedzioną miną. Czułam się jak ostatni cham ale to było silniejsze ode mnie. Podeszłam i usiadłam przy barze obok niego. Zerknął na mnie ale się nie odezwał. Zamówiłam kolejny sok pomarańczowy.
- Proszę dopisać do mojego rachunku. - zwrócił się w kierunku barmana, który przytaknął i odszedł zanim zdążyłam zareagować. - Gdzie zgubiłaś Sebastiana? - spytał, unosząc brwi.
- Gdzie zgubiłeś mojego brata? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jest gdzieś na parkiecie. - skinął głową w tamtym kierunku. Patrzyłam na niego uważnie i widziałam, że go coś gryzie.
- Jesteś na mnie zły? - spytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
- O co miałbym być zły? - przechylił kieliszek wódki i nawet się przy tym nie skrzywił. Obserwowałam jak jego jabłko Adama się porusza. Był tak cholernie męski, że zgubiłam wątek. Patrzył na mnie wyczekująco, a  gdy tylko zdałam sobie z tego sprawę wróciłam do rzeczywistości.
- No właśnie nie wiem.. - wzruszyłam ramionami. - Chyba nie chodzi ci o Sebastiana..
- Jesteś wolna, możesz robić co tylko chcesz. - odpowiada, przechylając kolejny kieliszek. - Wracam do domu. - powiedział, rzucając barmanowi banknot stuzłotowy.
- Odwiozę cię..
- Nie trzeba. Zajmij się bratem. - mruknął i ruszył w stronę wyjścia. O co mu do cholery chodzi? Zaczęłam szukać wzrokiem Kuby. Znalazłam go po paru minutach wśród tłumu tańczących ludzi. Obok niego była ta sama dziewczyna, którą widziałam z nim wcześniej. Przez kolejne pół godziny siedziałam przy barze sącząc sok za sokiem i zastanawiając się o co chodziło Zbyszkowi. Przecież z nim tylko tańczyłam, tak jak on z tamtą laską. Poza tym on ma Paulę. Jakoś w nocy o tym nie myślałaś, zasyczała moja podświadomość. Może o to mu chodziło? Może doszedł do tych samych wniosków i nie chce dalej tego ciągnąć? Może uznał, że traktowanie mnie w taki sposób sprawi, że się odczepię?
- Czemu masz taką minę? - usłyszałam za sobą głos Kuby. Usiadł obok mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. - Dostałem jej numer.
- Zwijamy się? - spytałam z nadzieją w głosie. Chciałam, żeby ten dzień się skończył.
- Co się dzieje? - zmarszczył brwi. - Gdzie Zbyszek?
- Musiał wracać. - odpowiedziałam.
- No to chodź. - powiedział, wstając. Ruszyliśmy w stronę parkingu i już po chwili byliśmy w drodze do mieszkania. - Zbyszek ma jakąś spine z tym Sebastianem?
- Nie, raczej nie. Dlaczego pytasz?
- Tak mi się po prostu wydawało.. - kątem oka zauważyłam jak wzrusza ramionami.
- Nigdy nie zrozumiem facetów.. - westchnęłam i dodałam gazu.

