Obudził mnie dźwięk budzika. Poprzedniego dnia wróciłam do domu około 22 i od razu poszłam spać. Wstałam wyspana i pełna energii, a nie często mi się to zdarzało. Przeciągnęłam się i mruknęłam zadowolona. W domu wszystko było w porządku, więc mogę zająć się swoim życiem z którym nie jest, aż tak źle. Postanowiłam zapomnieć o tym co zdarzyło się w sobotnią noc. Oboje byliśmy pod wpływem alkoholu. On zachowywał się normalnie, więc nie zamierzałam odstawiać przedstawienia, próbując go unikać. Jest facetem mojej współlokatorki, a więc dla mnie można powiedzieć, że jest gejem. I tak właśnie zamierzałam go traktować. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że łazienka jest zajęta. Udałam się więc do kuchni i nastawiłam wodę na kawę. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej wszystko co potrzebne mi było do tego, aby zrobić tosty. Włączyłam radio, które stało na lodówce i szukałam kanału z czymś ciekawym. Na Esce leciało Don't Want To Miss A Thing. Uwielbiałam tą piosenkę i sama nie wiedziałam kiedy zaczęłam ją cicho śpiewać. Tak się wczułam, że śpiewałam coraz głośniej, szczególnie refren.- I don't wanna close my eyes. I don't wanna fall asleep 'Cause I'd miss you, baby and I don't want to miss a thing.. - nuciłam, wirując po kuchni. Piosenka się zmieniła. Nie znałam jej ale refren brzmiał "so kiss me", więc szybko to podchwyciłam i zaczęłam śpiewać tylko ten wers. Piosenka znów się zmieniła. Wstęp był idealny do kręcenia biodrami, więc zanim się zorientowałam, że to robię, tańczyłam w rytm piosenki Shakiry, podśpiewując też jedynie refren "Baby I'm addicted to you". Odwróciłam się w końcu, żeby położyć tosty na stole i zamarłam. Na krzesełku siedział Zbyszek. Głowę opartą miał na dłoniach i patrzył na mnie rozbawiony. Zaczęłam chichotać, nie wiedząc dlaczego.
- Długo już tutaj siedzisz? - spytałam, marszcząc brwi. O dziwo, nie była zawstydzona. Miałam tak dobry humor, że ta sytuacja mnie bawiła. Nawet bardzo.
- Gdzieś od drugiego refrenu pierwszej piosenki. - odpowiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- No to nieźle nadwyrężyłam Ci bębenki.. - zaśmiałam się. - Mogłeś mi przerwać.. Nie obraziłabym się bo znam swoje wokalne możliwości.. - usiadłam na przeciwko i nalałam sobie kawy. Traktując go jak geja, potrafiłam być nawet zabawna.
- Nie było tak źle.. Jakoś to zniosłem, choć taniec ci lepiej wychodzi. - mruknął z uznaniem, a ja czułam, że się rumienie. Złapałam tosta i zaczęłam go jeść. - Jak się udała wczorajsza wizyta?
- Lepiej, niż się spodziewałam. - odpowiedziałam z uśmiechem, ciesząc się, że weszliśmy na jakiś neutralny temat. - Paula doszła do siebie po imprezie?
- Zajęło jej to cały dzień ale wieczorem była jak nowo narodzona. - powiedział. - A dzisiaj gdy się obudziłem już jej nie było. - zmarszczył brwi. Poparzył na mnie, a ja przestałam żuć tosta. - Na pewno nie przeszkadza ci, że jestem tutaj tak często?
- Nie, skąd.. - odpowiedziałam automatycznie. Oczywiście, gdybym nie widziała go codziennie byłoby mi łatwiej ale z drugiej strony lubiłam to podekscytowanie, które towarzyszyło mi codziennie gdy wracałam do domu. Zastanę go, czy nie?
- Obiecuję, że w następnym tygodniu w końcu zamieszkam u siebie. Na razie jest tam rodzina mojego współlokatora i nie chcę im przeszkadzać.
- Cały tydzień, mówisz? - skrzywiłam się teatralnie.
- Dasz radę tyle wytrzymać? - spytał, uśmiechając się szeroko.
- Będzie ciężko ale spróbuję. - wzruszyłam ramionami i upiłam łyk kawy. Zaśmiał się i wziął do rąk kolejnego tosta.
- Nie wyglądasz mi na prawnika.. - mruknął, bacznie mnie obserwując.
- Dopiero wstałam i jeszcze nie byłam w łazience.. - odparłam, a on znów się zaśmiał. Wyglądał wtedy jeszcze lepiej. Nie. Wróć. Nie możesz tak myśleć.
- Nie o to mi chodziło.. - pokręcił głową. - Dlaczego wybrałaś prawo?
- Mój tata tego chciał. - odpowiedziałam bez namysłu.
- A ty? - uniósł brwi. Popatrzyłam na niego i przymrużyłam oczy. Było w nim coś takiego, co powodowało, że nie mogłam go okłamywać. W sumie to dlaczego miałabym to robić?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. - powiedziałam, wzruszając lekko ramionami. - Od dziecka wiedziałam, że będę prawnikiem. Moja mama też jest adwokatem. Prowadzili z tatą kancelarię ale po jego śmierci mama przestała pracować. Nigdy nie myślałam nad innym kierunkiem.
- Lubisz to?
- Jest w porządku. - mruknęłam. - Tak właściwie to jak wyobrażasz sobie prawnika skoro ja na niego nie wyglądam? - zmarszczyłam brwi, a on się zaśmiał.
- No nie wiem.. Wyobrażałem sobie kogoś poważnego, sztywnego i nadętego, który w rozmowę wplata fragmenty kodeksów i posługuję się nienaganną polszczyzną.
- Powinieneś kiedyś udać się wraz ze mną i moimi przyjaciółmi z roku na towarzyskie spotkanie, które organizujemy przynajmniej raz w miesiącu. Muszę jednak cię uprzedzić, że trwa ono jedynie do godziny 22. W tym czasie zachowujemy się godnie i tak jak przystało na porządnych obywateli bo jak mówi Kodeks Wykroczeń, artykuł 52, paragraf 1.. - tu zmarszczyłam brwi, aby się skoncentrować. - Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym,podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. - wyrecytowałam, a on wybuchnął śmiechem. Zachowałam powagę i dodałam. - Nie spożywamy również alkoholu ani innych używek bo paragraf drugi mówi.. - znów zmarszczyłam brwi. - Jeżeli czyn określony w paragrafie pierwszym ma charakter chuligański lub sprawca dopuszcza się go, będąc pod wpływem alkoholu,podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
- Dobra, rozumiem.. - powiedział, wciąż się śmiejąc.
- Czy teraz twoim zdaniem wyglądam na prawnika? - spytałam i nie mogąc już się powstrzymać zaczęłam chichotać.
- Zdecydowanie. - przytaknął głową. W tym samym momencie do kuchni wparowała Paula. Wyglądała na szczęśliwą ale i zaskoczoną. Stanęła w progu i popatrzyła na nas zdziwiona.
- A wy co tutaj jeszcze robicie? - uniosła brwi. Spojrzałam na zegarek, wiszący na ścianie i zobaczyłam, że na dotarcie do pracy mam 20 minut.
- Cholera. - syknęłam i pobiegłam do kuchni. Zbyszek też się zerwał i ruszył szybko do sypialni po ubrania. Umyłam zęby, związałam włosy i zrobiłam szybko lekki makijaż.
- Podwieźć cię do kancelarii? - usłyszałam jego głos.
- Kancelaria jest po drugiej stronie Warszawy. Jedź, poradzę sobie. Tylko nie przekrocz prędkości bo zgodnie z kodeksem drogowym.. - zaczęłam i usłyszałam jego głośny śmiech, a następnie zamykające się drzwi. Całe szczęście, że wyszedł bo nie miałam zielonego pojęcia co zawiera kodeks drogowy. To nie była moja działka, a swojej miałam wystarczająco. Gdy wychodziłam Paula właśnie przechodziła przez przedpokój w luźniejszych ciuchach. Ubrałam się szybko i wyszłam na przedpokój założyć buty.
- Chciałam wam coś powiedzieć ale poczekam z tym do wieczora. - powiedziała, opierając się o jedną ze ścian.
- Ok. - mruknęłam i już trzymałam klamkę w ręcę, gdy usłyszałam jej pełen frustracji jęk. Widocznie musiała zobaczyć jaki bałagan zostawiliśmy na stole. - Przepraszam za ten syf w kuchni. - krzyknęłam i wyskoczyłam szybko na klatkę zanim zdążyła mi odpowiedzieć.
Do pracy dotarłam spóźniona pół godziny, ale szefa nie było w kancelarii więc chyba mi się upiekło. Gdy wrócił był w doskonałym humorze bo właśnie wygrał jedną z tych spraw "nie do wygrania". Nie mogłam doczekać się czasów, gdy to ja będę chodziła na tego typu sprawy. Lubiłam wyzwania, a te do nich niewątpliwie należały. Skończyłam pracę i od razu z kancelarii pojechałam na uczelnie. Dwie godziny wykładu na temat prawa cywilnego i byłam wolna. Zrobiłam zakupy i nadal będąc w wyśmienitym humorze wróciłam do domu. Założyłam szare legginsy i jasno różową, szeroką bluzkę. Związałam włosy i zabrałam się za kolację. Po 30 minutach do kuchni wszedł Zbyszek.
- Cześć. - przywitał się stając w progu. - Dostanę trochę tego cuda, które tak pięknie pachnie? - spytał, zaglądając mi przez ramie.
- Może. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Pomogę ci. Co mam zrobić? - spytał i podciągnął rękawy czarnego swetra.
- Jeśli tak bardzo chcesz mi pomóc to możesz pokroić warzywa. - powiedziałam, wskazując głową na siatkę, która leżała na stole.
- Cóż za ambitne zadanie.. - pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem. Umył wszystkie dokładnie, po czym zaczął kroić pomidora. Nadal mieszałam mięso, które w kawałkach znajdowało się na patelni. Po chwili usłyszałam jego cichy syk. Odwróciłam się i zobaczyłam, że z jego palca sączy się krew.
- Dlatego właśnie miałam wątpliwości czy powinnam powierzać ci, aż tak ambitne zadanie. - rzuciłam przez ramie, idąc do łazienki. Wzięłam wodę utlenioną i waciki. Wróciłam i usiadłam obok niego. - Pokaż.
- Nic mi się nie stało. - opowiedział szybko.
- Boisz się, że będzie szczypać? - uniosłam brwi, próbując ukryć uśmiech. Zmrużył oczy i wyciągnął w moją stronę dłoń. Polałam, a on nawet się nie skrzywił. Nadal mnie obserwował. - Chcesz plasterek?
- Czy ty się ze mnie śmiejesz? - spytał, uśmiechając się lekko.
- Gdzieżbym śmiała.. - pokręciłam głową i przyłożyłam wacik. - Dokończę za ciebie. Nie będę cie narażać na utratę palca, skoro jesteś nadzieją całej Warszawy. - nie wytrzymałam i zaczęłam chichotać.
- Tomek miał jednak rację kiedy mówił, że jesteś złośliwa. - powiedział uśmiechając się szeroko. - Dokończę, a ty zajmij się ważniejszą częścią kolacji, czyli mięsem, które właśnie się przypala. - wskazał na patelnie, a ja szybko do niej doskoczyłam. Na szczęście nie przypaliło się, aż tak bardzo. Wyłączyłam gaz i spróbowałam kawałka, który był przepyszny.