Następnego dnia po śniadaniu zdecydowałam się pokazać mu trochę Warszawy. Musieliśmy ograniczone możliwości bo z powodu obchodów 11 listopada niektóre ulice były zamknięte. Jedliśmy właśnie obiad w Literatce, gdy dostałam smsa od Zbyszka. "Spotkamy się dzisiaj?".
Nadal byłam na niego zła o jego wczorajsze zachowanie. Jeśli miał zły humor to mógł chociaż powiedzieć z jakiego powodu, a nie zachowywać się jak naburmuszona księżniczka. Poza tym miałam zdecydowanie zbyt dużo czasu, żeby dojść do wniosku, że ten związek, a raczej układ nie ma najmniejszego sensu. Nie mogę angażować się w relacje z zajętym mężczyzną. A jeśli się zakocham? To nie było w moim stylu, a już na pewno nie było to fair w stosunku do Pauli, która nie zasługiwała na to, żeby być zdradzaną. "Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. O 17 odwożę Kubę do dworzec, a potem mam zamiar się trochę pouczyć." Wystukałam odpowiedź i wysłałam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam w końcu słuchać Kuby, który od jakiegoś czasu opowiadał mi o ostatniej imprezie na jakiej był.
- Mama szuka pracy? - spytałam, gdy skończył opowiadać, a ja bezmyślnie przytakiwać.
- Mhm. - odpowiedział, nie patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Kuba w domu na pewno wszystko w porządku?
- Tak. - powiedział stanowczo, w końcu podnosząc na mnie wzrok. - Mama się stara.
- Jeśli byłoby coś nie tak to powiedziałbyś mi o tym, prawda?
- Dobrze wiesz, że tak. - mruknął, upijając łyk soku. - Przyjeżdżasz na jej urodziny? To już za kilka dni..
- Nie dam rady. Mam pracę i wykłady. Zadzwonię z życzeniami, a prezent dam jej jak kiedyś przyjadę.
- Ok. - przytaknął. - Zastanawiałem się właśnie co jej kupić.. Myślałem o jakiejś książce.
- Kup jakiś kryminał.. Wiesz, że ona je kocha. - podsunęłam mu swój pomysł na prezent. Trudno. Wymyślę coś innego.
- Zbieramy się? - spytał, a ja skinęłam jedynie głową. Zapłaciliśmy i ruszyliśmy w stronę mojego auta.

O 20 byłam już pod mieszkaniem. Obładowana siatkami z zakupami wspinałam się na czwarte piętro, klnąc pod nosem z powodu ilości schodów, które musiałam przemierzyć. Dlaczego nie zamontują tutaj windy, do jasnej cholery? Pod drzwiami próbowałam wygrzebać z torebki klucze. Oczywiście znalazłam w nich wszystko z wyjątkiem tego czego szukałam. W końcu wydobyłam je z dna torby i nadal klnąc pod nosem weszłam do mieszkania nogą zatrzaskując za sobą drzwi. Odwróciłam się i zamarłam. Na przedpokoju przede mną stał Zbyszek i uważnie mi się przyglądał.


                                                                                  ~*~

Ah ten Zbyszek.. :) Dziękuje za komentarze i jak zwykle proszę o kolejne :) Następny rozdział dodam w piątek lub sobotę :)

9 komentarzy:

  1. Ach, co ten Zbyszek wymyśli. :D bardzo fajny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu taki krótki? ;c Jaki zazdrośnik się zrobił z Bartmana. Dobrze, że z Kubą się dobrze dogadują, młody jest uroczy, lubię go. :D Jestem ciekawa, po co Zibi przyszedł do mieszkania...
    Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaki Zbyszek zazdrosny się zrobił. Kuba najlepszy :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdrosny Zbyszek;D czekam na następny!;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny w piatek. Super

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra! Oby tak dalej! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj natchnęłam się na ten i blog i jedyne co mogę powiedzieć to wow...
    Nie wiem czemu ale Zbyszek wydaje się być idealny do postaci, którą wykreowałaś ;) no możne jeszcze widziałabym Matteo Martino :D

    Ale za równo piszesz fajna historie jak i masz bardzo ładny styl pisania dlatego sie tutaj zatrzymam :) Ostatnimi czasy trafiałam na takie blogi gdzie po przeczytaniu trzech linijek wycofywałam się, więc cieszę się, że ten jest inny.

    Pisz tak dalej, całusy Kasia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bardzo mi miło :) Powiem szczerze, że też trafiałam na takie blogi ale bardzo się cieszę, że mój Cię zatrzymał i do nich nie należał :) Pozdrawiam :)

      Usuń