- Też chcę. - usłyszałam za sobą jego głos. Odwróciłam się i wciągnęłam głośno powietrze wraz z jego nieziemskim zapachem. Był tak wysoki, że patrzyłam na jego klatkę piersiową. Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie zielonych tęczówek. Rozchyliłam lekko usta nadal się w nie wpatrując. Czułam, że nogi mi miękną. Dlaczego on tak na mnie działa? Weź się w garść.
- Nie będziesz podjadał. - uśmiechnęłam się złośliwie i odwróciłam ponownie tyłem.
- A ty możesz? - udał oburzonego.
- Ja to smażyłam więc mam takie prawo. - wzruszyłam ramionami.
- Pragnę zauważyć, że nie wzięła pani pod uwagę istotnych okoliczności. Doznałem poważnego uszczerbku na zdrowiu, aby mogła pani wykorzystać te jakże wybitnie pokrojone warzywa do swojego dania. Domagam się odszkodowania. - powiedział poważnym tonem, a ja zaczęłam się śmiać. Nabiłam jeden kawałek na widelec i mu go podałam. Nie wziął go jednak do ręki tylko chwycił delikatnie moją dłoń, w której trzymałam widelec i włożył sobie kawałek mięsa do ust, po czym mruknął z uznaniem. Poczułam dziwny ucisk w podbrzuszu i głośno przełknęłam ślinę. Dlaczego on mi to robi? Wyrwałam swoją dłoń, może trochę za mocno. I zaczęłam krzątać się po całej kuchni, starając się na niego nie patrzeć. A tak dobrze mi szło. Weź się w garść.
- Co jeszcze Tomek ci o mnie mówił? - spytałam, żeby zacząć jakikolwiek temat.
- Obiecałem, że ci nie powiem. - odpowiedział, siadając ponownie przy stole.
- Nie wierz w ani jedno jego słowo. On ma skrzywiony obraz rzeczywistości. - powiedziałam, bojąc się nawet myśleć o tym jakich głupot mu naopowiadał.
- Nawet w te wszystkie dobre rzeczy, które mówił? - uniósł brwi.
- Znam Tomka i wiem, że żadnych dobrych rzeczy powiedzieć nie mógł. - odparłam, nakładając na talerze jedzenie.
- Zdziwiłabyś się. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Wiesz, że cały dzień zastanawiałem się nad twoją znajomością kodeksów? Jak to możliwe, że zapamiętałaś wszystko? - spytał, nie kryjąc podziwu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cóż.. - mruknęłam, siadając na przeciwko. - Chciałabym ci powiedzieć, że jestem niezwykle inteligentna i mam znakomitą pamięć ale z reguły nie kłamię. Jak wiesz moi rodzice byli prawnikami i tak na prawdę odkąd skończyłam dwanaście lat uczyłam się kodeksów, żeby potem mieć łatwiej. - wzruszyłam ramionami, biorąc się za jedzenie. - Wiesz.. Inne rodziny, spędzając wspólnie czas grają w kalambury albo w szachy.. My próbowaliśmy zapamiętać jak największy fragment kodeksu. - zaśmiałam się lekko bo naprawdę nie byliśmy normalną rodziną.
- Umiesz wszystkie kodeksy na pamięć?
- Nie. - zaśmiałam się. - Tylko kodeks karny i wykroczeń. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło gdy rano wyszedłeś bo nie wiem nic o kodeksie drogowym, z wyjątkiem tego, że takowy istnieje.
- Twój brat też chce być prawnikiem?
- Miał być.. - zmarszczyłam brwi. - Ale jeśli nadal będzie olewał szkołę to raczej nim nie będzie. - mruknęłam wbijając widelec w pieczarkę. Chyba wyczuł, że nie chce o tym rozmawiać bo zmienił temat.
- To jest na prawdę przepyszne. - powiedział z uznaniem. - Gdzie nauczyłaś się tak gotować?
- Moja mama była pracoholiczką, która spędzała większą część życia w kancelarii. Musiałam nauczyć się gotować bo z biegiem czasu pizza nawet nastolatkom może się przejeść. Potem przeprowadziłam się do Tomka, który ma problemy nawet z tym, żeby zagotować wodę na herbatę więc sam rozumiesz, że musiałam się tego nauczyć. - wzruszyłam ramionami.
- Zauważyłaś, że zawsze gdy rozmawiamy to coś jemy? - spytał zupełnie z innej beczki. - Wszystkie kobiety, które znam są na diecie, więc to miła odmiana. - obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
- Też jestem na diecie.. - oboje popatrzyliśmy na mój talerz i na wielką porcję jedzenia, która się na nim znajdowała. - .. którą zaczynam jutro. - mruknęłam i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - A zauważyłeś to, że cały czas rozmawiamy o mnie? - uniosłam brwi. - Teraz twoja kolej.
- Moje życie nie jest ciekawe. - odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem. Czyżby Zbyszek w końcu się zawstydził?
- Na pewno bardziej, niż życie rodziny prawników. - powiedziałam. - To, że twój tata był siatkarzem miało wpływ na to, że wybrałeś siatkówkę?
- Rodzice chcieli mnie ukierunkować na sport ale zawsze dawali mi wolną rękę. Prawdę mówiąc mój ojciec nie chciał, żebym był siatkarzem..
- Dlaczego?
- Siatkówka jest takim trochę wrednym sportem. Byłaś ostatnio na meczu. Nie wiem czy pamiętasz tą sytuację kiedy Misiek miał wykonać zagrywkę przy stanie dwadzieścia trzy do dwudziestu czterech. Zawsze w takich sytuacjach jest ten stres bo nie wiesz czy zaryzykować czy zagrać bezpiecznie. Potem przychodzisz do domu i zastanawiasz się co mogłeś zrobić inaczej, a zarazem lepiej. W siatkówce droga od bohatera do frajera jest na prawdę niewielka.
- Wątpię, żeby ktoś nazwał twojego kolegę frajerem tylko dlatego, że zepsuł zagrywkę. Przyznaję to był mój pierwszy mecz ale wielu zawodników trafiało piłką w siatkę lub poza te białe linie. A co do tego, że potem przychodzisz i zamęczasz się co mógłbyś zrobić lepiej to nie wydaję mi się, żeby było to przypisane tylko siatkówce. Myślę, że jest to po prostu cecha ludzi ambitnych, którzy chcą w życiu coś osiągnąć i nie zadowolą się tylko tym, że mecz jest wygrany.
- W pełni się z tobą zgadzam. Mój ojciec wiedział, że będę to robił dlatego właśnie nie chciał, żebym był siatkarzem. Chociaż wiem, że w każdym innym sporcie miałbym ten sam problem.
- Nie nazwałabym problemem chęci dążenia do wyższych celów. - zmarszczyłam brwi.
- Jak przystało na prawdziwego prawnika łapiesz mnie za słówka. - uśmiechnął się.
- Przepraszam to silniejsze ode mnie. - zaśmiałam się cicho. - Tak właściwie.. - zawahałam się. - Wracałam wczoraj do domu i na parkingu stało Audi z rejestracją ZIBI.. - zaczęłam, patrząc jak na jego twarzy pojawiają się rumieńce. - To twoje? - spytałam, próbując ukryć uśmiech.
- Wiem co teraz sobie myślisz. - przetarł oczy ręką. - Ale kiedyś byłem głupi i to zrobiłem. Uwierz, żałuję tego do dziś.. - westchnął, próbując się nie roześmiać.
- Czego? - uniosłam brwi. - Ja chętnie bym zrobiła sobie rejestrację LENA.. To jest bardzo praktyczne. - wzruszyłam ramionami z całych sił próbując zachować powagę. - Na przykład gdyby na parkingu stały dwa samochody tej samej marki to od razu podejdziesz do swojego. - nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Patrzyłam jak kręci głową z wielkim uśmiechem na twarzy. - Przepraszam. - mruknęłam, słysząc dźwięk swojego telefonu. Nie sprawdzając kto dzwoni przyłożyłam komórkę do ucha. - Słucham.
- Cześć. - usłyszałam męski głos. - Dzwonię w sprawię jutrzejszej kolacji. Mam nadzieję, że jest nadal aktualna. - dodał, a ja zorientowałam się, że to Sebastian.
- O cześć. - powiedziałam zaskoczona. Kompletnie o nim zapomniałam. - Tak, tak.. O której i gdzie? - nie miałam na nią ochoty ale nie wypadało odmówić skoro już się na nią zgodziłam.
- Myślałem o Literatce. Kojarzysz to miejsce? - spytał, a ja się lekko zaśmiałam. Była to jedna z moich ulubionych restauracji.
- Pewnie. Często tam jestem. - odpowiedziałam. - O której?
- Około 19 ci pasuje? Mam po ciebie przyjechać?
- Nie, nie trzeba. - odparłam szybko. - Spotkamy się na miejscu.
- W takim razie do zobaczenia. - usłyszałam jego pełen satysfakcji głos.
- Pa. - pożegnałam się i rozłączyłam. Zbyszek właśnie kończył sprzątać brudne naczynia.
- Kolega z klubu? - spytał, wkładając talerze do zmywarki.
- Tak.. Dzwonił, żeby się dokładnie umówić na jutro. - odpowiedziałam, wstając. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Byłam strasznie zmęczona. - Wybrał moją ulubioną restaurację więc już ma jednego plusa. - dodałam. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania. Zanim zdążyłam zareagować w drzwiach kuchni stała Paula, a za nią Tomek. Oboje byli w wyśmienitych humorach. - Cześć. - odezwałam się pierwsza.
- Musimy wam coś powiedzieć! - pisnęła. Widać było, że nie mogła się doczekać, aż w końcu oznajmi nam tę nowinę. - W sobotę występujemy na pokazie jednego z największych polskich projektantów! Oboje!
- Wow. - powiedziałam z uśmiechem. - Gratuluję.
- Mamy dla was zaproszenia. - Tomek wszedł i podał nam dwie koperty. - Musicie z nami być. Pojedziecie razem, a miejsca macie oczywiście obok siebie. Będzie jeszcze Kaśka z tym swoim.
- Kochanie kiedy jedziesz do Bełchatowa? - Paula zwróciła się do Zbyszka, po czym podeszła do niego i się przytuliła. Starałam się nie myśleć o tym jak bardzo chciałabym być na jej miejscu.
- W środę i wracam w sobotę rano. Potem mam wolne, więc chętnie przyjdę. - odpowiedział po czym popatrzył na mnie.
- Nie mogłabym tego przegapić. - wzruszyłam ramionami. - Pojedziemy twoim samochodem, Zibi? - spytałam uśmiechając się słodko.
- Miałeś rację. Jest cholernie złośliwa. - zwrócił się do Tomka, kręcąc głową.
- Ale i tak ją uwielbiam. - podszedł do mnie i zatopił w niedźwiedzim uścisku. Pocałował mnie w czoło, szepcząc. - Dzwoniła dzisiaj mama? - nie odpowiedziałam tylko pokręciłam przecząco głową. Odsunął się ode mnie i ruszył w stronę drzwi. - Będę się zbierał, skoro jutro od samego rana mamy próbę. Narka. - rzucił przez ramie i wyszedł z mieszkania.
- Może coś obejrzymy? - spytała Paula, która nadal stała przytulona do Zbyszka.
- Ja odpadam. Mam strasznie dużo zaległości z prawa cywilnego i jeśli ich nie nadrobię to potem już nie dam rady. - wzruszyłam przepraszająco ramionami. - Jeszcze raz gratuluję. - dodałam z uśmiechem i wyszłam z kuchni, zostawiając ich tam samych. Zamknęłam się w pokoju i wyjęłam wszystkie notatki jakie były mi potrzebne. Otworzyłam laptopa i głośno westchnęłam. Cholernie mi się nie chciało ale wiedziałam, że jeśli teraz sobie odpuszczę to potem się to mnie zemści.
Nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Gdy rano się obudziłam miałam na sobie wczorajsze ubrania. Ktoś musiał tu być bo byłam przykryta kocem, a laptop i stos papierów znajdował się na biurku. Wstałam i zauważyłam, że znów jestem spóźniona. Budzik mi nie zadzwonił albo mnie nie obudził. W mgnieniu oka się ubrałam i ogarnęłam. W mieszkaniu już nikogo nie było. W kancelarii byłam dokładnie 6 minut po czasie ale szef jakby tego nawet nie zauważył. Cały dzień siedziałam w pracy robiąc sobie przerwy podczas których jeździłam na wykłady. Denerwował mnie fakt, że dzisiaj były porozrzucane po całym dniu. Wróciłam do domu w którym jeszcze nikogo nie było. Uwielbiałam przygotowywać się do wyjścia, będąc samą. Wzięłam kąpiel i wysuszyłam włosy. Zrobiłam sobie makijaż tak, żeby powiększył mi oczy i przez dobre pięć minut stałam przed lustrem i podziwiałam efekt. Owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki, żeby wybrać jakieś ciuchy, gdy nagle do mieszkania wszedł Zbyszek. Mimowolnie pisnęłam i wpadłam do swojego pokoju.
- Przepraszam. - krzyknął. - Prawie nic nie widziałem. - dodał, a ja oparłam głowę o szafkę.
- To dobrze. - mruknęłam, nie wiedząc nawet czy słyszał. Ubrałam różową sukienkę na którą zarzuciłam kurtkę jeansową. Wyglądałam bardziej słodko, niż seksowanie ale oceniając całokształt byłam zadowolona. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pokoju. Zbyszek siedział w kuchni i jadł kanapki. - Smacznego. - powiedziałam nieśmiało. Podeszłam do lodówki, czując na sobie jego spojrzenie.
- Dzięki. - odpowiedział, lekko zachrypniętym głosem. - Wyglądasz.. - zaczął, po czym urwał tak, jakby szukał odpowiedniego słowa. - .. bardzo ładnie.
- Dziękuję. - posłałam mu lekki uśmiech i nalałam sobie soku pomarańczowego. Spojrzałam na zegarek. - Muszę już lecieć. - mruknęłam i włożyłam szklankę do zmywarki.
- Miłego wieczoru. - usłyszałam, będąc już na przedpokoju.
- Tobie też. - krzyknęłam i wyszłam z mieszkania.
Na miejscu byłam punktualnie. Weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać. Nie wiedziałam nawet kogo szukam bo nie pamiętałam jak wygląda. Wiedziałam, że jest wysokim blondynem. Jest. Zauważyłam go siedzącego przy stoliku obok okna. Tomek miał rację był na prawdę niezły. Gdy mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wstał i chwycił wielki bukiet kwiatów.
- Cześć. - przywitał się. - To dla ciebie.
- Dziękuję. - odpowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem. Czułam się strasznie niezręcznie. Odsunął mi krzesło, na które opadłam siląc się na jak największą grację. Zajął miejsce na przeciwko i gestem przywołał kelnera, który przyniósł nam menu.
- Napiją się państwo czegoś na początek? - spytał, profesjonalnym głosem. Sebastian popatrzył na mnie wyczekująco.
- Wystarczy woda niegazowana. - zwróciłam się do kelnera i oddałam mu kartę menu. - Nie muszę się zastanawiać. Poproszę sałatkę z kurczakiem i chutney’em z mango podaną w tortilli.
- Dwa razy. - dodał Sebastian, patrząc na mnie z uśmiechem. - Często tu bywasz? - spytał, gdy kelner już się oddalił.
- Czasami. Lubie to miejsce. - odpowiedziałam i zaczęłam studiować dokładnie jego twarz. Był przystojny, ale jego twarz była bardziej twarzą takiego blond amorka. Zbyszek miał.. Boże. Czy ja właśnie chciałam porównywać go do Zbyszka?
- Jesteś jeszcze ładniejsza, niż cię zapamiętałem. - powiedział, patrząc na mnie uważnie. Czułam, że się rumienie. Nie umiałam przyjmować komplementów.
- Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć cię pozytywnie. - odpowiedziałam.
- Bardzo pozytywnie. - mruknął. - Powiedz mi coś o sobie..
Następne 40 minut naszej rozmowy było typowe dla osób, będących na pierwszej randce. Zadawaliśmy sobie pytania, żeby lepiej się poznać. Był starszy ode mnie o rok i całe życie mieszkał w Warszawie. Był na ostatnim roku medycyny, a potem planował zostać kardiologiem. Z przerażeniem zauważyłam jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. On też od dziecka wiedział kim zostanie. Jego rodzice również byli lekarzami, czyli wychował się w zamożnej rodzinie. Może nie tak popieprzonej jak moja ale w zamożnej. Spędziliśmy razem dwie godziny ciągle rozmawiając. Zaproponował spacer ale musiałam odmówić bo jutro rano szłam do pracy.
Zmęczona weszłam na moje czwarte piętro i głośno westchnęłam. Pocieszałam się jedynie faktem, że dzięki temu miałam mniejsze wyrzuty sumienia, że nie chodzę na siłownie. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do mieszkania. Światło świeciło się jedynie w salonie i słyszałam dźwięk telewizora. Gdy stanęłam na jego progu zauważyłam samego Zbyszka, który siedział na kanapie i skakał po kanałach.
- Cześć. - przywitałam się, zdejmując buty. Wzięłam bukiet i ruszyłam w stronę kuchni, żeby znaleźć jakiś wazon.
- Cześć. - odpowiedział i wszedł zaraz za mną do kuchni.
- Mamy jakiś wazon? - spytałam, otwierając po kolei każdą z szafek. Podszedł do tej przy oknie i wyciągnął z niej niebieskie naczynie.
- Jak było? - popatrzył mi prosto w oczy. Albo mi się wydawało albo był spięty.
- W porządku. - wzruszyłam ramionami, nalewając wody do wazonu. - Tak właściwie to gdzie jest Paula?
- Poszli po próbie na drinka i napisała, że wróci późno. - odpowiedział. Popatrzyłam na niego, czując cały czas na sobie jego wzrok. W białej koszulce i ciemnych jeansach wyglądał fantastycznie. Teraz byłam pewna, że jest o niebo lepszy od Sebastiana. Możesz sobie pomarzyć, mruknęłam w myślach i wsadziłam kwiatki do wody.
- Nie byłaś długo.. Nie spodobał ci się? - spytał, a ja zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak bardzo się tym interesuje.
- Nie byłam długo bo jutro idę do pracy. - odpowiedziałam, marszcząc brwi. - A Sebastian.. Idealny facet z dobrego domu. Wykształcony, inteligentny, który będzie wiódł perfekcyjne życie pracując jako kardiolog.
- Jest lekarzem? - uniósł brwi.
- Będzie.
- Spotkacie się jeszcze? - spytał, niby od niechcenia ale słychać było, że go to interesuje. Nawet bardzo.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Ta jego perfekcja mnie trochę przytłacza. - mruknęłam. - Jest coś ciekawego w telewizji?
- Nie.. - pokręcił głową. - Ale możemy obejrzeć jakiś film.
- A co powiesz na grę w Fifę? - uniosłam brwi, a on uśmiechnął się szeroko, chyba po raz pierwszy odkąd wróciłam.
- Masz?
- Na laptopie chociaż nie jestem pewna czy wzięłam z domu dżojstiki. Poczekaj.. - rzuciłam przez ramię i ruszyłam w stronę pokoju. Znalazłam wszystko i zaniosłam do salonu, gdzie Zbyszek już siedział. - Gramy klubami czy reprezentacjami?
- Wybieraj. - uśmiechnął się do mnie.
- Jestem Realem. - powiedziałam. - Zniszczę cię Benzemą. - wyszczerzyłam się do niego.
- Zobaczymy kto kogo zniszczy. - odpowiedział rozbawiony i zaczął wybierać klub. W końcu zdecydował się na jakiś francuski, który współczynniki miał zbliżone do Realu. - Może zagramy o coś?
- Uwielbiam grać o coś. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - Jakieś propozycję?
- Tomek mi mówił, że kiedyś chodziłaś na kurs masażu. - zaczął, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. Zamarłam. - Jeśli wygram zrobisz mi masaż. - dokończył, a ja nadal siedziałam oszołomiona. Mam dotykać jego mięśni? Chyba chcę przegrać.
- Dobra. - odpowiedziałam. - Ale jeśli ja wygram co jest bardziej prawdopodobne to ty mi wtedy robisz.
- Zgoda. - powiedział z szerokim uśmiechem. Wcisnęłam start i zaczęliśmy. Teraz wynik nie miał dla mnie najmniejszego znaczenia. W obu wypadkach będę w siódmym niebie. Graliśmy na prawdę zawzięcie. Prawie nic nie mówiliśmy, skupiając się na meczu. Pierwszą bramkę strzeliłam ja i to już w 15 minucie.
- Benzema. - podsumowałam z uśmiechem. Nie pozwolił mi wygrywać długo i już po chwili był remis. Ostatecznie musiałam pogodzić się z dotkliwą porażką bo mecz zakończył się stanem 1:4. - Niemożliwe. - mruknęłam, nadąsana. - Nigdy nie przegrałam. - wydęłam usta, a Zbyszek widząc moją minę wybuchnął głośnym śmiechem.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - wzruszył ramionami, uśmiechając się z satysfakcją. - Czekam na odbiór nagrody.
- Ściągaj koszulkę i chodź do mojego pokoju będzie wygodniej.- rozkazałam, a po mojej nadąsanej minie nie było już śladu. Posłusznie zrobił to co mu kazałam i po chwili leżał wyciągnięty na moim łóżku, czekając, aż zacznę. Czułam, że robi mi się gorąco, a na twarzy kwitną rumieńce. - Muszę na tobie usiąść. - powiedziałam, starając się opanować nerwowy chichot.
- Sądzę, że wytrzymam pod twoim ciężarem. - odpowiedział, śmiejąc się. Wzięłam głęboki oddech i przełożyłam nogę tak, że siedziałam na jego pośladkach. Zrobiłam mu masaż, który najlepiej pamiętałam z tego kursu. Zapisałyśmy się na niego z Kaśką, mając nadzieję, że spotkamy kogoś ciekawego ale rozczarowałyśmy się i to bardzo. Byłam w siódmym niebie gdy naciskałam na jego mięśnie. Słyszałam jak mruczy z przyjemności, a słysząc ten dźwięk, aż poczułam dziwny ucisk w podbrzuszu. Nachyliłam się nad nim i położyłam dłonie na łopatkach, następnie przesuwając je w stronę pośladków tak jakbym chciała rozciągnąć mu skórę. Wymasowałam mu boki, po czym przesunęłam dłonie pod pachy i delikatnie uniosłam jego ramiona w górę, a na koniec położyłam je w pozycji wyjściowej. Powtórzyłam to dwukrotnie bo wiedziałam jak przyjemne to jest.
- Skończyłam. - powiedziałam niechętnie. Zeszłam z niego i usiadłam obok.
- Jeszcze. - mruknął w poduszkę, a ja się zaśmiałam.
- Już mnie ręce bolą. - odparłam, patrząc jak przekręca się na plecy i unosi na łokciach. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Oczy mu błyszczały, uśmiech nie schodził mu z twarzy, a na dodatek leżał obok bez koszulki. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i wstałam, czując się nieswojo z nim w jednym łóżku. Podeszłam do biurka i oparłam się o nie.
- Masz do tego talent. - powiedział z uznaniem i usiadł. - Musimy częściej grać w Fifę skoro już wiem, że jestem lepszy. - wyszczerzył się do mnie, a ja przymrużyłam oczy.
- Wcale nie jesteś lepszy. - zaprotestowałam szybko. Stanął przede mną, wkładając ręce w kieszenie jeansów. Wyglądał tak seksownie, że aż zachłysnęłam się powietrzem. Jedyne o czym teraz marzyłam to to, żebyśmy wrócili do mojego łóżka i nie chodziło mi o masaż.
- Czyżby? - uniósł brwi i zbliżył się do mnie. Wydawało mi się, że jego pytanie nie ma nic wspólnego z Fifą. Zadał je zbyt poważnie, jakby chciał mnie przekonać o tym, że jest lepszy ale niekoniecznie ode mnie. A od kogo? Nie mogłam się nad tym dłużej zastanawiać bo stał już tak blisko mnie, że mój mózg się wyłączył. Myślałam wyłącznie o jego oddechu, który czułam na swojej skórze. O jego klatce piersiowej, która unosiła się zdecydowanie szybciej, niż powinna. O jego zielonych oczach, które teraz patrzyły na mnie z pożądaniem. O jego rękach, które znajdowały się na moich biodrach. O jego ustach, które właśnie miażdżyły moje. Westchnęłam, lekko je rozchylając, a wtedy jego język wtargnął pomiędzy nie. Jeszcze nikt mnie tak nie całował. Widocznie to rozpaliło we mnie dziką żądzę. Wplotłam dłonie w jego włosy i przyciągnęłam jego głowę jeszcze bliżej. Wydał głośny pomruk i zaczął całować mnie głębiej, oplatając mój język swoim. Usadowił mnie na biurku, nie odrywając się ode mnie. Oplotłam go nogami, a on zaczął sunąć dłonią po moim prawym udzie. Brakowało nam tchu. Oderwał się ode mnie i zaczął całować każdy centymetr mojej szyi, a ja korzystając z okazji zaczerpnęłam powietrza. Pociągnęłam go ponownie za włosy, spragniona jego pocałunku, który oddałam tak jakby od tego zależało moje życie. Nadal sunął ręka po moim udzie, a gdy dotarł do koronkowej podwiązki, zamruczał z podniecenia. Przeniosłam dłonie z jego włosów na plecy i palcem przesunęłam delikatnie po jego linii kręgosłupa tak, że przeszedł go dreszcz.
- Nawet. Nie. Wiesz. Jak. Długo. O. Tym. Marzyłem. - wymruczał, między kolejnymi pocałunkami. Przygryzłam mu lekko dolną wargę, a on cicho jęknął i zanim się zorientowałam znalazłam się na łóżku pod nim. Błądził dłonią bo moim ciele, a ustami po szyi. Byłam tak rozpalona, że niemal błagałam go spojrzeniem, żeby w końcu dotknął mnie tam i gdy już był na prawdę blisko usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Zbyszek w mgnieniu oka odskoczył ode mnie, chwytając koszulkę, a ja niezdarnie podniosłam się na nogi. Po chwili to pokoju wszedł Tomek, a za nim Paula, która wyglądała tak jakby zdecydowanie za dużo wypiła.
- Cześć. - przywitał się Tomek. Popatrzył na mnie i zmarszczył brwi. Wyobrażałam sobie jak muszę wyglądać. Popatrzyłam na Zbyszka, który oprócz potarganych włosów prezentował się perfekcyjnie. - Odprowadziłem Paulę do domu. - przeniósł wzrok na Bartmana.
- Dzięki. - odparł mu ten.
- Jak randka? - spytała Paula, która dopiero teraz uporała się ze zdjęciem swoich butów.
- W porządku. - mruknęłam, nie patrząc jej w oczy.
- Jutro musisz opowiedzieć mi wszystko ze szczegółami. - uśmiechnęła się do mnie i podparła o futrynę. - Kochanie, chodź do łóżka. Skoro jutro wyjeżdżasz muszę się tobą nacieszyć. - zwróciła się do Zbyszka z figlarnym uśmieszkiem. Czułam, że z twarzy odpływa mi cała krew. Bartman odchrząkną i wyszedł, rzucając mi przez ramie spojrzenie, którego nie potrafiłam zinterpretować.
- Wszystko w porządku? - spytał Tomek, bacznie mnie obserwując.
- Tak, tak.. - odpowiedziałam szybko. - Jestem po prostu zmęczona. Pogadamy jutro, ok?
- Ok. - powiedział niepewnie. Podszedł do mnie i zatopił w uścisku. - Śpij dobrze. - mruknął mi we włosy i ruszył w stronę drzwi.
- Jedz ostrożnie. - poprosiłam i zamknęłam za nim drzwi. Nie bardzo wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chyba nie do końca docierało do mnie to co właśnie się stało. Weszłam do łazienki, napuściłam wody do wanny i zdjęłam sukienkę. Zmyłam makijaż i weszłam do gorącej wody. Czy to, że nie czuję wyrzutów sumienia czyni ze mnie sukę? Nie mogłam zaprzeczyć, że cholernie mi się to podobało. Nawet nie chciałam myśleć co by było gdyby Tomek i Paula wrócili godzinę później. Właśnie Paula. Była taka miła. Kompletnie nieświadoma tego, że przed chwilą jej chłopak zdradził ją z jej współlokatorką. Postawiłam siebie na jej miejscu i jęknęłam. Jak mogłam jej to zrobić? Przecież z nią mieszkam. Właśnie w tym momencie poczułam takie wyrzuty sumienia jak nigdy dotąd. Dlaczego go nie odepchnęłam? Tak właściwie dlaczego on to zrobił? Przecież ma dziewczynę. Przypomniałam sobie jego słowa. Od dawna o tym marzył, czyli nie tylko ja na niego lecę. W taki razie dlaczego jej nie rzuci? Jezu.. To takie skomplikowane. Wyszłam z wanny i popatrzyłam na swoje odbicie. No i co narobiłaś, westchnęłam. Nie rozumiałam tylko dlaczego Zbyszek w ogóle się mną zainteresował. Tym bardziej teraz gdy patrzyłam na swoje odbicie. To niemożliwe. Umyłam zęby i owinęłam się ręcznikiem. W pokoju ubrałam piżamę i wskoczyłam pod kołdrę, starając się nie myśleć o tym, że jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej leżałam na nim ze Zbyszkiem.
Po godzinie przewracania się z boku na bok, zwątpiłam w to, że w ogóle zasnę i wyszłam do kuchni. Nalałam sobie mleka i usiadłam przy stole. W pokoju Pauli panowała cisza. Może już skończyli? Poczułam ukłucie zazdrości na myśl, że ze sobą spali. Ukryłam twarz w dłoniach starając się o tym nie myśleć, gdy usłyszałam, że ktoś otwiera lodówkę. Bałam się spojrzeć bo wiedziałam, że to Zbyszek. Usiadł na przeciwko, a ja w końcu na niego popatrzyłam. Przyglądał mi się uważnie. Nie mogłam tak siedzieć. Wstałam, włożyłam szklankę do zmywarki i chciałam wyjść ale stanął mi na drodze.
- Zbyszek.. - zaczęłam, ale nie dokończyłam bo wpił się w moje usta z taką siłą, że przestałam oddychać. Przycisnął mnie swoim ciałem do ściany. Jęknęłam i pozwoliłam mu wsunąć język do moich ust. Zaczęliśmy całować się tak żarliwie, jakbyśmy chcieli się zjeść nawzajem. Wiedziałam, że powinnam przestać ale nie potrafiłam. Za wielką przyjemność mi to sprawiało. Gdy poczułam jego ręce na pośladkach, wplotłam palce w jego włosy i przycisnęłam go mocniej do siebie. Zaczął całować mnie po szyi, a ja pomyślałam o Pauli, która spała tuż za ścianą. Z wielkim trudem odepchnęłam go od siebie. - Zbyszek, nie. - powiedziałam nadal oddychając nierówno.
- Wiem, że to nie w porządku ale nie mogę się powstrzymać. - szepnął, będąc nadal kilka milimetrów od moich ust. Wzięłam głęboki wdech i odsunęłam go od siebie.
- To się nigdy więcej nie powtórzy. To jest nie fair w stosunku do Pauli. Ja nie mam zamiaru jej nic mówić, ty zapewne też nie. Zapomnijmy o tym. - powiedziałam stanowczo i ruszyłam w stronę pokoju czując, że odprowadza mnie wzrokiem.
~*~
Znów wyszedł mi taki długi. :) Uwielbiam czytać Wasze komentarze i tak jak obiecałam dzięki temu rozdział jest już dziś. :) Następny w piątek.. albo w czwartek, wiecie od czego to zależy haha :)
Miłego tygodnia! :)
Kocham to!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że tak będzie! :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać czwartku/piątku.
Pozdrawiam :)
Robi się gorąco....Lena i Zbyszek długo nie wytrzymają...Coś czuję, że Paulą zaopiekuje się Tomek ;) Czekam na kolejny w CZWARTEK :D
OdpowiedzUsuńSuper, mam nadzieję ze w końcu będą razem. Dziękuję ze dodalas w poniedziałek i mam nadzieję ze kolejny będzie w czwartek
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cudownie jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
Pozdrawiam ;)
Aż się nie mogę doczekać co będzie w następnych rozdziałach!! Uwielbiam Cie!!! ;)
OdpowiedzUsuńPrzecież nie może być idealnie.. ;_; Hmmm...zastanawiam się czy Paula i Zbyszek nie są ze sobą tylko dla interesów czy coś takiego.. Może to głupie, ale no. xD
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam. :)
wow ;o zaskakujesz mnie :D
OdpowiedzUsuńz jeszcze większą niecierpliwością niż zwykle czkam na następny ^^
CUDOWNY (wiem, że się powtarzam) no jestem ciekawa co będzie się działo w następnym rozdziale, ale wiem, że na pewno nas nie zawiedziesz . Z każdym rozdziałem coraz bardziej cię lubie i coraz bardziej nie mogę doczekać się następnego rozdziału . :) Pozdrawiam !:)
OdpowiedzUsuńo matko ! ten rozdział jest niesamowity ! akcja pomiędzy Leną i Zbyszkiem to cud miód i benzynka :D chyba nie dotrwam do czwartku w oczekiwaniu na nowy rozdział :/ :D nie ukrywam, że było by cudownie, gdyby rozdział VII ujrzał światło dzienne już dziś :D < 00.12 czyli mamy środę :D > pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńPS. U mnie pojawił się właśnie pierwszy rozdział :) http://ja-lubie-ogorki-kiszone.blogspot.com/
Nareszcie! Świetny rozdział! Czekam z niecierpliwością na następny! :))
OdpowiedzUsuń